Nie przyjmę żadnych argumentów przeciw. Przykro mi. Trzeba być pustym człowiekiem żeby nie docenić jak wspaniały jest ten film i jak piękną ma muzykę. Najlepsza rola Toma Cruise'a.
Plusy: WSZYSTKO!
Minusy: Chyba tylko taki, że istnieją ludzie puści wewnątrz, którzy go niedoceniają. A ten film jest tak wybitny że nie powinien istanieć człowiek wymieniający AŻ jeden minus. Jeżeli istnieje, to nie chcę go poznać bo nie warto.
(minus ten nie dotyczy filmu - więc ma nadal na koncie 0)
Czy jest jakiś pustak (mam nadzieję że nieistnieje takowy) który odważy się wymienić AŻ jeden minus?!?
Ale burzliwa dyskusja, ale po cóż wzajemnie obdarzać się inwektywami?
Każdy ma prawo do własnego zdania i nie należy Go za to obrażać lub krytykować.
Mi osobiście film się podobał, nawet bardzo, choć ma też kilka niedociągnięć. Największe jest takie, że zawsze w amerykańskim filmie Amerykanin musi grać pierwsze skrzypce i to trochę psuje całość. Także w niektórych akcjach trochę przesadzono z brawurą, i tak czasem bywa.
To co mi się przede wszystkim podobało to wierne oddanie sytuacji Japonii na przełomie wieków rozdartej pomiędzy tradycjami, a nadchodzącymi nowymi czasami. Nkie ukrywam, że fascynuje mnie w jakimś stopniu japońska kultura samurajska, dlatego film był dla mnie bardziej interesujący. Szkoda tylko, że Cruise nie jest japończykiem ;-)
Proponuję poznać trochę twórczość innych ludzi. Ja na dziś nie jestem w stanie ocenić tego, któy z filmów jets najlepszy w historii. Jednak mimo wszystko najlepszym okresem dla kina były lata 70 i 80, gdzie powstały takie klasyki jak: Ojciec Chrzestny, Czas Apokalipsy, Łowca Jeleni, Taksówkarz, Dawno Temu w Ameryce, Wściekły Byk. Co do samego Samuraja to film jest naprawdę bardzo dobry, jednak jak to bywa nie wystrzegł się paru błędów reżyser. Realizm filmu może nawet zejść na drugi plan, bo za zadanie miał pokazać inną kulture oraz pokazać odwagę wojowników. Mimo wszystko Gladiator bije ten Ostatniego Samuraja, a sam nie rozumiem podejścia założyciela tematu, który co drugiemu filmowi daję 10/10 :)
Dla mnie film dobry, chociaż nie do końca zgodny z historią...
Siedze trochę w tematyce Dalekiego Wschodu, głównie Japonii.
Ogólnie uważam że panuje swego rodzaju europocentryzm, który objawia się niezrozumieniem kultury dalekiego wschodu przez przeciętnego widza z Europy czy USA.(paradoksalnie film prubuje właśnie przybliżyć tą kulturę za pomocą przygód amerykańskiego bohatera)
Film jest ciekawy z punktu widzenia kultury japońskiej, nie należy w tym przypadku wnikać w szczegóły. Myślę że autorzy bardziej chcieli pokazać ducha Japonii, a ta historyjka z pewnością im to ułatwiła.
Polecam prace o Saigo Takamori - prawdziwym odpowiedniku Katsumoto.
P.S...Ken Watanabe zagrał znakomicie rolę pokazującą pana jednego z klanów japońskich.
Lubię ten film, bo ogólnie interesuje mnie kino samurajskie, mimo to jestem świadomy, że bardzo wiele mu brakuje. Jak napisał ktoś wcześniej, film jest po prostu naiwny. Przesłodzona i łzawa historyjka o tym, jak amerykański, chłodny żołnierz zaczyna odkrywać siebie i przy okazji inną kulturę. Chwilami przypomina to prawie księgę Dżungli. Fabuła jest po prostu naciągana, lecz wydaje mi się, że dobry reżyser wraz z dobrym zapleczem, potrafi nawet wielokrotnie powtarzany motyw zamienić w coś głębokiego i niepowtarzalnego... no właśnie, ale do tego potrzeba trochę kreatywności i inewencji twórczej no i przede wszystkim, dobrego aktora pierwszoplanowego. Po godzinie miałem dość patrzenia na wiecznie zbolałą twarz Cruise'a, który próbuje za wszelką cenę odkryć siebie i pomóc przyjaciołom samurajom. Czułem się prawie jak wtedy, gdy zostałem zmuszony do oglądania Tristana i Izoldy z wiecznie zapłakanym i cierpiącym Jamesem Franco w roli głównej.
Wydaje mi się, że amerykanie po prostu nie umieją robić dobrych filmów o innych kulturach, byćmoże dlatego, że nie wkładają w nie serca, lecz tylko pieniądze i efekty specjalne, a także ładne stroje i malownicze plenery. Nie rozumieją historii danego kraju czy narodu, najważniejsze są dla nich rąbanki, rozwalanki i łzawe legendy, wiedzą o danym kraju tyle, co przeczytają w encyklopedii a nie rozumieją prawdziwej istoty danych zachowań czy uczuć. Wystarczy spojrzeć na filmy tworzone np. w Chinach. Wiem, że nie wszyscy są fanami takiego kina, chwilami jest ono trochę banalne, ale od razu widać, że takie filmy robione są z uczuciem i pasją, przynajmniej ja tak je odbieram.
