Nie rozumiem tych, którzy w jakiś sposób zestawiają ze sobą "Ostatnie kuszenie Chrystusa" i "Pasję". Oba te filmy łączy tylko jedno - postać Jezusa. Mówię tylko, gdyż "Pasja" to ścisłe trzymanie się Ewangelii - film ukazuje w dosadny sposób to, w co wierzą miliony na całym świecie; "Ostatnie kuszenie Chrystusa" to niczym niepoparta wizja autora, w którą zapewne nie wierzy nikt. "Pasja" to powieść oparta na faktach (dla wierzących, oczywiście); "Ostatnie kuszenie Chrystusa" jest wymyśloną przez autora fabułą. Nijak nie można tego zestawiać.
Dodam tylko, że "Ostatnie kuszenie Chrystusa" jako film, fabuła jest w porządku - dobrze zrealizowany, z dobrą muzyką, ciekawą historią - na mnie wrażenie zrobiła zwłaszcza końcówka, gdy Jezus ostatecznie powraca na krzyż; dobry, ciekawy pomysł. Tyle że trudno mi jakoś specjalnie doceniać scenariusz, który w pewnie gdzieś 70% jest "przekopiowany" z Biblii, a tylko w pozostałych 30% został napisany przez autora. To jasne, że stworzenie takiego filmu to zdecydowanie mniej roboty niż gdy musisz wymyślić całą historię samemu.
"Pasja" to dla mnie film z mocnym wydźwiękiem religijnym, który może wywoływać jakieś mocniejsze wrażenia dla wierzących; "Ostatnie kuszenie Chrystusa" to czysta fabuła, ze skopiowanymi z Biblii postaciami i sytuacjami.