Dla mnie osobiście kradnie kazda scenę. Jest po prostu fantastyczny w swojej roli. Widać, ze bardzo dobrze się przygotował a podczas wizyty na ranczu ekipy Manson, szczerze czułem niepokój, ze zaraz nam go sprzątną :P Na szczęście mieszkańcy rancza a raczej koczownicy :p nie kłamali odnośnie własciciela. Ostatnia scena jest typowo w stylu Tarantino i to własnie tam najwięcej się dzieje. Biorąc pod uwagę fakt, ze film to raczej zwykła obyczajówka z domieszką dramatu, w której na prozno szukac akcji i intryg rodem z poprzednich filmów rezysera, to cieszę się, ze końcówka była z przytupem :D Myslę, ze Ci którzy wybierają się do kin z nastawieniem na akcję i klimat rodem z Pulpfiction, Django czy Bękartów wojny mocno się zawiodą - to jest jednak co innego.
Gra aktorska jest na wysokim pozomie, a Leo i Brad są fantastyczni. Cieszy parę ujęć z Polańskim, do tego urocza Margot. Pojawia się rowniez sporo odniesien do ówczesnych czasów. Generalnie klimat schyłku lat 60 jest kapitalny, az wylewa się z ekranu i to naprawdę spory plus. Muzyka rowniez nie zawodzi, zresztą nie moze być inna skoro to lata 60.
Czy film polecam? Powiem szczerze, ze mógłby byc krótszy i zawierac choć jedną grubszą intrygę w sobie, która dodała by fabule większego kolorytu. Dlatego tez film oceniam 8/10 i pomimo mocnej gry aktorskiej Quentin potrafił płodzić lepsze dzieła.
PS. Liczę na nominację, szczególnie dla Brada.