Jak byłem "mały" to podobały mi się filmy Tarantino, ze względu na:
1. Dialogi. Długie, ciekawe, oryginalne, z fajnym rytmem, z zaskakującymi spostrzeżeniami i refleksjami prowadzących je postaci. Dialogi były na tyle intensywne, gęste, że poprzez dialog można było poznać osobowość postaci bo tak wiele w tych dialogach się znajdowało. Aktor mógł się wyrazić poprzez te dialogi, itd. itd.
W tym filmie tego NIE ZNALAZŁEM. W tym filmie to były powolne, smętne gatki starych ramoli.
Szczególnie Brad Pitt w tym filmie jest STARY. Jest smętnym mrukiem. I patrząc na ostatnie jego filmy on po prostu...TAKI JUŻ JEST. On jest SOBĄ. A jest już stary i zmęczony to tak właśnie gra.
Nawet jak tam kogoś...lał, to ta scena była...leniwa i powolna :/ (poza oczywiście ostatnią sceną).
Najciekawiej i najwięcej dialogów miał DiCaprio i on faktycznie mógł się tam wykazać. Od beczenia po wściekłość. Melancholię i radość.
Ale cała reszta to dla mnie...smęcenie (w porównaniu z filmami Tarantino jakie pamiętam z młodzieńczych lat). Banalne stwierdzenia, banalne zdania, krótkie, nudne.
2. Ciekawe i zaskakujące pomysły związane z fabułą, z postaciami. Wielowątkowość fabuły. Jeden wątek nagle łączy się z drugim, ten z trzecim, itd.
A tutaj, jest ta scena gdzie Brad jedzie na to "osiedle" hipisów i nagle...zaczyna się tajemnica, zaczyna się napięcie...no jest to Tarantinowskie budowanie tajemnicy, 'pojedynek umysłowy' między Pittem i tą rudą w drzwiach...No JEST NAPIĘCIE..SZYKUJE SIĘ COŚ EKSTRA!! Wszeł! Zaraz coś będzie, zaraz będzie zaskoczenie, szok...zaraz coś niesamowitego...
...a tu nic...:/
Dobra, idzie do pokoju tam gdzie ma leżeć ten jego stary kumpel! O coś leży! Pewnie trup, który już się rozłożył! Albo gościu z wydłubanymi oczami i uciętym językiem, którego tam trzymają w niewoli! O zaraz, go obróci, zaraz ,zaraz...
...I KRWA NIC!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! NIC! PIEPRZONY BANAŁ!!! (jak na filmy Tarantino). Postrzaszyli, a potem wyszedł, BO NIC NIE BYŁO!!
Dobrze, że na osłodę chociaż zlał (krótko i ślamazarnie) po mordzie jednego z nich.
Albo jak nagle pokazali Bruca Lee...Łooooooooł! No Tarantino, pewnie coś ekstra będzie z Brucem Lee, albo coś zabawnego, albo coś niesamowicie zaskakującego!
Pojedynek z Bradem!? NO! Jest budowanie atmosfery, jest budowanie napięcia i......................I KWA NIC!!! 3 strzały i KONIEC! Żadnego ciekawego pomysłu, żadnego zaskakującego zakończenia walki z B. L. NIC! Przyszła baba i przerwała swoim szczekaniem! No alllllllllllllllleeeeee ciekawocha.
Ale te cechy wyżej to ja widziałem w filmach "Django" czy "Nienawistna...".
A TUTAJ NIE!
Całe szczęście, że oglądałem to w domu i mogłem przewijać. Przewijać nudne sceny jak np. Brad "pół godziny" jedzie samochodem do domu.
Dla mnie, ten kontrast, ta różnica między tym 'co przedtem' w filmach Tarantino, a tym 'co teraz' wynika po prostu...ZE STAROŚCI
Oni wszyscy są już STARZY. A ze starością traci się wigor, dynamikę, wyobraźnię.
A ja jestem STARY i potrzebuję INTENSYFIKOWANIA bodźców, żeby coś odebrać, a nie ich tłumienia :D Jak jest się starym i się już tyle widziało, to trudno jest żeby coś co jest 'wolniejsze i mniej intensywne' zadziałało. Potrzebuję czegoś NOWEGO, żeby mnie zaskoczyło, a nie banałów.
