a ja jednego dalej nie rozumiem, na końcu jak Robert pokazywał swój ostani numer z tą maszyną, wchodzi do niej i zostaje sklonowany. Klon wlatuje do pojemnika z wodą i się topi, ale jak prawidzy Robert znalazł się tam na widowni?
Maszyna dalej pozostała nieskalibrowana, więc przenosiła go gdzie indziej, w tym przypadku na ten balkon.
maszyna nigdzie nikogo nie przenosi!!! to kopia jest w prestiżu, oryginał utopił się za 1 razem jak próbował trick!!!
Obejrzyj film jak wchodzi do maszyny po raz pierwszy, i posłuchaj co mówi zastrzelony przez samego siebie Angier.
Wydaje mi się, że zarówno kopia, jak i prawdziwy Angier myślą, że są prawdziwym Angierem. Kiedy pierwszy raz użył tej maszyny na sobie, scena nie wskazywała jednoznacznie na to, czy się przenosił, czy zostawał w miejscu. Obaj myśleli, że są tą samą osobą która użyła maszyny. Po prostu tak, jakby ta maszyna kopiowała nie tylko ciało, ale całą jego osobowość, pamięć itp. i nie wiedząc na pewno, czy to on się przenosił, czy kopia, nie można stwierdzić, który jest który (ponieważ oni sami tego nie wiedzieli). Wg. tej takiej interpretacji to, że jeden z nich myśli, że jest prawdziwy, nie dowodzi, że tak jest.
A ja nie rozumiem innej rzeczy, bo mi się wydaje, że to jest jeszcze inaczej. Klon był na scenie podczas całego występu. Gdy wszedł do maszyny, została uruchomiona zapadnia, żeby zniknął, bo maszyna nie sprawiała, że przedmioty znikały, tworzyła tylko ich duplikaty. Nie zniknął przecież ani cylinder ani kot. Skorzystanie z zapadni było niezbędne, klon wpadał do wody i topił się (w ten sposób magik brudził sobie ręce). Sądzę, że prawdziwy magik czekał na balkonie i robił wielkie wejście. Tylko gdzieś w eterze maszyna, która przecież działała, generowała kolejnego klona tamtej postaci, która wpadła do wody. Co z nim się działo? A może przekmbinowałam?
Po prostu nikt nie czekał na balkonie. Po prostu ten, który używał maszyny wpadał do tego pojemnika z wodą i się topił. Na balkonie pojawiał się duplikat (inna interpretacja jest taka, że to oryginał przenosił się na balkon, a duplikat zostawał, ale wg. mnie jest to zbyt przekombinowane)
Wszystko jedno kto wpadal do pojemnika, skoro bylo 2 takich samych ludzi. Ale na koncu wyjasnil ze raz ladowal w wodzie a raz na widowni, dlatego zawsze sie bał przed wejsciem do maszyny.
pzdr
Dla nierozumiejących dokładne wyjaśnienie - Maszyna tworzyła klona, który pozostawał w maszynie, a oryginał był przenoszony w pizdu dalej tak jak cylindry i kot. Do maszyny wchodził oryginał, przenosiło go na balkon, a klon zostawał w maszynie i wtedy właśnie otwierała się zapadnia topiąc klona. Obawą umierającego Angiera było to, że bał się iż w końcu to on wyjdzie z niewłaściwej strony ( chociaż i tak był już klonem, bo główny oryginał został zastrzelony przez samego siebie podczas wypróbowywania maszyny ).
