Ta, naprawdę facet z żelaza. Jedna bitwa, druga, on na samym przedzie, trup ściele się gęsto, a Criuse cały i zdrowy (poza nielicznymi zadrapaniami dla niepoznaki), choć tak bardzo pragną śmierci. Tu to nawet karabin maszynowy nie pomoże:)
W tej końcowie bitwie rzeczywiscie juz dawno powinien zginąć jak z przodu
ciągle był. Ale takie fuksy nawet w prawdziwym życiu się zdarzały.
mnie to nawet śmieszyło:) było widać jak dostał z 3 kulki a on dalej jedzie na tym koniu. masakra
Ja to traktuje jako ironię losu w odniesieniu do jego życiowej historii.Pragnął śmierci i jako jedyny przeżył.A to,że jego postać była nieco przerysowana, to nie dziwota w końcu miała przyciągać rzesze widzów do kin.Ja sie przyznaję bez bicia,że na mnie kreacja Cruisa znowu zrobiła ogromne wrażenie;D
Tom Criuse wypadł dobrze, ale rola bohatera, nawet z burzliwą, wciąż nie dającą spokoju przeszłością, jest rolą stosunkowo łatwą. Criuse był wiarygodny i poradził sobie z nią bez trudu. Podobało mi się, że nie przeleciał tej Japonki. Scen intymnych w jego wykonaniu wyjątkowo nie lubię.
Moim zdaniem ten film należał do Kena Watanabe. Czekałam na każdą scenę z jego udziałem. A już najbardziej podobały mi się sceny z cesarzem. Watanabe zaprezentował tam całą paletę uczuć. Jestem pod wrażeniem, bo w "Wyznaniach gejszy", jakos nie było go tak widać i nie zaprezentował tam w pełni swoich możliwosci aktorskich.
To obejrzyj sobie Batman Begins, tam można w pełni dostrzec talent aktorski Watanabe.
O tak, Watanabe ratuje ten film od totalnej klęski, choć zadanie miał niełatwe, bo co to za daimyo, który daje się podejść zapijaczonemu kapitaliście. Na jego miejscu nie litowałbym się, tylko od razu ciął i patrzył, czy głowa równo leci.
Co do filmu - oczekiwałem chociażby pobieżnego zarysowania kodeksu bushido, feudalnych układów, a co dostałem? Fatalne podejście do realiów, amerykański klimat i "książkowe" postaci, wow.
Oczywiście jako jedyny przeżył, ale bardziej wytrzymały był gość z którym walczył na kiję.
Mnie jedno zastanawia-Czy Criuse zgodnie z samuraja nie powinien popełnić harakiri?
Przecież się zhańbił-przegrał?
O ile mi wiadomo harakiri popełniał samuraj, który zrobił coś złego, coś przeciwko swemu panu lub cesarzowi. Przegrana w walce nie była dla samuraja hańbą. Raczej zdrada albo ucieczka etc.
W filmie przedstawili to inaczej. Taka naiwność rzeczywiście momentami śmieszyła. Waham się między 7, a 8. Ale to tylko ze względu na stronę techniczną. Muzyka Hansa Zimmera, świetna scenografia i fantastyczne moim zdaniem kostiumy. Stroje samurajów zrobiły na mnie wielkie wrażenie. Sam film na 7, a nawet momentami na 6, ale od strony technicznej to oscarowy.
Proponuje jeszcze raz obejrzec film,a potem zadawac glupie pytania.Poza tym poczytaj o berserkach np. i orytuale na ktory sie powolujesz,bo sztuka bylo nie zemdlec rozcinajac sobie brzuch tanto,a ty tu sie rozwodzisz,ze zostal postrzelony...I nie harakiri tylko seppuku.