Taki zlepek obrazków, "pocztówek" ze wspomnieniami ze starych czasów, kilka fajnych scen DiCaprio i jatka na koniec filmu. I tyle. Większość "pocztówek" przewijałem na podglądzie, żeby nie zasnąć.
A już SZCZEGÓLNIE mnie w krwiło to ZACHYWCANIE SIĘ, że jakiś Polak zagra tam Polańskiego! Takie było trąbienie o tym (przed filmem) jakby on tam grał przynajmniej rolę drugoplanową! A on tam grał...'pierdnięcie'!!! Ważniejszą rolę miał PIES (i chyba dłużej był na ekranie)!!!!!!!!! KWA MAĆ! Tyle onanizowania się nad tym, że tam gra Polak!!!
całkowicie się z Tobą zgadzam. film oglądałem dosłownie na 4 razy bo przysypiałem... Wygląda mi na taki posklejany, zrobiony na szybko. Nie ma jakiegoś głównego wątku, nie ma niczego. Sharon Tate chodzi albo jeździ po mieście, siedzi w domu - nuuuuda. Kompletna nuda. Nawet końcówka nie ratuje tego filmu
Tak jak napisales, caly film to zlepek przypadkowych scen bez ikry, odniose sei tylko do tej z Lee. Wcale sie nie dziwie ze rodzina Lee miala do Tarantino pretensje, ta scena wyszla jak jakas koszmarna parodia, kiedy zestawic wypowiedzi prawdziwej postaci z ta filmowa.
Bruce Lee to parodia i legendy o nim, że zabiłby słonia palcem. Podobno twierdził, że pokonałby Aliego, więc dobrze, że został ośmieszony, bo to byłby pojedynek fiata 126p z nadjeżdżąjacą ciężarówką.
Po za tym co ty k...wa wiesz o zabijaniu... tobie wielkosc kojarzy sie z sila. W naturze to bzdura, 300 kilogramowy tygrys zabija bawola ktory wazy ponad 1000 kg i slaby nie jest. Rozumiesz to? Wielkosc ma drugorzedne znaczenie. Slyszales kiedys o rosomaku?
Wiesz co to jest sila? Kojazysz II zasade dynamiki Newtona?
Natomiast nigdy nie slyszalem legendy jakoby Lee mial zabic slonia palcem, sam to wymysliles?
przy okazji, to mowil sam Ali, bez twojej pomocy:
Muhammad Ali: “Oglądając filmy treningowe Lee i widząc jego niewiarygodnie szybkie i niewiarygodnie mocne ciosy, jego wspaniałą pracę nóg, ogromną precyzję w każdym ruchu nie chciałbym się z nim spotkać na ringu nawet w najwyższej swojej formie, gdyż wiem, że nawet najlepszy bokser z najwyższej możliwej kategorii wagowej po otrzymaniu takiego ciosu nie byłby w stanie ustać dłużej na nogach”...
i jak teraz wygladasz ty i Quentin?
https://www.wykop.pl/link/4724655/jedyna-uchwycona-w-kolorze-walka-bruce-a-lee/
On sobie żartował. Facetowi spuchł łeb od środka przeciwbólowego i zmarł, pomyśl co by mu zrobił Ali jedną serią, nawet przez gardę.
"zartowal" dobre sobie, To tez wymysliles? Zaloze sie ze nie slyszales wywiadu w ktorym to padlo, bo opowiadasz glownie swoje wydumki.
Nie wiesz co to jest wstrzas anafilaktyczny? Hej, przeciez ciebie moze to samo spotkac. Ali zreszta skonczyl wstrzasem, septycznym, a od bica po glowie mial parkinsona, czyli w twoim rozumowaniu dopiero musial byc slaby zawodnik.
Mysle, ze Ali moglby miec problem z trafieniem chociaz jednej serii i zdawal sobie z tego sprawe, bo w odroznieniu od ciebie potrafil realnie ocenic sytuacje. Jednak mniejsza z tym, skoro moim rozmowca jest ktos kto wymysla "fakty".
A na poparcie tej tezy, spójrz na MMA. Nigdzie tam nie zobaczysz skośnookich mistrzów. Kitajce karatecy miażdżący swoich rywali, to tylko w bajkach dla dzieci typu Wejście Smoka.