Mimo wszystko film jest dopracowany pod względem wizualnym, sceny walk zapierają dech w piersiach i ogólne ukazanie samurajskiej kultury jest przyjemne dla oka. Chociaż jak napisałem, wiele mu brakuje, to od czasu do czasu lubię go sobie obejrzeć, głównie ze względu na Ujio, mojego ulubionego bohatera ;).
Tak, do arcydzieła Ostatniemu Samurajowi dość daleko, jednak jest to film godny polecenia. Ciekawe ujęcia, widoki, muzyka, gra aktorska na dobrym poziomie, dałam 7/10 ponieważ się nie dłużył, fabuła była ciekawa aczkolwiek do bólu wzruszająca czyli po prostu naiwna. Ponadto jakoś nie przepadam za Tomem Cruisem.
Dobry film i na taki go oceniłam. Trochę za bardzo "zamerykanizowany" :)
Z autorem wątku po części się zgadzam, ale mógłby sie bardziej liczyć ze słowami.
Pozdrawiam.
POPIERAM W 100%! FILM JEST GENIALNY, DLA MNIE BEZDYSKUSYJNE ARCYDZIEŁO, KOCHAM KULTURĘ JAPOŃSKĄ, A TEN FILM W PRZEPIĘKNY SPOSÓB OBRAZUJE POŚWIĘCENIE W IMIĘ MARTWYCH -DLA DZISIEJSZYCH LUDZI- IDEII, HONOR, DUMA, ODWAGA, KAŻDA DROGA, KAŻDY CEL DO KTÓREGO DĄŻY SIĘ SKUPIAJĄC SIĘ NA TYCH WŁAŚNIE WARTOŚCIACH I KIERUJĄC SIĘ NIMI JEST WARTA NAJCIĘŻSZEJ WALKI... ZDECYDOWANIE 10/10, GORSZĄ OCENĘ MOGLI DAĆ TYLKO LUDZIE KTÓRZY PATRZĄ, A NIE WIDZĄ...
Co do minusów autora to powiem jedno. Każdy ma swój gust i niektórym może się po prostu nie podobać. :) Ale ja osobiście zgadzam się , że film jest wybitny.
Po prostu świetny . Jeden z moich ulubionych.
Też uważam OS za wybitny film i dziwie sie, że zgarnął tak mało nagród, a Cruise nie był nominowany do Oskara, ale nie powinieneś tak od razu skreślać tych, którzy zauważą jakieś minusy. Po prostu mnie troche rozbawił twój komentarz
Film całkiem dobry, w przeciwieństwie do twojej prowokacji - ewidentnej, żałosnej i płytkiej.
Powiem tak - uważam to to najlepszy film w historii kina i uważam że jesteś
beznadziejnie głupi - to że komuś nie spodobał sie ten film nie oznacza ze
jest pustakiem. Moze po prostu nie lubi tych klimatów, moze lubi inne kino.
Chociaż podkreślam dla mnie to absolutny nr.1 NAJLEPSZY FILM JAKI
OGLĄDAŁEM.
jesli nr w nicku to data urodzenia to nie dziwi to... ale nie usprawiedliwa pisania takich idiotyzmow jak - najlepszy film w historii kina...
przepraszam do mnie ta aluzja czy do Lorda10? jezeli do mnie to chce
wyjasnic ze to dla mnie najlepszy film jaki oglądałem i to tylko moja
opinia nikomu nie musze sie z niej tlumaczyc. jesli masz inna opinię o tym
filmie - ok twoja sprawa.
Napewno nie najlepszy film w historii kina, "łowca jeleni", "ojciec chrzestny", "pluton", "czas apokalipsy" to są porządne filmy.
No ale cóz chyba jestem pustakiem hahaha
Dla Ciebie są, ale może dla innych nie ;) Dla mnie na przykład "Ojciec chrzestny" to jest shit, a "Ostatni samuraj" jest super filmem.
Już lepszy jest shogun, haha
Ostatni Samuraj film dobrze działający na uczuciach czyli patosowy film.
I mój poprzednik ma rację, film robiony na uczucia widza, bo na końcu taka smutna scenka to i damy bo 9 lub 10. Nie mówie że film jest słaby,ale najlepszy napewno nie był ani nie jest.
Haha nieźle się uśmiałem przy czytaniu niektórych przedstawionych tutaj postów, zarówno za jak i przeciw. Wiecie co mnie bawi? To, że niektórzy z was próbują wypowiadać się w sposób autoratywny o filmie, wojnach, samurajach czy kulturze Japonii, a o żadnym z powyższych nie mają zielonego pojęcia (tzw. dyletantyzm). Zanim przejdę do meritum powiem, że film mi się podobał za świetnie wykreowane postacie Samurajów (Katsumoto, Ujio, Nakao, Nobutada, Bob) i za że pokazał kulturę i historię Japonii w sposób który może pojąc zwykły odbiorca (Tak znam kulturę Japonii i historię) lepiej niż przeciętni ludzie, film mi się podobał choć wiem, że był przesadzony. A teraz mili państwo, którzy za wszelką cenę usiłowali wytknąć błędy temu obrazowi, ja wytknę teraz wasze błędy, gdyż nie zauważyliście ich a popełniliście ich sporo:
1. Film przesadzony? Tak zgadzam się, ale obejrzyj np. "Grobowiec świetlików" (Japoński film), o koszmarze II wojny światowej, tam dopiero ujrzysz przekłamania, przesadę etc.
