Czytam tu komentarze, z których mogłoby wynikać, że znany twórca dreszczowców nagle ni z gruszki ni z pietruszki postanowił stworzyć coś dla siebie zupełnie nowego i nietypowego, czyli film dla dzieci.
Ale nie zapominajcie, że zanim zajął się reżyserią filmów, z których jest powszechnie znany, był już twórcą "Stuarta Malutkiego", więc filmy dla dzieci to nie jest dla niego teren nieznany.
(Inna sprawa, że "Stuart..." był raczej nieudany. Pozostaje mieć nadzieje, że "Ostatni Władca..." uniknie tego losu, choćby dlatego, że, w przeciwieństwie do wspomnianego filmu o myszy, opiera się na porządnym pierwowzorze).
No, zapomniałem dodać, że w przypadku "Stuarta..." nie był jeszcze reżyserem, a tylko autorem scenariusza. Może dlatego się nie postarał, że wiedział, iż ten film nie będzie kojarzony z jego nazwiskiem ;)
Kobieta w błękitnej wodzie była dedykowana jego dzieciom, a jego drugi film Dziadek i ja był filmem familijnym (niestety nie udało mi się obejrzeć). Przyzwyczaił wszystkich do robienia thrillerów, więc ludzie się dziwią. Mi to nie przeszkadza, a i może odpoczynek od takich filmów wyjdzie mu na dobre (Zdarzenie to jego najsłabszy film).