Nie ulegajcie złudzeniu, że będąc ateistą-materialistą lub też empirykiem, można zbudować moralność. Jeśli istnieje dobro i zło, muszą one istnieć same w sobie - a to jest teza metafizyczna (religijna). Człowiek może odróżniać dobro od zła tylko dzięki temu, że jest w nim zapisane prawo moralne. Tymczasem ateista może mówić o korzyściach lub stratach, przyjemnościach lub przykrościach, powodach ewolucyjnych - i dlatego na gruncie ateistyczno-naukowego światopoglądu nie da rady wykazać, że niewierność małżeńska, adopcja dzieci przez pedofili, zoofilia są czymś niewłaściwym. Ateista więc może żyć moralnie, ale tylko wtedy, kiedy stosuje etykę religijną, której sam nie mógłby wymyślić.
"Jeśli istnieje dobro i zło, muszą one istnieć same w sobie"
Nic nie istnieje samo w sobie. Zawsze są czynniki, które pozwalają ocenić daną rzecz, zachowanie, czynność itd. Przyczyny i skutki, których nie można nie brać pod uwagę. Przykładowo, zabicie drugiego człowieka jest uważane za coś złego. Jednak w określonych sytuacjach (np. samoobrona) jest ono usprawiedliwione i wobec tego dobre. Możesz powiedzieć, że sam czyn wciąż pozostaje czymś złym. Jednak moim zdaniem ocenianie czynu bez brania pod uwagę jego przyczyn i skutków nie ma żadnego sensu.
"Człowiek może odróżniać dobro od zła tylko dzięki temu, że jest w nim zapisane prawo moralne"
Człowiek sam wymyśla i wymyślił wszystkie prawa moralne. Religie zostały stworzone przez ludzi i wobec tego systemy moralne również. Dlaczego więc, ateista nie może sam sobie obmyślić własnych zasad moralnych? Jeśli nie sam, to może sięgnąć po dzieła filozofów. Moralność jest czymś względnym i subiektywnym. Obiektywna moralność nie istnieje, chociaż są zachowania odrzucane lub potępiane przez ogół ludzkości. Zawsze jednak znajdą się wyjątki. I jakim prawem mamy oceniać, która moralność jest lepsza?
I tutaj można mówić "o korzyściach lub stratach, przyjemnościach lub przykrościach, powodach ewolucyjnych", co pozwoli ustalić zasady dla społeczeństwa. Taki rachunek jest znacznie bardziej obiektywny niż z zasady subiektywna moralność.
"Ateista więc może żyć moralnie, ale tylko wtedy, kiedy stosuje etykę religijną, której sam nie mógłby wymyślić."
Jak nie może, jak może? Każdy może na podstawie rozważań wymyślić słuszną swoim zdaniem etykę i kierować się nią w życiu. I jak mamy oceniać, czy ten ktoś postępuje moralnie? Wedle naszej moralności, czy może jego? Obiektywnie należy stwierdzić, że obiektywna moralność nie istnieje ;)
"I jakim prawem mamy oceniać, która moralność jest lepsza?"
Czyli nie mam prawa stwierdzić, że moja moralność jest lepsza niż moralność Hitlera?
"Jak nie może, jak może? Każdy może na podstawie rozważań wymyślić słuszną swoim zdaniem etykę i kierować się nią w życiu. I jak mamy oceniać, czy ten ktoś postępuje moralnie? Wedle naszej moralności, czy może jego? Obiektywnie należy stwierdzić, że obiektywna moralność nie istnieje ;)"
Właśnie chodziło mi o to, że jeśli wymślisz sobie etykę sam, to nie będzie to etyka religijna (czyli wieczna), tylko etyka wymyślona. I nie będzie głębszych racji, żeby ją stosować.
Ale przemyślałem kwestię i teraz uważam, że byłem w błędzie, a w rzeczywistości żadna etyka nie istnieje. Są tylko rachunki zysków i strat, przyczyny ewolucyjne, rzeczy, które powodują cierpienie i nasza empatia, która nie chce żeby inni cierpieli.
Więc mam pogardę dla zbrodniarzy, ale to pogarda subiektywna, a obiektywny świat ma w dupie czy zabijasz czy jesteś święty :)
Nie ucz ojca dzieci robić. Według tej twojej filozofii moralność jest produktem mózgu, a więc czymś, co ma praktyczne zastosowanie, ale nie ma uzasadnienia metafizycznego.
Wszystko się rozbija o to, czy są imponderabilia czy tylko materia.
"Według tej twojej filozofii moralność jest produktem mózgu, a więc czymś, co ma praktyczne zastosowanie, ale nie ma uzasadnienia metafizycznego."
Co za bzdury. Dlatego Rand napisała osobną książkę o metafizyce i epistemologii? I jeszcze to "Nie ucz ojca dzieci robić.". Niezwykły pokaz nieuctwa i arogancji...
Rzeczywistość jest obiektywna. A=A. Zatem etyka jest tak samo obiektywna jak ludzka natura. Pewnie, że etyka obiektywizmu ma praktyczne zastosowanie, bo jako jedyna jest w pełni kompatybilna z rzeczywistością, z racji opierania się na racjonalnej metafizyce. Boga może Ci podważyć każdy ateusz, ludzie natury nie może zanegować nikt o zdrowych zmysłach.
No to co głosi ta twoja etyka? Dopuszcza aborcję? Eutanazję? Karę śmierci? Klonowanie?
Co mówi na temat poligami?
Dopuszcza seks z dziećmi?
I skąd wie, czy jakakolwiek zasada jest obiektywna?
"Dopuszcza aborcję?"
Nie dopuszczam aborcji, bo człowiek to pojęcie biologiczne, pojawiające się tuż po zapłodnieniu. Przeciwko aborcji nie mam zastrzeżeń, ale nie da się ukryć, że wynika z błędnych przesłanek samobójcy. Kara śmierci, jeśli proporcjonalna do popełnionego czynu jest ok, klonowanie jest absolutnie ok. Co do poligamii to zależy od jej organizacji; seks z dziećmi nie jest ok jeśli jest wbrew woli opiekunów lub nastoletnich "dzieci".
A zasada jest obiektywna, bo jest zgodna z ludzką naturą, a ta jest obiektywna.
To jest jakaś jedna natura ludzka? Gwałciciel ma naturę gwałciciela, morderca mordercy a święty ma naturę świętego.
"To jest jakaś jedna natura ludzka?"
To jest jakieś prawo wyłączonego środka? To jest jakaś zasada niesprzeczności?
Jaka natura gwałciciela? Co ty bredzisz? Może mi powiesz, że murzyn ma naturę złodzieja, a cygan naturę lenia i że to się odczytuje z bruzd na czaszce? Zastanów się co definiuje człowieka jako takiego i będziesz miał jego naturę.
Popadasz w Platonizm. Platon uważał, że istnieje człowiek "jako taki". Im więcej o tym myślę, tym mam większe wątpliwości.
Rozumiem, że mam popatrzeć na cechy wspólne u wszystkich ludzi - każdy chce być szczęśliwy, nikt nie chce cierpieć, itp.
Nie zdefiniowałeś ludzkiej natury, stąd nie wiem o co ci właściwie chodzi.
"Popadasz w Platonizm. Platon uważał, że istnieje człowiek "jako taki". Im więcej o tym myślę, tym mam większe wątpliwości."
A więc każdy biolog, uznający istnienie czegoś takiego jak ludzkie DNA to platonik? No ciekawych rzeczy się tu dowiaduję.
DNA to nie jest żadna ludzka natura tylko natura każdego człowieka osobno.
To może zdefiniuj tę naturę ludzką.
"DNA to nie jest żadna ludzka natura tylko natura każdego człowieka osobno. "
Konkretna część łańcucha jest indywidualna, a inna część jest uniwersalna dla całego gatunku. Jest coś takiego jak DNA ludzkie, litości.
"To może zdefiniuj tę naturę ludzką."
Natura ludzka - to, co konstytuuje człowieka jako takiego, a nie człowieka x czy człowieka y.
OK. Wobec tego jak na bazie tej natury ludzkiej można zbudować moralność obiektywną i obowiązującą?
DNA to natura każdej żywej istoty. Istot spoza Ziemi, prawdopodobnie też.
Dworzanin, a co sądzisz o argumencie z Pierwszej Przyczyny? Naprędce: Wszystko co nas otacza ma swoją przyczynę, nie mamy przykładu niczego, co nie miałoby przyczyny swojego istnienia (PRZYCZYNY, NIE "CELU") (co najwyżej mamy zjawiska, których przyczyn na razie nie znamy)
Więc wszechświat też musi mieć przyczynę, a ta przyczyna swoją przyczynę i tak dalej regressum ad infinitum. Ponieważ jednak RI to zapętlenie logiczne, to musi istnieć pra-przyczyna, która istnieje odwiecznie.
Rzeczy nie istniejące nie mogą niczego stworzyć, więc wszechświat nie mógł sam siebie stworzyć.
No chyba że jakas forma wszechswiatu jest odwieczna, ale to trudno pojąć...
"Wszystko co nas otacza ma swoją przyczynę, nie mamy przykładu niczego, co nie miałoby przyczyny swojego istnienia"
Na poziomie kwantowym nie wszystko ma swoją przyczynę, a może się też okazać, że przyczyna jako konieczność jest naszym urojeniem. Kant wiedział, że przyczynowość jest w nas wpisana jakby genetycznie, podobnie jak czasowość i przestrzenność - a dzisiaj, 200 lat po Kancie, neurologia to potwierdza (doświadczenia na szczurach uwięzionych w labiryncie).
"(PRZYCZYNY, NIE "CELU") (co najwyżej mamy zjawiska, których przyczyn na razie nie znamy)"
To założenie wygląda rozsądnie, ale nie ma pewności co do jego prawdziwości. Może w świecie kwantowym naprawdę pewne zjawiska nie mają przyczyn.
"Rzeczy nie istniejące nie mogą niczego stworzyć, więc wszechświat nie mógł sam siebie stworzyć".
To prawda.
"No chyba że jakas forma wszechswiatu jest odwieczna, ale to trudno pojąć..."
Tak właśnie to sobie wyobrażam. Świat może istnieje wiecznie, a potem wydaje z siebie kolejne wszechświaty, odnogi rzeczywistości.
Tylko niestety problem jest innego rodzaju: gdyby istniała odpowiedź na pytanie o to, skąd się wziął świat, po prostu byśmy tej odpowiedzi nie zrozumieli, byłaby niesamowicie skomplikowana i wymagała wiedzy która nas nieskończenie przekracza.
Poza tym gdyby Bóg stworzył świat, zaraz zapytają skąd się wziął Bóg. I trzeba się z tym pytaniem filozoficznie zmierzyć - jeśli np. istniał zawsze, świat też mógł istnieć zawsze. Wiara w takiego Boga nic nie rozwiązuje, ale może jest to jakiś bóg deistyczny, który i tak jest nam zupełnie obojętny.
Świat jest n i e s a m o w i t y. Nauka nie rozjaśnia jego ciemności, tylko ją pogłębia. Nie chodzi o to, jaki świat jest, tylko o to, że w ogóle istnieje. To Wittgenstein nazywa tym, co mistyczne: samo istnienie świata i naszą w nim obecność. "Nie istnieje też żadna wielka zagadka". Jaka jest np. tajemnica w śmierci? Człowiek, jak komar i koń, musi umrzeć. A jednak stajemy wobec śmierci w niemej grozie, jako wobec czegoś niepojętego.
https://www.youtube.com/watch?v=gSFJz0ZN4Zs
Odpalaj od 17 MINUTY!
>>>Na poziomie kwantowym nie wszystko ma swoją przyczynę, a może się też okazać, że przyczyna jako konieczność jest naszym urojeniem.
No właśnie ja tu widzę błąd logiczny. Wierzenie w to, że istnieją zjawiska bez przyczyny jest mniej uzasadnionym wierzeniem, niż to, ze wszystkie zjawiska swę przyczyną mają. Tymi fluktuacjami kwantowymi ludzie rzucają na lewo i prawo, a jedyne co jest pewne to to, że na razie przyczyny zwyczajnie nie znamy. Żeby być jasnym - bardziej uprawnione wydaje się wierzenie, że fluktuacje swoją przyczynę mają (tylko, że jej nie znamy) niż to, że z jakiegoś powodu AKURAT ONE przyczyny nie mają. To prawie myślenie magiczne.
>>>Kant wiedział, że przyczynowość jest w nas wpisana jakby genetycznie, podobnie jak czasowość i przestrzenność - a dzisiaj, 200 lat po Kancie, neurologia to potwierdza (doświadczenia na szczurach uwięzionych w labiryncie).
No i znowu mimo wszystko muszę dać pola z powodu braku wiedzy. Niemniej przyczynowością też się zajmę, tylko nie wiem gdzie zacząć.
>>>"(PRZYCZYNY, NIE "CELU") (co najwyżej mamy zjawiska, których przyczyn na razie nie znamy)"
To założenie wygląda rozsądnie, ale nie ma pewności co do jego prawdziwości. Może w świecie kwantowym naprawdę pewne zjawiska nie mają przyczyn.
