Ostatni samuraj

The Last Samurai
2003
7,7 282 tys. ocen
7,7 10 1 281955
6,2 39 krytyków
Ostatni samuraj
powrót do forum filmu Ostatni samuraj

De gustibus non est disputandum...ale trzy grosze dorzucam:

Amerykanie? W Japonii? W tym czasie jako misja wojskowa? Toż to Francuzikowie byli...Hollywood znowu pisze historię na nowo, a maluczcy to łykają aż im grdyka chodzi.... tak jak wtedy gdy dzielny Maximus śmiertelnie karcił na arenie Komodusa ;)
Ale mniejsza o to,
Film jest sprawnie zrobiony, piękne widoki i stale atrakcyjny temat feudalnej Japonii na niemal każdego rzucą swój urok. Nie przypadkiem dwie z czterech oscarowych nominacji dotyczyły kostiumów i scenografii.
Na mnie ten plastik uroku jednak nie rzucił, ja niestety przerobiłem wcześnie Kurosawę i Kobayashiego, a "Ostatni" do pięt nie dorasta i serialowemu Shogunowi, którego siła tkwi w wierności prozie Clavella.

Film jest widowiskowy, barwny -czegóż tu od kina chcieć więcej? Ano tego by nie obrażał widza traktując go jak głupka.

Akcja osadzona w niezwykle ciekawym momencie dziejowym Japonii zupełnie zniekształca jednak wizję tych czasów i zamiast nieść widzowi wiedzę o tych widowiskowych ciekawych wydarzeniach ogłupia go stekiem bzdur nie gorzej od ciosu młota do wbijania pali mostowych ;)

Pierwsza scena walki w lesie jest znakomita, porusza, fascynuje - przydałaby jednak się do niej muzyka na miarę Bravehearta ( bo Zimmera to sobie można z płyty w celach relaksacyjnych, wieczorem na kozetce odsłuchać) nie muzyka jednak w tej scenie zgrzyta jeno Algrenowa szabelka, którą jak opętany reza ludzi, którzy od kołyski zaprawiani byli do walki białą bronią, wyrastając w wielowiekowej kulturze miecza, tymczasem nasz superman pada dopiero w obliczu liczebnej przewagi wroga.
Słabizn tego typu jest niestety więcej,samuraje to jakaś wyrafinowana wersja Indian, może dlatego Algrenowi tak łatwo przychodzi szukać wśród nich ekspiacji za swe amerykańskie niecne czyny ;)

Rozdział jego pobytu we wiosce można by skwitować podtytułem Anjin-san II.
Wizja złych modernizatorów, ministrów i dworaków na dworze cesarskim to istna karykatura nic z rzeczywistością nie mająca.
Motyw walki z agentami - prześmieszny i najsłabszy moment filmu; aż dziw, że się w tym tańcu w powietrze nie unieśli, nieszczęśnicy musieli być jeszcze bardziej niż ja zaskoczeni tym, że Algren w parę miesięcy nauczył się machać kataną jakby się z nią w ręce urodził, stając się właściwie na domiar jednym z przywódców rebelii.
Do tego te drętwe, zbolałe miny strojone przez Toma nijak się mają do przyzwoitej gry Watanabe (który jednak moim zdaniem lepiej wypadł w Listach z Iwo).
Zresztą natrętne gwiazdorstwo Cruise'a aż nieznośnie bije po oczach. Jego postać wydaje się być wystrugana w warsztacie Jepetta, ani w Algrena fechmistrza, ani w Algrena alkoholika uwierzyć jakoś nie mogłem.

Rażą schematy, po godzinie seansu musiałem sprawdzać tytuł -czy aby nie oglądam "Tańczącego z mieczami".
Z ciekawego tematu pozostało zatem kolorowe, miałkie widowisko, w które obarczony posiadaną (niewielką przecież!) wiedzą nijak nie mogłem się zaangażować, na dodatek okraszone zostało kilkoma absurdami.

Gladiator (do którego ktoś tu Ostatniego porównywał) to też bajka, ale jakże on wciąga, angażuje !
A Ostatni Samuraj? Chciałoby się rzec- I Dobrze - nigdy więcej takich "samurajów" !!!

cetus12

Niemal calkowicie sie z Toba zgadzam. Za pierwszym razem, gdy ogladalem ten film az mna trzeslo w pewnych momentach (moze dlatego, ze niegdys sporo czytalem o samurajach). Film jest dualistyczny az do bolu i plaski jak blat stolu. Jednak kiedy wylaczy sie 'orzecha' i podejdzie do niego jak do filmu rozrywkowego to calkiem przyjemnie mozna spedzic te 150 min filmu ;)

Moja ocena 5/10

użytkownik usunięty
cetus12

TO JEST PRAWDA. Amerykanie wymusili zbrojnie na Japonii przełamanie izolacji w 1854 r.
Zanim chlapniesz coś bez sensu i pojęcia to najpierw radzę - poczytaj o historii. Francuzi to byli i owszem ale nie jedyni. Najpierw byli Portugalczycy w XVI w. a potem i inni.
Cytat z Wikipedii: " W lipcu 1853 komandor marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych Matthew Perry (1794-1858) zakotwiczył okręty nazwane przez Japończyków "czarnymi" w zatoce Yedo (ob. Zatoka Tokijska). Amerykanie przybyli ponownie w lutym 1854 i wymusili na Japonii pierwszy traktat łamiący jej izolację."
Co prawda w wiki błędy są, ale to akurat jest prawda. Sprawdziłem w encyklopedii geograficznej.

