Codzienne rytuały, niezmienne, wykonywane w precyzyjnym porządku, praca nawet najpodlejsza wykonywana z sercem i uważnością, umiłowanie przyrody, pasja do książek, trochę spotkań z ludźmi. Można by pomyśleć, że nie może być nudniejszego filmu. Wielki błąd. To film pochłaniający, zawłaszczający, otulający z domieszką zagadki i pytań, na które nie dostaniemy odpowiedzi. Ale mamy maleńkie tropy, które nam je dadzą, będziemy pod koniec seansu wiedzieć, a może bardziej intuicyjnie czuć. Przepiękne!
Być może gra w kółko i krzyżyk była właśnie jakimś ratunkiem w opisanej przez Ciebie sytuacji. Połowa sukcesu bierze się z niemyślenia o tym co nas denerwuje... Chociaż, czy da się nie myśleć akurat o tym... hmm
Nie masz jednak wrażenia, że główny bohater wcale nie był aż tak szczęśliwy w takim życiu i w tym mieszkaniu i w tej codzienności? Nie wiemy czy miał jakieś ukryte pragnienia czy faktycznie taki byl świadomy wybor, ja, pomimo tego, że doceniam drobne i proste rzeczy, jak czas spędzony z rodziną, spacer z psem, smak lodów latem i nigdy nie goniłam za pieniędzmi ponad wszystko, to jednak nie chciałabym żyć w taki sposób, wykonując taką pracę…oczywiście jest to subiektywna ocena, ale miałam nieodparte wrażenie, że nie widzę szczęścia w głównym bohaterze choćbym chciała je dostrzec.
Nie wiem, czy był szczęśliwy czy nie. Zresztą w komentarzu nic o tym nie pisałam. Bardziej bym to określiła jako pogodzenie się, znalezienie harmonii w tym, co było dla niego dostępne. Tak naprawdę nie wiemy o nim nic, możemy się tylko domyślać, ale to tylko domysły. Spostrzegamy i oceniamy życie innych ludzi z własnej perspektywy, co jest normalne, dopisujemy swoje interpretacje na bazie własnych doświadczeń. Ale czy one są prawdziwe dla drugiej osoby? Czasami tak, najczęściej nie. Dlatego nie wiem, czy był szczęśliwy. Chwilami nie wiem, czy sama jestem szczęśliwa - jednego dnia tak, innego mniej. Pozdrawiam:-)
Birds flying high you know how I feel
Sun in the sky you know how I feel
Breeze driftin’ on by you know how I feel
It’s a new dawn
It’s a new day
It’s a new life
For me…
Yeah…
It’s a new dawn
It’s a new day
It’s a new life
For me…
Wooooo…
And I’m feeling good
Fish in the sea you know how I feel
River running free you know how I feel
Blossom on the tree you know how I feel
It’s a new dawn
It’s a new day
It’s a new life
For me…
And I’m feeling good
Dragonfly out in the sun you know what I mean, don’t you know
Butterflies all havin’ fun you know what I mean
Sleep in peace when day is done that’s what I mean
And this old world is a new world,
And a bold world
For me.,.
Stars when you shine you know how I feel
Scent of the pine you know how I feel
Oh… Freedom is mine
And I know how I feel
It’s a new dawn
It’s a new day
It’s a new life
For me…
And I’m feeling good…!
ale co ty masz z tą pogonią za szczęściem. Główny bohater na pewno za nim nie gonił. Wolał ganiać za cieniem razem z tym gościem z końcówki.
Cóż, paradoksalnie te rytuały bohatera były iluzorycznym budulcem, za pomocą którego chciał się obudować przed prawdziwym życiem. Powitanie Słońca jest z kolei rytuałem, dzieki któremu w prawdziwe życie łapiemy w pełni.
Zapytam "filozoficznie" - a co to jest prawdziwe życie? Kto to określa? Dla niego ta codzienność była na ten moment najbardziej prawdziwym (bo jego) życiem, jakie miał.
W tym przypadku prawdziwym życiem były przerwane, nieprzepracowane relacje z bliskimi, przed którymi on uciekł w banalne rytuały, które dawały mu tylko iluzję szczęścia. To szczęście było czymś tak chwiejnym, że wystarczyły drobne perturbacje, żeby jego dobre samopoczucie tąpnęło. Symbolem jego życia była błękitna plandeka, przysłaniająca jakąś dziurę w miejscu, na którym coś kiedys było, najpewniej dom, a który "tak łatwo się zapomina".
O, wreszcie ktoś kto zrozumiał film i wyłamał się z pisania o tym jakie to szczęście w nim nie było ukazane i jak nie zazdrości wspaniałego slow life:)
Zgadzam się, dla mnie ukryty główny temat filmu to ucieczka od nieprzepracowanych traum i pogodzenie się z tym, że trzeba żyć życiem zastępczym.
"błękitna plandeka, przysłaniająca jakąś dziurę w miejscu, na którym coś kiedys było" kurcze ciekawe spostrzeżenie, a umknęło mi to. Gdzie była ta plandeka?
Bardziej pod koniec filmu, jak pojechał on na rowerze i gadał z jakimś dziadkiem. Ten dziadek pytał się go co tam było, bo "nie moze sobie przypomnieć.
To są tylko twoje interpretacje i domysły. Mogło oczywiście tak być, ale mogło też być całkiem inaczej.
Równie "pasjonujący" film można nagrać kamerą w dwunastnicy. Codzienne te same czynności skończone wydalaniem. Przy odrobinie dobrej woli film o rosnącej trawie ma też sporo do przekazania podobnie jak analiza liści na drzewie w kontekście zachodzącego słońca .
dzięki za tą polecankę, zainteresowałas mnie tym. lubie kino akcji ale lubie też filmy o patrzeniu jak trawa rosnie :) a jesli są tam ksiazki i ogrody to taki film ma u mnie szanse.
Co by nie mówić, to jednak jest to film o samotności, tak bardzo smutnej, bo prawdziwej, którą niejeden człowiek zna. No i też nie podobało mi się, że Wenders musiał dodać motyw "trudnej przeszłości", co można było sobie darować. OK, każdy coś tam skrywa, ale to film, można się było dać ponieść i zrobić historię człowieka, który żyje tak, bo tak lubi i chce, bo tak wybrał, a nie skierowały go do tego trudne sprawy z przeszłości.