no wlasnie, to skomplikowane jest. bo tak naprawde niewiadomo gdzie byl oryginal a gdzie kopia. tak jak z kapeluszem i kotem. faktem jest ze maszyna kopiowala i przenosila. ale nie wiadomo ktory egzemplasz czy kopie czy oryginal. ale mozliwe ze ty masz racje :)
Absolutnie się z Tobą zgadzam turemka88...:))Właśnie takie było
zakończenie...Przeczytałem tu mnóstwo teorii który to był klon i o co
chodziło w zakończeniu.... Twoje wyjaśnienie moim zdaniem jest najbardziej
prawdopodobne... oryginał Angiera zginął już na początku wypróbowania
maszyny,klon go zastrzelił...Pozdro
"Dla nierozumiejących dokładne wyjaśnienie - Maszyna tworzyła klona, który pozostawał w maszynie, a oryginał był przenoszony w pizdu dalej tak jak cylindry i kot. "
Nie da się tego udowodnić. Jesli maszyna tworyła idealną kopię/klona z taką samą pamięcią itp, to zaraz po pojawieniu się myślał on że jest oryginałem, przeniesionym przez maszynę, nawet jeśli nim nie był, tym samym oryginał mógł równie dobrze zginąc za pierwszym razem tak samo jak każdy kolejny klon ginął przy kolejnym wystepie myśląc że zostanie przez maszynę przeniesiony.
Dokładnie, zresztą ta scena jak skumali że jednak maszyna działa i jest ten stos cylindrów i Angier sie pyta który jest jego cylinder a Tesla odpowiada ze wszystkie, to chyba właśnie jest wskazówka dla widza że maszyna tworzy identyczne rzeczy (osoby, zwierzęta) nie ma oryginału i kopii.
Co do filmu 9/10, ale bardzo mi sie nie podobał montaż, były momenty gdzie ewidentnie rzucały sie w oczy błędy montażowe, dziwne że dwa lata później ten sam montażysta świetnie montuje Dark Knighta i nawet dostaje za niego nominacje ;]
"były momenty gdzie ewidentnie rzucały sie w oczy błędy montażowe"
A gdzie na przykład? Bo ja nic nie zauważyłam:)
A co do filmu, ode mnie w pełni zaasłużona 10.
Maszyna nie klonowała, tylko odzwierciedlała. Wszyscy Angierowie byli w 100% oryginalni.
Np. Jak było pokazywane coś na podłodze i przenosząc kadr na bohatera który kuca nie było przejścia kamery z obiektu na bohatera (a w takich przypadkach powinno być to zrobione kamerą) tylko było przejście przez cięcie w efekcie widzieliśmy niespójnie połączone ujęcia - (albo nie zauważyli że jest błąd albo nie mieli dokrętek). Było masę sytuacji, jak ktoś podnosi rękę jest cięcie jak jest podniesiona a w następnym ujęciu jest opuszczona, takich był naprawdę całkiem sporo. Muszę przyznać ze też kiedyś takich rzeczy nie zauważałem ale z czasem to samo przychodzi ;]
Właśnie o taką odpowiedź mi chodziło! Dziękuję bardzo, teraz wszystko ma ręce i nogi :)
To wcale nie jest dobra odpowiedź. Z definicji oryginał to coś co pozostaje tam gdzie było, a kopia tworzy się gdzieś indziej. Ale tak naprawdę to, że drugi Angier pojawia się gdzieś obok nie czyni go w żaden sposób podrzędnym względem tzw. oryginału. Angier za każdym razem ginie ale godzi się na to bo wie, że drugi on przeżyje. Obaj mają jednak te same wspomnienia.
widze, że nie tylko mnie bardzo zainteresował ten film. ja to widze tak: maszyna przenosila w poszczególnych miejscach, gdzie indziej. w domu gdzie zostala stworzona przenosila do ogrodu, a w teatrze na balkon. tak wiec w teatrze oryginal wpadal do wody i topil sie, a klon ladowal na balkonie. magik mowil ze bal sie za kazdym razem , kiedy wchodzil do maszyny bo nie byl pewny czy powroci do zycia w swoim klonie. zgadzacie sie?
