A właściwie ujęcie. Gdy Cruise i Watanabe ściskają się na końcu już po bitwie, tylko oni jeszcze żyja, reszta jest martwa (Tak nam to pokazał reżyser). Żałosne, podobnie jak i cały film. Stanowczo odradzam.
a ja polecam bo jest dobre zdjęcie gór (jak walczy z ujio)
i co? ale ty inteligenty
Hehe, może nie nie zauważyłeś, INTELIGENTNY widzu, ale nie odradzam filmu z powodu tego żałosnego ujęcia. Odradzam z powodu płytkiej, schematycznej fabuły, nadmiaru amerykańskiego patosu i sztucznej gry Cruise'a. Zwick stworzył nędzną podróbkę "Ostatniego Mohikanina". Nie warto tracić na nią czasu.
zwick stworzył arydzieło, wciągającą fabułę, brak patosu, i bardzo dobrą grę aktorską. W dodatku film jest bardzo oryginalny. Warto poświęcić czas na ten film nawet jak jest sie Jamesem 007.
"brak patosu i bardzo dobrą grę aktorską" powiadasz... A ja sie dziwiłem, czemu ten film ma tak wysoką ocenę:D
"brak patosu" i "w dodatku film jest bardo oryginalny"... ha ha ha ha
mam nadzieję, że żartujesz przyjacielu?
IYAMARU - zauwazylem, ze popierasz moj sprzeciw co do niskiej oceny "Gangow Nowego Jorku". Tak wiec, w przypadku Samuraja - rozejm.
o co wam chodzi ludzie?
jak ostatnim samurajem nie może być amerikanin? no jak? I jak on może zginąć. Świat jest karmiony ostatnimi wiecznie żyjącymi amerykanami w filmach ze 30 lat, Zwick chciał zrobić coś wzruszającego więc co innego jak honorowa śmierć Wodza w rękach amerykanina i dodatkowo hołd żołnierzy.
poprzedni post z 007 to mała ironia Jednooki
" jak on może zginąć. Świat jest karmiony ostatnimi wiecznie żyjącymi amerykanami w filmach ze 30 lat". Co świadczy o tym, że film nie jest oryginalny. Schemacik goni schemacik aż iskry lecą...
a mimo to ma piekny klimat (pewnie przez zimmera) teraz to juz sprawa gustu wiec nie ma co dyskutowac
Ostatni smauraj to bardzo dobrze wywazony film, wcale nie jest nazbyt patateyczny czy zamaerykanizowany. Zle go porwnujesz. Z Ostatim mohikaninem to ma tylko jedno wspolne - słowo "ostatni" w tytule. Film opera się raczej na schemacie Tanczacego z wilkami. Moze nie jest tak doskonały jak film Kostnera, ale jest naprawde dobry. Uwielbaimw filmie Zwicka ostanią scenę z cesarzem.
-Powiesz mi jak umarł?
-Nie, powiem ci jak zył.
Znakomita scena.
Co do Ostatniego mohikanina to powiem ci, ze to sredni film, barzdeij rozrywkowy (ale muzyka cudowna).
a dlaczego porównujecie go do "Ostatniego Mohikanina"? Wg mnie od "Ostatniego Samuraja" lepszy był "Ostatni bastion"... to na tej zasadzie ?
bo nie rozumiem. To dwa różne filmy są i po co je porównywać. Dla mnie samuraj nie wypadł zbyt dobrze. Chociaż muszę przyznać, że kilka scen podobało mi się bardzo.
A "Ostatni Mohikanin" - ten film kocham ; )
pozdrawiam
Film arcydzieło 10/10. Muzyka - najlepsza w historii. Najbardziej niedoceniony film i życiowa rola Toma. Żeby tego filmu nie docenić to naprawdę trzeba być ....... Pozdrwaiam
Naturaalnie, pomyliłem się i nie zdążyłem w porę poprawić. Chodziło oczywiście o "Tańczącego..." a nie o "Mohikanina". O Ostatnim Samuraju to nie będę się już wypowiadał, bo dla mnie to wciąż schematyczna, blada, patetyczna hollywoodzka produkcja.