Ale co to znaczy "brak przyczyny"? Im więcej o tym myślę, tym mniej ma to sensu. Kiedyś zjawisko błyskawicy wydawało się nie mieć przyczyny. Minęło kilka wieków i eureko - mamy juz przyczynę. Mówię - raczej bardziej racjonalnym wydaje się być to, że nie znamy przyczyn wszystkiego, niż że coś przyczyny po prostu nie ma. Ale zastrzegam sobie prawo do zmiany zdania, bo nie mam pojęcia o fizyce kwantowej. :)
>>>"Rzeczy nie istniejące nie mogą niczego stworzyć, więc wszechświat nie mógł sam siebie stworzyć".
To prawda.
Wiem!
>>>"No chyba że jakas forma wszechswiatu jest odwieczna, ale to trudno pojąć..."
Tak właśnie to sobie wyobrażam. Świat może istnieje wiecznie, a potem wydaje z siebie kolejne wszechświaty, odnogi rzeczywistości.
I jeśli teizm to fałsz, to tak być musi. Bo jeśli przyczyna była, to musiała być transcendentna, w jakiś sposób odporna na nieskończony regres.
>>>Tylko niestety problem jest innego rodzaju: gdyby istniała odpowiedź na pytanie o to, skąd się wziął świat, po prostu byśmy tej odpowiedzi nie zrozumieli, byłaby niesamowicie skomplikowana i wymagała wiedzy która nas nieskończenie przekracza.
No nie. Moim zdaniem Dawkins ma rację - początek zawsze jest prosty - od prostoty do skomplikowania. Więc pierwotna, ewentualna przyczyna musiała być prosta, więc osiągalna rozumem. No ale sumarycznie możesz mieć też rację... To chyba pytanie na które nie da się odpowiedzieć inaczej, niż "nie wiadomo"
>>>Świat jest n i e s a m o w i t y. Nauka nie rozjaśnia jego ciemności, tylko ją pogłębia. Nie chodzi o to, jaki świat jest, tylko o to, że w ogóle istnieje. To Wittgenstein nazywa tym, co mistyczne: samo istnienie świata i naszą w nim obecność. "Nie istnieje też żadna wielka zagadka". Jaka jest np. tajemnica w śmierci? Człowiek, jak komar i koń, musi umrzeć. A jednak stajemy wobec śmierci w niemej grozie, jako wobec czegoś niepojętego.
Mądre, ale bez znaczenia.
Film obejrzę tamten
Ma to duże znaczenie. Bo badamy początek świata, a i tak nie wyjaśnimy dlaczego w ogóle cokolwiek istnieje, tzn. nawet jak zdobędziemy odpowiedzi na wszystkie pytania, i tak metafizyka nie zniknie.
"No właśnie ja tu widzę błąd logiczny. Wierzenie w to, że istnieją zjawiska bez przyczyny jest mniej uzasadnionym wierzeniem, niż to, ze wszystkie zjawiska swę przyczyną mają. Tymi fluktuacjami kwantowymi ludzie rzucają na lewo i prawo, a jedyne co jest pewne to to, że na razie przyczyny zwyczajnie nie znamy. Żeby być jasnym - bardziej uprawnione wydaje się wierzenie, że fluktuacje swoją przyczynę mają (tylko, że jej nie znamy) niż to, że z jakiegoś powodu AKURAT ONE przyczyny nie mają. To prawie myślenie magiczne."
Coś w tym jest. OK, uznajmy że rzeczywiście wszystko ma przyczynę. Wobec tego albo regres nieskończony, albo wieczny kosmos, albo wieczny Bóg, itp. Impactor kiedyś pisał, że można też założyć że świat stworzył krasnoludek. Tylko że krasnoludek, który jest wieczny i stworzy świat, byłby w istocie Bogiem. Więc mamy albo teizm, albo wieczny kosmos. Ale - co ciekawe - dalej nie jest to argument z Bogiem chrześcijańskim. Póki nie ma niezbitych dowodów, zawieszamy sąd - najwyżej okaże się, że istnieje jakiś Bóg deistyczny (Bóg religijny nie istnieje na 100% bo to byłby absurd, że jakiś człowiek był bogiem. Wyobraź sobie, że pracujesz w biurze a twój kumpel z gabinetu jest wcieleniem Boga - najwyższą Istotą, zmartwychwstaniem i życiem, stwórcą kosmosu. Mocne, co?
A chrześcijanie w takie coś wierzą :) Najbardziej absurd chrześcijanstwa widać wtedy, kiedy przeniesiemy tę historię do naszych czasów. Bo Jezus żył w starożytności - a wiadomo, przeszłość jest okryta tajemnicą, jakoś łatwiej nam wierzyć, że 2 tysiące lat temu urodził się Bóg, niż że Bogiem jest Pan Jacek spod piątki.
Sam, jak my wszyscy, byłem wychowany w wierze i nawet miałem okres prawdziwej religiności (między 11 a 13 rokiem życia :D) a teraz, po latach myślenia, widzę jak to jest absurdalne i ogłupiające. A dalej miliardy w to wierzą...
>>>Coś w tym jest. OK, uznajmy że rzeczywiście wszystko ma przyczynę. Wobec tego albo regres nieskończony, albo wieczny kosmos, albo wieczny Bóg, itp.
No właśnie regres nie działa, to zapętlenie logiczne i tak być nie może po prostu, kosmos wieczny odpada (bo musiałby mieć przyczynę bo jest częścią materialnego świata) więc zostaje generalnie tylko jakaś siła sprawcza spoza 'naszego świata'.
Dodam, że polemika typu Kraussa pt. "No, nasz wszechświat miał przyczynę powstania, ale może są inne które nie mają" nic nie daje, bo zostaje problem regresu.
>>>Impactor kiedyś pisał, że można też założyć że świat stworzył krasnoludek. Tylko że krasnoludek, który jest wieczny i stworzy świat, byłby w istocie Bogiem.
Tak, kiedyś mu to nawet przedłożyłem, że to w zasadzie nieważne co się wstawi pod boga, można wstawić cokolwiek i bedzie to równie uzasadnione. Oczywiście Impactorowi chodzi oczywiście o bzdurność zakładania że to konkretnie Jahwe jest tym absolutem.
Nigdy nie miałem problemu z ludźmi próbującymi argumentować istnienie jakieś ponad-naszo-czasowej, odpornej na zasady naszego świata istoty w sumie.
>>>Więc mamy albo teizm, albo wieczny kosmos.
No chyba tak xD
>>>Ale - co ciekawe - dalej nie jest to argument z Bogiem chrześcijańskim.
To nie jest ciekawe, to jest absolutnie oczywiste.
>>>Póki nie ma niezbitych dowodów, zawieszamy sąd - najwyżej okaże się, że istnieje jakiś Bóg deistyczny (Bóg religijny nie istnieje na 100% bo to byłby absurd, że jakiś człowiek był bogiem. Wyobraź sobie, że pracujesz w biurze a twój kumpel z gabinetu jest wcieleniem Boga - najwyższą Istotą, zmartwychwstaniem i życiem, stwórcą kosmosu. Mocne, co?
No tak, a impactorowy ateizm to właśnie takie zawieszenie zdania, bo brak danych. No a Jahwe istnieć w sumie nie może jako byt sprzeczny wewnętrznie. Wiesz co mnie jeszcze ciekawi? Paradoksy logiczne w odniesieniu do boga. Teraz się mówi, że bóg nie może robić czegoś co jest sprzeczne logicznie (jedno-końcowego kijka, kwadratowego koła)... hmmm...
>>>A chrześcijanie w takie coś wierzą :) Najbardziej absurd chrześcijanstwa widać wtedy, kiedy przeniesiemy tę historię do naszych czasów. Bo Jezus żył w starożytności - a wiadomo, przeszłość jest okryta tajemnicą, jakoś łatwiej nam wierzyć, że 2 tysiące lat temu urodził się Bóg, niż że Bogiem jest Pan Jacek spod piątki.
Tak jest, chociaż te wierzenia są identycznie uzasadnione. Chociaż w sumie nie - jak to mawia Impactor, prędzej już bogiem jest Jacek spod piątki niż jakiś Hesus sprzed dwóch tysięcy lat, bo przynajmniej wiemy że Jacek istnieje xD
Nawet wierzenie że to kubek jest bogiem ma lepsze podstawy niż to, że to był jakiś Jezus o którym wiadomy tylko tyle, że nie wiadomo czy w ogóle istniał xD
"No właśnie regres nie działa, to zapętlenie logiczne i tak być nie może po prostu, kosmos wieczny odpada (bo musiałby mieć przyczynę bo jest częścią materialnego świata) więc zostaje generalnie tylko jakaś siła sprawcza spoza 'naszego świata'."
Aaaa. Czyli sprawa wygląda tak: rzeczy materialne muszą mieć przyczyne, a rzeczy niematerialnych, lub takich o których na 100% wiemy, że nie są produktem materii, nie znamy. Więc nie wiemy, czy takie rzeczy niematerialne muszą mieć przyczynę, jeśli istnieją.
A jeśli nie wiemy, czy muszą, to jest szansa, że nie muszą. Ergo: jest szansa, że świat stworzyła niematerialna przyczyna nie mająca początku.
Logiczne!
"No a Jahwe istnieć w sumie nie może jako byt sprzeczny wewnętrznie".
Apologeci potrafią te sprzeczności jakoś tak zamącić, ze ich Jahwe nie jest sprzeczny (tylko np. źle zrozumiany przez autorów Biblii). Zresztą nie o sprzeczności tu chodzi. Jezus był kiedyś człowiekiem, który chodził do sklepu, miał znajomych, rodziców, pracę, itp. A więc wierzyć w to, że był Bogiem, to tak jakby wierzyć ze dzisiaj jakiś pan Michał jest stwórcą kosmosu. Jak to jest idiotyczne, tego się nie da nawet opisać - a ludzie, nieraz bardzo wykształceni i bardzo mądrzy, to łykają. Może dlatego że nigdy naprawdę tego nie przemyśleli, mają mózgi zalane endorfinami, które uwalniają się podczas tych wszystkich wieczorów uwielbień, mszy za uwolnienie, itp, i to utrudnia im rzetelne podejście. Przecież weźmy sobie Jana Pawła II - ile ten człowiek w życiu przeczytał, ile zwiedził, z iloma mądrymi ludźmi rozmawiał, jak ogromną miał wiedzę - to jest imponujące. A wiara tak go zniewoliła.
To coś jak ten ksiądz, z którym nasz przyjaciel robił wywiad. Jak słucham tego wywiadu to powala mnie, jak ten ksiądz SAM SIEBIE przekonuje do debilizmów, debilizmami.
"Wiesz co mnie jeszcze ciekawi? Paradoksy logiczne w odniesieniu do boga. Teraz się mówi, że bóg nie może robić czegoś co jest sprzeczne logicznie (jedno-końcowego kijka, kwadratowego koła)... hmmm..."
Wszechmoc jest rozumiana w sposób logiczny: mogę zrobić to, co jest racjonalne. I w ogóle wydaje mi się, że zawsze tak było w chrześcijaństwie, tzn. nie kojarzę żadnego filozofa chrześcijańskiego, który by twierdził inaczej (ale może się mylę bo siedzę w filozofii starożytnej).
Natomiast u Kołakowskiego można przeczytać (a więc to informacje z drugiej ręki, jakby nie patrzeć) że Bóg islamski właśnie może tworzyć kwadratowe koła. Czyli chrześcijaństwo jest nieco racjonalniejsze.
Ale kiedyś widziałem wywiad z ks. Hellerem, którego zapytali, czym jest Boża wszechmoc. On - jak to apologeta - powiedział, że wszechmoc jest dla nas czymś niewyobrażalnym i nasze pojęcie wszechmocy jest bardzo odległe od tego, czym jest prawdziwa Boża wszechmoc. Podobnie jest z osobowością Boga. Mówi się, że Bóg jest osobą - więc nie może być nieskończony. Na to Heller: Bóg jest osobą w taki sposób, że łączy w sobie nieskończoność w sposób nam nieznany :)
Fajne, co? I tak można do śmierci. Żaden ateista nie może obalić tych absurdów, bo wierzący zawsze sobie znajdzie furtkę, ogranicza go własna kreatywność :)
"Nawet wierzenie że to kubek jest bogiem ma lepsze podstawy niż to, że to był jakiś Jezus o którym wiadomy tylko tyle, że nie wiadomo czy w ogóle istniał"
No nie wiem. Nie wydaje mi się to prawdziwe...
Zawsze rozumowałem w ten sposób:
Prawdopodobieństwo boskości Jezusa jest wyższe niż kubka, bo:
a) za Jezusem przemawiają liczbe objawienia, ukazywanie się ludziom,
b) powstała wokół niego religia, więc mogło coś być na rzeczy,
c) są świadectwa ze śmierci klinicznej,
d) znajomy znajomego mówił, że jego znajomy pomodlił się do Jezusa i wyzdrowiał z nowotworu,
to wszystko razem sprawia, że Jezus jest odrobinę bardziej prawdopodobny.
No - ale łatwo to chyba zanegować. Objawienia: choroby, uzdrowienia: przypadki, śmierć kliniczna: wytwór mózgu, itp.
Ale mimo wszstko, żeby kubek był bardziej prawdopodobny?
>>>Nawet wierzenie że to kubek jest bogiem ma lepsze podstawy niż to, że to był jakiś Jezus o którym wiadomy tylko tyle, że nie wiadomo czy w ogóle istniał"
No nie wiem. Nie wydaje mi się to prawdziwe...
