Jest 12 minuta filmu a ja już pięć razy wybuchałem śmiechem. Może dlatego, że ten film jest w moim wieku;)
To prawda, nawet jeśli któryś żart nie bawi sam w sobie, to film... po prostu cieszy jako całość, każda scena ma w sobie coś pozytywnego.
jeden z filmów mojego dzieciństwa, kocham do niego wracać :)
http://gabbiemarie.blogspot.com/2013/09/powrot-do-przeszosci-i-kiedy-pierwszy.ht ml
tak ... takich filmów juz nie ma, z tym własnie poczuciem humoru, lekka ironią, drobnymi smaczkami, teraz tylko szybko, wulgarnie, byle kase zarobić ...
Świat poszedł do przodu teraz ludzie skręcają się ze śmiechu jak Karolak z Szycem rzucają w siebie łaciną
O nie nie, zupełnie się nie zgadzam. Jakkolwiek nic nie mam do ludzi, których bawi ten rodzaj humoru, to sam na filmie uśmiechnąłem się raz (tekst o nieużywaniu sypialni w domu Sigourney). I wcale nie jestem pewien, czy scena z seksem oralnym z duchem jest taka znowu "inteligentnie" śmieszna. Uwielbiam takie generalizowanie. Świat poszedł do przodu i ludzi nie śmieszy nieudacznik, który chce się zakochać. Rzeczywiście straszne.
Jednego śmiesz to, drugiego śmieszy tamto. Ja uważam że takie sceny (seksu) nie są za bardzo inteligentne lecz prócz tego film mi się podobał i śmieszył. Co do mojego pierwszego komentarza to nie jest tylko moje zdanie, wielu polskich krytyków tak twierdzi. Kiedyś pewien polski krytyk filmowy (chyba Raczek) powiedział że obecnym widzą do dobrej zabawy wystarczy film z duża ilością wulgaryzmów. Jeśli kiedyś polacy śmiali się na Kilerze czy Chłopakach nie płaczą a teraz wolą się śmiać na Ciacho, Weekend czy Lejdis to coś tu jest chyba nie na miejscu
ja myślę że to zidiocenie gatunku, bardziej teraz śmieszy to przy czym nie trzeba myśleć, czy to ówczesne gry, filmy, a w tym przypadku komedie, do tego typu humoru trzeba umieć kojarzyć fakty, nie na darmo się mówi że poczucie humoru i ironia, riposta to przejaw inteligencji, wiadomo że fan ferdynanda kiepskiego na tym filmie nie ma czego szukać ...
Kwestia gustu. Do mnie ten rodzaj ,,humoru" w ogóle nie przemawia, ot, typowa amerykańska komedia z gagami na poziomie ,,ten duch mnie obrzygał" czy ,,ten gość nie ma kut**a". Rzeczywiście, boki zrywać...
Strasznie irytuje np: postać sąsiada-kretyna głównej bohaterki.
Dałem 5 w zasadzie ze względu na muzykę (fenomenalny utwór "Ghostbusters") i to, że film nie trwał długo.