Amen ! Holywood locuta, causa finita !

Co ma Pery do Misji Wojskowej i udziału ludzi z Zachodu w rebelii i wojnie Boshin?!

Ale dobrze, pogrzebałem w Wikipedii i ku memu zaskoczeniu z wielką przyjemnością odsyłam cię w to miejsce, w którym uzupełnisz swoją wiedzę:
http://en.wikipedia.org/wiki/The_Last_Samurai
i jeszcze tutaj:
http://en.wikipedia.org/wiki/Boshin_war

jest tam m.in. rycina przedstawiająca białego w samurajskich szatach, nosi on baaardzo z amerykańska brzmiące nazwisko Eugène Collache...
Pozdrawiam!

ocenił(a) film na 10
cetus12

Może odniose się do twojej wypowiedzi, to nie jest, powtarzam NIE JEST film historyczny więc jak największych realiów od niego wymagać nie można. Jakby był napis 'film oparty na autentycznych wydarzeniach' to rozumiem. Wtedy można pogrymasić i wygarnąć scenarzyście że jak chce pisać bajki to niech sie przeniesie do wytwórni kreskówek, ale tu takowegoż napisu nie było i nie ma. Ale fakt faktem nagięcia są zawsze i można by o tym książke napisać czy założyć osobne forum na ten temat. Co dalej? Kostiumy i strona techniczna to jest raczej bezsprzecznie górna półka filmów a i za plus można uznać nie zbytnie napakowanie obrazu efektami FX bo w dzisiejszych filmach jest jakiś dziwny trend że jak efektów dużo to i film świetny. Wiadomo że film wtedy ciekawszy i efektywniejszy ale widz powoli się gubi a i czasami zamiast uzyskania ciekawszej sceny wręcz się ją przebarwia przez co zazwyczaj dochodzi do śmiechu niż podziwu. Co do umięjętności władania japońskim i techniką walki samurajów to tu napewno przesadzili. Oni się uczyli całe życie na wojownika, żyli według kodeksu doprowadzając wszystkie czynności do perfekcji. A tu pojawia sie Cpt z United States i po roku jest mistrzem. (miejsce na śmiech). No i ostatnia sprawa. Muzyka. Nie rozumiem twojego podejścia do Zimmera. Muzyka pasuje do filmu? Pasuje. Oddaje klimat i nastruj? Oddaje a można by rzec że go potęguje. Zimmer jest jednym z najlepszych kompozytorów muzyki filmowej i tego nikt nie podważy. Może i nie tworzy za każdym razem OSTów na miare Króla Lwa ale trzyma bardzo wysoki poziom na który stać nieiwelu na świecie. Dziękuję.

rob3rto

w latach 50-ych i 60-ych był okres kiedy kino kostiumowe nie przywiązywało żadnej wagi do realiów (polecam francusko-włoskie Ogniem i Mieczem jako przykład odstraszający), to się zmieniało ku wyrazistemu "historyzmowi" w kinie. Chciałbyś oglądać Maguę w Ostatnim Mohikaninie noszącego pióropusz do ziemi?

Film, który z definicji bazuje na autentycznych wydarzeniach z zasady jest "historyczny". A brak napisu "oparty na autentycznych wydarzeniach" nie jest tu dla mnie żadnym usprawiedliwieniem. Zresztą każdy tzw. "film historyczny" to tylko rodzaj interpretacji faktów lub -a zatem i pewien rodzaj fantazji, czyż nie?
Lubię kiedy inteligentnie zniekształca się rzeczywistość, dokonuje pewnej jej interpretacji albo wciąga mnie jako widza w jakąś grę. Kiedy Ktoś chce mi przez to Coś powiedzieć -taniego efekciarstwa nie lubię.

Zresztą pogadaj o tym z marsem - przed chwilą napisał o filmie wielkimi literami "TO JEST PRAWDA"

A co do efektów...nie mam nic przeciw widowisku, jako widz ja go wręcz żądam. Nie zarzuciłem przecież Ostatniemu braku widowiskowości; a swoją drogą..he,he -czy zauważyliście pod jakimi dziwnymi kątami wbijają sobie ostrza podczas bitwy? Jakoś tak jakby je pod pachą czasem chowali ...eh, złośliwy jestem ;)

Zimmera nie lubię -ale rzecz gustu, na kolana mnie dotąd ni razu nie powalił i zapewne ten rzemieślnik nigdy uczynić tego nie zdoła...próbował nadać swej muzyce nutkę Kraju Kwitnącej Wiśni, próbował...no próbował i już. napisałem zresztą, że dobrze się jej słucha, tyle że w filmie nie rzuca się w ucho.
Spójrz jednak na podobne filmy- na muzykę w Ostatnim Mohikaninie, na Hornera w Walecznym Sercu, na Vangelisa w 1492 - tam muzyka stapia się z obrazem i syci go żywą emocją ! Ale to rzecz gustu, każdy ma inny.

