Leo technicznie mial role znacznie trudniejszą, wymagającą i szarżował nie zachaczając marginesu. To już nie aktorstwo a czysta sztuka, prawdziwa wirtuozeria. Z Bradem sympatia widzów polega na tym,że postać Pitta jest nonszalancko luzacka,prosta i ciepła,a ludziom to pasuje. Postac Leosia to za to goniący kariere frustrat, troche przegryw. Ludzie wolą sie utożsamiać z postaciami zbliżonymi do tych od Pitta. Do tego jeszcze supporting tego psa robil robote Pittowi. Byłem na dwóch seansach i to było słychać.

Leo - rola ogromnie trudna,do wykazania
Pitt - rola lekka,prosta,ale to tez trzeba umieć.

Ogolnie, duet ten miał taką chemie,że za kilka lat bedziemy mówic o nim "LEGENDARNY". Wspieram obu, byli fantastyczni. Ale stricte technicznie to Leo pozamiatał. To troche tak jakby Quentin dał Bradowi Merola i kazał mu sie wozic 50-tką po miescie,a Leosiowi nowe Lambo i wysłal go na tor. Nie wiem czy to nawet nie zyciówka LDC..

Tak czy tak,aktorsko film jest na poziomie niespotykanym od zarania dziejów.

Kolejny totalnie bezkrytyczny fanboy Tarantino. Od zarania dziejów raczej nikt nie napisał podobnie lizodupnego postu.