Troche przykro jest patrzyć na te wszystkie personalne "wycieczki" z rodzaju: pustak/debil/etc. Ludziska - jeśli już dyskutować, to najlepiej o filmie, a ten moim skromnym zdaniem jest całkiem niezły gdyby nie kilka minusów: słaba gra Cruise'a (te wszystkie "profile" - facet jest naprawde narcyzem ;p) i tragiczna wręcz ostatnia scena. Dlaczego nie można było zakończyć filmu masakrą samurajów? Po co wrzucać Toma pouczającego Cesarza o demokracji? Toż to jedna z najbardziej żenujących scen w historii (skojarzenia z równie idiotycznym zakończeniem Gladiatora na miejscu). Szkoda, że jedną sceną psuje się film który trzeba przyznać jest całkiem niezły (ale do arcydzieła to mu daleko)
Rzecz gustu. Film widziałem 3 razy i za każdym razem świetnie mi się go oglądało. Jeden z moich ulubionych filmów ;>.
Zgadzam się w pełni, ostatnia scena przelała mój "kielich goryczy" i ostatecznie przekreśliła ten film w moich oczach.
Lubię bajki, tyle że mądre.
O tak... dokładnie dlatego odszukałem ten temat... :P
Także dołączam się do pytania :).
Ależ Tom nikogo tam o demokracji nie pouczał! Nie o to w finale chodzi – wręcz przeciwnie cesarz na przykładzie Katsumoto zrozumiał, że dalszy rozwój i industrializacja jego kraju nie musi się wiązać z bezkrytycznym przyjmowaniem wszystkiego co zachodnie. Także i tradycja oraz honor nie muszą kłucić się z nowoczesnością.
Picard: Ale ja rozumiem sens zakończenia, tym bardziej że nie trzeba się niczego domyślać - widz ma wszystko podane na talerzu i wtłoczone do głowy. Moim zdaniem film obszedłby się bez tego. Jego twórcy mogli po prostu zaufać inteligencji widzów i pozwolić im samym wyciągnąć wnioski.
A do tego sama scena jest irytująco hollywodzka, zrobiona pewnie po to żeby załagodzić wstrząs po masakrze samurajów. W ten sposób widz wyjdzie z kina i w głowie zostanie mu tylko "słodkie pierdzenie" o tym jak to "Amerykański Kapitan znalazł wreszcie tę odrobine spokoju"... rzygać się chce =/
Cóż, w Gladiatorze podobnie jak wielu innych superprodukcjach hollywodzkich niewiele jest prawdy historycznej (mimo iż producenci zatrudniali rozmaitych konsultantów). W samej końcówce jest sporo przekłamań: Marek Aureliusz nigdy nie był zwolennikiem odrodzenia Republiki (był stoikiem i obstawał za monarchią), Republika odeszła bezpowrotnie z nadejściem Oktawiana i z całą pewnością nikt jej nie przywrócił po śmierci Kommodusa (jego następca Septymiusz Sewera nie ufał senatorom i pozbawił ich stanowisk dowódczych w armii). Końcówka filmu robi z Rzymian proto-amerykanów, USAńcy w dowolnej produkcji promują swój ustrój i pewnie niedługo nakręcą film w którym neandertalczycy czy pierwsi homo-sapiens-sapiens będą walczyć o demokracje.
A przy okazji - Rzym nie został stworzony jako Republika (jak w filmie twierdzi Gajusz) a jako monarchia (753 p.n.e.), która upadła dopiero po śmierci Tarkwiniusza Pysznego (509 p.n.e).
Co się zaś tyczy Senatu jako "przedstawiciela ludu" to również wierutna bzdura. Senat i lud to dwa różne elementy które tworzyły republike =)
Aha - prosze mi nie pisać bzdetów z rodzaju "trzeba było podkoloryzować nieciekawą historie" bo to wierutna bzdura. Historia jest wystarczająco ciekawa, inaczej mogą uważać co najwyżej ignoranci. Zainteresownych odsyłam do serialu "Rome", który dużo wierniej oddaje te realia (choć też można mieć zastrzeżenia).
Do serialu "Rome" nie mogę się jakoś przełamać...
"Ale ja rozumiem sens zakończenia, tym bardziej że nie trzeba się niczego domyślać - widz ma wszystko podane na talerzu i wtłoczone do głowy. Moim zdaniem film obszedłby się bez tego. Jego twórcy mogli po prostu zaufać inteligencji widzów i pozwolić im samym wyciągnąć wnioski.
A do tego sama scena jest irytująco hollywodzka, zrobiona pewnie po to żeby załagodzić wstrząs po masakrze samurajów. W ten sposób widz wyjdzie z kina i w głowie zostanie mu tylko "słodkie pierdzenie" o tym jak to "Amerykański Kapitan znalazł wreszcie tę odrobine spokoju"... rzygać się chce =/"
No przyznam, że zakończenie mogło być bez ostatniej sceny..., aczkolwiek mi ona bardzo nie przeszkadza i nie zapadła mocno w pamięć. Może dlatego, że bardziej skupiłem się na innych rzeczach w tym filmie.
Co do przekładań historycznych... ehhh..., może i jest trochę, ale film i tak mi się podobał, nawet jeśli nie ma w nim dużo prawdy..., chociaż przyznam - lepiej gdyby zachowano jej więcej. Jednak to i tak nie zmieni mojej oceny, w moich oczach nadal film na 10. Zakochałem się w nim :).