Fidelio: Twierdzisz, że Samuraj jest wyważony, wcale nie patetyczny, a Mohikanin bardziej rozrywkowy? Czyli, że nie jest wyważony? Dla mnie jeśli chodzi o wykonanie, to Mann zroibł o wiele piękniejszy film niż Zwick. Z resztą gdzie tam Zwickowi do geniuszu Manna... A przy Tańczącym, Samuraj jest totalnym gniotem.
Crb: Twierdząc, że jest tu najlepsza muzyka w historii i życoiwa rola Toma, to dopiero trzeba być..........
Podzielam zdanie Directora. "Ostatni Samuraj" na pierwszy rzut oka wydaje się niezłym filmem, ale jeśli spojrzeć na niego z dystansem to wychodzi na wierzch cała jego głupota.
patrzac na twoja wypowiedz na pierwszy rzut oka widze ze jestes kretynem ale jak podejsc do tego z dystansem to kto wie.
wogóle was nie rozumie. Po co takie wypowiedzi. Bądzcie ludzmy dorosłymi. Director nie podobał ci sie film, trudno. Uważasz sie za wielkiego krytyka filmowego to zachowaj to dla siebie i nie próbuj na siłe zainteresować tym innych. W każdym filmie jest cos. Istnieje przesłanie które trzeba zrozumiec.
Moim zdaniem film jest bardzo ciekawy. Nie mam nic do Toma jak wiekszosc osób.
A i jeszcze jedno zagrajcie sami w filmie zobaczymy jak wam to wyjdzie. Łatwo krytykować innych
Film moze sie nie podobac, ale wydaje mi sie, ze muzyki do niego nie sposob nazwac "nedzna podrobką". Ktos kto tak mowi po prostu nie zna sie na muzyce filmowej, ale to po prostu moje zdanie.
Nie przepadam za Tomem Criusem. Może i jest w tym filmie patos i w dodatku śmierdzi on amerykanizacją i Bóg jeden wie czym jeszcze. Nie zmienia to faktu, że "Ostatni Samuraj" jest dla mnie produkcją genialną. KROPKA.
" jak ostatnim samurajem nie może być amerikanin? no jak? " ehh widze jak głupia osoba będzie się tutaj mądrzyc. Najpierw troche uzupełnij swoją wiedze a potem sie wymądrzaj, Samurajem nie można "zostac" tylko się nim urodzic albo byc powiązany więzami krwi itp. Cruise nie był Samurajem. Jeżeli już tytuł przywiązywac do fabuły to ostanim samurajem został ten mały. Film ma przesłanie, które nie każdy widze rozumie, oceniam go na baardzo dobry, muzyka kapitalna i Tom Cruise świetnie się spisał,
Zgadzam się z tym, że to głupia scena. Poza tym sądzę, że gdyby Nathan i Katsumoto zabili się nawzajem po tej bitwie, film byłby sto razy lepszy. A tak mamy kolejnego ocalonego bohatera i kolejny beznadziejny happy end. A szkoda...
Weźcie sobie cokolwiek kurosawy.. "Siedmiu Samurajów" czy "Ran". Wam się w dupach poprzewracało od tych amerykańsich filmideł!? Co to ma być?! Gośc bierze kurs chyb korespondencyjny na walkę mieczem samurajskim. Traktują go jak pół boga.. ehh.. zresztą pokazalibyście to chociaż japończykom to by przez litość chyba nic nie powiedzieli...
Pozdrawiam...
Przyznam szczerze że również podobałoby mi się jakby nawzajem się zabili. Ale kiedy przemyślałem tą scenę, widać że nie o to tutaj chodziło.
Katsumoto był Samurajem, odzyskał honor w walce i umarł z honorem, dla niego była to najważniejsza chwila w życiu coś ważniejszego od życia. Samuraje byli tak wychowywani od narodzin
Nathan Algren był Amerykaninem, weteranem wojennym. Fakt zżył się z Katsumoto i resztą, ale wciąż w środku był tą samą osobą. Nie chciał popełniać samobójstwa. Dla niego śmierć nie oznaczała odzyskanie honoru.
Pomyślcie nad tym, jak nad innymi kluczowymi scenami w filmie, a potem krytykujcie. Ten film naprawdę trzeba przemyśleć i ZROZUMIEĆ. Nie mówiąc już o tym że trzeba mieć troszkę wiedzy na ten temat. Ta scena miała pokazać, że mimo tego co razem przeszli, są różni od siebie. Dwie różne osobowości z dwóch innych światów.