Jak to możliwe, że reżyser takich wybitnych i kultowych filmów jak "Pulp Fiction", "Jackie Brown", "Kill Bill 1 i 2" mógł sięgnąć takiego dna? Dla mnie "Nienawistna ósemka" była już sygnałem jakiegoś twórczego upadku: dialogi bez polotu, nużąca fabuła i nieuzasadniona agresja poniżej granicy dobrego smaku. Tak w ostatnim jego wątpliwym dziele zabrakło jakiegokolwiek światła w tunelu. Fabuła była pozbawiona jakiegokolwiek sensu, sceny jawiły się jako toporne i pełne chaosu, znów rażąca brutalnością przemoc, czyli takie dokręcenie śruby, które odebrałam jako celowy eksperyment w postaci szukania progu tolerancji u widzów, a być może były jedynie odbiciem jakichś tarantinowskich, życiowych frustracji, chęcią bezmyślnego wyładowania się, ale niestety bez cienia sztuki. Tu dodam, że jestem m.in. koneserką mocniejszego kina akcji i należę raczej do widzów o mocnych nerwach. Wcześniejsze jego filmy również obfitowały w krwawe sceny, ale uzasadniały się jakimś zdrowym dystansem, jeśli chodzi o poczucie humoru. Owszem, były też nieco przejaskrawione, ale jeszcze na granicy dobrego smaku, odpowiadającego kanonom czarnych komedii. Ze swojej strony odradzam film. Strata czasu i wielkie rozczarowanie tarantinowskim klimatem.
Jak na Tarantino było tu bardzo niewiele przemocy. Jedynie w ostatnich scenach jako wyraz niezgody na tak okrutne morderstwo, którego dopuścił sie Manson. Ocenienie tego filmu na 1 to z mojego punktu widzenia duża niesprawiedliwość.
Cóż... Każdy ma prawo do własnej oceny. Po prostu wynudziłam się totalnie, może dlatego nagle obudziłam się z letargu i zwróciłam uwagę na scenę przemocy. Po prostu niczym mnie nie ujął ten film. Straszna cienizna i tyle. Kill'a Bill'a natomiast oceniłam na 10, bo jak dla mnie to arcydzieło. Trzymał w napięciu od początku do końca, co dla kina akcji jest podstawowym założeniem. Dla mnie Tarantino robi po prostu rażąco nierówne filmy. Raz góry, raz doliny.
To prawda - każdy ma prawo do własnej oceny. Trochę jednak mnie zaskoczyła ocena 1. Pozdrawiam:))
Trochę rażąca jest dla mnie po prostu średnia ocena tego filmu. Wiem, że mogłam dodać jeszcze 1 punkt za efekty specjalne, ale z mojego punktu widzenia nie ma to i tak żadnego znaczenia, bo niesmak pozostał. Z tego co widziałam, to oceny faktycznie skrajne i są też osoby, które podzielają w pełni moje spostrzeżenia. Pozdrawiam. ;)
Kill Bill jako całość jest bardzo przeciętny. Przede wszystkim ten film wykłada się na złym tempie. Pierwsza część to prawie sama akcja, a druga to rozwleczone gadanie i retrospekcje.
Za dużo też tam było ekspozycji brzydkich kaczych stóp.
Jak już coś to nie Manson zamordował, tylko jego sekta. Fakt, on nakierował swoich ludzi na ten dom, ale brudną robotę zrobili inni. Myślę, że jeśli ktoś interesuje się tą sprawą albo ogólnie latami 60-tymi, to inaczej będzie odbierać ten film. Ja lubię takie specyficzne kino, dlatego ten uważam za jeden z lepszych, jakie widziałam.