"Ostatni Samuraj" to spora superprodukcja, która ma na szczęście do powiedzenia coś więcej niż tylko wielkie efekty specjalne, monumentalną batalistykę i tandetną fabułę. Secenariusz, a właściwie historia jest jednym z plusów filmu, choć jej końcówka jest aż nazbyt heroiczna i napuszona. Oglada się znakomicie. Zero nudy. Cruise gra solidnie, choć nie genialnie. Ręka reżysera jest sprawna i biegle posługująca się filmowymi środkami wyrazu. Dla fanów Japoni i samych samurajów film obowiązkowy. Reszta też nie będzie narzekać i również obejrzy go z zapartym tchem.
8/10