Na początku muszę nadmienić, że kocham kulturę dalekiego wschodu- sztukę, filozofię, religię, podejście do życia i samodoskonalenia. Dlatego też, każdy film w którym są obecne tak ukochane mi elementy tej kultury, łykam jak pijany pelikan i rozkoszuję się nimi ile tylko się da :). Filmowi mógłbym wiele zarzucić: zbyt dużą dawkę patosu w kilku scenach, Amerykanina ubranego w samurajską zbroję 'sic' czy też nierealne walki, w których jeden niezwyciężony wojownik wykańcza po kilkunastu innych. Ale jestem w stanie przymknąć na to wszystko oko, a to ze względu na przewspaniałą muzykę (naprawdę jest rewelacyjna!!!), przepiękne plenery, i to, co tygrysy lubią najbardziej :) - ukazanie feudalnej (już nie do końca) Japonii i jej mieszkańców w dość realistyczny sposób: wioskę, sposób bycia Japończyków- ich powściągliwość, uprzejmość, dyscyplinę itd. Kilka ujęć filmu na zawsze pozostanie w mojej pamięci (vide pojedynek w deszczy przy użyciu ćwiczebnych mieczy bokuto...mniam :)). Gdyby nie moim zdaniem całkowicie zepsute zakończenie filmu i nadmierna dawka już wspomnianego patosu (Czy amerykańce nigdy nie nauczą się umiaru) oceniłbym film na mocną 9, a tak daję mu 8, i mimo wszystkich jego mankamentów zachęcam
do sięgnięcia po niego, naprawdę warto.
to samo to samo to samo ja.
jednak pomimo minusów zakochałem się w nim. muzyka, zdjęcia, klimat, taka. rzadko który film gdzie pod koniec musiałem zmienić pozycję siedzenia :]
Witam Cię serdecznie...he he widzę że mamy podobną zajawkę: Japonia i samurajowie [sam jestem jednym z nich ;)] i co do filmu masz rację...amerykański styl jest czasami za bardzo widoczny...niestety, z drugiej jednak strony jest to jeden z najlepszych filmów dotyczący tematyki samurajów który nie został nakręcony przez japończyków...
co do mocnych stron filmu: muzyka!!!! bezwzględnie...a z rzeczy których nie wymieniłeś dodałbym jeszcze grę aktorską, chociaż nie bardzo lubię Toma to tutaj zagrał naprawdę dobrze...