2. Mówicie, że Algren najpierw podczas walki w lesie zabił kilkunastu samurajów,a potem przegrywał z Ujio. Radzę wam obejrzeć jeszcze raz film bardzo uważnie, po pierwsze większość samurajów Algren zastrzelił, podobnie zresztą jak staruszek Gant, potem bronił się sztandarem, był w pełni sił po drugie, Ujio jest najlepszym samurajem w wiosce (obejrzyjcie jeszcze raz wszystkie starcia w których Ujio uczestniczył, umiejętności miał na poziomie Katsumoto, jeśli nie wyższe), po drugie Algren był poważnie ranny, chory i osłabiony, czemu tak szybko się nauczył walczyć? Hmm...żołnierze podczas wojny secesyjnej używali broni białej, więc Algren co nieco o walce mieczem wiedział.
3.No tutaj to boki zrywałem twierdzicie, że Amerykanin był kuloodporny i jako jedyny przeżył ostrzał z karabinów gatlinga? No boki zrywać, chyba widziałem inny film. Gdyż jak łatwo idzie zauważyć, Katsumoto jak i Algren zostali trafieni kilka razy i pospadali z wierzchowców. Gdy to się stało, jeszcze kilkunastu samurajów było na koniach, dlaczego nie zostali zastrzeleni? Dlatego, że żołnierze byli zajęci wystrzeliwaniem pozostałych samurajów. Zaraz potem atak został przerwany. Tylko Algren przeżył ostrzał? Albo ja jestem ślepy, albo Katsumoto zdaje się też przeżył, lecz popełnił Sepuku, a dlaczego? Bo wiedział, że przegrał i chciał odejść z honorem. To, że nie zginęli byłoby bardzo prawdopodobne w prawdziwym życiu gdyż karabin gatlinga cechowały:
1. Tragiczna celność
2. Szybkie przegrzewanie
3. Mała siła penetracji pocisku
Ktoś kto nazywa ten karabin minigunem musi mieć zerową wiedzę z historii, to nie jest minigun tylko kartaczownica gatlinga która nie zdała egzaminu i została wycofana z wojen bardzo szybko. D
4.Algren dostawał od wszystkich? No tak Ujio to wszyscy
Naprawdę oglądajcie film uważnie, gdyż Algren może był przesadzony w niewielkim stopniu, ale nie był nie wiadomo kim. Uważacie że był jak Rambo?
Hmm...więc podam wam pewien przykład, brytyjski odział Brawo Dwa Zero został wysłany na misje w Iraku, wykryty przez wroga uciekał przez pustynię broniąc się przed Irakijczykami odział składał się z 7 osób, straty:
Irak: 250 zabitych lub rannych
Brytyjczycy: 3 zabitych (dwóch z powodu hipotermii jeden w walce)
Przeczytajcie, to i powiedzie czy postać Algrena była faktycznie taka przesadzona?
A byłbym zapomniał był zarzut, że Samurajowie słuchali Algrena. To mnie też powaliło, dlaczego go słuchali? Algren trenował żołnierzy, wiedział w jaki sposób będą walczyć, miał wiedzę o przeciwniku większą niż Samurajowie, dlatego na nim polegali.
Film mi się podobał, był wzruszający i mogę go oglądać tysiące razy.
A ja z kolei podam inne zarzuty wobec filmu (niektóre już się pojawiły w tym temacie, a o których nie wspomniałeś):
1. Dobry, biały Amerykanin przyjeżdża i próbuje ratować biednych buntowników. Acha. Jak zawsze Amerykanie muszą kogoś ratować, bo bez nich przecież wszystko by się zapadło, a świat dawno spaliły predatory i złe transformersy, o obcych nie wspominając.
2. Cały film bije przesadnym patosem. Wyglądało to tak, jakby twórcy próbowali udowodnić widzowi, że wszystko, co robili rebelianci, było piękne i wspaniałe.
3. Katsumoto popełnił seppuku (nie "sepuku", znawco Japonii :p); Algren, który wcześniej widział przebieg tej ceremonii, nawet się nie ruszył, by odciąć mu głowę (tak się interesował odmienną kulturą, a nie zadał kilku pytań odnośnie seppuku?). Jeśli wolał, aby kumplowi soki żołądkowe wyciekły na zewnątrz - nie ma sprawy, jego wybór.
4. Podział na dobrzy rebelianci - źli doradcy cesarza. Cóż, preferuję opowieści z odcieniami szarości. Przecież każda ze stron miała swoje powody. I nie oznacza to od razu, że jedna jest godna potępienia, druga zaś marmurowych pomników.