ocenił(a) film na 10
cetus12

No troszke złośliwy jesteś. Ale wiadomo że gdyby się nie wytykało nigdy błędów, niedociągnięć itd. a filmy przyjmowano się za każdym razem bezkrytycznie to nie byłoby mowy o postępie i pod względem sztuki filmowej, umiejętności opowiedzenia historii i wogóle całego rzemiosła filmowego. Co człowiek to i ocena inna, a i wiadomo że wpływa tu nie tylko swoje własne mniemanie ale i wpływ kulturowy, wychowanie itd. Pozatym z wiekiem człoweik staje się świadomy tego co mu się tak naprawdę podoba a nie przyjmuje jak nastolatki hitu z pierwszego miejscva na MTV jako super hiper coś tam bo oni to poprostu KREUJĄ. Jednak wiadomo że nie każdy jest świadomy swoich poglądów do końca i próbuje je znaleźć. Ale wywód ;p

cetus12

Tak!!! i tak jak ten film arcydziełem na pewno nie jest (!) tak Twoj opis na pewno, bo w arcydziele nie powinno byc ani jednej zbednej rzeczy, wiec jaszcze raz dla *każdego* zdania: TAAAK!!!
:D

msgamgee

Cetus następny inteligent i krytyk filmowy od 7 boleści. Ostatni Samuraj owszem to jest dramat historyczny i główne tło filmu sie zgadza jak najbardziej z faktami. Historia Algrena jest wymyślona na potrzeby fabuły wpleciona w scenariusz. Jesteś widze kolejnym, znawcą kultury japońskiej bo przeszedłeś Kurosawe? A co żółnierz przez pół roku nie mógł sie nauczyć władać mieczem od najlepszych? mistrzem nie był po prostu nauczył sie władac mieczem i tyle. Ale sensacja wow!

Muzyka słaba? ha ha własnie Zimmer stworzył idealną wręcz konstelacje pięknie wkomponowaną w klimat feudalnej Japonii. Muzyka tu potęguje klimat jak nigdzie indziej. Znasz sie jak kura na jajach. Hans Zimmer to jeden z wybitniejszych twórców muzycznych.

Z tymi francuzami to mnie zastrzeliłeś. Jak już próbujesz błysnąć wiedza synek to poczytaj dokładnie ksiązki. Kup sobie wydanie Ostatniego Samuraja i tam na 2 płycie DVD jest przedstawiona historia tego okresu i to właśnie Amerykanie modernizowali japońską armie.

Czepiasz sie jakiś scenek w lesie bo Nathan wymachiwał szabęlką i poległ dopiero na końcu. Widze że słabo pamiętasz ten film. Bo on tam głownie strzelał z pistoletu. Potem go zrzucili z konia i nie miał szans już był ranny. Zaczał machac choragwią. I nie podniecaj sie tak tym Kurosawą. Ostatniego Samuraja nie robili sami Amerykanie tylko wspólnie z Japonćami. Zreszta film był przyjęty entuzjastycznie w Japonii a oni sami widzieli i ocenili ten film lepiej niż ty wielki znawco. I nie ma tu żadnych zniekształceń Japonia została pokazana bardzo dobrze ale wiadomo że zawsze jest to w pewnym sensie interpretacja reżysera grupy ludzi tworzących ten film. Żaden film historyczny nigdy nie bedzie w 100% historyczny do końca. Chodzi o to że główny wątek filmu powinien sie zgadzać a tu sie zgadza. Widze że masz problem do Cruisa bo gwiazdor bo to bo tamto. Świetnie. Ale jego rola w tym filmie jest niepodważalna jedna z najlepszych jego ról. I tego nie zmienisz. Ten film to czyste piękno. Epicki patos wzruszająca historia..

ocenił(a) film na 9
flaurus

Możecie się czepiać Toma C. (sam średnio go lubię), możecie się czepiać że mało historyczny, że za bardzo hollywood, że za dużo patosu, naprawdę wszystko zniosę...ale jak jeszcze raz ktoś mi się przyczepi do muzyki w tym filmie to na Boga wezmę swoją piękną katanę i pokarze Wam że przez pół roku można się nauczyć kilku fajnych cięć ;))

flaurus

Piszesz: "Cetus następny inteligent i krytyk filmowy od 7 boleści" - wstęp ten potraktuję jako osobliwy komplement i odpowiadać Ci w podobnym duchu nie będę, staram się bowiem unikać wycieczek osobistych w dyskusji jako rzeczy niegodnej i niekonstruktywnej;
dlatego też w pierwszym odruchu miałem zamiar -potraktować Cię -"synek"- jak zepsute powietrze -z którym, ani o którym w towarzystwie nie zwykło się gawędzić.
Jako jednak że w swoją nieudaną próbę publicznego obrażenia mnie wplotłeś kilka treściwych słów dotyczących samego filmu i Twego doń stosunku, pozwól że się mimo wszystko ustosunkuję do nich:


