Pewnego razu... w Hollywood

Once Upon a Time ... in Hollywood
2019
7,3 229 tys. ocen
7,3 10 1 229051
7,7 87 krytyków
Pewnego razu... w Hollywood
powrót do forum filmu Pewnego razu... w Hollywood

O co w ogóle chodzi w tym filmie? Chciałbym dać więcej gwiazdek, ale mam wrażenie, że obejrzałem film, w którym nie było prawie nic ciekawego, ciągnące się sceny, które do niczego nie prowadziły i urywki z nagrywania filmów w filmie. Skąd więc tak dobra ocena i tak dobre recenzje o których ciągle słyszałem jeszcze przed premierą?

ocenił(a) film na 9
Maleszsz

Filmy nie muszą być ciekawe by były dobre, zresztą o filmach Tarantino raczej nie da się powiedzieć "ciekawe" przynajmniej ja bym ich tak nigdy nie opisał.

Tak jak pisali w zapowiedziach - film o losach aktora i jego kaskadera w Hollywood lat 60, w tle morderstwo w domu Polańskiego. Moim zdaniem wyszło świetnie. Film miał super klimat

ocenił(a) film na 10
Maleszsz

jak dla mnie najlepszy film Tarantino i bawiłem się fantastycznie więc chętnie wytłumaczę co konkretnie mnie tak oczarowało. :)

Osobiście film uważam w całości za bardzo dobry, natomiast to co sprawia że jest on tak fenomenalny to sama końcówka.
Od miesięcy było wiadomo, że film ten będzie opowiadał m.in. o Sharon Tate i Mansonie. W związku z czym każdy wychodził z założenia, że w filmie ukazana będzie masakra w domu Polanskiego. Powstało wokół tego mnóstwo kontrowersji i cały marketing filmu był na tym zbudowany. Ludzie zastanawiali się na jak wiele pozwoli sobie Tarantino i czy komukolwiek, nawet jemu, przystoi zbezcześcić i w krzywym zwierciadle ukazać czyjąś tragedię sprzed lat.
Mamy tutaj niesamowicie budowane napięcie. Od początku ukazania historii jak każda z grup jedzie do meksykańskich barów narracja jest taka, że wiadomo, że to właśnie TEN wieczór i że wyczekiwany moment nadchodzi. Pitt mówi poklei co, o której godzinie się działo ze szczegółami - czuć że zbliża się kulminacja, na którą od miesięcy się czekało. Jest nawet świetny easter egg, gdy Frytkowski ogląda telewizję i prezenter w niej mówi coś w stylu "And now the big moment we've all been waiting for".

No i co się ostatecznie dzieje? Fakt, że narąbany Ricky Dalton wychodzi z domu z dzbanem Margarity sprawia, że ekipa Mansona zmienia cel i decyduje się najpierw zabić jego. Jak się to kończy - widziałeś. :) Mamy więc miesiące oczekiwania na masakrę w domy Polanskiego i zastanawiamy się jak bardzo zbezczeszczona zostanie ich pamieć. Tymczasem w totalnie tarantinowskim stylu wszystko zmienia się o 180 stopni. Zamiast tego mamy końcówkę, w której naszczano na Mansona i jego grupę i pokazano alternatywną rzeczywistość. Efekty motyla, którego początkiem był wyjazd do Włoch i fakt, że Dalton musiał rozstać się z Cliffem co pociągnęło za sobą wszystkie kolejne wydarzenia, w wyniku których zamiast szlachtowanej ciężarnej Tate oglądamy rzut puszką psiej karmy w twarz i miotacz ognia wycelowany w basen.
Mnie to totalnie rozwaliło, szczenę zbierałem z podłogi i za tą końcówkę dałem 10.

Wcześniej natomiast film też jest bardzo dobry.
Scena z Brucem Lee - świetna.
Scena gdy Cliff trafia na farmę sekty Mansona - też rewelacyjnie zrobiona. Człowiek jest pewien, że sekciarze cały czas kłamią w sprawie żyjącego i drzemiącego Georga. Że w pokoju czekają zwłoki albo ktoś z shotgunem. Że zaraz powyciągają bronie i zrobią Pittowi rzeź. Tymczasem wychodzi znowu totalnie absurdalnie i na odwrót. Jakiś szalony sekciarz wymienia mu koło, a George ma się dobrze, wszyscy mówili od początku prawdę.

Kolejny plus to świetnie dobrani aktorzy.
Brad Pitt jako fajny gość, luzak, kaskader, mieszkający z psem w przyczepie - 10/10
DiCaprio jako gwiazda, z kompleksami, walcząca z demonami upadającego aktora, czasem sympatyczna, ale generalnie arogancka i zadufana - 10/10
Margot jako Tate - matko boska co tu komentować.
I jakby tego było mało mamy polski akcent - Polanskiego i wszystko co z nim związane w tym filmie.

Szkoda, że nie odebrałeś tego seansu tak jak ja bo świetnie byś się bawił. :) Domyślam się, że końcowej sceny nie odebrałeś być może w ten sam sposób, bo ona była moim zdaniem kluczowa aby docenić geniusz tego obrazu. Pozdrawiam!