Zawsze rozumowałem w ten sposób:
Prawdopodobieństwo boskości Jezusa jest wyższe niż kubka, bo:
a) za Jezusem przemawiają liczbe objawienia, ukazywanie się ludziom,
> Mi objawił się Kubek Wszechmocny, 300 000 amerykanom tajemnicze UFO, milionom Allah, tysiącom Yeti. Obalone.
b) powstała wokół niego religia, więc mogło coś być na rzeczy,
>Wokół miski z makaronem też powstała religia. Nie mówiąc już o realianach, albo kulcie Cargo (czczenie boskich samolotó) - wokół kubka też można, wystarczy kilkaset podpisów bodajże. Obalone.
c) są świadectwa ze śmierci klinicznej,
> beueueue - przecież wiesz, co napiszę
d) znajomy znajomego mówił, że jego znajomy pomodlił się do Jezusa i wyzdrowiał z nowotworu,
to wszystko razem sprawia, że Jezus jest odrobinę bardziej prawdopodobny.
>NIBY TAK, ale to wszystko kręci się wokół błędów logicznych więc jest absolutnie i nieodwołalnie zbijalne, co koniecznie prowadzi do implikacji, że hipoteza Kubka jest przynajmniej tak samo absurdalna jak Jezusa, a jeśli już w ogóle rozłożyć to na czynniki pierwsze, to hipoteza Jezusa/Jahwe jest wręcz BARDZIEj absurdalna.
>>>No - ale łatwo to chyba zanegować. Objawienia: choroby, uzdrowienia: przypadki, śmierć kliniczna: wytwór mózgu, itp.
Ale mimo wszstko, żeby kubek był bardziej prawdopodobny?
To jest takie wiesz, bawienie się słowami :) Jakościowo Jezus zawsze będzie nad Kubkiem, bo ad antiquem, ad populam i tak dalej, ale to iluzja, klapki na oczach.
>>>Wszechmoc jest rozumiana w sposób logiczny: mogę zrobić to, co jest racjonalne.
Nie rozumiem tego zdania.
>>>Ale kiedyś widziałem wywiad z ks. Hellerem, którego zapytali, czym jest Boża wszechmoc. On - jak to apologeta - powiedział, że wszechmoc jest dla nas czymś niewyobrażalnym
"niewyobrażalnym" - więc nie możemy o niej nic powiedzieć, włącznie z tym, że istnieje xD
>>> i nasze pojęcie wszechmocy jest bardzo odległe od tego, czym jest prawdziwa Boża wszechmoc.
No tak, bo przecież bóg to absolut.
To są takie uniki, wykręty, coś jak z tym "ALE BÓG JEST POZA CZASEM WIĘC MÓWIĆ< ŻE MUSIELIŚMY NA NIEGO CZEKAĆ TO IDIOTYZM! (w odpowiedzi na pytanie, czemu Jahwe zwlekał z mordowaniem samego siebie dla siebie)
Czyli "nie potrafimy pojąć wszechmocy boskiej, dlatego nie drążmy tematu i nie próbujmy zrozumieć"
Może i racjonalne podejście, ale to żaden argument oczywiście.
>>>Podobnie jest z osobowością Boga. Mówi się, że Bóg jest osobą - więc nie może być nieskończony. Na to Heller: Bóg jest osobą w taki sposób, że łączy w sobie nieskończoność w sposób nam nieznany :)
Wiadomo xD wyjaśniamy coś wyjaśniając, że nie wiemy jak coś wyjaśnić więc wierzmy i cicho.
>>>Fajne, co? I tak można do śmierci. Żaden ateista nie może obalić tych absurdów, bo wierzący zawsze sobie znajdzie furtkę
Jasne xD Dowiemy jak w sposób chemiczny powstaje życie, to ludzie stwierdzą, że trudno, ale bóg na pewno tak stworzył te molekuły że one się łączą, że to część jego idealnego planu. Ba, to tylko potwierdzi ich przypuszczenia i będzie dowodem geniuszu ich boga!
To tak jak z tymi kosmitami. Jak jakichś znajdziemy, to katole zaczną drzeć ryja, że w Biblii pełno jest wskazań na życie pozaziemskie. Oczywiście PO odkryciu obcej cywilzacji przez naukowców to się okaże, nigdy przed xD
Jak mówił Silverman na tej debacie - wszystko jest w Biblii, Eden to idealna metafora w pełni zgodna z Ewolucją: PO ODKRYCIU EWOLUCJI PRZEZ BIOLOGÓW I JEJ UDOWODNIENIU. Chrześcijaństwo przez chyba cztery wieki zresztą Teorię Ewolucji dzielnie odrzucało, także... No samo przez się tłumaczy się, no nie? xD
Dokładnie. Dlatego nie wiem jak przekonać wierzącego, że traci czas na praktykę religijną. Jest to bardzo trudne. Zaryzykuję nawet, że to rodzaj uzależnienia. Wytłumaczenie wierzącemu, że źle robi, jest tak samo trudne, jak wytłumaczenie zakochanej dziewczynie, że jej facet jest durniem i prymitywem, który jej nie szanuje. Co ciekawe - filozofia raczej wierzącym szkodzi niż pomaga, i to widać po apologetach.
Bo normalnie oczekiwałbym, że będzie tak: wierzący zaczyna czytać filozofów, a tym samym zaczyna dowiadywać się fascynujących rzeczy o świecie, o logice, o tym jak udowodnić swoje przekonania, w efekcie zaczyna myśleć nad swoją wiarą i odrzuca ją jako absurdalną.
A jak jest w praktyce? :) Otóż... filozofia DAJE NARZĘDZIA do tego, żeby okłamywać samego siebie w pełnym poczuciu komfortu. I taki teista staje się jeszcze głupszy niż był - to dopiero dramat. Jak słucham wykształconych księży, czy np. Terlikowskiego, to jestem tak załamany że nie sposób tego opisać.
A TERAZ CIEKAWOSTKA (możesz pominąć tę część posta).
Jaki jest dowód istnienia Boga przedstawiony przez Terlikowskiego, doktora filozofii?
Jezus został ukrzyżowany a parę lat później jego uczniowie zaczęli za niego ginąć. Czyli ginęli za kogoś, kto został poniżony i poniósł porażkę. A czemu decydowali się na śmierć?
BO MIELI DOŚWIADCZENIE PUSTEGO GROBU i spotkali zmartwychwstałego Chrystusa. Przecież to oczywiste :)
Koniec ciekawostki. A teraz mam do ciebie ważną kwestię, ale mniej związaną z wiarą. Otóż jest taki człowiek, który zowie się Janusz Imiołczyk. Wstawia filmiki na youtubie, gdzie twierdzi, że miał nowotwór złośliwy, a wyzdrowiał z niego tylko dlatego, że przestawił swój umysł i zaczął być szczęśliwy. Rak jest wyrażoną w ciele depresją, i jeśli będziesz szczęśliwy, nie zachorujesz na raka.
Co ty na to?
>>>Dokładnie. Dlatego nie wiem jak przekonać wierzącego, że traci czas na praktykę religijną. Jest to bardzo trudne.
Ja wyładowuję napięcie produkując się przed kamerą, łącząc swoje odwieczne marzenia (aktorstwo) ze szczyptą talentu do gadki i zabijaniem czasu.
Nie liczę na sukcesy produkując swoje filmy, ale liczę na "zdrapywanie farby ignorancji" (gdzieś o tym pisał Impactor i miało być coś takiego w moim filmie, ale internety mi zaczęly szfankować!)
I uważałbym z tym "traci czas", to cholernie niebezpieczne zdanie!!!
>>>Zaryzykuję nawet, że to rodzaj uzależnienia.
TAAAAK!!!! Uzależnienie, wirus, nałóg xD Się WIe!
>>>Wytłumaczenie wierzącemu, że źle robi, jest tak samo trudne, jak wytłumaczenie zakochanej dziewczynie, że jej facet jest durniem i prymitywem, który jej nie szanuje.
Uważaj na słowo "źle" xD
Trochę samokrytyki wyczuwam...? :)
>>>Co ciekawe - filozofia raczej wierzącym szkodzi niż pomaga, i to widać po apologetach.
Wyjdziesz za mnie? :)
>>>Bo normalnie oczekiwałbym, że będzie tak: wierzący zaczyna czytać filozofów, a tym samym zaczyna dowiadywać się fascynujących rzeczy o świecie, o logice, o tym jak udowodnić swoje przekonania, w efekcie zaczyna myśleć nad swoją wiarą i odrzuca ją jako absurdalną.
Serio, nawet obrączkę i kolację zafunduję. Jeśliś hetero, to zapraszam Cię na piwo lub kawę :D
"Bo normalnie oczekiwałbym, że będzie tak: wierzący zaczyna czytać filozofów, a tym samym zaczyna dowiadywać się fascynujących rzeczy o świecie, o logice, o tym jak udowodnić swoje przekonania"
I właśnie TYm jest filozofia. Teista podchodzi do niej z odgórnie przyjętym założeniem, co jest błedem. Nie "skonfrontować przekonania z rzeczywistością i w razie czego je porzucić, tylko mieć przekonania i konfrontować je z rzeczywistością, i jeśli rzeczywistość nie będzie się z nimi zgadzać, to ją odrzucać"
Płakać. Ale "Dobrze" będzie (Piotra Roguckiego, wklep w yt piosenkę, jest śliczna) :)
>>>A jak jest w praktyce? :) Otóż... filozofia DAJE NARZĘDZIA do tego, żeby okłamywać samego siebie w pełnym poczuciu komfortu.
Ku**** staram się myśleć że może jednak nie, że to tylko taki stereotyp 'teisty filozofa'... ale z drugiej strony czytało się, oglądało dziesiątki debat i no nie wiem, dla mnie mówisz prawdę powyżej, tak to na dzień dzisiejszy widzę, i pod tym się obiema ręcyma podpisuję.
>>>I taki teista staje się jeszcze głupszy niż był - to dopiero dramat. Jak słucham wykształconych księży, czy np. Terlikowskiego, to jestem tak załamany że nie sposób tego opisać.
Wiesz dlaczego? Bo to tak jak z uzależnieniem. Im inteligentniejszy jesteś, tym łatwiej przychodzi ci oszukiwanie samego siebie, by tylko sięgnąć po używkę. To jest tzw pseudologika. Z wiarą jest tak samo. "Chleję, bo mogę. Ups, zawaliłem pracę. Kij z tym, przecież jestem inteligentny, znajdę drugą w dwa dni. Czynność powtarzaj aż do śmierci"
>>>Jaki jest dowód istnienia Boga przedstawiony przez Terlikowskiego, doktora filozofii?
Jezus został ukrzyżowany a parę lat później jego uczniowie zaczęli za niego ginąć. Czyli ginęli za kogoś, kto został poniżony i poniósł porażkę. A czemu decydowali się na śmierć?
BO MIELI DOŚWIADCZENIE PUSTEGO GROBU i spotkali zmartwychwstałego Chrystusa. Przecież to oczywiste :)
No rany.
Oboje wiemy, żen argument gryzie gruz.
Spod ziemi xD
>>>Koniec ciekawostki. A teraz mam do ciebie ważną kwestię, ale mniej związaną z wiarą. Otóż jest taki człowiek, który zowie się Janusz Imiołczyk.
Nie znam człowieka.
>>> Wstawia filmiki na youtubie, gdzie twierdzi, że miał nowotwór złośliwy, a wyzdrowiał z niego tylko dlatego, że przestawił swój umysł i zaczął być szczęśliwy. Rak jest wyrażoną w ciele depresją, i jeśli będziesz szczęśliwy, nie zachorujesz na raka.
Bardzo interesująco brzmi.
Ponieważ nie mam wiele danych, ciężko mi coś twierdzić. Na pewno znany jest ci tzw efekt placebo. Moim zdaniem, jeśli pacjentowi może się polepszyć tylko dlatego, że myśli, że jest leczony, to coś w tym może być. I być moze nasz umysł wpływa na stan naszego fizycznego ciała.
Imho to wydaje się być nawet logiczne. Przecież nasze myśli wywołuja konkretne działania naszego organizmu. Podniecenie generuje wzwód i uwalnianie hormonów. Strach powoduje wydzielanie andrenaliny, która podnosi szybkość bicia serca. Ergo - zawał serca został spowodowany przez myśl (która zgenerował pojawienie się strachu który zgenerował andre, która przyspieszyła obrót krwi w organiźmie)
Cholernie ciężko się gada o mieszance biologii i psychologii jak sie zaczyna i jest się amatorem (choc w porównaniu do 70% społeczeństwa to pewnie skromna uprzejmość) no ale no będę czytał I...
Na ten czas masz cosik do polecenia? Ale bardziej z psychologii i biologi ewentualnie historii, bo filozofia starożytna to jednak nie bardzo, nie wiem, ale no może przyjdzie na to czas :)
"Ja wyładowuję napięcie produkując się przed kamerą, łącząc swoje odwieczne marzenia (aktorstwo) ze szczyptą talentu do gadki i zabijaniem czasu.
Nie liczę na sukcesy produkując swoje filmy, ale liczę na "zdrapywanie farby ignorancji" (gdzieś o tym pisał Impactor i miało być coś takiego w moim filmie, ale internety mi zaczęly szfankować!)"