Opowiadasz glupoty, bo pewnie jestes "dresem" wierzacym ze mma to cos innego niz amerykanski cyrk dla ludu zwany wrestlingiem.
To co jest pokazane w tym gniocie Tarantino ma sie nijak do materialow archiwalnych i prawdziwych nagran z panem Lee, oraz nagran ludzi ktorzy go znali i ktorych pewnie nigdy nie widziales.
Chyba nie wierzysz że jakiś kaskader by pokonał faceta który ćwiczył po 8h codziennie każdego dnia i który prowadził szkołę własnej sztuki walki.
Spójrz jaki on był umięśniony: (do 1:40)
https://www.youtube.com/watch?v=BP1B18HLfXM
On by tam tego kaskadera zmasakrował.
Co do walk z bokserami i współczesnymi zabijakami mogę się zgodzić, ale nie z facetem który większość dnia spędzał na jeżdżeniu samochodem.
Poza tą niemiłą kpiną z Bruce'a film jest nudny, a wątki do niczego nie prowadzą. Zresztą autor tematu dobrze to podsumował.
Przy okazji, w MMA nie ma takze prawdziwych zabijakow - sa tylko showmeni :)
Cos ci powiem na temat mma, ktorym sie podniecasz. Zawodnik mma w czasie walki nie oslania oczu, krtani, jader i kilku ciekawszych punktow, ktorych skuteczne trafienie eliminuje go z walki badz calkowicie. Do czego przyzwyczajony jest zawodnik z mma? Ano do tego, ze moze bezmyslnie rzucic sie na przeciwnika bo jego wrazliwe punkty chronia przepisy. W realnej walce, koles ktory latem kryl mi dach domu, zabil by takiego "mistrza mma" pewnie w ciagu mniej niz minuty, Dlaczego? Bo jak mialby go zabic, to by sie nie bawil w show mma, bo to koles, ktory odsluzyl w gromie i specjalnych jednostkach policji wiele lat i zabil w zyciu kilkudziesieciu ludzi, pewnie polowe wlasnymi rekami. Dzisiaj na emeryturze buduje domy, ale sadze, ze jego doswiadczenie w zabijaniu nadal daje mu miazdzaca przewage nad dowolnym zawodnikiem mma i innych sportow.
Wojownik MMA to bujda na resorach, ale nie taka fajna jak wejscie smoka. :)
Oj chyba nie wiesz kim jest Fedor Emelianenko, Mirko Crocop, czy Conor McGregor :)
Jeśli patrzymy na KSW to faktycznie trochę zajeżdża cyrkiem, ale UFC ma zupełnie inne standardy i nie zaprasza Popków tylko ludzi którzy walczą zawodowo.
Zobacz sobie kilka walk wymienionych przeze mnie zawodników. Koleś kryjący dach domu mógłby sobie nie poradzić, szczególnie jeśli panowie z MMA nie musieliby się ograniczać w walce ulicznej.
Podsumowując moje wypociny: koleś od dachów i kaskader nie mają szans w ulicznej walce z mistrzem kung fu czy MMA. Dostanie taki gość mocny kopniak na udo i noga mu się zacznie uginać z bólu ;) Dostanie cios w twarz i leży ściskając krwawiący nos. Ten śmieszny podskok pokazany na filmie podczas walki Bruce'a w ogóle by się nie wydarzył. To tylko fantazja reżysera.
Nie doczytales, ten koles kryjacy dachy jest ex GROM i sluzby specjalne policji. Zabil w zyciu wielu ludzi. Ilu zabil taki Fedor? Podpowiem ci, pan Fedor to tylko sportowiec, natomiast Lee nigdy nie byl sportowcem, a ten koles z GROM'u nie walczyl dla sportu, tylko zeby zabic. Moze rozumiesz roznice?
Walki widzialem, nie ma dla mnie nic ekscytujacego w obmacywaniu sie lezac na ringu. Pan Fedor z kciukiem w oku tez wiele nie zdzialalby. Kolano latwo zlamac, dlaczego Fedor nie robi tego, tylko kopie w udo, wyjasnij mi?
Na temat filmu podkresle, ze scena wypada niesmacznie, taki skok na popularnosc pana Tarantino.