Film z inną obsadą byłby porażką mimo, że za sterami mr. Scott. Oczywiście warto go obejrzeć, szczególnie w kinie na dużym ekranie. Obsada i reżyser gwarantowały wysoki poziom produkcji i tylko jedna rzecz, do której mógłbym się przyczepić to opisuje je zdanie umieszczone w tytule mego komentarza. Jestem przekonany, że oglądając go w domu na DVD często używałbym pilota do przewinięcia do przodu. No i to, że tu inaczej niż kiedyś u Kurosawy: trzy spojrzenia na te same wydarzenie, ale.. ups stóp.
Też uważam, że jest niepotrzebnie długi. Ostatnio w kinie widziałem trzy produkcje o dłuższych metrażach: Bond, Żeby nie było śladów i Ostatni pojedynek. I tylko temu ostatniemu przydałby się ostre nożyczki. Ten dodatkowy czas nic nie dawał historii, nie pogłębiał specjalnie postaci.
właśnie wyszedłem z kina, film trochę przydługi ale jest to spowodowane scenariuszem i mam dwa problemy z nim. po pierwsze uważam że wersja le grisa powinna ją bardziej obwiniać bo tak naprawdę jego wersja tak samo go obwinia a po drugie mogli sobie wogóle darować jakby jej historię. wogóle. reszta świetna,
Jak mieli niby sobie darować jej historię?? Przecież cały film sprowadza się na końcu do właśnie jej perspektywy, tej najważniejszej, czyli do prawdy- było to zaznaczone w filmie (jeśli oglądało się uważnie to się to ogarnęło). To była najważniejsza część, która totalnie zmieniała cały kontekst niektórych scen, które były wcześniej ukazane. Ale zgodzę się z tym, że film mógł być trochę krótszy, niektóre sekwencje niepotrzebnie były powtarzane