Scena, kiedy wdowa po samuraju, ubiera w jego strój, zabójcę jej męża i mówi,
że to jest dla niej, dla nich ogromny zaszczyt, no to jest coś przecudnego,
ta muzyka, ten nastrój -
ten film jest jednym, z wielu moich ulubionych - ta przemiana
Kapitana - mordercy kobiet i dzieci, który ma koszmary za to, że gromił Indian, a teraz
jest alkoholikiem i najemnikiem i uwięzionym przez samurajów i będąc
w niewoli, następuje w nim przemiana:
"Idealny kwiat to rzadka rzecz,
możesz całe życie go szukać
i nie będzie to życie zmarnowane"
ale wszystkie kwiaty umrą tak jak my wszyscy kiedyś, ale zanim to nastąpi,
możemy stać, mamy wybór, możemy być lepsi.
Mam tyle refleksji na temat tego filmu, że chyba jakąś recenzję musiałbym
napisać - oczywiście zawsze są i byli malkontenci, którym nic nie pasuje
nie chcę ciągnąć wątku, ale nikt nie jest tak naiwny by wierzyć, że ktokolwiek
może nauczyć się władać samurajskim mieczem przez 3 sezony -jesień,
zima, wiosna - pozdrawim.
Ach uwielbiam ten film i tą scenę. Doskonałe ukazanie klimatu i ducha kraju i samurajów. Jasne że kipi amerykańskim patosem ale co tam... Ale pamiętaj że prawdziwe są tylko realia (epoka Meiji) sama postać Katsumoto jest jedynie lekko wzorowana na jednym z buntowniczych dowódców, no i w filmie jest kilka głupotek. Cesarz klękający przed "gaijinem"!!! Co do wspomnianego "miecza" To katana jest szablą. Tak wiem utrwaliło się nazywać ją mieczem ale czytałem niedawno artykuł na ten temat i sam staram się teraz tego pilnować. Poza tym pamiętaj że Algreen był żołnierzem więc już posiadał umiejętność posługiwania się białą bronią. Oczywiście jego szabla była jednoręczna i lżejsza i na pewno było trochę różnic w walce przy jej pomocy ale z całą pewnością ułatwiło to sprawę...