Nie jestem fanem reżysera i nigdy nie zrozumiem czym kieruje się akademia przyznając nagrody dla tego typu filmów. Nie rozumiem też zachwytów nad twórczością reżysera, dla mnie jest to tylko twórca filmów klasy "B" i nic więcej. Wg mnie to był film o niczym, do zobaczenia i zapomnienia. Z całego filmu zwróciłem uwagę tylko na scenę Cliffa z Bruce Lee i co z tego wynikło oraz na epizod D. Lewisa jako S. McQuenna. Tylko dla fanów.