Ok, film naprawdę dobry, masa smaczków, to zakończenie, przeplatanie z prawdziwymi scenami, ale niech mi ktoś na spokojnie wytłumaczy za co oskar dla Pitta?
Tak na marginesie bardzo lubię Brada (joe black
Witaj "Morelko". Zgadzam się z Tobą w ocenie Oskara dla Pitta, natomiast sam film jest w mojej ocenie słaby. Owszem na plus wyróżniłbym klimat, muzykę, czy nawet tą w "iście Tarantinowskim" stylu końcówkę, ale to trochę mało, by uratować cały film. Dodam, że zawsze byłem fanem jego filmów, a wiele kwestii potrafiłem w przeszłości nawet cytować z pamięci:-) Moja ocena "sąsiaduje" z Twoją, więc więcej na temat oceny tego filmu możesz przeczytać pod moim nickiem. Pozdrawiam.
Ściągał koszulkę i zlał kitajca. W kinie nawet mi się ta rola podobała, taki wyluzowany koleżka, którego fajnie mieć jako kumpla u swojego boku. Aktorsko to rzeczywiście nie jest jakiś niesamowity poziom. Pitt był lepszy w Fight Club, 7, Bękartach wojny, Przekręcie, czy 12 małp. Prawdopodobnie ten Oscar to za całokształt, coś jak DiCaprio za Zjawę. Uczciwie nagroda za ten rok powinna trafić do rewelacyjnego Pacino za Irlandczyka. Przy scenach ze Stephenem Grahamem, kiedy się kłócą i obaj lądują na podłodze dawno się tak nie śmiałem.