Jeden z moich ulubionych filmów przede wszystkim ze względu na Winonke. Jest coś w tym arcydziele, czego nie potrafię bliżej określić a co nie pozwala oderwać wzroku od ekranu. Być może to styl życia bohaterów. Troy, Lelayna i inni robią dobre wrażenie. O ile dobrze pamiętam Troy w ostatniej scenie filmu ubiera się w garnitur porzucając swój styl rzycią dla pragmatycznej codzienności i Lelayny. Nie można przez całe życie orbitować, a szkoda.