Odpowiadając na argument (kilka osób o nim wspomniało), że w Japonii film przyjęto bardzo entuzjastycznie: a czy Polacy by nie wiwatowali, gdyby "bóg" efektów specjalnych i wysokobudżetowych filmów - Hollywood - nie nakręcił filmu o np. buncie Żeligowskiego albo powstaniu listopadowym? Oczywiście, że tak. I nie obchodziłaby nas niezgodność historyczna; najważniejsze by było, że zrobiono film o nas.
Nie wiem czy z tym "seppuku" pijesz do mnie. Nie napisałem, że nie jestem znawcą tylko że nie mam o tym pojęcia, a się czepiasz jakbyś miał czego. Ale fajnie że dzięki temu mogłeś rozwinąć swój wywód na ten temat w podpunkcie 3 :)
Jeśli chodzi o podpunkt 1 "Dobry, biały Amerykanin przyjeżdża i próbuje ratować biednych buntowników"
Nie wiem czy mam rację bo nie jestem "znawcą" ale wydarzenia w filmie mają miejsce po wojnie secesyjnej w której Algren brał udział. Nie wiem jakiej narodowości bohatera według Ciebie miał wybrać reżyser aby nie był to wspaniały Jankes. Może wolałbyś polaka którego kraj w tych czasach byl pod zaborami? Chyba wiesz o co mi chodzi? Biorąc pod uwagę to że Japonii zależało na tym aby stać się taką potęgo jak ówczesne kraje zachodu jak to było przedstawione w filmie. Dlatego potrzebowali bohatera wojennego doświadczonego w bitwie.
Algren nie uciął mu głowy z prostej przyczyny. On po prostu nie rozumiał dlaczego samurajowie popełniają Seppuku (o to się zresztą kłócił z Katsumoto podczas pierwszej konwersacji)i chyba do końca nie rozumiał (nie chciał pozwolić Katsumoto na to). Co do patosu, widzisz filmy tworzone przez Japończyków są bardziej przesycone patosem niż "Ostatni Samuraj".
1. On wcale nie był terminatorem. Widzisz on przegrał tą walkę. Wygrał Katsumoto i samurajowie (wygrali walkę o kulturę i historię). A co wygrał Algren? Nic bo tak naprawdę nikt nie wie co się z nim potem stało, odszedł w nie pamięć i nie uratował samurajów. A co do jego niewiarygodnych umiejętności, w prawdziwym życiu istnieją ludzie dużo silniejsi, bardziej mężni etc. niż Algren.
Co do błędów, po prostu pisałem post późno xD.
Co do podziału białe - czarne, no cóż bardziej taki podział widać w "Władcy Pierścieni", co do "Ostatniego Samuraja", kogo w tym filmie określisz postacią negatywną? Tylko Omurę bo taki Bagley zachowywał się jak zwykły człowiek.
1. Punkt pierwszy to głupi i do znudzenia powtarzany na forum zarzut jakich wiele. Tak jakby film od razu stał się lepszy jeśli zamiast dobrego Amerykanina do Japonii przyjechałby Chińczyk, najlepiej jakby był zły i antyamerykański do tego. Film jest amerykański, a przyjazd Amerykanina by szkolić żołnierzy miał sens i zostało to całkiem klarownie przedstawione. Nie znam dobrze historii Japonii, ale już wtedy Japonia nawiązywała stosunki ze światem zewnętrznym. Więc co to niby ma być za zarzut, że w amerykańskim filmie o Japonii głównym bohaterem jest Amerykanin? Na tym tutaj myk polega, że człowiek z zachodu, gdzie panuje kompletnie odmienna kultura zaczyna poznawać honorowy kodeks samurajów i niektóre obyczaje japońskie. Kto jak nie Amerykanin w amerykańskim filmie miałby te obyczaje poznawać? Polak?
Po drugie, nikogo tutaj Amerykanin nie uratował, nie miał wielkiego wpływu na ogólny bieg historii. Nie zbawił świata, Japonii, ani nawet samurajów. Nie wiem co to za ujma dla filmu, że bohaterem jest Amerykanin i, o zgrozo, dobry. Zarzut do kosza.
2. Patos już od jakiegoś czasu jest zakorzeniony w tradycji tworzenia amerykańskich filmów "historycznych" z epickim rozmachem. Sam w sobie nie jest niczym złym jeśli odpowiednio się go dawkuje. W "Ostatnim samuraju" jest go bardzo dużo, ale czy za dużo? Pewnie tak, ale zależy kto co woli. To opowieść o honorze, nic dziwnego że taka patetyczna, tym bardziej, że stworzona przez Amerykanów. Zarzut jak zarzut. Taki sobie.
3. Jakim cudem ledwo czołgający się Algren odciąłby komuś głowę?
4. To raczej film rozrywkowy, a nie ambitne dzieło o XIX wiecznej Japonii. Swoje główne zadania spełnia bardzo dobrze. Jest efektowny, potrafi wzruszyć, jest pięknie sfilmowany i ogólnie świetnie zrealizowany i wcale nie głupi, pomimo faktu, że prosty w treści.
