I bardzo pozytywnie się zaskoczyłem. Pierw usłyszałem negatywne opinie od znajomych, którzy lubują się w Avengersach i innym filmowym Disco Polo, a potem przeczytałem kilka negatywnych komentarzy na Filmwebie. Mimo wszystko stwierdziłem, że zaryzykuje i poszedłem do kina. Co otrzymałem? Wehikuł czasu, który przeniósł mnie do 1969 roku. Ta scenografia, kostiumy, muzyka, udźwiękowienie, ujęcia kamery - majstersztyk. Wiem, że to wszystko było może nieco przerysowane i wyciągnięte z sentymentalnych wspomnień ludzi żyjących w tamtych czasach, ale właśnie o to chodzi. Fabuła to mozolne budowanie akcji, z niektórymi wydawać mogłoby się mało znaczącymi wątkami, jest trochę śmiechu, trochę niby niepotrzebnych scen i ta genialna nieoczywistość, do tego pstryczek w nos w wszelką poprawność polityczną, a na koniec ten finał. Finał, który może zostać przez niektórych źle odebrany, ale niesłusznie. Tak naprawdę to jest hołd dla ofiar, hołd przeszyty gniewem, który spowodowała prawdziwa historia tamtego zdarzenia. Ta alternatywna rzeczywistość kompletnie ośmieszyła sprawców, sprowadziła ich do roli naćpanych debili - i słusznie, tym byli, naćpanymi kretynami.