Moim zdaniem to właśnie nie jest ważne czy filmy będą popularne. Ale jest duża szansa, że trafią na nie różni jeszcze wierzący, ale już poszukujący i wątpiący licealiści czy studenci, którzy po prostu zobaczą konkretne, merytoryczne argumenty. To bardzo dużo, zwłaszcza że mało komu chce się czytać poważnych ateistów. Dzięki temu ktoś zacznie samodzielnie myśleć, człowiekiem świadomym trudniej manipulować.
"Uważaj na słowo "źle" xD
Trochę samokrytyki wyczuwam...? :)"
Hah, ja jestem chodzącą delikatnością w stosunku do kobiet.
"Serio, nawet obrączkę i kolację zafunduję. Jeśliś hetero, to zapraszam Cię na piwo lub kawę :D"
Dzięki, to bardzo miłe! Swoją drogą Aga pisała jakiś czas temu, że podejrzewa mnie o homoseksualizm bo ciągle bym gadał o gejach, haha xD Widziałem ją na filmiku z YT, jest nawet bardzo ładna, ale niestety nie szanuje ateistów mówiąc o nich "ateuszki" i "stalinowcy".
"Wiesz dlaczego? Bo to tak jak z uzależnieniem. Im inteligentniejszy jesteś, tym łatwiej przychodzi ci oszukiwanie samego siebie, by tylko sięgnąć po używkę. To jest tzw pseudologika. Z wiarą jest tak samo. "Chleję, bo mogę. Ups, zawaliłem pracę. Kij z tym, przecież jestem inteligentny, znajdę drugą w dwa dni. Czynność powtarzaj aż do śmierci"
No, to jest niesamowite jak człowiek potrafi oszukać siebie samego. Normalnemu teiście powiesz, że Boga nie udowodniono, to będzie starał się powiedzieć "no tak, ale trzeba ufać" albo właśnie powoła się na śmierć kliniczną. A filozof-teista ma takie narzędzia do rozwadniania dyskusji, że od razu pojedzie z grubej rury:
- a skąd wiesz, że świat istnieje, a nie jest złudzeniem?
- a skąd wiesz, że jesteś tym kim jesteś?
- a skąd wiesz, że doświadczenie mówi prawdę? bo doświadczenie mówi prawdę? błędne koło!
Oczywiście teista zapomni przy tym, że z tego i tak nie wynika istnienie Jahwe. Ale wtedy ty zaczynasz bronić swojego stanowiska i tłumaczyć, że naprawdę istniejesz - a Jahwe schodzi na dalszy plan. Dlatego Impactor od razu ucieka, jak widzi takie argumenty, bo nie jest w tym dostatecznie wyrobiony, bądź też nie ma cierpliwości dowodzic, że nie jest żółwiem :)
"Bardzo interesująco brzmi.
Ponieważ nie mam wiele danych, ciężko mi coś twierdzić. Na pewno znany jest ci tzw efekt placebo. Moim zdaniem, jeśli pacjentowi może się polepszyć tylko dlatego, że myśli, że jest leczony, to coś w tym może być. I być moze nasz umysł wpływa na stan naszego fizycznego ciała.
Imho to wydaje się być nawet logiczne. Przecież nasze myśli wywołuja konkretne działania naszego organizmu. Podniecenie generuje wzwód i uwalnianie hormonów. Strach powoduje wydzielanie andrenaliny, która podnosi szybkość bicia serca. Ergo - zawał serca został spowodowany przez myśl (która zgenerował pojawienie się strachu który zgenerował andre, która przyspieszyła obrót krwi w organiźmie)"
No właśnie o to chodzi, że nie ma danych - tylko świadectwo jednego człowieka, który żyje z tego, że ludziom chorym na raka pomaga zmienić psychikę, w efekcie czego mają wyzdrowieć (jak dotąd ani jedna osoba nie potwierdziła, że dzięki temu wyzdrowiała, ale zawsze można mówić że za mało się starali).
Ale... jeśli można się leczyć wiarą, to jest w tym metoda. Chorujesz, ale wiesz, że placebo działa. Musisz więc tak mocno w to uwierzyć, że naprawdę wyzdrowiejesz - tak samo jak święci wierzą w ukrzyżowanie, że dostają stygmatów. Nie szkodzi, że to placebo :)
"Na ten czas masz cosik do polecenia? Ale bardziej z psychologii i biologi ewentualnie historii, bo filozofia starożytna to jednak nie bardzo, nie wiem, ale no może przyjdzie na to czas :)"
Aronson, Tarvis: "Błądzą wszyscy (ale nie ja)".
Cienka publikacja, ale niesamowicie otwiera oczy. A właśnie jest o tym, jak ludzie się sami oszukują (spotkania z UFO, wierzenia religijne itp).
Na przykład opisują historię sekty, której guru przepowiedziała w konkretnym dniu koniec świata. Członkowie oczekiwali w napięciu, nagle pani medium dostała widzenie. Bóg do niej przemówił: ze względu na wiarę twoją i twoich towarzyszy, postanowiłem nie niszczyć świata.
Efekt? Ci, którzy wierzyli od początku, uwierzyli JESZCZE BARDZIEJ.
Taka anegdota na zachętę, ale jest tego o wiele więcej.
"Bez ograniczeń. Jak mózg rządzi nami mózg" Jerzy Vetulani (wywiad rzeka).
W skrócie:
Warto sie masturbować, bo spada ryzyko raka prostaty. Geje są zniewieściali, bo czują się wewnętrznie kobietami. Dobrze, że Tusk podniósł wiek emerytalny, bo dziadkowie w domach by się tylko nudzili. Małpy mają rozwiniętą empatię i zachowania moralne. Szczury mogą mieć depresję. Wszyscy chcą tylko kopulować. Lepiej trochę niedosypiać, niż spać za długo (dłużej śpiący krócej żyją). Marihuana jest OK. Bóg jest tylko w ludzkiej głowie.
Czyta się całą w maks 2 godziny bo jest cieniutka.
Jeśli jesteśmy przy polecanych, to zawsze polecam wszystkim powieść: Milan Kundera, Nieśmiertelność.
I druga, wielka powieść: Murakami, Kronika ptaka nakręcacza. Trochę fantastyczna, ale obszerne rozdziały o wojnie, specjalistach o obdzierania ze skóry itp (mimo że książka prawie w ogóle nie jest makabryczna).
Z historii zasadniczo dwie.
Hughes "Rzym" (przeczytałem blisko 30 razy, już nie czytam bo znam na pamięć...), i "Wielka trwoga" Marcina Zaremby. Chyba że interesuje cię jakiś konkretny okres.
Z filozofii, jeśli nie lubisz długich i skomplikowanych wywodów, polecam rzucić okiem na "O niedogodności narodzin" Ciorana. Zbiór aforyzmów, głównie: człowiek nie ucieka przed śmiercią, tylko ucieka od dramatu swoich narodzin. Polecił mi to znajomy, który właśnie nie czyta filozofów, i się zakochałem w Cioranie. Ale luknij sobie tutaj na próbkę: https://pl.wikiquote.org/wiki/Emil_Cioran i dopiero zdecyduj, czy chcesz to czytać.
W ogóle jeśli chodzi o filozofię, to paradoksalnie nie polecam wielkich dzieł Platona czy Schopenhauera, tylko raczej poczytać eseistykę filozoficzną, Elzenberga, Wolniewicza, Kołakowskiego ("Czy Pan Bóg jest szczęśliwy" - genialna książka, mnóstwo o wierze, niewierze, etyce, itp, ale nie polecam czytać całej, to zbiór esejów więc lepiej se wybrać kilka a resztą się nie zajmować). Główne myśli filozofów są tam i tak przystępnie streszczone, a nie trzeba się latami zastanawiać o co właściwie chodzi. Bo np. nie da się dobrze zrozumieć niemieckich filozofów (a ci byli najważniejsi) jeśli się nie umie czytać w oryginale (wyjątkiem jest Schopenhauer).
>>>Moim zdaniem to właśnie nie jest ważne czy filmy będą popularne.
Pewnie nie, ale będąc szczerym - któż nie chciałby być popularny, niezależnie od wykonywanej pracy? :)
>>>Ale jest duża szansa, że trafią na nie różni jeszcze wierzący, ale już poszukujący i wątpiący licealiści czy studenci, którzy po prostu zobaczą konkretne, merytoryczne argumenty. To bardzo dużo, zwłaszcza że mało komu chce się czytać poważnych ateistów. Dzięki temu ktoś zacznie samodzielnie myśleć, człowiekiem świadomym trudniej manipulować.
Taką mam nadzieję, zdaję sobie sprawę że potencjalny target to właśnie liceum, studenci bo wyżej, to ludzie raczej już nie oglądaj YT w celach takich rozrywkowo-edukacyjnych. Tzn nie mam pojęcia, czy tak jest, ale tak mi się wydaje.
>>>"Uważaj na słowo "źle" xD
Trochę samokrytyki wyczuwam...? :)"
Hah, ja jestem chodzącą delikatnością w stosunku do kobiet.
Nie wątpię, ale jednak zdradzasz. W ogóle po co żeś się żenił? IMHO jestem ciekawy, czy samemu nie iść na dziwki. Związek mi się rozpada, bo moja dziewczyna nie ma mi nic do zaoferowania jeśli chodzi o jakąś intelektualną rozmowę, itp więc mnie nudzi. Jeszcze ujdzie jak idziemy na pizzę, bo pizza jest dobra i mogę pozwolić by myśli sobie krążyły poza "mhm" "masz rację" itp. Raz w życiu spotkałem kobietę która zrobiła na mnie wrażenie swoją pewnością siebie i agresywnym, sprytnym myśleniem w rozmowie. Nosz ja cię, a potem nigdy jej nie spotkałem. Wracając do mojej obecnej-byłej nawet hobby nie mamy wspólnych. Jedynym 'trzymaczem' jest oczywiście seks, bo faktem jest że jest ona bardzo otwarta na wszelkiego rodzaju zboczenia, fetysze i to jest spoko.
Tylko że dziwki też są otwarte na tego typu zboczenia a odchodzi cały ten szajsowaty element 'wspólnych kolacji,wyjść,imprez,kin,ślubów,dzieci' itp. które są nudne.
A czemu to tu piszę? Bo mogę. Że tak zacytuję z pamięci:
"Nie mam komu o tym gadać, to uzewnętrzniam się na filmwebie, bo mogę" :)
>>>"Serio, nawet obrączkę i kolację zafunduję. Jeśliś hetero, to zapraszam Cię na piwo lub kawę :D"
Dzięki, to bardzo miłe! Swoją drogą Aga pisała jakiś czas temu, że podejrzewa mnie o homoseksualizm bo ciągle bym gadał o gejach, haha xD Widziałem ją na filmiku z YT, jest nawet bardzo ładna, ale niestety nie szanuje ateistów mówiąc o nich "ateuszki" i "stalinowcy".
Ona ma strasznie radykalne poglądy w ogóle jak tak ją obserwowałem na filmwebie. Filozoficzne gadki z głową, aż tu nagle J**B i "homoseksualiści tylko wciąż gadają o tym seksie, o to im chodzi" -.-'
W ogóle mam pytanie, bo pod moimi filmami pisze ktoś "niccidotego" i "aguuniak" to ta sama Aga? xD
I o który film z nią Ci chodzi? Ten gdzie mierzy kanie? :D
Jeśli tak, to fakt, zgrabna :)
>>>No, to jest niesamowite jak człowiek potrafi oszukać siebie samego. Normalnemu teiście powiesz, że Boga nie udowodniono, to będzie starał się powiedzieć "no tak, ale trzeba ufać" albo właśnie powoła się na śmierć kliniczną.
Widzisz, zawsze są dwie strony medalu, ale zwykle ani jeden typ teisty ani drugi Cię nie wysłucha z dystansem. Nieważne czy powiesz "Teoria Ewolucji dowiodła, ze Ogród Eden to bujda, a więc cała twoja mitologia upadła" teiście-ignorancie, czy filozofowi-teiście, bo i jeden i drugi odpowie "metafora"! Tylko teista-filozof wykaże się wielką znajomością teologii i apologetyki, a typowy teista wzruszy ramionami i nawet o tym nie pomyśli. Chodzi o to, że efekt końcowy jest taki sam - odrzucenie koniecznej implikacji logicznej, aby utrzymać wierzenie za wszelką cenę. Jak alkoholik będzie to robił, jak narkoman, jak kleptoman itd.
Swoją drogą wyobraź sobie, że na ostatnim spotkaniu z moimi żyjącymi jeszcze rodzicami wynikła rozmowa o bogu, bo pokazałem im moje filmy na YT. Przyznam, że ich reakcje to byłaby gratka (gradka...?) dla psychologów, ja widziałem tylko typowe reakcje teistów zbyt mądrych by uznawać swoją mitologię za prawdę, ale zbyt mocno upewnionych w swoim przekonaniu, by dopuścić do siebie myśl ,że to w co wierzą nie ma sensu.
Ja: Czyli wierzysz w boga, tak?
Mama: Tak!
Ja: Wierzysz, że Jezus był, tak?
Mama: Ludzie zawsze wierzyli, to bardzo piękna religia, takie piękne malowidła Michała Anioła, nawet Einstein...
Ja: Ale czy wierzysz w chrześcijaństwo, mamuś!
Mama: Tak. Nie chodzę do kościoła, ale modlę się co wieczór
Ja: Wierzysz, że to ci pomaga?
Mama: Trzeba w coś wierzyć, ty to tylko szkiełko i oko...
