Tu nie ma głębi fabuły. Jest prymitywne epatowanie makabrą, sadyzmem i przemocą. Wszystko podlane sosem anarchizmu niszczącego świat wokół. Marnym i nieprzekonującym alibi dla tego unurzania we krwi i fascynacji niszczeniem jest głupawy pomysł, że młody żołnierz korporacji ma dość i musi w ten sposób odreagować. Agresją, która czyni go wolnym? Przemocą usprawiedliwianą bezsensem życia? Film wciąga widza do psychiatryka. Usprawiedliwia przemoc, każe widzowi zagłębić się w chore funkcjonowanie bohatera. Unurzanie w makabrze pokazane jako coś, co ma fascynować, ekscytować. Kult sadyzmu i masochizmu, traktowania ludzkiego ciała jak klupy mięsa. Jeden z filmów, który niszczy osobność widza, stawia psychikę na głowie i wypacza widzenie świata.
Przemoc jest wskazana, korporacje to zło, wszystko się zgadza. Ten film to arcydzieło.
Jeśli bierzesz ten film tak jak widzisz to nic nie zrozumiałeś. Nie rozumiem dlaczego w ogóle ludzie biorą jakikolwiek film na serio, to fikcja, sztuka. Gdyby każdy film byłby "społecznie dobry" to kino by nie istniało. To co budzi jakiekolwiek emocje, sensacje to się sprzedaje. Nie wiem jak długo żyjesz na tym świecie że tego nie rozumiesz.