Przez większość czasu miałem skojarzenia z kultowym filmem Scotta. Zarówno fabularne (znów
bezwzględna korporacja wyzyskuje swoich robotników w przestrzeni kosmicznej), a przede wszystkim
stylistyczne. Scenografia do złudzenia przypomina wnętrze "Nostromo", sposób filmowania jest
podobny, a nawet do soundtracku przyłożył rękę Jerry Goldsmith. Muszę przyznać, że ja czegoś
podobnego oczekiwałem w kontynuacjach "Obcego". Że wreszcie Ripley rozprawi się z bezmyślną
korporacją, zamiast ciągle użerać z potworkiem. Także cieszę się z obejrzenia tego filmu i nie będę
się użalał nad jego problemami (szczególnie w ostatniej części, wzorowanej na "W samo południe").
Nie dorabiaj ideologii do.... no właśnie ? Do czego?
To dobry sprawny space western i nic po za tym. Nie doklejaj do uniwersum Obcego kolejnego gówna jak to już zrobiono z AVP itd...
Ideologii? Gdzie? Kiedy? Ktoś Ci każe odbierać ten film jako kolejną część "Obcego"? Przywołanie "AvP" nie na miejscu. Nigdzie nie pisałem o poziomie obu filmów. Ja się zwróciłem uwagę głównie na podobieństwa stylistyczne. Bo to, że "Odległego lądu" wzorowali się stylistycznie na "Obcym" nie ulega wątpliwości. Pod tym względem jest na pewno bardziej podobny, niż "Aliens". A jak Ci to porównanie przeszkadza, to już nie moja sprawa.