Nie ukrywajmy że już sama gra była nieprzyzwoita i absurdalna ukazująca przerysowaną rzeczywistość. Uwe Boll pojechał po bandzie i podwoił zawarty w niej debilizm (co prawda odbiegając mocno od faubły gry) nawet się z tym nie kryjąc. Duży plus za dystans do siebie (scena gdzie występuje we własnej osobie a twórca gry rzuca się na niego krzycząc: "What the f**k you did with my game?") Reżyser ten jest świadom że robi gnioty i za to go lubię.
No naprawdę ja się uśmiałem z nawału tego absurdu i potoków bezdennej i taniej głupoty :D Powiem więcej - nie uważam tego seansu za czas stracony.