Nie zgadzam się, oryginał był przenoszony a klon pozostawał dokładnie tak jak oryginał przed przeniesieniem. Dlaczego? Po pierwsze: Wystarczy posłuchać co mówi zastrzelony Angier przy testowaniu maszyny. Po drugie: Angier po tym jak zginęła jego żona, próbował sam się utopić. Myślisz że był by w stanie tak się poświęcić wiedząc, jak wygląda topienie się?
i tu tkwi haczyk - gdyż nikt nie wie ja działa maszyna i dlatego można wybrać oba rozwiązania
1) klon zostaje w maszynie
2) klon jest przenoszony
dzięki temu mamy różne motywy dziłania Angiera, różne postawy wględem kolejnych klonów
"Nie zgadzam się, oryginał był przenoszony a klon pozostawał dokładnie tak jak oryginał przed przeniesieniem. Dlaczego? Po pierwsze: Wystarczy posłuchać co mówi zastrzelony Angier przy testowaniu maszyny."
ABSOLUTNIE NIC w tym filmie nie pozwala mieć żadnej pewności w tym aspekcie.
"Myślisz że był by w stanie tak się poświęcić wiedząc, jak wygląda topienie się?"
Cóż to za bzdura?
Po pierwsze, nie używałbym słowa "klon". Cała zabawa właśnie polega na tym, że on zabijał SIEBIE. Wchodząc do maszyny wiedział, że w pewnym sensie popełnia samobójstwo, natomiast jego "alter ego" (które, wg mnie, nadal posiada całą świadomość, wspomnienia uczucia etc. Roberta) odgrywa prestiż.
Jak dla mnie film - majstersztyk. Można go interpretować na wiele różnych sposobów, i tak, ja na przykład, zwróciłem uwagę na stan w jakim prestidigitatorzy (nota bene, etymologia tego słowa jest powiązana z "prestiżem") muszą się znajdować. Pierwszy prowadzi podwójne (a raczej połowiczne) życie. Drugi musi za każdym razem zabić siebie... Cudo!
oj ludzie xD to było tak: angier jak testował maszyne to sie sklonował i klon go zabil i tak bylo napewno bo byla taka scena gdy cutter powiedzial mu PAMIETASZ JAK CI MOWILEM CO CZUL MOJ PRZYAJCIEL GDY SIE TOPIL? a on JAKBY WRACAL DO DOMU a on SKLAMALEM TO BYLA MEKA czyli to jest dowod ze oryginal zginal i na to ze to klon pozostaje w maszynie :] a borden mial brata blizniaka :] fajny film
A ja myślę, że tu nie ma klonów w tym sensie, w jakim my to postrzegamy(owce Dolly itp.). Po prostu osoba, która wchodzi do maszyny i która pojawia się na balkonie to jedna i ta sama postać - w dwóch identycznych ciałach. Jednocześnie jest na balkonie i się topi, mając jednak świadomość własnego "ja" i nie wiedząc, co czuje i robi druga osoba. Chodzi mi o to, że tzw. klon zawiera wszystko, co rzekomy oryginał, ale od chwili sklonowania myśli, że jest oryginałem, a jego losy są od tego momentu rozbieżne z topiącym się (również) oryginałem, bo przecież ma własny mózg i ciało, ale te same wspomnienia dotyczące umysłu i ciała do momentu powielenia. Trochę zakręciłam, ale mam nadzieję, że ktoś to zrozumie.
o własnie dokladnie tak! on znal uczucie smierci, czyli to on sie topil i "wracal do zycia" za pomoca klona. wreszcie ktos to ujal tak jak trzeba. dziekuje! :)
Mylisz się, w tym filmie nikt nie wracał do życia. Ten, który się topił, to umierał. Z punktu widzenia tego, który przeżył, za każdym razem udawało mu się przeżyć. Zarówno kopia, jak i oryginał mają takie same wspomnienia, które dopiero rozgałęziają się z chwilą użycia maszyny. Ten, który przeżył nie miał szans dowiedzieć się, jak to jest utonąć.