Odpowiadając na odpowiedź do argumentu o dobrym przyjęciu przez Japończyków, to nie widzę porównania między Japonią a Polską. Zagranicznych filmów o Japonii powstało dużo i pewnie dalej będą powstawać. Zagranicznych filmów o Polsce powstaje raczej bardzo mało, gdy tylko się taki pojawi, wzbudza entuzjazm jeszcze na długo przed swoją premierą. I mylisz się, że nie obchodziłaby nas niezgodność historyczna. Wręcz przeciwnie. Polacy generalnie są czuli na tym punkcie i zależy im aby historię Polski przedstawiać jak najbardziej rzetelnie, a przynajmniej aby nie dochodziło do jej wielkiego zniekształcenia czy nawet zakłamania. Gdy do takich zakłamań dojdzie film zostanie przez polską publiczność zrównany z glebą.
1. Wiem, że nic nie wygrał, odniósł rany etc., etc. To, że był jankesem potrafię zaakceptować, ale nie potrafię znieść wizerunku "wspaniałego, mężnego bohatera bez skazy, cierpiącego wespół z innymi". Przecież jedyną jego wadą był alkoholizm, z którego wyszedł. Odważny, silny, dobry w walce o ile nie wspaniały, potrafi przeprosić za swe czyny, otwarty na inne kultury. Ktoś dostrzegł w nim jakąś jeszcze wadę, oprócz niezwykłego zamiłowania do flaszki? I nie chodzi mi tutaj o samą w sobie narodowość. Chodzi mi o to, że filmy amerykańskie mają tendencję do tworzenia głównych bohaterów z takim charakterem. W skrócie - Algren jest postacią schematyczną.
2. Opowieść o honorze - dobrze, podobała mi się nawet scena, gdy żołnierze oddali hołd poległym samurajom. Wojownicy nie mieli nic do stracenia, zastrzyk adrenaliny uczynił ich prawie nieczułymi na kule, wiedzieli, że i tak przegrają, ale... no właśnie, "ale". Sama scena bitwy swoją drogą, a film swoją. Według mnie patos wylewał się z kadrów, a służył głównie podkreśleniu tego, jakim wspaniałym był główny bohater. Jedna czy dwie sceny humorystyczne nie łagodzą tego wrażenia.
3. Jak dla mnie dość żwawo się czołgał. Nawet kumpla był w stanie podnieść.
4. Tutaj bym polemizowała. Ambitny nie jest, to prawda, ale jak "opowieść o honorze" można zaliczyć do filmów rozrywkowych?
W "Ostatnim Samuraju" aż takich dużych niezgodności nie ma. Gdyby powstał film o Polsce w podobnym stylu, sądzę, że co niektórzy zaczęliby pisać do władz miasta z prośbą o nazwanie jakiejś głównej ulicy nazwiskiem reżysera czy scenarzysty. To prawda, jesteśmy czuli na punkcie naszej historii, ale zarazem lwia część społeczeństwa pamięta tylko o tych chwalebnych wydarzeniach (już widzę, jak niektórzy przyklaskują i krzyczą: polskie Termopile!), zapominając zupełnie o tych mniej wspaniałych.
bolshakov, twój komentarz "Brawo! wreszcie ktoś to poważnie podszedł do tematu. Pozdrawiam" nie zawiera ani jednego słowa "seppuku" albo "nie mam o tym pojęcia". Skąd, u licha, wpadłeś na pomysł, że piszę o tobie? To było do gracjana90.
A co do gracjana90 ^^ : nie rozumiał seppuku, nie zgadzał się z nim, ale ulżyć w cierpieniach też nie chciał. Przecież Katsumoto był nie do odratowania.
Ogólnie ciesze się, że można tutaj prowadzić dyskusję na poziomie na temat danego filmu, dziękuje Pablosowi i Ealish za tą ciekawą dyskusję. Przejdźmy teraz do sedna:
1.Tutaj się z tobą zgodzę, że postać Amerykanina jest schematyczna, jednak nie kładzie ona na łopatki filmu^^. Algren niby miał być główną postacią filmu, jednak zniknął w cieniu Katsumoty czy Ujio dlatego schematyczność tej postaci mi nie przeszkadza.
2. Ale właśnie w całym filmie ta scena była najważniejsza, ten hołd oraz moment gdy cesarz i Algren rozmawiali o Katsumoto, wiesz dlaczego? Ponieważ ten film miał pokazać walkę o historię i kulturę, walkę którą samurajowie wygrali. Widzisz, różnimy się dlatego, że ja patrzę na film przez samurajów po części pomijając postać Algrena, a ty patrzysz przez pryzmat właśnie tej postaci (takie przynajmniej odnoszę wrażenie). Widzisz, tobie przeszkadza patos odnośnie głównego bohatera. A mi nie, dlaczego? Ponieważ dla mnie on nie jest głównym bohaterem^^.
3. A czy Algrenowi nie wypadł miecz jak spadał z konia?
4. Dla mnie jest to po prostu dramat przedstawiony w taki sposób, aby zrozumiał go prosty człowiek (bo powiedz mi który amerykanin zrozumiałby idee samurajów?)