Piszesz o Tomie "Ale jego rola w tym filmie jest niepodważalna jedna z najlepszych jego ról."
Zaiste jeśli to jest jedna z lepszych jego ról tym bardziej ubolewać należy nad pozostałymi...
Powiem tak -gdyby zamiast Cruisa w Ostatnim Samuraju zagrał Viggo Mortensen to film by mnie tak nie drażnił, albowiem nachalne aktorstwo Cruisa nie posłużyło roli Algrena, ono ją zabiło!
Śmiem sądzić, że Mortensen ma coś czego nie ma "Crusie" potrafi kreować postaci w sposób mniej nachalny, bardziej stonowany co w odtworzeniu
charakteru złamanego gdzieś w swym wnętrzu Algrena bardzo by pomogło. Zwyczajnie więcej ma, moim zdaniem, w swym aktorstwie pokory.

Piszesz: "I nie podniecaj sie tak tym Kurosawą."
A co złego w oglądaniu i ekscytowaniu się kinem Kurosawy? Bogowie! to on jest passe w tym tygodniu?! Ja tam prosty człek jestem i piszę co myślę...Dotąd mniemałem iż oglądanie Kurosawy sprzyja kulturalnemu wyrobieniu jak i ogólnie pozytywnie oddziaływa na stan ducha bo to wielce humanistyczne kino jest. Widać trwałem nieszczęsny w błędzie bardziej je ceniąc nad popisy Tomów i spółki. Zgadzam się jednak co do tego że to kino zbyt różni się od siebie by je ze sobą porównywać, mówimy jednak o wizji Japonii i jej feudalnej tradycji.

Piszesz: "Epicki patos wzruszająca historia.."
Zaiste patos jest straszliwy, a historia niekiepsko zdołała wzruszyć moje trzewia w wymiotnym odruchu skoro z natury niezmiernie leniwym będąc głos teraz zabieram w dyskusji ;)
Scenę heroicznego boju z przeważającymi siłami wroga w lesie pamiętam doskonale, bo to moja ulubiona scena filmu (by była gdyby jej nie spartolono)

Piszesz: "Żaden film historyczny nigdy nie bedzie w 100% historyczny do końca. "
Jeszcze raz powtarzam, (przykre jest to, że nie czytasz całej dyskusji przez co dublujesz poruszane kwestie) że nie mam nic przeciwko zniekształcaniu , naciąganiu i dowolnej interpretacji faktów przez kino - o ile jest to zrobione inteligentnie. w Ostatnim Samuraju zostało to zrobione głupio, ot co.
Obierz Ostatniego Samuraja z kolorowych szatek, ze scen batalistycznych, z muzyki, ładnych kolorowych zdjęć -zobaczysz wtedy co z niego zostanie...niewiele więcej niż w "Amerykańskim Ninja" ;)
Dla mnie ten Ostatni Samuraj tyle jest wart co kolorowy skansen z aktorami, otwierany co niedziela dla amerykańskich turystów ...

Odnośnie muzyki - wyraźnie podkreślam swój OSOBISTY do niej stosunek. De gustibus ...ble,ble,ble. Że się parę osób obruszyło i dobrze, trochę podniety choćby niezdrowej znakomicie ożywia dyskusję, nieprawdaż ?

piszesz:"A co żółnierz przez pół roku nie mógł sie nauczyć władać mieczem od najlepszych?"
Nie mógł. Właśnie dlatego, że był to żołnierz, zaś oni wojownikami dla, których sztuka wojny była ..no właśnie sztuką- życia i umierania, a nie zwyczajnym zawodem. Z kolta mógł pociągać jak się patrzy, ale Zatoichi z niego żaden. Dla nie nie jest to sensacja, dla mnie taka bujda to skandal.

Piszesz: "Z tymi francuzami to mnie zastrzeliłeś."
czyli względem ignorancji - jeśli mi ją wytykasz to poprzestań na używaniu argumentów, bez emocji - bo te świadczą wyłącznie na Twoją niekorzyść.
Był już wątek w którym ktoś zarzucał mi niewiedzę , na dodatek caps lock mu się zacinał i napisał był o filmie "TO JEST PRAWDA", takie są skutki
przyjmowania za dobrą monetę tego co się scenarzystom w głowach roi. Jeżeli wiesz więcej o wojnie Boshin ( i kolejnych rebeliach w tym tej kluczowej dla filmu na Satsumie 1877) to skoryguj moje błędy, podaj linki albo źródła poważniejsze od twoich dodatków do wydania dvd, bo inaczej Twoje słowa pozostają bez wartości.

Armię w okresie Meiji zreformowano na wzór pruski (mimo znacznego zaangażowania Francji w początkowym okresie:
Pierwsza Wojskowa Misja Francuska w Japonii1867-1868
Duga Wojskowa Misja Francuska w JAponii 1872-1880(i jest to okres objęty fabułą filmu)
Trzecia Wojskowa Misja Francuska w Japonii 1884-1889)
flotę zaś na wzór brytyjski .
Oparto zatem japońską siłę militarną na najlepszych ówcześnie podstawach, zaś amerykańskie wzorce mimo doświadczeń , zdobyczy i znaczenia Wojny Secesyjnej w zakresie nowoczesnej sztuki wojennej jakoś do nich nie należały.
Dlatego proszę jeszcze raz -nie mylmy reform okresu Meiji z przełamaniem Japońskiego izolacjonizmu, w czym faktycznie dużą rolę odegrali Amerykanie.