Dokładnie. Jak już wpadł do skrzyni to hasta-la-vista baby, koleś kończył tam swój żywot. Ten który pozostawał żywy nie miał wspomnień z tonięcia w skrzyni.
chyba coś jednak przegapiliście - maszyna zaczyna działać - Angier X wpada do wody, Angier Y ląduje w prestiżu
więc jak poznał odczucia tonącego i jak wracał do życia - maszyna nie klonowała tego co w skrzyni tylko to co było w niej, czyli przed tonięciem?
Film wspaniały, interesujący i w ogóle och i ach (naprawdę bardzo mi się podobał), ale niestety maszyna Tesli spowodowała dziurę w scenariuszu (że tak to nazwę).
Mianowicie, podczas próbnego użycia maszyny zaistniały dwie możliwości:
1) oryginał został w maszynie, kopia pojawiła się obok;
2) odwrotnie;
Jednak, niezależnie od tego, obie postacie czują się oryginałem, a więc jedna ma przeświadczenie "aha, maszyna tworzy moją kopię x metrów ode mnie, a ja zostaję" a druga "aha, maszyna mnie przenosi na x metrów, a kopia zostaje".
I niestety to właśnie ta druga osoba została zastrzelona, więc Angier który został uważa, że maszyna Tesli pozostawia kopiowanego na miejscu, zaś to kopia się pojawia gdzieś dalej.
Dlatego stworzenie mechanizmu topiącego wchodzącego do maszyny jest moim zdaniem nie logiczne - nie wierzę, że Angier chciałby poświęcać życie dla sławy (tak jak nie lubił "odbierać" owacji spod sceny).
Pozdrawiam!
...każda interpretacja jest inna. Mnie na przykład dziwi fakt z kapeluszami. Bo jeśli wy uważacie ze oryginał był przenoszony na odległość a kopia pozostała w środku Tesli to jak to było z kapeluszami. Przecież Angier znalazł mnóstwo kapeluszy na zewnątrz a tylko jeden pozostał w domu... to wychodzi na to że Angier poświęcił samego siebie-oryginał-by jego kopia mogła dalej zadziwiać publike. I wychodzi na to-moim zdaniem-że prawdziwy Angier zginął na samym początku przygody z Teslą a jego kopia-nie wiadomo czy taka sama pod względem psychicznym zabijała swoje kolejne kopie...
Film naprawdę godny uwagi...bardzo zaskakujący. Pozdrawiam :)
w przypadku gdy kopia miałaby zostawać, to każda kopia stawała się nowym oryginałem dla maszyny i była przenoszona przy następnym kopiowaniu... dlatego nie da się określić jak działała maszyna
dokładnie miałam to samo napisać, a więc na to wychodzi, że zagadka nadal
nie rozwiązana ;)
i to w tym filmie mnie najbardziej się spodobało: tajemnica, przy mało
którym filmie ludzie tak główkują jak tutaj xD
poza tym film całościowo był naprawdę świetny, obejrzę go na pewno jeszcze
nie jeden raz
według mnie to oryginał sie topił a kopie pojawiały sie na balkonie, przypomnijcie sobie moment kopiowania kota, chwilę po użyciu maszyny pan Alley zdejmuje kotu obrożę(!) a w ogrodzie przy cylindrach pojawia się kot z obrożą(!)
Przychylam sie więc do interpretacji wg której klon przejmuje nie tylko ciało oryginału ale też jego umysł
Całe to gadanie o kopii i oryginale jest bez sensu.
Bo nie było kopii.. a nawet jeśli była to nie można było udowodnić kto jest kopią a kto oryginałem.
Obydwoje byli tacy sami.. łącznie z psychiką.
Podczas pierwszego testu maszyny było to odkładnie widać. Angier który stał w maszynie śięga po broń bo wie że tam jest bo sam ją tam położył.