5.No nie wiem, Katsumoto oberwał podobnie jak Algren, a o Ujio już nie wspominam, bo ten wytrzymały bydlak zanim zaczęła się szarża na stanowisko dowodzenia(podczas starcia z dwoma pułkami wroga)oberwał bardziej niż Katsumoto i Algren przez całą bitwę (upadek z konia, postrzelenie, a kule karabinowe miały wtedy większą siłę penetracyjną niż te zabawki zrobione przez Gatlinga)
1,2. Tak, scena z hołdem była ważna. Pomimo tego, że przegrali, odnieśli zwycięstwo ideowe, to muszę przyznać. Algren zaś jest... jak kamyk w bucie. Niby nic, da się z nim iść dalej, ale przy każdym kroku przypomina o sobie. I przez to irytuje. Gdyby pokusić się tu o metaforę, to gra Japończyków (szczególnie rola Katsumoto) jest jak wygodne buty, natomiast Algren - tym wrednym kamykiem. No i cała przyjemność ze spacerku dzięki niemu przepada.
3. Katana tak, ale z tego, co widziałam, miał jeszcze wakizashi.
4. Oj, ciężko o takiego xd szkoda tylko, że przez ich tok myślenia dobrze zapowiadający się film przepaaaaadł.
5. Tak, Ujio zaszalał. Chyba chciał pokazać Algrenowi, że wzięcie iluś tam kul na klatę to dla niego pestka. Pisząc o Katsumoto w stanie krytycznym, miałam na myśli moment, gdy sobie wbił miecz w brzuch. Wtedy już nie był do odratowania, a Algren, zamiast skrócić mu męki, zaczął go wspierać duchowo.
3. nawet jak mu wypadł, nawet jeśli miał ten drugi to na polu bitwy pewnie leżał jeszcze nie jeden, mogl mu ściąć głowe może nawet o tym pomyślał ale wątpię aby chciał to zrobić. Chociaż tak nakazywala kultura samurajów on nim nie byl i atpę aby chcial ściąć głowę czlowkiekowi którego szanował. Szczególnie ze od dawna męczyly go koszmary przez okrucieństwa jakie polelniał na wojnie. Ja na jego miejscu nie chcialbym scinac głowy swojemu przyjacielowi którym byl dla niego Kastumoto. Co Wy na to?
1. Sam lepiej bym tego nie ujął, anyway ja tego kamyka po prostu wyrzuciłem jeśli już silimy się na metafory
3. Algren pewnie uważał, że ścięcie głowy byłoby zbezczeszczeniem ciała Katsumoty, widzisz on dalej był jankesem^^
4. BEz Algrena byłby idealny nie?:P
5. Ujio żywił do Algrena dość negatywne uczucia, za to go lubię. Ujio wiedział, że jest od niego lepszy i udowadniał to na każdym kroku. Najlepsza postać po Katsumoto, szkoda że tak skończył.
1. A mój utknął za wkładką i nie chce wyleźć xd
3. Ale jankesem po zimowym szkoleniu u samurajów. Nasłuchał się o honorze, kodeksie bushido, a potem nie potrafił tego zastosować w praktyce... nie dość, że kamień, to jeszcze niemyślący kamień.
4. Nie, wciąż bym w nim znalazła elementy, które mnie drażnią, ale bez Algrena byłby lepszy. No, albo bez Algrena-typowego-pozytywnego-bohatera. Zrobiliby go bardziej ludzkim to i przełknąć by się go dało.
5. Ujio był postacią z krwi i kości. Miał swoje lubię-nie lubię, czasami robił głupstwa, bywał uparty, co czyniło go wiarygodnym.
1. Ojoj, biedactwo pomóc?^^ Hehe uwierz mi, że kiedy ustawisz sobie w głowie "Algren to nie główny bohater", to będzie ci się lepiej oglądać. Tak sądze^^
3. A czego spodziewasz się po jankesie?:P Zresztą czy ty zaakceptowałabyś niektóre fakty związane z samurajami?
4.Takie jak? Bardziej ludzkim? Czyli takim jak Bagley? Bo imo Bagley, Ujio, Katsumoto, Nobutada (wciąż jeszcze zachowujący dziecinny zapał) i Nakao (uwielbiam go za te zakłady)to najbardziej ludzkie postacie w tym filmie. Bagley walczy po stronie wrogów, ale złą postacią nazwać go nie można. Znalazł się po prostu nie po tej stronie co trzeba
5. Ujio był terminatorem, ale takim który mógł istnieć. Był silny i na każdym kroku udowadniał Algrenowi co to jest siła samuraja.
1. Nie, dzięki, poradzę sobie :p
3. Sądzę, że tak. Przecież samuraje obracali się w innej kulturze niż nasza, więc nie można porównywać ich obyczajów do naszych. Oni, gdy dostawali prezent, umniejszali wartość podarunku, skupiając się na wywyższeniu wspaniałomyślności i hojności ofiarodawcy. U nas odwrotnie, zachwala się prezent, by tym samym zrobić przyjemność osobie, która nam go dała. Albo, gdy spotykali w czasie deszczu znajomego, który nie miał przy sobie parasola, a wywiązała się między nimi rozmowa, samuraj składał swój parasol, aby nie wywyższać się wobec rozmówcy. Mnie te zachowania w niczym nie przeszkadzają. Obcięcie głowy człowiekowi, który dogorywa, bo popełnił seppuku, też nie jest dla mnie niczym potwornym.
