Kiedyś słuchałem wywiadu w "Trójce" - z alkoholikiem (poważnym dziennikarzem, nie pije już 20 lat). Mówił, że nie będzie oglądał tego filmu bo jest co najmniej naciągnięty. Podobno mało w tym (filmie) jest prawdy o PRAWDZIWYM alkoholizmie. Mówił, że picie jakie tam pokazano nie pozwoli na takie zakończenie filmu (śmierć już w połowie filmu) a i w ogóle podobno żenada i kłamstwa oderwane od rzeczywistości. Tak mówił alkoholik!
Ja też nie oglądałem (nie jestem alkoholikiem) ale po oglądnięciu "Drogówki" już nie chce mi się męczyć Smarzowskim (pewnie i tak oglądnę jak będzie na Canale +).
Czekam na coś co można będzie porównać z rewelacyjnym "Weselem"
A od kiedy filmy Smarzowskiego są wiernym odzwierciedleniem rzeczywistości? Twoje ulubione Wesele tez nie pokazuje prawdziwego wiejskiego wesela, ktore na pewno nie jest takim chlaniem i patologią jak Smarzowski pokazuje, tak samo jak Drogówka nie jest filmem poglądowym o policji.
"Wesele" to prawie komedia (i można było tu naginać sceny) a pozostałe filmy są słabe po prostu (raczej nie komedie).
Wesele to dobry film.
W sztuce (kinie, teatrze, prozie) nie jest istotne to czy w warstwie fabularnej historia jest przedstawiona 1:1 zgodnie z rzeczywistością (zresztą co to miało by znaczyć, skoro nawet dokumenty zawsze są jakimś subiektywnym wypaczeniem rzeczywistości).
Problem ze Smarzowskim jest taki że ten człowiek nie ma nic tak na prawdę ciekawego do powiedzenia. To że wojna jest zła, że alkoholizm jest be, że korupcja itp. Są to rzeczy które już nawet gimbus wie. Poza opowiedzeniem prostej historyjki unurzanej w sosie fekalno-pijacko-chamsko-kryminalnym, niestety nie ma tych filmach żadnej ciekawej myśli , żadnego ciekawego ujęcia tematu, nic nowego ani oryginalnego o człowieku nie mówi, a z czasem smarzol staje sie już nudny i przewidywalny. Podobno następny film ma być o rzezi na Wołyniu. Jeśli zaczną pojawiać się głosy że to kolejny typowy Smarzowski to na pewno nie ide do kina. Więcej ciekawego się dowiem na pewno ze zwykłego dokumentu.
W pewnym sensie smarzowski jest podobny do szumowskiej. Bierze co prawda mocny temat, który jednak później jest niechybnie banalizowany.
W przypadku "pod mocnym aniołem", ciekawiej mi się słuchało nie jednej opowieści alkoholika, choćby właśnie wspomnianego Krzysztofa Dowgira, niż oglądało ten film, na którym od pewnego momentu coraz bardziej obojętniałem na to co się dzieje na ekranie.
Niestety Smarzowski robi filmy dla mało wymagającej intelektualnie i artystycznie publiczności. Na szczęście dla niego jest to zdecydowana mniejszość, więc widzów na jego filmów nie powinno zabraknąć, więc i producenci zawsze się znajdą.
Uważasz, że niewygodne tematy, na przykład sprawę rzezi na Wołyniu należy zamiatać pod dywan? A ja wiem, że ludzie z kresów bardzo czekają aby ktoś wspomniał o ich losach. Tak łatwo się zapomina,, zwłaszcza gdy cos niewygodne politycznie. Lepiej dawać sobie buzi z Ukraińcami mimo, że głowę podnoszą narodowcy/nacjonaliści , stawiają pomniki Banderze i zgłaszają roszczenia terytorialne.
To samo jest z alkoholizmem. szereg osób uważa, że kontroluje picie. Może ktoś się zastanowi.
Brawo, właśnie o to mi chodziło tylko nie umiałem tego wyrazić na ekranie. Dajmy spokój z filmami Smarzowskiego. Jeśli widz czuje kino (nie komercyjne), żyje tym od lat, kocha kino - nawet nie podejmie tematu filmów tego reżysera.