Ja: Mamo, wierzysz że JEzus zmartwychwstał?
Mama: Nie wiem. Może...
Ja: Ale wierzysz czy nie?
Mama: Synek, to metafora!!!
ja: A Mahomet na skrzydlatym koniu?
Mama: Nie wiem, może tak było, to jeden bóg tylko różnie ludzie sobie... no TRZEBA W COŚ WIERZYĆ
Ja; Ale nie wierzysz, że Mahomet poleciał na pegazie do Nieba?
Mama: No raczej nie
Ja: Ale JEzus zmartwychwstał?
Mama: Jejku, po co drążysz, nie wiem, może trudno...
I tak w kółko.
>>> A filozof-teista ma takie narzędzia do rozwadniania dyskusji, że od razu pojedzie z grubej rury:
- a skąd wiesz, że świat istnieje, a nie jest złudzeniem?
- a skąd wiesz, że jesteś tym kim jesteś?
- a skąd wiesz, że doświadczenie mówi prawdę? bo doświadczenie mówi prawdę? błędne koło!
Tak jest.
>>>Oczywiście teista zapomni przy tym, że z tego i tak nie wynika istnienie Jahwe. Ale wtedy ty zaczynasz bronić swojego stanowiska i tłumaczyć, że naprawdę istniejesz - a Jahwe schodzi na dalszy plan.
Tak.
>>> Dlatego Impactor od razu ucieka, jak widzi takie argumenty, bo nie jest w tym dostatecznie wyrobiony, bądź też nie ma cierpliwości dowodzic, że nie jest żółwiem :)
Też tak sądzę. Impactor nie jest filozofem, a filozofia to w większości gdybanie, gdzie logika oczywiście obowiązuje, ale coraz bardziej ucieka się właśnie w "jeśli coś, to coś". Go interesuje dosłowna implikacja.
>>>"Bardzo interesująco brzmi.
Ponieważ nie mam wiele danych, ciężko mi coś twierdzić. Na pewno znany jest ci tzw efekt placebo. Moim zdaniem, jeśli pacjentowi może się polepszyć tylko dlatego, że myśli, że jest leczony, to coś w tym może być. I być moze nasz umysł wpływa na stan naszego fizycznego ciała.
Imho to wydaje się być nawet logiczne. Przecież nasze myśli wywołuja konkretne działania naszego organizmu. Podniecenie generuje wzwód i uwalnianie hormonów. Strach powoduje wydzielanie andrenaliny, która podnosi szybkość bicia serca. Ergo - zawał serca został spowodowany przez myśl (która zgenerował pojawienie się strachu który zgenerował andre, która przyspieszyła obrót krwi w organiźmie)"
No właśnie o to chodzi, że nie ma danych
na co?
Proszę, odpowiadaj zwięźlej na moje pytania!!! :) Do mnie trza prosto, serio, bo ja zawsze za dużo sobie dopowiadam.
>>>tylko świadectwo jednego człowieka, który żyje z tego, że ludziom chorym na raka pomaga zmienić psychikę, w efekcie czego mają wyzdrowieć (jak dotąd ani jedna osoba nie potwierdziła, że dzięki temu wyzdrowiała, ale zawsze można mówić że za mało się starali).
Ale... jeśli można się leczyć wiarą, to jest w tym metoda. Chorujesz, ale wiesz, że placebo działa. Musisz więc tak mocno w to uwierzyć, że naprawdę wyzdrowiejesz - tak samo jak święci wierzą w ukrzyżowanie, że dostają stygmatów. Nie szkodzi, że to placebo :)
Hmmm... No to jest wstęp do ciężkiego tematu "moja babcia przeżyła holokaust dzięki wierze w boga, i dzięki temu obecnie się trzyma mając w pamięci tak straszliwe przeżycia. I ty śmiesz twierdzić, że moja babcia jest słaba i wiara jest szkodliwa!!!!???"
Ale ja utrzymuję stanowisko Impactora. Wszystkie pozytywne skutki jakie przynosi wiara mozna osiągnąć bez wiary, pozbywając się przy okazji skutków negatywnych, które wiara za sobą ponosi.
Dzięki za propozycje pozycji do przeczytania, zajmę się tym na pewno.
Mam tylko nadzieję, że to publikacje tzw pop-naukowe, bo takich poważniejszych to się odbijałem już kilka razy. Nie wiem, kwestia niewiedzy albo... no nie wiem. Dlatego tak lubię czytać Dawkinsa np.
A tak z deka, wiesz co? Gdybyś miał okazję przechodząc np. koło sklepu ze skarpetkami i myśląc o pizzy którą przypaliłeś wczoraj zauważyć szyld "biblioteki", zobacz sobie czy nie mają przypadkiem "Anatomii Strachu" - całkiem spoko lektura, leciutka jak piórko, ale tykająca bardzo, bardzo fajnych tematów i budząca sporo myśli.
Łatwo to połączyć z hipotezą boga.
"Pewnie nie, ale będąc szczerym - któż nie chciałby być popularny, niezależnie od wykonywanej pracy? :)"
Jeśli zastosujesz się do NIEKTÓRYCH :) rad z tego artykułu, nie ma szans żeby twój vlog nie stał się bardziej popularny.
http://liczysiewynik.pl/jak-promowac-blog-cz-1/
http://liczysiewynik.pl/jak-promowac-blog-cz-2/
"Taką mam nadzieję, zdaję sobie sprawę że potencjalny target to właśnie liceum, studenci bo wyżej, to ludzie raczej już nie oglądaj YT w celach takich rozrywkowo-edukacyjnych. Tzn nie mam pojęcia, czy tak jest, ale tak mi się wydaje."
Generalnie młodzież jest dopiero na etapie kształtowania swojej osobowości, dlatego są najbardziej chłonni i najwięcej poszukują. Poza tym podobno ludzie po 30 wierzą mocniej niż ci po 20 (źródło tej informacji: fronda).
"Nie wątpię, ale jednak zdradzasz. W ogóle po co żeś się żenił?"
Ożeniłem się bo nie znałem jeszcze samego siebie na tyle, żeby wiedzieć, że potem będę musiał zdradzać. Jestem w małżeństwie szczęśliwy, ale po zaspokojenie muszę chodzić gdzie indziej - takie uroki życia. Ale teraz próbuję znaleźć stałą kochankę i zrezygnować z prostytutek, bo w moim mieście jest pod tym względem bardzo źle, tzn. zero profesjonalizmu, powszechne chamstwo wśród div, itp. Dlatego parę miesięcy temu uderzałem do koleżanki z kursu językowego, ale niestety nie odwzajemniła moich uczuć.
"IMHO jestem ciekawy, czy samemu nie iść na dziwki. Związek mi się rozpada, bo moja dziewczyna nie ma mi nic do zaoferowania jeśli chodzi o jakąś intelektualną rozmowę, itp więc mnie nudzi. Jeszcze ujdzie jak idziemy na pizzę, bo pizza jest dobra i mogę pozwolić by myśli sobie krążyły poza "mhm" "masz rację" itp. Raz w życiu spotkałem kobietę która zrobiła na mnie wrażenie swoją pewnością siebie i agresywnym, sprytnym myśleniem w rozmowie. Nosz ja cię, a potem nigdy jej nie spotkałem. Wracając do mojej obecnej-byłej nawet hobby nie mamy wspólnych. Jedynym 'trzymaczem' jest oczywiście seks, bo faktem jest że jest ona bardzo otwarta na wszelkiego rodzaju zboczenia, fetysze i to jest spoko".
Fetysze? Czyli co, sikasz na nią? Jeśli naprawdę musisz zerwać i zacząć chodzić na panienki, to dam ci instrukcję.
1) NIGDY nie odwiedzaj burdeli. Powszechne chamstwo, strata pieniędzy, brak anonimowości.
2) Dziewczyny wybieraj na roksie. Potem załóż konto na forum garsoniera, i jeśli upatrzysz sobie laskę z roksy z twojego miasta, to SKOPIUJ JEJ NUMER telefonu, wklej w wyszukiwarkę na garsonierze i SPRAWDŹ jakie dziewczyna ma opinie. Wiele z nich nie ma opinii (wtedy lepiej unikać, bo na 90 procent się zawiedziesz). Dopiero jak użytkownicy, tzn. szwagrowie (bo my, dziwkarze, nazywamy się między sobą szwagrami) zrecenzują daną laskę jako dobrą, to dopiero wtedy do niej uderzaj. Wiele zdjęć z roksy jest fałszywych, brzydkie laski dają sobie zdjęcia pięknych modelek, ale to można łatwo sprawdzić, bo widać od razu że coś jest zbyt nierealne.
Moja ulubiona laska w ogóle nie jest ładna (zabraniam jej się rozbierać żeby nie oglądać jej wylewającego się bębna) ale tak rewelacyjnie robi to, co trzeba, że jestem w 100 procentach zaspokojony. Dlatego nie sugeruj się wyglądem tak bardzo, jak treścią ogłoszenia.
"Tylko że dziwki też są otwarte na tego typu zboczenia a odchodzi cały ten szajsowaty element 'wspólnych kolacji,wyjść,imprez,kin,ślubów,dzieci' itp. które są nudne".
Większość dziwek jest beznadziejna w łóżku. Dlatego trzeba umieć szukać, ale nawet ja, po latach doświadczenia, się przejechałem ostatnio. U mnie w mieście taka posucha, że już brałem co jest. Opinii na forum - brak, zdjęcia ładne, przez telefon miła. Więc idę. Dosłownie 3 dni temu. Zażyczyłem sobie FBG, i robiła go naprawdę dobrze, ale przed wytryskiem wcisnęła mi gumę na małego, ja doszedłem, ona kazała mi się natychmiast ubrać, wstała, otworzyła drzwi i czekała aż wyjdę. No k.... Tylko hajs się liczy, zero profesjonalizmu.
"A czemu to tu piszę? Bo mogę. Że tak zacytuję z pamięci:
"Nie mam komu o tym gadać, to uzewnętrzniam się na filmwebie, bo mogę" :)
Proszę cię bardzo. Chciałem nawet spytać, czy masz dziewczynę, ale bałem się że nie wypada.
"Ona ma strasznie radykalne poglądy w ogóle jak tak ją obserwowałem na filmwebie. Filozoficzne gadki z głową, aż tu nagle J**B i "homoseksualiści tylko wciąż gadają o tym seksie, o to im chodzi" -.-'"
Radykalne? No coś ty. Impactor to dopiero radykał, bo on już nie rozumie, że ktoś wierzy. Liczą się tylko jego jedynie słuszne poglądy na wszystko - jak nie życzysz sobie adopcji dzieci przez dwóch panów to jesteś zacofany, wara ci od ich praw, i w ogóle na stos z tobą ;o
Aga po prostu tak bardzo boi się śmierci, że łudzi się "może jest coś więcej?". A że jest naprawdę niesamowicie inteligentna, to dla niej oszukać samą siebie jest kwestią kilku sekund :) I stąd brak zrozumienia dla ateuszków bo oni przypominają jej o bezsensie wszechświata i ludzkiego życia.
"W ogóle mam pytanie, bo pod moimi filmami pisze ktoś "niccidotego" i "aguuniak" to ta sama Aga? xD"
Oczywiście.
"Chodzi o to, że efekt końcowy jest taki sam - odrzucenie koniecznej implikacji logicznej, aby utrzymać wierzenie za wszelką cenę. Jak alkoholik będzie to robił, jak narkoman, jak kleptoman itd."
W sumie racja.
"Swoją drogą wyobraź sobie, że na ostatnim spotkaniu z moimi żyjącymi jeszcze rodzicami wynikła rozmowa o bogu, bo pokazałem im moje filmy na YT. Przyznam, że ich reakcje to byłaby gratka (gradka...?) dla psychologów, ja widziałem tylko typowe reakcje teistów zbyt mądrych by uznawać swoją mitologię za prawdę, ale zbyt mocno upewnionych w swoim przekonaniu, by dopuścić do siebie myśl ,że to w co wierzą nie ma sensu.
Ja: Czyli wierzysz w boga, tak?
Mama: Tak!
Ja: Wierzysz, że Jezus był, tak?
Mama: Ludzie zawsze wierzyli, to bardzo piękna religia, takie piękne malowidła Michała Anioła, nawet Einstein...
Ja: Ale czy wierzysz w chrześcijaństwo, mamuś!
Mama: Tak. Nie chodzę do kościoła, ale modlę się co wieczór
Ja: Wierzysz, że to ci pomaga?
Mama: Trzeba w coś wierzyć, ty to tylko szkiełko i oko...
Ja: Mamo, wierzysz że JEzus zmartwychwstał?
Mama: Nie wiem. Może...
Ja: Ale wierzysz czy nie?
Mama: Synek, to metafora!!!
ja: A Mahomet na skrzydlatym koniu?
Mama: Nie wiem, może tak było, to jeden bóg tylko różnie ludzie sobie... no TRZEBA W COŚ WIERZYĆ
Ja; Ale nie wierzysz, że Mahomet poleciał na pegazie do Nieba?
Mama: No raczej nie
Ja: Ale JEzus zmartwychwstał?
Mama: Jejku, po co drążysz, nie wiem, może trudno...
I tak w kółko".