A tutaj proszę ciekawostka: http://en.wikipedia.org/wiki/Eug%C3%A8ne_Collache
zaczerpniesz tam łyk popularnej wiedzy o pewnym Europejczyku zaangażowanym po stronie rebeliantów.
Ciekawostką jest także fakt, iż Saigō Takamori (pierwowzór Katsumoto granego przez Watanabe) który we wcześniejszej wojnie Boshin(gdzie istotnie korzystał z doradców brytyjskich i amerykańskich) reprezentował siły imperialne i co więcej brał udział w tworzeniu armii nowego stylu (sic!) Natomiast już w bitwie pod Shiroyamą nosił mundur szyty wedle zachodnich standardów,.

cytuje popularną encyklopedię odnośnie reform:
"Although Commodore Perry is credited with opening Japan to foreign contacts in 1854, American involvement in Japan was minimal thereafter. In depth interaction, mainly commercial in nature, only started from 1859 with the Harris Treaty, and from 1861 American influence waned due to the demands of the American Civil War (1861-1865). The main powers involved with the modernization of Japan up to the 1868 Meiji Restoration were the Netherlands, (initiation of a modern navy with the Nagasaki Naval Training Center and the supply of Japan's first modern ships, the Kankō Maru and the Kanrin Maru), France (Construction of the arsenal of Yokosuka by Léonce Verny, the 1867 French Military Mission), and Great Britain (in supplying modern equipment, especially ships, to a variety of domains, and in training the Navy with the Tracey Mission).

cytat odnośnie rebelii "Specifically, Saigō Takamori did not fight side-by-side with foreign soldiers during the Satsuma Rebellion. During the Boshin War, Saigō may have been supported by British and American military advisors,[5] but the only documented case of foreigners actually fighting for a Japanese cause was that of the French soldiers supporting Enomoto Takeaki."

Rzeczywistość była zatem znacznie bardziej barwna i niejednoznaczna aniżeli pokazana w filmie trywialna bajeczka.

Tymczasem Ty piszesz:"główne tło filmu sie zgadza jak najbardziej z faktami."
Cóż..główne tło Independence Day (Emmericha) też się zgadza z faktami (Stanami włada prezydent, w Paryżu znajduje się wieża Eiffela, a w
Waszyngtonie Biały Dom, a to że tam paru kosmitów po ekranie lata jak Amerykanin w bitwie pod Shiroyamą to detal -w końcu i jedno i drugie to
fantazja ; )
Więcej szczegółów proszę !!! Z jakimi faktami głównymi tło się zgadza? Bo moim zdaniem właśnie z faktami się nie zgadza, można rzec, że zgadza się tylko ogólne tło wydarzeń.


Sam widzę że czepiam się. Jasne, że się czepiam! Film to nie podręcznik do historii- sam sobie odpowiadam (jakoś żaden z moich przeciwników nie posłużył się tym argumentem ..hm...)
Ale wypowiedzi flaurusa i marsa jak widzę w pełni uzasadniają położenia akcentu w tej dyskusji na problem stosunku fabuły filmu do rzeczywistości. Oni jak bowiem widzę sięgają po filmy zamiast podręczników.....

Coraz bardziej ,dzięki stykaniu się z podobnymi wypowiedziami , nabieram przeświadczenia, że tego rodzaju filmy jak Ostatni Samuraj winny być opatrzone ostrzeżeniem "Oglądasz na własną odpowiedzialność. Twórcy filmu nie ponoszą odpowiedzialności skutki wywołane seansem"

piszesz:"Ten film to czyste piękno."
Zacząłem swoją wypowiedź od maksymy "De gustibus non est disputandum" i na niej ją kończę.
Dodam tylko, że osobiście nie zwykłem obruszać się specjalnie gdy ktoś krytykuje moje ulubione filmy.
Moje ulubione filmy to nie jest moja rodzina, to nie jest moja religia, to nie jest mój kraj bym miał z nożem w zębach ścigać "niewiernych". Mogę się najwyżej uśmiać lub popukać w czoło kiedy ktoś to robi głupio.
Pozdrawiam!

cetus12

Widze że sie wysiliłeś. Na wstępie napisze coś odnośnie samego Cruisa.

Twoja bardzo odkrywcza analiza gry Cruisa w stylu "nachalne aktorstwo Cruisa" dla mnie osobiście wywołuje uśmieszek na mojej twarzy. Nie wiem czy znasz sie na aktorstwie choć widze że próbujesz sie "znać" ale niestety trafiasz kulą w przysłowiowy płot. Czepiasz sie jego niby gwiazdorstwa tego że sie eksponuje w filmie w którym gra głowną role.