Gdzie tam "Drogówce", "Pod Mocnym", zresztą "Róży" też, itd. do filmów Wajdy (Ziemia Obiecana), Hasa (Pamiętnik znaleziony...), Kieślowskiego (Dekalog, Przypadek, Amator), Falka (Wodzirej), aaaaaaaaaaaaaaaaaa. Szkoda gadać.
W "Ziemi obiecanej" - sztampowy? Zaraz się tu do wiemy, że Smarzu jest geniuszem a Wajda to taki sobie reżyser. Chciałbym zakończyć ten temat, zaczynam się obawiać.
oczywiście,że Wajda, z tym swoim patosem przeokropnym jest nie do zniesienia. No, ale to kwestia gustu-o to, kto jest lepszym reżyserem nie będę się kłócić, bo to bez sensu. Po prostu Wajdy nie lubię, drażni mniei i wręcz śmieszy momentami.
Smarzowski potrafi być poważny za to. Przejdzie do historii, może Oskara dostanie? (Wajda już ma).
no i co z tego,że ma Oskara (jak wiadomo to był trochę taki polityczny Oskar)-czy nagroda Amerykanskiej Akademii Filmowej naprawdę jest wyznacznikiem dobrego kina?Zważając na to ile przeciętnych filmów dostaje Oskary, a jak wielką część kina się po prostu przemilcza, nie wydaje mi się. Żeby tak prosto uzmysłowić ,co mam na myśli-Wajda to taki Sienkiewicz polskiego kina. Tyle na ten temat.
Tu się mówi o piciu i Smarzowskim - przerysowującym rzeczywistość. Podobała ci się "Drogówka"? Bo dla mnie to chory film.
czy przerysowana-nie wiem.Nie wnikając w szczegóły-pracowałam z uzależnionymi,nie tylko od alkoholu- wielu z nich już nie ma , bo akurat ich życie było "przerysowane", jak Ty to mówisz.Co do "drogówki"-wiele osób z mojej rodziny to policjanci-uwierz mi, że takie rzeczy,jak w "Drogówce" też się zdarzają-patologia sięga wszędzie.
Ja rozumiem, chodzi mi tylko o sporządzenie filmu - jako całości. Nasz reżyser lubi szokować byle czym i to moim zdaniem jest tandetne. Po jasną cholerę w tej dennej "Drogówce" trzeba było pokazywać jak dziwka pluje białym płynem w lesie. No po co to było. Takich beznadziejnych scen , dla prostego, nie wymagajacego odbiorcy było dużo. Podejrzewam, że w nowym filmie jest podobnie.
to fakt ;) Co do Anioła,to zależy,jak bardzo trzymał się książki-zobaczymy,póki co nie mam jak obejrzeć,poczekam aż wyjdzie na dvd.
Jest wiele, wiele lepszych filmów, które należało by oglądnąć (i to też nowych, może nie Polskich). Nie koniecznie te za którymi stoi kasa, promocja, reklama, itd. Ja takie marne kino oglądam dopiero - jak pojawi się w telewizji, nie zapłacę 40 zł. za DVD, które potem wywale do kosza z badziewiem.
też oglądam na dużym tv-mam telewizor,nie ma tylko telewizji,bo moim zdaniem nie warto.ale dzięki za zaproszenie;)))
Wypada się tylko zgodzić, żeby publika która lubi jego filmy nie miała złudzenia, że każdy musi zachwycać się jego filmami.
Napisałeś dokładnie to co uważam.
Nie prawda. To była "Godzina prawdy" o 12:00 (w samo południe). Można posłuchać na portalu PR (program3). Nie rozumiem, dlaczego mam nie wierzyć alkoholikowi, który to przeszedł a wierzyć jakiemuś nagiętemu filmowi, który musi ściągnąć ludzi do kina a potem DVD a potem telewizji. Cza produkt sprzedać i tyle (KASA!)