Twoi rodzice uprawiają "cosizm". W coś tam wierzę, coś tam po śmierci jest, ale generalnie wszystko w KK to metfory. Lepiej już puścić im film z YT "Wiara czyni czuba". Jest po prostu genialny, bo Bil Maher (autor filmu) to komik, który na wesoło obśmiewa wiarę i pokazuje jakie to absurdalne. A propos Bila Mahera - próbuję zrobić transkrypcję tego filmiku (w sumie już prawie cały film spisałem) ale nie mogę zrozumieć w dwóch miejscach. Luknij i powiedz mi, co oni tam właściwie gadają.
https://www.youtube.com/watch?v=Yp5kHO0Jyfk
CZAS: 1.45
Według mojej transskrypcji, zdanie Dawkinsa brzmi: "andripitecus is just one of the great (...) which have been found". Brakuje mi tylko słowa w nawiasie. True pot? Tupot? Nie mam pojęcia... :(
Fragment drugi: czas 2.10
"world was created by man on a cloud in 6 days, who then needed to rest, I love that. His so powerful (...) Universe but (...)".
Za cholerę... może brakuje mi słów w tym pogańskim języku, ale pytałem paru osób i nikt nie wie jak poprawnie brzmi to zdanie. I najważniejsze - z czego ci ludzie się śmieją?. Can you check it?
"Ale ja utrzymuję stanowisko Impactora. Wszystkie pozytywne skutki jakie przynosi wiara mozna osiągnąć bez wiary, pozbywając się przy okazji skutków negatywnych, które wiara za sobą ponosi."
Wiary w wyzdrowienie, a co za tym idzie, działania placebo, nic nie zastapi i dlatego jest to bardzo pozytywna wiara. Wiarę religijną dobrze jest zwalczać, ale ludzie chyba są z natury irracjonalni. W Czechach nikt nie chodzi do Kościoła, ale za to latają do wróżek... :(
"na co?
Proszę, odpowiadaj zwięźlej na moje pytania!!! :) Do mnie trza prosto, serio, bo ja zawsze za dużo sobie dopowiadam."
Nie ma danych na to, że szczęśliwy człowiek nie zachoruje na raka. Ale w sumie... nie istotne. Dzisiaj rozmawiałem u lekarza z kobietą, której zostało 1,5 roku życia. Jak wielki to jest dramat, nawet nie mogę sobie wyobrazić.
Dzięki za propozycje pozycji do przeczytania, zajmę się tym na pewno.
Mam tylko nadzieję, że to publikacje tzw pop-naukowe, bo takich poważniejszych to się odbijałem już kilka razy. Nie wiem, kwestia niewiedzy albo... no nie wiem. Dlatego tak lubię czytać Dawkinsa np.
Te książki są bardzo łatwe w czytaniu. Czytanie książek ściśle akademickich też jest fajne, ale wtedy trzeba sobie dać kilka lat na zgłębienie danej dziedziny. To coś jak zrobienie studiów, wymaga ogromnego wysiłku i czasu.
"A tak z deka, wiesz co? Gdybyś miał okazję przechodząc np. koło sklepu ze skarpetkami i myśląc o pizzy którą przypaliłeś wczoraj zauważyć szyld "biblioteki", zobacz sobie czy nie mają przypadkiem "Anatomii Strachu" - całkiem spoko lektura, leciutka jak piórko, ale tykająca bardzo, bardzo fajnych tematów i budząca sporo myśli".
Dziwne, bo nigdzie nie mogę znaleźć takiej książki. Nawet google milczy. Ale jest taki film. Może pomyliłeś tytuł?
"Aga po prostu tak bardzo boi się śmierci, że łudzi się "może jest coś więcej?"."
Pitolisz ateuszu.Ja na śmierć czekam z utęsknieniem... bo żyję by zdechnąć. Wiem jedno... w momencie śmierci zobaczę całe swoje życie w jednym momencie! Dlatego przygotowuję się na spotkanie ze swoim sumieniem. Ka Pe Wu?
Ok, kapuję. Ale skoro nie ma sądu ostatecznego to co ci zależy na tym, żeby sumienie było czyste. W ogóle człowiek chyba żyje tylko po to, żeby sobie uświadomić, że nie ma co bać się śmierci.
Zależy mi by zdechnąć jak człowiek a nie jak bydlę. W momencie śmierci ponoć widzisz (mózg tak działa) całe swoje życie - dobre czyny i złe. Nie chcę umierać ze świadomością, że byłam zła - taki stan umysłu to byłby PIEKŁO.
Ponad to nie chcę by ktoś o mnie powiedział "ten bezbożnik i łotr skończony, zdechł, żeby tak rzec, jak pies, jak zwierzę. Oto i cała nagroda!” (Mozart w liście do ojca o Wolterze)
... widzisz drogi Dworzaninie... Agnieszka nie jest ateuszem. Zaprawdę powiadam Ci, iż wielka jest różnica jakościowa między egzystencją niebytu Agnieszki, która stanie się bytem dopiero po śmierci (vide Satre) a egzystencją ateisty. Mnie "śmierć Boga" przeraziła, a ateisty nie przerazi...bo nie za bardzo wie coż to stracił.
Że co? Właśnie bytem jesteś teraz, po śmierci przejdziesz w niebyt.
I kiedy cię przeraziła ta śmierć Boga? Bóg jest jedną z najmniej sympatycznych postaci literackich. Mizogin, rasista, homofob, zwolennik czystek etnicznych i niewolnictwa... mnie tam cieszy, że on nie istnieje. Gorzej jest z wybaczającym i miłującym Absolutem - taki Bóg to piękne marzenie ludzkości.
W sumie racja. Beznadziejnie byłoby też umierać ze świadomością, że się zmarnowało życie.
"Że co? Właśnie bytem jesteś teraz, po śmierci przejdziesz w niebyt."
Niekoniecznie. "Co oznacza być?"
Zakładam tutaj, że nie ma nic, ale skoro to twierdzę, istnieje moje twierdzenie. Istnieje zatem byt, który jako taki nie oznacza nic, a mówiąc byt muszę powiedzieć, że istnieje coś. Dlatego też kategorią bytu można myśleć tylko przez kategorię niebytu. Kamień jest bytem (czysty materializm) - a Ty, ja, jesteśmy nicością - bo kamień nie musi walczyć o byt, a Ty robisz to nawet w tej dyskusji poprzez nadawanie kształtu swojemu bytowaniu, ponieważ chcesz zaistnień by ten byt sam w sobie osiągnąć. Zapominasz, że jak umrzesz to staniesz się właśnie wtedy bytem - nie walczysz z nicością o byt. MARTWY JESTEŚ BYTEM.
"I kiedy cię przeraziła ta śmierć Boga? "
Gdy sobie uświadomiłam, że Bóg Miłosierny rozumiany jako opiekuńczy tatuś nie istnieje... i nie będzie żadnego lumen gloria po śmierci. Po śmierci będę sam na sam z swoim sumieniem - albo piekło, albo niebo.
"Beznadziejnie byłoby też umierać ze świadomością, że się zmarnowało życie."
Tak... ale dziwie się, że Ty jako wyznawca doktryny materii, czyli substancji cielesnej to mówisz. Kto wg Ciebie zmarnował lub wygrał życie, skoro nie istnieje realne "ja"? Ciebie nie ma! Jesteś tylko epifenomenem. A moze istnieje "ja"?
"Zakładam tutaj, że nie ma nic, ale skoro to twierdzę, istnieje moje twierdzenie. Istnieje zatem byt, który jako taki nie oznacza nic, a mówiąc byt muszę powiedzieć, że istnieje coś. Dlatego też kategorią bytu można myśleć tylko przez kategorię niebytu. Kamień jest bytem (czysty materializm) - a Ty, ja, jesteśmy nicością - bo kamień nie musi walczyć o byt, a Ty robisz to nawet w tej dyskusji poprzez nadawanie kształtu swojemu bytowaniu, ponieważ chcesz zaistnień by ten byt sam w sobie osiągnąć. Zapominasz, że jak umrzesz to staniesz się właśnie wtedy bytem - nie walczysz z nicością o byt. MARTWY JESTEŚ BYTEM."
Nie. Ja nie jestem swoim ciałem, tylko umysłem. Kiedy nadejdzie śmierć pnia mózgu, a co za tym idzie, źródło mojego umysłu przestanie działać, to oczywiście moje ciało będzie dalej. I nie będzie próbowało się realizować, ani zaistnieć samo dla siebie. Tymczasem mnie jako podmiotu, który doświadcza samego siebie i świata, już oczywiście nie będzie. Projektor nie działa, koniec filmu: the end.
"Gdy sobie uświadomiłam, że Bóg Miłosierny rozumiany jako opiekuńczy tatuś nie istnieje... i nie będzie żadnego lumen gloria po śmierci. Po śmierci będę sam na sam z swoim sumieniem - albo piekło, albo niebo"
I tutaj udowodniłaś, że wiara religijna jest zwykłym uzaleznieniem. Nie wierzysz w religię chrześcijańską, ale dalej stosujesz tę zabobonna terminologię i za wszelką cenę próbujesz do swojego życia zaprosić jakąś chociaż część tego dziwnego zespołu urojeń. Miłującego ojca nie ma, ale może chociaż niebo jest.
Tymczasem... umieranie trwa króciutko, w wielu przypadkach nawet się nie zorientujesz. Można umrzeć w czasie snu, można umrzeć w wypadku... Co to za piekło, albo niebo, które trwa parę minut.
A pod ziemią chłodek.
"Tak... ale dziwie się, że Ty jako wyznawca doktryny materii, czyli substancji cielesnej to mówisz. Kto wg Ciebie zmarnował lub wygrał życie, skoro nie istnieje realne "ja"? Ciebie nie ma! Jesteś tylko epifenomenem. A moze istnieje "ja"?"
Ja istnieje. Istnieje doświadczenie, a więc istnieje też doświadczający: to oczywiste.
Nie wiadomo dokładnie czym jest świadomość ani czy na pewno jest produktem mózgu, ale skoro doświadczam siebie, to istnieję.
"Nie. Ja nie jestem swoim ciałem, tylko umysłem."
To ciekawe... Hbr 11: 3 "Przez wiarę poznajemy, że SŁOWEM Boga światy (dodatek mój: i Ty jako nie ciało, tylko umysł )zostały tak stworzone, iż to, co widzimy, powstało nie z rzeczy widzialnych."
Naukowo rzecz ujmując Twoje subiektywne odczucie „ja” nie istnieje obiektywnie .Czujesz swoje „ja” ,ale to tylko złudzenie i stało się tak dzięki ewolucji---> by stać się sprawniejszymi zabójcami. Ot tyle
"Kiedy nadejdzie śmierć pnia mózgu, a co za tym idzie, źródło mojego umysłu...."
Potrafisz to chociaż udowodnić?
"Miłującego ojca nie ma, ale może chociaż niebo jest."
Bo niebo i piekło jest. To stan umysłu w momencie smierci :)
"Co to za piekło, albo niebo, które trwa parę minut."
Nie dla Ciebie. Dla Ciebie to doswiadczenie jest bliskie wiecznosci.
"ale skoro doświadczam siebie, to istnieję."
Niepodobna! PROPONUJESZ SOLIPSYZM?
Wskaż desygnat "ja". Świadomość to zjawisko, a nie fizyczny obiekt jak ciało, więc nie może mieć żadnej energii. Jest niematerialna. Co Ty na to materialisto?
Ponad to: jesteśmy świadomi czegoś i tyle. Ale Ty oczywiscie wprowadzasz ideę tzw. homunculusa, który patrzy poprzez "okno" świadomości przez które postrzega świat i samego siebie i okna dlatego nie dostrzega... czy to tylko sama świadomości....czyli zdolności percepcji włazi do swiadomosci? No i czym jest swiadomość istnienia? Gdzie się znajduje w umyśle/mózgu?
"Naukowo rzecz ujmując Twoje subiektywne odczucie „ja” nie istnieje obiektywnie .Czujesz swoje „ja” ,ale to tylko złudzenie i stało się tak dzięki ewolucji---> by stać się sprawniejszymi zabójcami. Ot tyle".
Właśnie istnieje obiektywnie, bo jeśli zbuduję most, albo napiszę komentarz na forum, to będzie to realny, obecny w świecie przejaw tego, że mam świadomość.
Poza tym popadasz w sprzeczność: jeśli mówisz, że czuję swoje ja, to nie może to być złudzenie: bo kto by wtedy to czuł i kto pisałby komentarze? Kamienie nic nie piszą.
Więc jeśli coś można czuć, to musi być osoba czująca - innej opcji nie ma. Nie istnieje czucie bez czującego, piękno bez podziwiającego ani hałas bez słyszącego.
"Kiedy nadejdzie śmierć pnia mózgu, a co za tym idzie, źródło mojego umysłu...."
Potrafisz to chociaż udowodnić?"
Oczywiście może istnieje jakieś życie wieczyste. No ale to tak jak z wolną wolą, albo z Bogiem - dowodów nie ma, więc raczej zakładam, że nie ma ani wolnej woli, ani Boga, a po śmierci świadomości nie ma. Jeśli uważasz, że wszystkie muchy i żółwie gdzieś żyją po śmierci, to ty powinnaś to wykazać.
"Nie dla Ciebie. Dla Ciebie to doswiadczenie jest bliskie wiecznosci".
Strachy na lachy.
"Niepodobna! PROPONUJESZ SOLIPSYZM?
Wskaż desygnat "ja". Świadomość to zjawisko, a nie fizyczny obiekt jak ciało, więc nie może mieć żadnej energii. Jest niematerialna. Co Ty na to materialisto?"