Co oznacza nachalne aktorstwo nie wiem. Może wyjaśnij prostemu ludowi o co Ci chodzi. Ja też moge napisać Mortensen jest zbyt naiwniaczkowaty i przerysowany a o co mi chodzi sam sie domyśl.

Akurat Toma Cruisa znam z bardzo wielu ról. Począwszy od Top Guna a skończywszy na Wojnie Światów. I rola Algrena to jedna z jego najlepszych ról nie mówię że najlepszych ale oceniam ją wysoko. Znakomicie zagrał człowieka znudzonego swym życiem, kogoś strawionego przez lata wojen. Na krąwędzi życia i śmierci. Zagrał bardzo autentycznie wyrażał swoje emocje w prosty ale nie naiwny sposób. Co do walki w lesie nie widze tam nic spartolonego. Piszesz o tych wielkich wojownikach Samurajach jakby to byli niezwyciężeni herosi. Maszyny nie do zabicia. Za dużo Kurosawy sie kłania niestety dlatego masz ten syndrom co większość jego fanów. Algrena też można nazwac wojownikiem co nie wolno mi? żółnierz z krwi i kości który więcej ludzi pozabijał w swoim życiu niż cała ta wioska samurajów. Prawdziwi samuraje to byli ale setki lat wstecz, a Ci samuraje w filmie to głównie zapierniczali nierzadko w polu machając mieczykiem od "święta." Poza tym samuraj samurajowi nierówny. Jeden był mistrzem, a drugi lamerem. Nie widze sensacji powtarzam w tym że weteran wojenny żołnierz mógł sie nauczyć władać mieczem by zabić kilku frajerskich samurajów. Ale ty sie naoglądałeś Kurosawy więc ów reżyser zniekształcił Ci troszke sposób spostrzegania i racjonalnej oceny rzeczywistosci jakoby samuraje byli niezniszczalnymi wojownikami i dla takiego amerykanina byliby pewnie nie do zabicia. Idąc twoim tokiem myślenia to ninja też pewnie byli nie do pokonania przez jakis amerykanów bo znikali;]

Nie chce mi sie walczyć z Tobą odnośnie gry Cruisa bo masz blade pojęcie o aktorstwie albo nie lubisz gościa po prostu i na siłe wymyślasz. Jedno albo drugie.

Co do tej nieszczęsnej fabuły. Nie wiem może byłem naiwny wierząc materiałom zgromadzonym na płycie (ups) ale nie chce tego konfrontowac z wikipedią. Wikipedia ma to do siebie że nie zawsze należy wierzyc we wszystko co tam pisza. Z tego co podałeś faktycznie wynika że francuzi brali tam jakiś udział choc japońce przyjęli model pruski. A Katsumoto brał udział po stronie nowej armii. Ale ile w tym prawdy? abstrachując już od tego i tak uważam że to piękne epickie kino. A ty jesteś fanem Kurosawy dlatego krytykujesz film amerykański bo trzeba im udowodnić że mają kiepskie pojęcie o kulturze japońskiej. Z tego filmu to nie wynika. I pamiętaj że w filmie nie grali sami amerykanie tylko głównie japońscy aktorzy. Amerykanów tu jest tyle co kot napłakał. A porównywanie do tego Shoguna czy innych 7 samurajów jest głupie. Ja uważam że reżyser świetnie odzwierciedlił życie w wiosce oraz kostiumy, broń itp. Jakbyś miał wydanie DVD to byś sobie zobaczył z jakimi detalami było odzwierciedlone miasto czy wioska. Jest tu to pokazane. Kawał dobrej roboty. I nie sądze że Twój Kurosawa pokazał to lepiej. Ale jak ktoś jest uczulony na made in hollywood to jego problem. Ty widocznie uważasz że TYLKO wielki Kurosawa miał prawo pokazać feudalną Japonie i to najlepiej. Dla Ciebie może i tak. Ale nie jesteś żadnym odkrywcą jesteś kolejnym antyhollywodzkim oportunistą których tu wiele na tym forum. Ale przynajmniej można sie posmiać z waszych ataków na amerykanskie produkcje. Narcidka.

ocenił(a) film na 4
flaurus

prawie sie usmialem ..................
OS to hollywoodzki shit w prawie najgorszym wydaniu... taka jest prawda, ale popcornerzy under 15 tego nie zakumają...

cetus12

Pomijając tło polityczne, to z historią ten film nie ma nic wspólnego. W czasach akcji tego filmu w Japonii już od ponad 300 lat wykorzystywana była broń palna z nie mniejszym a może i większym zaangażowaniem niż w krajach zachodnich. A poza tym największym dyshonorem była przegrana suzerena i aby do tego nie dopuścić wszystkie chwyty były dozwolone. Trucizna, skrytobójcy, itp., to wszystko był na porządku dziennym, tak sama jak w krajach zachodnich. :)

ocenił(a) film na 9
marc99

dupa, było gorzej niz w krajach zachodnich. duzo gorzej

ocenił(a) film na 6
cetus12

Hehhehe....
Śmieszy mnie trochę upór flaurusa w obronie tego filmu i krytyka wobec Kurosawy i kina japońskiego. Muszę powiedzieć, że opowiem się po stronie cetusa.