4. Więcej wad. Mógł np. mieć podczas pierwszej kolacji problemy z posługiwaniem się pałeczkami, a nie od razu mistrzowsko łapać nimi jedzenie. Albo krzywo zawiązać wdzianko, które znalazł w pokoju (podobno aby się trzymało, trzeba pobawić się w wiązanie skomplikowanego systemu węzłów. On od razu we wszystkim się zorientował, geniusz jeden).
jeśli chodzi o to ucinanie głowy, to w ogóle twórcy filmu nie popisali się wiedzą o zwyczajach samurajów. Ucinanie głowy miało służyć, jak ktoś już chyba napisał, skróceniu bólu, ale wymagało niezwykłej precyzji. Nie odbywało się to w taki sposób, w jaki zrobił to Katsumoto, gdy seppuku popełniał Kasegawa (nie wiem czy dobrze zapamiętałem nazwisko). Cała sztuka leżała w tym, by uciąć głowę tak, aby nie spadła ona na ziemię, lecz by zawisła na ostatnim, cienkim włosku skóry. Jeśli spadłaby na ziemię i potoczyłaby się po niej, byłaby to oznaka pohańbienia. Dlatego zawsze wykonujący seppuku prosił o ścięcie głowy osobę, której ufał, bo wiedział, że przyjaciel nie pozwoliłby na jego pohańbienie po śmierci. Jak wszyscy widzieliśmy, głowa Kasegawy odpadła i potoczyła się po ziemi po cięciu Katsumoto, więc tu twórcy powinni dostać kopniaka za niedopatrzenie i niedouczenie o zwyczajach samurajów. Jeśli chodzi o Algrena, to myśle że po prostu nie było na to czasu. Zazwyczaj takie tradycyjne seppuku nie odbywało się na polu walki, tylko przygotowana była specjalna ceremonia. Katsumoto myślał, że zaraz i tak go rozstrzelają, więc może nie chciał tracić czasu, a poza tym, Algren trenował posługiwanie się kataną dopiero od kilku miesięcy, więc co by było jakby np uciął nie w tym miejscu, albo popełnił inny podobny błąd? Wg mnie ucinanie głowy miało miejsce wtedy, gdy był na to czas i sprzyjały okoliczności. Wiecie, tak jak z chrztem, każdy może ochrzcić poganina w każdym miejscu, jeśli istnieje zagrożenie jego życia i wtedy nie trzeba bawić się w te wszystkie formułki jak to ma miejsce w kościele
Również słyszałam o tym obyczaju z pasemkiem skóry. Szkoda tylko, że po pewnym czasie odbiegli od tego i uczynili seppuku kolejną formą kary, tylko taką bardziej honorową. Z tego, co przeczytałam (nie, nie na wikipedii), doszło do tego, że skazaniec nie dostawał nawet tanto, tylko od razu obcinali mu głowę.
Owszem, Algren trenował posługiwanie się kataną zaledwie kilka miesięcy, ale jakimś cudem był w tym tak dobry, że nawet Ujio dorównywał.
"Przecież jedyną jego wadą był alkoholizm, z którego wyszedł."
Oj, to chyba zapomniałaś o początku filmu. Nasz bohater strzelał dzieciom w plecy :) A to że był mężny i dzielny to nic dziwnego. Był weteranem i co najważniejsze jest bohaterem komercyjnego, rozrywkowego kina historycznego. Ludzie kochają oglądać czyny takich bohaterów i dlatego powstają takie filmy z takimi bohaterami. Zakładając, że jest to film o honorze, ktoś ten honor musiał odzyskać. Samurajom trudno go odmówić, więc pozostaje Amerykanin - morderca dzieci Indian i alkoholik. Wcale nie taki wspaniały, a że odzyskał honor - to źle? Dobrze, bo przynajmniej cały ten mit znów zatryumfował w kinie i to w bardzo dobrym wydaniu. Ludzie to lubią (przynajmniej w większości) i ja też.
"Wojownicy nie mieli nic do stracenia, zastrzyk adrenaliny uczynił ich prawie nieczułymi na kule, wiedzieli, że i tak przegrają, ale..."
Przecież wszyscy padli trupem, a jeśli nie trupem to na na pewno padli ciężko ranieni. Gdzie ta odporność na kule?
3. Nawet jeśli żwawo się czołgał, to nie zmienia faktu, że Katsumoto nawet go o to nie poprosił. Wątpię aby ktokolwiek z zachodu odważył się na tak drastyczny czyn, którego nie do końca rozumie i to na swoim przyjacielu.
4. No a do jakich filmów zaliczyć film z Tomem Cruisem, ubranym w samurajską zbroję, wymachującym kataną i zabijającym setki wrogów, a w tle batalistyka za duże pieniądze i muzyka Zimmera, jak nie do filmów rozrywkowych? Honor to nie warunek podziału na rozrywkę i kontemplację.
Strzelał, bo taki miał rozkaz. To nie wynikało ze słabości charakteru, tylko ze ślepego posłuszeństwa dowódcom.
