O tak, kolejny slasher :D
No ale nie ma się co dziwić, lata 80te to prawdziwa wylęgarnia horrorów.

Zerknijmy na fabułę. Niejaki Jonathan Stryker, znany i zmanierowany do granic możliwości reżyser poszukuje aktorki do filmu swojego życia. Aby wybrać odpowiednią kandydatkę decyduje się na nietypowy casting, mianowicie zaprasza do swojej willi na odludziu sześć młodych aktorek aby popracować z nimi nad rolą. Khe, khe, brzmi trochę dwuznacznie, kandydatki też odniosły takie wrażenie... :P
Tymczasem na miejscu pojawia się też dawna muza reżysera Samantha Sherwood, której cały pomysł z castingiem bardzo się nie podoba. And then shit happens... :D

Jako, że slasher rządzi się swoimi prawami to wiadomo czego można się spodziewać. Całość niczym szczególnym się nie wyróżnia, jest nieco powolna momentami a bohaterowie potrafią zirytować. Zdarza się też, że wątki gdzieś się gubią i nie wiadomo o co chodzi. Większość morderstw dzieje się poza kadrem więc rozczarowani będą fani praktycznych efektów specjalnych. Niemniej są też fajne rzeczy, kilka scen zabójstw jest całkiem spoko, wliczając w to chyba najbardziej znaną scenę na łyżwach. Końcówka filmu fajnie trzyma w napięciu i scenografia daje radę. Zakończenie też jest mocne chociaż szkoda, że nie przeszła oryginalna koncepcja reżysera, byłaby moim zdaniem jeszcze lepsza :D Warto też zwrócić uwagę na rekwizyty. Maska mordercy jest niczego sobie a lalka z kilku scen jest naprawdę creepy.

Od strony technicznej wszystko jest poprawne i nic więcej. Kadry są ok (reżyser tego filmu większość kariery spędził jako operator), muzyka nie przeszkadza, zagrane też jest to całkiem nieźle (szczególnie Samantha Eggar daje radę). Ot, slasher jakich wiele. Nie nudziłem się oglądając, wiem też, że film ma swoich zagorzałych fanów, no ale nie kupił mnie do końca. Potencjał w tej historii był większy. Tak czy siak to nadal całkiem udany tytuł.

Fani slasherów pewnie już znają, a jeśli nie to zdecydowanie mogą rzucić okiem ;)