Jeśli chodzi o Zimmer'a to jest to kwestia gustu. ja go lubię i muzyka w Samuraju była boska, ale akcent japoński był niewielki.

Jeśli chodzi o scenę walki w lesie to faktem było, iż Algren do bezpośredniej konfrontacji z samurajami się nie pałał.

Jeśli chodzi o tło historyczne to w filmie jego naginanie było notoryczne.

A teraz moje zdanie na temat filmu.
Piękny, cudowny, ponadczasowy i zapierający dech w piersiach. Więc dlaczego napisałem, że zgadzam się z cetusem? Bo ten film jest świetny tylko w jednym wypadku. Jeśli potraktuje się go jako fantastykę. Pomijając fakt, iż historia jest tu nagięta niczym zwierciadła w gabinecie luster, to nie widzę tu japońskość tylko na obrazkach (scenografia i kostiumy).
Powiem szczerze. Interesuję sie Japonią już trochę i dawno zdążyłem się przyzwyczaić do jej zamknięcia nie tylko kulturowego ale i mentalnego. Aspekty kulturalne obecne w Japonii mogą sie wydać zachodniemu człowiekowi totalnie dziwne i niezrozumiałe (a na przestrzeni historii nawet okrutne i chore - według mnie nie bardziej niż np. wytępienie Indian przez tępych Amerykanów). Tak jest choćby w przypadku pojęcia Honoru.
Ale przejdźmy do sedna sprawy. Nasz filmowy bohater - Algren, został niezwykle ciepło przyjęty przez Katsumoto (co jest z góry nierealne w ówczesnym środowisku feudalnej Japonii). Nawet w dzisiejszym społeczeństwie japońskim biały człowiek jest określany mianem odmnieńca, obcego - odpowiednik japońskiego słowa Gaijin. Czy więc Katsumoto (i to samuraj do cholery) zhańbiony śmiercią swojego szwagra pozwoliłby odmieńcowi-zabójcy na mieszkanie w jego włościach? Nie, bo to byłaby właśnie hańba dla wojownika. Owszem, w filmie mamy pewne zalążki sprzeciwu wobec amerykańskiego kapitana - tak jest w przypadku Ujio, który z początku na każdym kroku podkłada Algenowi nogę, czy Taki - siostry Katsumoto, dla której hańbą jest przyjęcie pod swój dach zabójcy jej męża.

Dopełnieniem całej tej historii jest wyrośnięcie Nathana do roli następcy Katsumoto. hehehe.

Najbardziej w tym temacie uśmiałem się przy wypowiedzi flaurusa, cytuję:
"I pamiętaj że w filmie nie grali sami amerykanie tylko głównie japońscy aktorzy. Amerykanów tu jest tyle co kot napłakał."
Kolego, wyobrażasz sobie film o japońskim powstaniu bez Japończyków? Ja nie. Watanabe jest niezłym aktorem, ale zagrał to co miał zagrać. Miał do dyspozycji taką, a nie inną postać, opartą na takim, a nie innym scenariuszu. Dostał za to pieniądze. Podobnie było z innymi aktorami rodem z Japonii.

Podsumowując. Japonia, jej dziedzictwo kulturowe, zwyczaje i samuraje stali się tłem dla wypaczonej, pięknej, zamerykanizowanej powieści rodem z Hollywood. Amerykanie przerobili na potrzeby filmu wszystko co Japonia ma do zaoferowania - czyli oryginalność. Wszystko po to, by niektóre odstraszające i niezrozumiałe dla zachodu japońskie obyczaje i fakty historyczne wydawały się atrakcyjniejsze. Zamiast japońskiej izolacji widzimy tu japońską gościnność - która jeżeli w ogóle istnieje, to jest tylko pozorna.

Chcesz zobaczyć dobry film na temat Japonii, będący produktem zachodu? Obejrzyj "Między Słowami".

Podsumowując. Ostatni Samuraj bardzo mi się spodobał. To piękny obraz, zmuszający nas do głębszych zastanowień. Jednak, gdy masz jakiekolwiek pojęcie na temat Japonii, historii, realiów życia samuraja wszystko to staje się dla ciebie kpiną z twojej inteligencji. Dlatego lepiej podczas oglądania tego filmu nie zastanawiaj się nad czymkolwiek co jest związane z krajem kwitnącej wiśni. Po prostu zgłębiaj tajemnice "dobrego" kina epickiego.

I, na Boga, flaurus nie waż mi sie czepiać Kurosawy, bo już dość się ośmieszyłeś. Twierdzenie, że jakikolwiek Amerykanin zrobi lepszy film o Japonii niż sam Japończyk jest jak przyznanie się, iż lepiej przedstawi się za ciebie Twój kot.