Nie napisałam, że byli kuloodporni, tylko, że ich mocno nie odczuwali i dzięki temu mogli dalej szarżować na wroga pomimo wyglądania jak plasterki sera szwajcarskiego. Po klatach obrywali, i to zdrowo, ale chwilę pochwiali się w siodłach i pędzili dalej. No, chyba, że spadli na ziemię; wtedy już się nie podnosili.
3. I tutaj widać jak "dobrze" poznał światopogląd samurajów.
4. To prawda, ale zdania w stylu (teraz zmyślam, ale postaram się oddać ton): "poszukiwanie celu w życiu jest ważne, jednakże osiągnąć go przyjdzie nam tylko wtedy, gdy opadniemy na ziemię jako te płatki sakury" są dość poważne i podniośle brzmiące. Mocno nie pasują do filmu rozrywkowego.
Za sprzeciwienie się dowódcy sam zostałby zastrzelony
Odczuwali na pewno, ale samuraj walczy do końca jak Ujio (spadł z konia, został postrzelony i dalej się tłukł)
3.Nie znał i na tym polega problem
4.To jest Dramat a nie film rozrywkowy.
Zdecydujcie się: jeden twierdzi, że dramat, a drugi, że film rozrywkowy.
Chyba starczy wymiany argumentów. Każda strona obstaje przy swoim, a w tym tempie, które utrzymujemy, nabijemy dodatkowych 5 stron komentarzy w 2-3 dni. Co za dużo, to niezdrowo xd później autor tematu trafi do księgi Guinnessa za najdłuższy na świecie topic na forum ;)
Dramat to gatunek, rozrywka należy już do konwencji. "Ostatni samuraj" jest dramatem, ale przecież nie jest to "Rashomon", ani nic z tych rzeczy. Nie jest trudny i wymagający w odbiorze, łatwo wzrusza, ma wartką akcję, a za spore pieniądze zatrudniono popularną gwiazdę w postaci Toma Cruisa. Sam film nie jest bardzo skomplikowany i jak najbardziej jest kinem komercyjnym i czysto rozrywkowym, co nie znaczy, że nie może być dobry.
Film na pewno zasługuje na uwagę. Czy jest arcydziełem? Czy nie można go było zrobić lepiej? Zawsze można. W każdym razie nie ma na co narzekać, bo na prawdę nie jest zły. Przekazuje to co ma być przekazane w doskonałym stanie. Nie ma tam żadnych niedociągnięć na tym planie. Komuś może się nie podobać gra aktorska, nieciekawe konwersacje("ach, konwersacje :)" et cetera, ale nie o to w tym filmie chodzi, choć z pewnością od tego zależy główna część oceny postronnego krytyka. Zobrazowano to jak Ci ludzie żyli, jak poświęcali się temu co robili i co gotowi byli zrobić. Choćby za to 10/10.
Nie wiem, nie czytałem większości postów, prócz pierwszego. Powiem tak, film jest na prawdę dobry. Nie jest to arcydzieło, ale jest bardzo dobry, i na taki go oceniam. Problem w tym, że chyba trochę przesadzasz. Nie wiem, czy trzeba być tak absolutnie pustym, żeby nie docenić tego ilmu. Ale, jeśli pisze się coś takiego, samemu nie jest się pustym?
Oczywiście nie czytałem wszystkich postów oprócz kilku pierwszych.
Absolutnie zgadzam się z założycielem tematu. Film jest wybitny, piękny i poruszający.
Życiowa rola Cruisa, cudowna muzyka, tematyka bardzo mi bliska, to jeden z moich ulubionych filmów. Mógłbym długo pisac na ten temat, ale rzeczywiście wystarczy jedno słowo: ARCYDZIEŁO
Zdecydowanie popieram autora tego tematu.Film jest niesamowity...zdecydowanie zasługuję min. na top 100 w rankingu filmów ( w mojej osobistej wideotece top 5 :] ).
Skąd tak niska ocena???!!!Tego chyba nigdy nie zrozumiem.Zapewne za dużo dzieci neo rejestruję się na filmwebie :/.Tak czy siak,gorąco polecam filmik!!!
Jeśli chodzi o największy plus - jak dla mnie cudowna gra Kena Watanaby.
Katsumoto na długo zapadnie w mojej pamięci...
Ubolewam nad tym,że skończyło się to tylko nominacją do oskara.:/
100/10
Film też mi się bardzo podobał, ale człowieku!!! Jak ktoś ma inne zdanie niż ty, to nie znaczy, że jest pusty!!
film dobry ale pisanie "ARCYDZIEŁO! NAJLEPSZY FILM W HISTORII KINA! 10/10" jest smieszne. Za mało filmów widziałes w swoim zyciu jak lubisz dramaty to ogladnij dzieła Kurosawy lub Kobayashiego. To padniesz z zachwytu.
Szczerze powiedziawszy, film nie rzucił mnie na kolana, jednak nie mogę nazwać go gniotem, bo było by to całkowicie niesprawiedliwe. Sceny batalistyczne stoją na przyzwoitym poziomie, fabuła odrobinkę naiwna, ale tylko odrobinę. Wystawiłem temu filmowi ocenę 7/10 i nie mam zamiaru mojego zdania zmieniać.
Pozdrawiam