Harmonijkę zagrał Clint byłby to western kompletny, w takim wypadku tylko 9/10.
Bronson jest ok ale to Clint ma na twarzy wypisane bycie tajemniczym, bezimiennym badassem. Charles wygląda w porównaniu z nim na licealistę.
Właśnie, że nic z tych rzeczy. Bronson oddał tajemniczość swojej postaci w sposób perfekcyjny. Clint jak to Clint - typowy bohater, który się na badassa nie nadaje. Zresztą gdyby zagrał Clint, to nie byłby najlepszy western wszech czasów, tylko najpopularniejszy. Pewnego razu na Dzikim Zachodzie przebija wszystko co tylko może pod każdym względem - aktorskim, technicznym i narracyjnym.
Imho aktorsko Eastwood to straszne drewno, który najwięcej zyskał dzięki klimatowi, jaki towarzyszył filmom w których grał, a nie umiejętnościom. Jedną rzeczą jest fakt, że takie zazwyczaj dostawał role, drugą że stary żart mówi o tym, że potrafi on zrobić tylko dwie miny - w kapeluszu i bez. Reżyseria to oczywiście zupełnie inna sprawa. U Bronsona podobały mi się przede wszystkim mimika i błyskotliwe dialogi.
Bronson ma twarz trochę jak miso. Ja bym wolał Clinta. Chyba, że Harmonijka miał być taki trochę niepozorny z wyglądu jak Bronson, to wtedy ok.
Moim zdaniem Bronson byl tu potrzebny. Clint byl swietny w byciu milczacym, szeregowym skurczybykiem ale jego twarz nie wyrazala absolutnie zadnych emocji. Biorac pod uwage pojedynek miedzy Harmonijka a Frankiem, ktory jest w moim prywatnym katalogu najbardziej epicką scena w historii kinematografii, potrzebny byl ktos inny (Bronson pasuje mi idealnie) gdyz ta postac odgrywa co najmniej 3 rozne emocje samymi oczami. Clint by tego nie zrobil. Pozostaje jeszcze piekna scena rozstania miedzy Harmonijką a Jill (i Jason Robards obserwujacy ich z boku). To, co Bronson wyrazil tam twarza Clint by po prostu skwitowal cala sytuacje ta sama mimika twardziela jaka mial w Dolarowej Trylogii. Poza tym, ta pustka (po dokonaniu zemsty zycie Harmonijki stalo sie bezcelowe, nie mial do czego wrocic i nic mu juz nie zostalo na czym mogloby mu zalezec) gdy Frank wyzional ducha i Harmonijka opuscil posiadlosc Jill emanowala od niego jak odor alkoholowy od żula o poranku i to dziwne uczucie udziela sie widzowi. Clint tego tez by nie odegral. Uwielbiam go ale ciesze sie ze to jednak Bronson zagral Harmonijke.
Przeczytalem w ksiazce "Any Gun Can Play" ze Sergio byl bardzo zdeterminowany zeby zdobyc Bronsona do ktoregos ze swoich filmow ze to w sumie musialo sie tak skonczyc. Powiedzial o Bronsonie ze "jego twarz moglaby zatrzymac rozpedzony pociag".
Niekoniecznie Clinta, ale kogoś innego. Bronson nie pasuje strasznie dlatego nie mogę dać 10.
Po dolarowej trylogii po prostu Clint mi przychodzi na myśl jako taki bezimienny kowboj grający na harmonijce. Bronson był jakiś taki zupełnie bez wyrazu. Cały czas z kamienną twarzą, a dodatkowo taka postawa nie wytwarzała przed nim respektu. Faktem jest, że cały film mnie strasznie irytował :)
Bronson w roli Harmonijki jest niedopodrobienia z calym szacunkiem do Clinta ale on by to tej roli nie pasowal Leone mial swoja wizje i ona wypalila w 100%.Jesli chodzi o Van Cleef to mozna by sie zastanowic bo to znakomity aktor ale mysle ze Bronsom byl najlepszym wyborem do tej roli jego spojrzenie mowi poprostu wszystko nie musi duzo mowic jego mimika i ogolne zachowanie na ekranie jest perfekcyjne.