PS: Ciekawie wszystko napisałeś i ładnie uargumentowałeś :).
Wesołych Świąt ;>
Tylko że Gladiator to nie jest de facto film historyczny raczej przygodowy dramat. I nie pamietam żeby ktoś w tym filmie twierdził że Rzym został stworzony jako republika a oglądałem go 2 tyg temu.
Eckhart -
nie bierzesz pod uwagę, że Gladiator mocno kojarzy się z filmem Upadek Cesarstwa Rzymskiego z 1964 (Alec Guinness i Sophia Loren tam grali) Tam zatem popełniono ów grzech "pierworodny" i wypaczono kształt dziejów,
Ja mam zwykle ambiwalentny stosunek do zniekształconych obrazów historii, w których filmowcy ignorują stan naszej wiedzy. Powiem tak: kino to domena fantazji i jeśli ktoś mi z fantazją zaserwuje pojedynek Cezara z Napoleonem to ok, byle to sens miało, było oryginalne albo chociaż strawne. Jeżeli fantazja jest lepsza od rzeczywistości to dlaczego w nią nie uciec? Z tych właśnie względów lubię Gladiatora ale nie polubię Ostatniego Samuraja bowiem nie ma mi on nic od historii lepszego do zaoferowania.
Faktem jest, że historia zazwyczaj ciekawsza jest od filmowych fantazji na jej temat...
Moim zdaniem nie ma sie co czepiac Gladiatora o nie trzymanie sie faktow historycznych bo nie mial byc film rodem z discovery channel.
Uważam, że bardzo źle oceniłeś grę Toma... Zagrał świetnie !!! To jeden z moich ulubionych filmów... ale wkońcu każdy ma swoje zdanie ;]
Eckhart
Co do zakonczenia - bede go jednak bronil. Po pierwsze z tego powodu, ze zostawiwszy widza ze scena masakry samurajow rezyser sprawial by wrazenie jagdyby chcial powiedźieć,iż bushi i ich zasady to jednak przezytek a cesarz Meiji niczego nie zmienil w swej polityce ukazanej we wczesniejszej czesci filmu. Po drugie istnial by niedosyt zwiazany z brakiem przedstawienia ostatecznych losow glownego bohatera - przezyl i co dalej?
Heh, jak to napisała Natalie - każdy ma swoje zdanie. Ja wolałem Cruise'a w jego wcześniejszych filmach, był dla mnie bardziej naturalny i jego gra była bardziej... szczera. Zastrzegam jednak, że to moja własna prywatna ocena. Co się tyczy samuraja - przecież wystawiłem mu 7, nie twierdze że to zły film, mimo wszystko jednak ma kilka minusów i z całą pewnością nie uznałbym go za arcydzieło.
A'propos wierności realiom historycznym w Gladiatorze. Ten grzech o którym była mowa nie jest wyłączną domeną "Upadku Cesarstwa Rzymskiego", to raczej cecha wielkiego kina hollywoodzkiego i coś co zawsze będzie w nim obecne. Amerykanie uwielbiają wypaczać historie i naginać ją do własnych potrzeb. Nie znaczy to jednak, że musi mi się to podobać i że nie wolno mi tego krytykować. Zwłaszcza kiedy ktoś rozpływa się nad realizmem historycznym danej produkcji i opowiada iluż to konsultantów zatrudniono przy realizacji (a sam film ma w gatunku wpisane : historyczny). Wypada również dodać, że wielu widzów z takich właśnie źródeł uczy się historii, a to już moim zdaniem jest problem i to poważny.
Picard: Moim zdaniem scena masakry samurajów pozostawiłaby jednak widza z kilkoma ważnymi pytaniami. Dobre kino powinno rodzić dyskomfort, sprawiać że ludzie jeszcze po wyjściu z kina będą myśleć o tym co zobaczyli. Ten niedosyt związany z dalszymi losami głównego bohatera to też nic złego. Widzowi naprawde nie wszystko trzeba podawać na tacy. Będę też bronił tezy, że ostatnią scene wstawiono żeby "chronić" amerykańskiego widza który bez śladowego przynajmniej happyendu dozna załamania nerwowego i będzie musiał leczyć się u psychoanalityka przez kolejnych X-lat. Prosze mi nie pisać, że to bzdura bo w histori kina mnóstwo jest przykładów kiedy specjalnie dla amerykańskiej widowni zmieniano zakończenie filmu (vide: Pierwsza Krew czy Evil Dead 3).
Pozdrawiam i życze wesołych świąt wszystkim =)
zgodze sie co do tego ale dodalbym jeszcze fakt, ze dziwnym trafem Krusa kule sie nie imaly... masakra, co do Gladiatora - racja troche patetyczne przemowienie i brakowalo mi tam tylko God Blees America... sorry - Rome... (ale przelykam Gladiatora mimo to bo jest swietny - tu nagromadzenie chamerykanizmu jest znacznie gorsze)
Każdy ma własny gust. Ja do tej sceny końcowej zbytniej wagi nie przywiązywałam. Tom Cruise według mnie bardzo dobrze zagrał. Może nie rewelacyjnie ale naprawdę dobrze. ( a darzę go średnią sympatią xD )
Film ten jest jednym z moich ulubionych aktorów. Bardzo dobrze zagrali także drugoplanowi aktorzy. Została pięknie przedstawiona Japonia i japońskie zwyczaje.
Kocham film. !