Nie napisałem nigdzie, że jestem materialistą. Musiałyby być dowody na materializm, albo na spirytualizm. Póki co mamy problem otwarty.
Pole magnetyczne jest tworem materii, chociaż samo jest niematerialne, i świadomość też może być tworem materii, chociaż też nie chce mi się w to wierzyć - ale kto wie.
Nie da się zaprzeczyć istnieniu świadomości.
"Ponad to: jesteśmy świadomi czegoś i tyle. Ale Ty oczywiscie wprowadzasz ideę tzw. homunculusa, który patrzy poprzez "o
kno" świadomości przez które postrzega świat i samego siebie i okna dlatego nie dostrzega..."
Żaden humunkulus nie jest potrzebny bo w ogóle źle stawiasz sprawę. Nie jest tak, że "nie widzę okna świadomości". Po prostu nie da się oddzielić doświadczenia od osoby doświadczającej.
"No i czym jest swiadomość istnienia? Gdzie się znajduje w umyśle/mózgu?"
Są różne poziomy świadomości. Świadomość istnienia polega na tym, że odróżniam siebie od reszty świata, dlatego np. mogę zostać obrażony albo połechtany. A gdzie się znajduje - a gdzie się znajduje miłość do Platona? A gdzie znajduje się poczucie własnej wartości?
Zakładasz istnienie "ja", swoją odrębność przy czym "ja" to nie Twoje ciało. Ergo postulujesz ontologiczną odrębność jednostki - czyli duszę. Dusza ma wolę. Dlaczego wolną wolę odrzucasz?
"Właśnie istnieje obiektywnie, bo jeśli zbuduję most, albo napiszę komentarz na forum, to będzie to realny, obecny w świecie przejaw tego, że mam świadomość"
Naprawdę? Twoja świadomość wpływa na materię? Niby jak skoro nie zakładasz istnienia wolnej woli tylko wyznajesz determinizm?
"Zakładasz istnienie "ja", swoją odrębność przy czym "ja" to nie Twoje ciało. Ergo postulujesz ontologiczną odrębność jednostki - czyli duszę. Dusza ma wolę. Dlaczego wolną wolę odrzucasz?"
Dusza ludzka nie ma żadnej woli, a przynajmniej dusza śmiertelna.
"Naprawdę? Twoja świadomość wpływa na materię? Niby jak skoro nie zakładasz istnienia wolnej woli tylko wyznajesz determinizm?"
To ciało rządzi duszą. Dusza to tylko świadomość tego, co robię i co się dzieje - ale sam fakt, że coś robię, wynika właśnie z ciała. Innymi słowy: dusza myśli to, co musi, chce tego, co musi, i zmierza do tego, do czego musi, ponieważ jest to zdeterminowane przez geny, substancje chemiczne, hormony, zakodowane przekonania, itp. Są dowody na to, że treść naszej duszy zależy od chemii w mózgu.
>>>Jeśli zastosujesz się do NIEKTÓRYCH :) rad z tego artykułu, nie ma szans żeby twój vlog nie stał się bardziej popularny.
http://liczysiewynik.pl/jak-promowac-blog-cz-1/
http://liczysiewynik.pl/jak-promowac-blog-cz-2/
Jeszcze nie patrzyłem, ale z góry dzięki :)
>>>Generalnie młodzież jest dopiero na etapie kształtowania swojej osobowości, dlatego są najbardziej chłonni i najwięcej poszukują.
No, i ja jestem generalnie zaraz PO ukształtowaniu osobowości, stąd być moze taka moja wielka misja.
>>>"Nie wątpię, ale jednak zdradzasz. W ogóle po co żeś się żenił?"
Ożeniłem się bo nie znałem jeszcze samego siebie na tyle, żeby wiedzieć, że potem będę musiał zdradzać.
Got it.
>>>Jestem w małżeństwie szczęśliwy, ale po zaspokojenie muszę chodzić gdzie indziej - takie uroki życia. Ale teraz próbuję znaleźć stałą kochankę i zrezygnować z prostytutek, bo w moim mieście jest pod tym względem bardzo źle, tzn. zero profesjonalizmu, powszechne chamstwo wśród div, itp. Dlatego parę miesięcy temu uderzałem do koleżanki z kursu językowego, ale niestety nie odwzajemniła moich uczuć.
Hmh.
Widzisz, ja jestem osobą młodą i dla mnie małżeństwo to totalny abstrakt. Ale mam nieodparte wrażenie, że dla Ciebie też.
>>>Fetysze? Czyli co, sikasz na nią?
Nie no aż tak to nie, ale szczerze - gdyby ktoś mi wyznał takie fantazje, to wzruszyłbym ramionami i je w pełni zrozumiał. Tak zostaliśmy stworzeni.
>>> Jeśli naprawdę musisz zerwać i zacząć chodzić na panienki, to dam ci instrukcję.
Co to znaczy "muszę zerwać" Nawet nie mam ciągów do jej ciała, wolę sobie zwalić do pornosa w moim guście. Ona jest moim przyjacielem, można pogadać, zjeść pizzę i ... tylko to jest nudne po czasie i dlatego przeraża mnie twoja decyzja o małżeństwie np. Ja to se mogę wsio, mam czas, nie mam parcia więc będę bardziej metodyczny.
>>>Moja ulubiona laska w ogóle nie jest ładna (zabraniam jej się rozbierać żeby nie oglądać jej wylewającego się bębna) ale tak rewelacyjnie robi to, co trzeba, że jestem w 100 procentach zaspokojony. Dlatego nie sugeruj się wyglądem tak bardzo, jak treścią ogłoszenia.
Uwielbiam twoją dosadność. Serio, ciesz się moim uznaniem (nie w sensie że mam się za lepszego czy cos, po prostu uważam że jesteś interesujący a w moich kręgach to rzadkie. PS, czy to nie smutne, że żeby znaleźć kogoś interesujacego trzeba szukać jakichś tematów na filmwebie żeby się jakoś uzewnętrznić, zamiast iść na piwo i cieszyć się otwarą szczerością na żywo?)
Twoje rady zaś... no tak myślałem, że tak jest. Ale prawda jest taka, że nie rozważam póki co pomysłu pójścia na dziwki poważnie. Nie wiem, po pierwsze seksu mi aż tak nie brakuje, a po drugie stres, obawa, dziwne wrażenia itp.
>> Dosłownie 3 dni temu. Zażyczyłem sobie FBG, i robiła go naprawdę dobrze, ale przed wytryskiem wcisnęła mi gumę na małego, ja doszedłem, ona kazała mi się natychmiast ubrać, wstała, otworzyła drzwi i czekała aż wyjdę. No k.... Tylko hajs się liczy, zero profesjonalizmu.
Oral w gumie? (FBG)?
No tak sobie myślę luźnie, że co to, nie ma jakichś profesjonalnych firm od tego żeby ci dobrze zrobić? Czy kwestia finansowa? Jak to jest?
>>>Radykalne? No coś ty. Impactor to dopiero radykał, bo on już nie rozumie, że ktoś wierzy. Liczą się tylko jego jedynie słuszne poglądy na wszystko - jak nie życzysz sobie adopcji dzieci przez dwóch panów to jesteś zacofany, wara ci od ich praw, i w ogóle na stos z tobą ;o
To prawda, ale ze strony Impacotra masz fanatyzm oparty na logice i racjonalnosci (chociaż po pół roku debat wiem już, że to tak jajo-jao-jajo) xD
A od Agi... wgl ona ostatnio napisała, że nie wie w co wierzy, że w coś, jakąś formę czegoś, co nie wie, ale wie że jest takie lanie wody
Utajona, niepogodzona ze sobą ateistka, daję wiarę!
>>>Aga po prostu tak bardzo boi się śmierci, że łudzi się "może jest coś więcej?". A że jest naprawdę niesamowicie inteligentna, to dla niej oszukać samą siebie jest kwestią kilku sekund :)
Tak jest... xD Bo im bardziej inteligentny jesteś, tym łatwiej sam siebie oszukasz xD
>>>I stąd brak zrozumienia dla ateuszków bo oni przypominają jej o bezsensie wszechświata i ludzkiego życia.
YUP.
>>>Twoi rodzice uprawiają "cosizm". W coś tam wierzę, coś tam po śmierci jest, ale generalnie wszystko w KK to metfory.
tak.
>>> Lepiej już puścić im film z YT "Wiara czyni czuba". Jest po prostu genialny, bo Bil Maher (autor filmu) to komik, który na wesoło obśmiewa wiarę i pokazuje jakie to absurdalne.
Widziałem :D
>>> A propos Bila Mahera - próbuję zrobić transkrypcję tego filmiku (w sumie już prawie cały film spisałem) ale nie mogę zrozumieć w dwóch miejscach. Luknij i powiedz mi, co oni tam właściwie gadają.
Oj nie widziałem, odniosę się jak obejrzę
>>>Wiary w wyzdrowienie, a co za tym idzie, działania placebo, nic nie zastapi i dlatego jest to bardzo pozytywna wiara. Wiarę religijną dobrze jest zwalczać, ale ludzie chyba są z natury irracjonalni. W Czechach nikt nie chodzi do Kościoła, ale za to latają do wróżek... :(
Nie wiem co jest w Czechach, ale to nie zmienia mojego stanowiska: "BEZ wiary można osiągnąć to samo co Z wiarą, ale osiągając coś BEZ wiary, pozbywasz się zupełnie zbędnego bagażu złych skutków które wiara za sobą NIESIE"
>>>>"A tak z deka, wiesz co? Gdybyś miał okazję przechodząc np. koło sklepu ze skarpetkami i myśląc o pizzy którą przypaliłeś wczoraj zauważyć szyld "biblioteki", zobacz sobie czy nie mają przypadkiem "Anatomii Strachu" - całkiem spoko lektura, leciutka jak piórko, ale tykająca bardzo, bardzo fajnych tematów i budząca sporo myśli".
Dziwne, bo nigdzie nie mogę znaleźć takiej książki. Nawet google milczy. Ale jest taki film. Może pomyliłeś tytuł?
Mhm, pomyliłem się. Ksiązka nosi tytuł "Anatomia Strachu", ale ostrzegam to taka raczej pozycja dla fanów horrorowych filmów itp, daje tylko fajny wzgląd w ludzką psychikę, być może nic wartościowego. Ale mi się to podoba, tu cytat:
"Ludzie któzy czytają horrory i lubię oglądać brutalność, to ludzie którzy zwalniają gdy widzą na sąsiednim pasie wypadek drogowy"
I to skłania do myślenia, bo co - nie zwolniłbyś, żeby zobaczyć masakrę? Nie chciałbyś zobaczyć rozerwanych zwłok na jezdni? Z odpowiedniej perspektywy pewnie nie, lecz czy instynkt w tej konkretnej chwili by cię do tego nie zwiódł?
Ciekawe...
No, i ja jestem generalnie zaraz PO ukształtowaniu osobowości, stąd być moze taka moja wielka misja.
Masz ile lat? 20? Kiedy przestałeś wierzyć?
"Hmh.
Widzisz, ja jestem osobą młodą i dla mnie małżeństwo to totalny abstrakt. Ale mam nieodparte wrażenie, że dla Ciebie też"
Dlaczego? Małżeństwo to nie tylko wtykanie pisiorka w jedną dziurkę do końca życia.
"Nie no aż tak to nie, ale szczerze - gdyby ktoś mi wyznał takie fantazje, to wzruszyłbym ramionami i je w pełni zrozumiał. Tak zostaliśmy stworzeni".
Oooo, teraz mnie zdziwiłeś. Ale rzeczywiście: jak ktoś ma potrzeby pedofilskie, masochistyczne albo potrzeby robienia siusiu, to nawet nie można go za to winić, bo po prostu taki się urodził. Jeden chłopak w wieku dojrzewania (przed podjęciem życia seksualnego) został szturchnięty w krocze stopą jakiejś kobiety, a dokładniej czubkiem buta. Tak na niego to podziałało, wytworzyło się jakieś połączenie w mózgu, że zaczęły go jarać kobiety przymierzające buty. Gościu teraz pracuje w obuwniczym i patrzy się jak laski przymierzają różne szpilki, etc.
Fajną ma pracę, hehe.
"Co to znaczy "muszę zerwać" Nawet nie mam ciągów do jej ciała, wolę sobie zwalić do pornosa w moim guście. Ona jest moim przyjacielem, można pogadać, zjeść pizzę i ... tylko to jest nudne po czasie i dlatego przeraża mnie twoja decyzja o małżeństwie np. Ja to se mogę wsio, mam czas, nie mam parcia więc będę bardziej metodyczny".
No ale gdybyś poznał fajną dziewczynę, w której się zakochałeś, a potem by się okazało że ona jednak nie może za często chodzić do łóżka bo coś tam, ale ogólnie byłaby bardzo fajna, to nie byłoby ci szkoda się rozstawać?
"Uwielbiam twoją dosadność. Serio, ciesz się moim uznaniem (nie w sensie że mam się za lepszego czy cos, po prostu uważam że jesteś interesujący a w moich kręgach to rzadkie. PS, czy to nie smutne, że żeby znaleźć kogoś interesujacego trzeba szukać jakichś tematów na filmwebie żeby się jakoś uzewnętrznić, zamiast iść na piwo i cieszyć się otwarą szczerością na żywo?)"