Nagiętemu? Film był realizowany na podstawie książki napisanej przez byłego alkoholika. A w beletrystyce tak już jest, że pierwszoosobowy narrator nie zawsze równa się autorowi. Wniosek - autor pisał o alkoholiku, wykorzystując niektóre wydarzenia ze swojego życia, ale sama powieść to fikcja literacka i nie musi w stu procentach odzwierciedlać rzeczywistości. Więc film na podstawie tej książki tym bardziej nie musi. Co nie zmienia faktu, że Pilch też przez to przeszedł więc spora cześć tej opowieści to prawda.
scenariusz musi byc barwny wyrazisty autobiografia nie zawsze taka jest - stad zawsze scenarzysici i rezyserowie dorzucaja swoje 5 groszy
Ile alkoholików - tyle historii, nie ma jednego przeżycia, jednej odsłony tej choroby.
Skoro ten dziennikarz powiedział że nie będzie oglądał filmu to skąd wie co jest tam naciągane skoro nigdy go nie widział :O
Warto posłuchać tej rozmowy (jak pisałem można na portalu PR Program3 - "Godzina prawdy"). Facet jest szczególnie konkretny w sprawach alkoholizmu. Dziennikarz od 20 lat nie pije. Był na końcu swojego żywota (jak mówił do Olszńskiego) teraz pomaga innym, zajmuje się alkoholikami. Przecież (na pewno) ktoś z nich mógł wyśmiać film. Ale tu nie potrzebnie brniemy, posłuchaj faceta, nie daj się zwariować, wierząc w scenariusz czy grę aktorów.
Film to kasa, musi rzucić na kolana, żeby oglądalność był. Przecież wszystkie filmy Smarzowskigo są "do przesady" - świetne "Wesele" też
Na początku tego tematu jest napisane o co chodzi elase. Film do bani jak każdy tego reżyserka (poza Weselem oczywiście)
Dokładnie, zgodzę się z tym, że ile alkoholików tyle historii. Faktycznie, momenty derylki, są baaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo mocno naciągnięte. Cały film przedstawia alkoholików w stopniu uzależnienia wyższym, niż zaawansowany i właściwie już u kresu swojej przygody z alkoholem z perspektywą na zakończenie nie mające nic wspólnego ze staniem na rozdrożu dróg, tylko po prostu zakończeniem życia. Widziałam już nie jedną osobę uzależnioną i mimo, że na słowo, można mi wierzyć, że film ten jest dobrym odzwierciedleniem tego, co dzieje się w głowie alkoholika. Brak linearności w filmie bardzo dobrze przedstawia to, co się dzieję w głowie osoby uzależnionej, która kompletnie traci kontakt z rzeczywistością. Pewnie niewielu z was wie, że alkoholik z wyniszczoną wątrobą przechodzi różne stadia prowadzące do śpiączki, z czego są to również halucynacje, które Smarzowski przedstawił w filmie. Mówienie jednego kobiecie, którą nazwał "Ona", że jest najważniejsza, tłumaczenie prostolinijnie 'dlaczego pije', to doskonały przykład. Kłamstwa, abstrakcyjne wypowiedzi, robienie z jednego uczestnika terapii odwykowej zamkniętej 'bohatera' jak w przypadku Pana Pisarza ;) - typowe. Mogłabym tak wymieniać, dużo rzeczy mogło się rzeczywiście odnieść do natury prawdziwego alkoholika. Nie wiem, na ile Smarzowski zetknął się z problemem, na ile był biernym obserwatorem i na ile wie o psychologii całego problemu, uważam, że na tyle dobrze to przedstawił, że znając problem miałam ochotę wyjść z kina, tak bardzo mnie uderzył i tak bardzo nie mogłam na to patrzeć. Bardzo dobre jest to, że pokazał, że każdy z tych ludzi ma swoją historię i nie należy oceniać tak zwanego "żula" spod monopolowego jako osobę godną największej pogardy. Problem w wypowiedzi dziennikarza z wymienionego radia może leżeć w tym, że alkoholizm to jest na tyle mało zbadana choroba, która mimo swojej schematyczności ma bardzo różne przebiegi, że po prostu doświadczył czegoś innego. Zapewniam, że to, co jest w filmie, również zdarza się w życiu prawdziwym.