/pozdrawiam ;)

ocenił(a) film na 9
Dark_Crow

prowadzilem juz podobna dyskusje przy tym filmie i nie zmienilem choc troche zdania. moral - nie warto.
jesli chodzi o dżapan i historie- dupa (film mial sie dobrze przyjac dla swiata a nie tylko dla ludzi w temacie- zwick)
ale muzyka,zdjecia,klimat cudo.
8/10 na miekko

ocenił(a) film na 8
Ryunosuke

Ehhh a mój jeden grosz jest taki. Nie specjalnie mnie interesuje histori, a wogóle już Japoni. To jest FILM, a ja od takiego wymagam by się przyjemnie oglądało, by był jakiś przekaz, by była dobra muzyka. 8/10.

ocenił(a) film na 6
Wojt4s

A chcesz być przy tym jawnie okłamywany? Ten film, przypomnę Ci to "dramat historyczny". Jest tu wiele elementów fikcyjnych, oraz ogromne babole, robiące z takich jak ty, jak to powiedziałeś, niespecjalnie interesujących się historią i Japonią, idiotów. Ten film jest piękny, o tak, ale równie piękna jest tapeciarska Barbie na solarium. 6/10 - głównie za muzykę Zimmera, hollywoodzki rozmach, piękne zdjęcia i aktorstwo, głównie Japończyków (choć Tom nie za bardzo się męczył).

ocenił(a) film na 8
Dark_Crow

Słuchaj, jeżeli chcem sie dowiedzieć czegoś mądrego, zwykle nie sięgam po filmy a inne źródła takiej wiedzy. Myślę, że Ty pewnie też. Filmy zwykle nawet te najmądrzejsze, nie są w stanie przekazać tej wiedzy i tej mądrości co np książki. Owszem są filmy tzw z przesłaniem, czy z mądrościami. W takich filmach zwykle zawarte jest jednak to, co już wiemy i występuje w roli przypomnienia dla naszego życia. Wiadomo piękna oprawa robi swoje i na dłużej te mądrości zapadaja w pamięć. Ważne są takie wrażenia estetyczne. Film ten zapewne miał nam przybliżyć troszeczkę honor i odwagę tamtejszych wojowników. Myślę, że nie specjalnie to jest ważne kto tam, co komu :P Liczy się to skromne przesłanie w wielkiej oprawie. Takie jest moje zdanie odnośnie tego filmu, który naprawde wg mnie jest filmem dobrym. A co do idiotów, hmm masz zdecydowanie za surowe podejście. Może czujesz sie wyjątkowy, że Ty nie wierzysz w to co jest w filmie a inni wierzą i z kolei stają się idiotami. Muszę Cię zaskoczyć bo np ja, nie wiem jak inni, nie muszę w to wierzyć i w spotkaniach towarzyskich, chwalić się jak to zginął i żył ostatni samuraj, wedle historii opowiedzianej w filmie. Zrozum mnie to kompletnie nie obchodzi i wierze, a wręcz pewien jestem, że reżyserowi też nie chodziło o to, by stworzyć dokument. Może ty chciałeś zobaczyć dokument, nie wiem... Dla ścisłości, mam zupełnie inne zainteresowania: matematyka, fizyka. Podkreślam to żebyś nie pomyślał dziwnie, że jak ktoś się historią nie interesuje to jest "idiotą". Radzę przemysleć, bo myslę że nie świadomie, ale jednak uraziłeś osoby , którym film ten się podobał.

ocenił(a) film na 6
Wojt4s

Hmmm... mam parę zastrzeżeń do Twojej wypowiedzi. Po pierwsze nie starałem się zrobić z nikogo idioty, ani nikogo obrazić. Źle mnie zrozumiałeś. Napisałem, iż to autor filmu robi z widza idiotę. Doceniam to, iż masz inne zainteresowania i to takie jak fizyka i matematyka (podziwiam Cię w tym względzie, jestem w 3 klasie technikum elektronicznego, więc poniekąd fizykę i matematykę też lubię). Jednocześnie jako widz (nie uważający się za lepszego od innych) chciałbym by w dramacie historycznym (podkreślam to słowo - "Historycznym") było choć parę istotnych faktów (nie jakichś specjalnie ważnych), bo jest to w końcu (co jeszcze raz podkreślam) dramat historyczny. Jeśli chodzi o piękną historię to oczywiście zgadzam się z Tobą. Pod tym i wieloma innymi względami film ten jest świetny, ale bardzo dobry byłby, gdyby jego twórcy umieścili tych jakże "odważnych" i honorowych ludzi np. w Ameryce, a główny bohater trafił np. do obozu Indian. Amerykanie najlepiej znają swoją historię. Jeśli chodzi zaś o Japończyków popełnili totalną klapę. Pojęcia honoru Amerykanina i mieszkańca kraju kwitnącej wiśni różnią się ogromnie. Można powiedzieć, iż są to dwa różne światy - obrócone względem siebie o 180 stopni.

/Pozdrawiam i powtórzę, że nikogo nie nazwałem idiotą, tylko i wyłącznie z tego powodu, że podobał mu się ten film.
Mi też przypadł do gustu, ponieważ chciałbym by Japonia rzeczywiście była taka jak w tym filmie. Wtedy bez problemu dostałbym tam obywatelstwo ;)

ocenił(a) film na 8
Dark_Crow

No ok. Uznajmy, że mnie w mniejszym stopniu obchodzą "nieścisłości" historyczne. Dobrze to wszystko wygladało i ze sobą współgrało, to mi wystarcza odnośnie tego filmu.