Nigdy nie wchodziłem na FW żeby się uzewnętrzniać. Chciałem wytłumaczyć ludziom, że moralność to pojęcie religijne - potrzeba uzewnętrzniania się przyszła potem xD Poza tym przy piwie nie powinno się uzewnętrzniać innym ludziom z takich poważnych spraw. Bo wyobraź sobie, że przyznasz się kumplowi, że zdradziłeś żonę. On powie: jasne stary, wszystko rozumiem. Ale po roku "objawi" mu się anioł i powie: musisz wrócić do Boga (nawiasem mówiąc znam na żywo 3 osoby, którym objawiły się kolejno: anioł, szatan i matka boska).
Twój kumpel nawróci się i pomyśli: no teraz muszę poinformować żonę lokiego, że ją zdradza, bo jestem katolikiem i nie mogę dzielić z nim kłamstwa i grzechu.
Albo kumpel powie innemu kumplowi, on innemu, i ktoś powie żonie.
Albo kumpel poprosi cię o coś, ty odmówisz, a on za karę doniesie na ciebie.
Itp, itd. Lepiej być ostrożnym. Nawet Impactor mówił, że doniesie, jeśli się dowie, że ktoś zdradza żonę (katolickie myślenie i w nim trwa).
"Twoje rady zaś... no tak myślałem, że tak jest. Ale prawda jest taka, że nie rozważam póki co pomysłu pójścia na dziwki poważnie. Nie wiem, po pierwsze seksu mi aż tak nie brakuje, a po drugie stres, obawa, dziwne wrażenia itp."
Czego tu się stresować? To zwykła usługa. Prostytutki to takie pielęgniarki, są przyzwyczajone do nagich ciał najczęściej niezbyt przystojnych panów. Ale raczej nie polecam prostytutek, i jeśli możesz się obejść bez tego, to właśnie lepiej znajdź sobie normalną dziewczynę. Poza tym prostytutki są drogie, trzeba wydawać na nie dużo, jeżeli chcesz realizować swoje potrzeby np. 3x w tygodniu. Oczywiście są też korzyści, ale zawsze warto pamiętać o minusach i zagrożeniach.
"Oral w gumie? (FBG)?"
Nie. FBG. Każda litera to jedno słowo: f (francuz) b (bez) g (gumy). Analogicznie, FWG to francuz w gumie.
"No tak sobie myślę luźnie, że co to, nie ma jakichś profesjonalnych firm od tego żeby ci dobrze zrobić? Czy kwestia finansowa? Jak to jest?"
W Japonii są nawet ciche gabinety, w których można sobie spokojnie "zwalić". Polska jest po pierwsze zbyt zacofana, po drugie byłoby to dość trudne - bo po prostu co wymyślisz innego poza tym, że zwyczajnie legalizujesz czerpanie zysku z nierządu, obkładasz dziwki podatkami, zmuszasz do regularnych badań, i ustalasz prawa konsumenta (ergo: jak zostaniesz źle obsłużony, możesz zgłosić reklamację)? Prostytutkę należy sobie "wychodzić", tzn. tyle razy iść, i tak długo szukać, aż znajdziesz kobietę która cię zaspokaja.
"To prawda, ale ze strony Impacotra masz fanatyzm oparty na logice i racjonalnosci (chociaż po pół roku debat wiem już, że to tak jajo-jao-jajo) xD"
Dokładnie. Już tylko: tatuś muminka, podawanie kolejnych linków, wyzwiska "ty debilu, jak możesz nie przyjąć moich genialnych argumentów". Ale jeśli ktoś naprawdę długo gada z teistami, to w końcu się zmęczy zwalczaniem tych samych argumentów.
"A od Agi... wgl ona ostatnio napisała, że nie wie w co wierzy, że w coś, jakąś formę czegoś, co nie wie, ale wie że jest takie lanie wody
Utajona, niepogodzona ze sobą ateistka, daję wiarę!"
Właściwie nie ma się co dziwić. Wiara chrześcijańska jest naprawdę piękna i byłoby cudownie gdyby była prawdziwa. Mam na myśli oczywiście apologetycką wiarę a nie taką, która wynika bezpośrednio z Biblii - bo to już jest niewesołe.
Jak człowiek się wgłębia w ten temat, żyje wyobrażeniami życia wiecznego, łudzi się że może świat jest dobry, że jest w nim sens, że każdy z nas jest kochany i chciany - a potem sypie się to jak domek z kart, to można nie chcieć się tak łatwo z tym pogodzić.
Poza tym Agnieszka nie lubi nihilistów, a Kościół jest dzisiaj chyba jedyną realną alternatywą dla nihilizmu. Społeczeństwa, które odrzuciły wiarę, popadają w coraz większy nihilizm, wyniszczają ich przesądy, poprawność polityczna, Ahmedy robią z nimi co chcą - ludzie bez wiary nie widzą po prostu szerszego sensu swojego życia, nie chcą już umierać za żadne wartości. Wierzą w naiwne hasła tolerancji i otwartości, skrobią się bez opamiętania, usypiają zwierzęta z banalnych powodów (a leczenie u weterynarza drogie), dopuszczają eutanazję nawet w wypadku 20 letniej dziewczyny, która ma depresję i nie chce już żyć, chociaż jest zdrowa, stają się bezbronni wobec dzikich ludów, które niczym wściekłe psy napierają tutaj z Allahem na ustach.
Można pomyśleć: faktycznie, lepiej żeby ludzie wierzyli w Boga, i przestrzegali idiotycznych nakazów, ale mieli swoje wartości i mieli gotowość do walki, silne poczucie tożsamości - niż żeby popadli w nihilizm i zostali podbici przez innych fanatyków religijnych.
"I to skłania do myślenia, bo co - nie zwolniłbyś, żeby zobaczyć masakrę? Nie chciałbyś zobaczyć rozerwanych zwłok na jezdni? Z odpowiedniej perspektywy pewnie nie, lecz czy instynkt w tej konkretnej chwili by cię do tego nie zwiódł?"
Kiedyś ludzie chodzili na walki gladiatorów. Widziałeś serial Spartacus? Polecam. Jedna fanja scena: w czasie buntu Spartacusa jeden z gladiatorów, niewolników został schwytany. Młode i piękne blondynki związują go i bawią się radośnie odcinając mu różne kawałki ciała, aż gość umiera. Hehehe :) Taka nasza natura.
Z drugiej strony swiat idzie ku dobru. Jest książka socjologiczna pt. "The better angels of our nature: why violence has declined", w której autor dowodzi, że świat się stopniowo cywilizuje i że czeka nas dobra przyszłość.
"Społeczeństwa, które odrzuciły wiarę, popadają w coraz większy nihilizm, wyniszczają ich przesądy, poprawność polityczna"
Dokładnie mnie zrozumiałeś. Koneczny Feliks (nie mylic z wróżbitą Maciejem!) tez to przewidział. https://pl.wikipedia.org/wiki/Feliks_Koneczny
Dlatego uważam: "Gdyby Boga nie było, należałoby Go wymyślić".
>>>No, i ja jestem generalnie zaraz PO ukształtowaniu osobowości, stąd być moze taka moja wielka misja.
Masz ile lat? 20? Kiedy przestałeś wierzyć?
No, 23. Ale jestem z tych, co to wolno dojrzewają.
Kiedy przestałem wierzyć? Nigdy, bo nigdy nie wierzyłem - Będąc w tym podstawówkowym wieku nigdy o tym nie myślałem, nie mam wspomnień bym w myślach kiedykolwiek zadał sobie pytanie "Czy on istnieje". Potem mam pustkę w pamięci a potem pierwsze zetknięcie z religią będąc świadomym jej twierdzeń, w gimnazjum, pierwsze oglądane debaty, wiadomo - potem Dawkins, od Dawkinsa do Harrisa, a potem Wielki Ekspert przez resztę czasu aż do dziś, po drodze wierny czytelnik Impactora, którego działalnośc cenię wielce, bo to jak 10 tomów encyklopedii o teiźmie ściśniętych do stu stron "podręcznika dla śpieszących się".
"Hmh.
Widzisz, ja jestem osobą młodą i dla mnie małżeństwo to totalny abstrakt. Ale mam nieodparte wrażenie, że dla Ciebie też"
Dlaczego? Małżeństwo to nie tylko wtykanie pisiorka w jedną dziurkę do końca życia.
Ale wszystkie aktywności poza wtykania pisiorka w jedną dziurkę do końca życia, można osiągnąć bez wtykania pisiorka w (...).
>>>"Nie no aż tak to nie, ale szczerze - gdyby ktoś mi wyznał takie fantazje, to wzruszyłbym ramionami i je w pełni zrozumiał. Tak zostaliśmy stworzeni".
Oooo, teraz mnie zdziwiłeś. Ale rzeczywiście: jak ktoś ma potrzeby pedofilskie, masochistyczne albo potrzeby robienia siusiu, to nawet nie można go za to winić, bo po prostu taki się urodził.
Bohaterka "Nimfomanki" Larsa von Triera powiedziała bardzo ciekawą rzecz. Gdy jej współkonwersator wybuchł złością na to "JAK MOŻNA MIEĆ WSPÓŁCZUCIE DLA PEDOFILA!?!?!?!" odrzekła: "Myślisz tak dlatego, ze masz w głowie te 10% pedofilów, którzy dają upust swoim fantazjom. Pozostałe 90% musi żyć całe życie ze świadomością swojego skrzywienia, bić się z myślami, próbować wieść normalne życie..."
Moim zdaniem jest to prawda.
>>>Jeden chłopak w wieku dojrzewania (przed podjęciem życia seksualnego) został szturchnięty w krocze stopą jakiejś kobiety, a dokładniej czubkiem buta. Tak na niego to podziałało, wytworzyło się jakieś połączenie w mózgu, że zaczęły go jarać kobiety przymierzające buty. Gościu teraz pracuje w obuwniczym i patrzy się jak laski przymierzają różne szpilki, etc.
Fajną ma pracę, hehe.
xD
No cóż - jakby powyciągać z nas 'brudy' o każdym możnaby opowiedzieć masę ciekawych rzeczy. Nie sądzisz? Ba, mało tego - ostatnio odkryłem, że czasem jak już po prostu odpuścisz i wywalisz na wierzch to, co myślsiz zamiast tłumić to w środku... To rzeczywistość może Cię mile zaskoczyć :)
Sądzę, że ludzie są bardziej 'zboczeni' niż ktokolwiek może przypuszczać, włącznie z nimi samymi ^^
>>>"Co to znaczy "muszę zerwać" Nawet nie mam ciągów do jej ciała, wolę sobie zwalić do pornosa w moim guście. Ona jest moim przyjacielem, można pogadać, zjeść pizzę i ... tylko to jest nudne po czasie i dlatego przeraża mnie twoja decyzja o małżeństwie np. Ja to se mogę wsio, mam czas, nie mam parcia więc będę bardziej metodyczny".
No ale gdybyś poznał fajną dziewczynę, w której się zakochałeś, a potem by się okazało że ona jednak nie może za często chodzić do łóżka bo coś tam, ale ogólnie byłaby bardzo fajna, to nie byłoby ci szkoda się rozstawać?
Nie wiem, nigdy się nie zakochałem xD
>>>I to skłania do myślenia, bo co - nie zwolniłbyś, żeby zobaczyć masakrę? Nie chciałbyś zobaczyć rozerwanych zwłok na jezdni? Z odpowiedniej perspektywy pewnie nie, lecz czy instynkt w tej konkretnej chwili by cię do tego nie zwiódł?"
Kiedyś ludzie chodzili na walki gladiatorów. Widziałeś serial Spartacus? Polecam. Jedna fanja scena: w czasie buntu Spartacusa jeden z gladiatorów, niewolników został schwytany. Młode i piękne blondynki związują go i bawią się radośnie odcinając mu różne kawałki ciała, aż gość umiera. Hehehe :) Taka nasza natura.
Yup.
Chodziło mi o "Oblicza Strachu" - jest taka książka, ale po namyśle nie polecę Ci jej, jesli nie lubisz horrorów (tych pisanych) bo to jest stricte do nich. Chodziło mi tylko o to, że pozycja to odsłania pewne aspekty naszej natury o których wcześniej nie myślałem.
>>>Z drugiej strony swiat idzie ku dobru. Jest książka socjologiczna pt. "The better angels of our nature: why violence has declined", w której autor dowodzi, że świat się stopniowo cywilizuje i że czeka nas dobra przyszłość.
Hm.
"Nie no aż tak to nie, ale szczerze - gdyby ktoś mi wyznał takie fantazje, to wzruszyłbym ramionami i je w pełni zrozumiał. Tak zostaliśmy stworzeni.'
Fantazje erotyczne z dziećmi, zwierzetami...to wg Ciebie norma?
Nikt nie jest winny temu, że fantazjuje o dzieciach. To potworne, ale nie można nawet mieć pretensji do takiego człowieka.
Ja mam pretensje do pedofilów. Wg Ciebie nie można mieć takich pretensji.... a ja je mam!
Nawet do tych, którzy nie molestują dzieci, i nie oglądają dziecięcej pornografii (a więc nie przyczyniają się do jej powstawania)?
Gdyby pedofil mógł wybrać, wybrałby normalność. Tylko niestety ma skrzywiony mózg. Równie dobrze można mieć pretensje do garbusa, że nie może się wyprostować. Bardzo racjonalne.