Ps. Oglądając film, zauważyłam bardzo ciekawą reakcje. Smarzowski przedstawiał na początku zachowania alkoholików, może nieco karykaturalnie, ale wciąż były to zachowania chorych ludzi, a gdzieś do połowy filmu, może dalej, ludzie zwijali się ze śmiechu. Nie wiem dlaczego, ale miałam wrażenie, że większość ludzi wzięła film za komedie, po czym scenariusz poszedł dalej, zaczął się komplikować i jedynym podsumowaniem jakie słyszałam po zapaleniu świateł było: "Boże, co za dziwny film. Nie wiem o co w nim chodziło, wszystko tak skakało i ten koniec...". Zasłyszane od dorosłych ludzi. I to tylko makabrycznie pokazuje, jak ludzie nie znają problemu, mimo, że duża część boryka się z nim po cichu w swoich czterech ścianach.
Sceny delirium naciągnięte? Wcale nie tak bardzo. Pracowałam przez krótki czas (około półtora roku) w ośrodku, do którego trafiało sporo takich osób (na jednym dyżurze czasem dwie - trzy). Odtruwa się tych ludzi różnie - niektórym wystarcza trochę nawodnienia dożylnego, uzupełnienie elektrolitów (głównie potasu), trochę diazepamu (mówiąc "trochę", mam na myśli ilość, która większość z nas uśpiłaby na tydzień) i za trzy dni delikwent jest logiczny, sam jest w stanie chodzić i przyjmować posiłki. Ale ci najbardziej "zajechani" przez wiele dni wymagają unieruchomienia w pasach, szarpią się, krzyczą, przeklinają, widzą rzeczy i osoby, których nie ma, pocą się, gorączkują i są na skraju życia i śmierci. Cieszę się, że taki film powstał, bo mimo powszechnej niby-wiedzy na temat uzależnienia od alkoholu, nadal jest to, moim zdaniem, problem niedoceniany. Panuje np. powszechne przekonanie, że piwo to nie alkohol. I chociaż owszem, ktoś, kto wypija codziennie trzy "piwka" raczej nie trafi na oddział leczenia uzależnień, to jednak nieraz całkiem skutecznie doprowadza swoje zdrowie do ruiny.
No właśnie. Mówiłam wcześniej, że mąż koleżanki (człowiek po studiach budowlanych) upijał się piwem i już nie żyje. Wysiadła wątroba, trzustka i na końcu w szpitalu miał zator płucny.
Dzieki, duzo mi dala ta wypowiedz : ) bo jako osoba ktora problemu ni w zab nie kuma moglam niedocenic niektorych zamyslow artystycznych, chociazby rwanych watkow. Mysle, ze od strony ukazania nalogu ten film posiada duza wartosc, ale akurat spodziewalam sie fajnej rozrywki z moim ulubionym aktorem w roli glownej, a tu taki zonk. Moim skromnym zdaniem Smarzowski wielkim rezyserem jest, nawet ten film to pokazuje, chociaz nie kazdemu musi podchodzic kazdy przejaw jego tworczosci.
ten film to hiperbola i oczywiście fikcja, jak każdy film.
uważam ze jeśli ktoś nagina fakty i przesadza w dobrej sprawie, pokazanie koszmaru alkoholizmu i zniechęcenie do picia to jest dobra sprawa, to tylko możemy tej osobie podziękować. gdy bym miał oglądać film o pijaku który pije wódkę i jest trzeźwy, to bym się wkur... :D
jeśli ktoś robi film zgodny z faktami i pokazuję polską policję taką jaka jest, to też trzeba autorowi podziękować :)
na seansie, na którym byłem nikt się nie śmiał. film bardzo nieprzyjemny i dołujący, dzięki bogu.
Chodzi też o polską podnietę filmami Smarzowskiego, czego w ogóle nie rozumiem. To nowy rodzaj komerchy i tyle. Szkoda czasu (Wesele mu wyszło).
Pozdrawiam
Podnietę filmami Smarzowskiego łatwo wytłumaczyć : aktualna polska kinematografia, to stan koszmarnej mizerii i dyktatu osobistych sympatii najważniejszej "rozdzielaczki" kasy na filmy w Polsce, czyli Jaśnie Pani Odorowicz. A kino Smarzowskiego, przy całym szacunku dla kinomanów nie znoszących dosłowności w obrazach, to na tle tej mizerii artyzm.
Artyzm to zbyt wyrosłe słowo, żeby łączyć ze Smarzowskim. Ostatnio - piąty raz!! oglądałem "Gran Torino" Eastwooda. To jest artyzm przez duże A.