Natomiast tamten drugi Angier chce coś powiedzieć bo też wie że On sam zostawił tam broń w wiadomym celu.
Kto się topił a kto zbierał oklaski? Bez znaczenia skoro są tacy sami.
Jedno jest pewne... Angier który żyje nigdy się nie topił... Tak czy siak zabijał siebie.
Ano właśnie to gadanie ma sens.
Zgadzam się, że kopia i oryginał byli totalnie identyczni (fizycznie i psychicznie). Ale byli też oddzielnymi bytami, z własną (samo)świadomością, poczuciem siebie etc. Dlatego z praktycznego punktu widzenia stworzenie mechanizmu topiącego człowieka wchodzącego do maszyny było samobójem ze strony Angiera (co jest dość bez sensu).
Z jego punktu widzenia nie jest to bez sensu bo on nie wiedział czy jego świadomość będzie na widowni czy w wodzie. Co i tak jest bez znaczenia... bo nawet jeśli był na widowni to wydawało mu się że jest tym "właściwym" i że odniósł sukces że się udało.
Natomiast temu w wodzie wydawało się że niestety pomysł nie wypalił i wiedząc o tym chciał odzyskać życie dlatego tak walił po szybie...
"Z jego punktu widzenia nie jest to bez sensu bo on nie wiedział czy jego świadomość będzie na widowni czy w wodzie."
Ależ wiedział (czy może raczej - był przeświadczony), że wchodzący do maszyny zostaje na miejscu, zaś to kopia się pojawia.
"Co i tak jest bez znaczenia... bo nawet jeśli był na widowni to wydawało mu się że jest tym "właściwym" i że odniósł sukces że się udało. "
Ma to duże znaczenie, bo choć oryginał i kopia są identyczni to jednak są to dwie osoby o oddzielnej świadomości. Wchodzący ląduje w wodzie (czysto teoretycznie, ale jednak Angier tak właśnie by sądził po pierwszym eksperymencie z maszyną) i to dla niego żaden sukces, bo zwyczajnie umiera.
Ale sukces odnosi tamten drugi Angier na widowni a jemu się przecież wydaje że jest tym który wchodził na maszynę.
trafne. nie ma znaczenia, oryginał czy kopia, ten, co wchodził do maszyny i którys w maszynie miał pozostać (jak wcześniej kapelusz, kot) wiedział, że zaraz otworzy się zapadnia i wyląduje w zbiorniku z wodą i musi się utopić, bo przeżyć może tylko jeden (tak Angier /z/decydowal).
A bał się tak naprawdę samej tajemnicy działania maszyny. Tego, czy np. nie nawali coś gdzieś, ale samego mechanizmu: ''wchodzę do urządzonka, umieram, jednocześnie żyję i mam się świetnie i macham do ludzi znad sceny''. ;)
''ale samego mechanizmu: ''wchodzę do urządzonka, umieram, jednocześnie żyję i mam się świetnie i macham do ludzi znad sceny''. ;)''
To już jest wystarczająco zakręcone, najbardziej ze względu na czekającą pod sceną śmiertelną pułapkę, żeby nie wchodzić do maszyny Tesli z uśmiechem na buzi. ;)
No i właśnie dlatego byłam lekko przerażona perspektywą jego poświęcenia. A nawet bardzo.
''wchodzę do urządzonka, umieram, jednocześnie żyję i mam się świetnie i macham do ludzi znad sceny''. ;)''
Ludzkiemu umysłowi ciężko to ogarnąć, bo chyba myślimy zbyt logicznie;) no bo w końcu to jest samo w sobie absurdalne.
absurdalne?
- samookaleczanie
- apotemnofilia - obsesja na punkcie amputacji własnej kończyny
- wyniszczanie organizmu używkami
- zagładzanie się na śmierć - anoreksja
i pewnie jeszcze parę innych rzeczy które trudno ogarnąć i pojać
my ludzie logicznie myślacy jesteśmy wstanie to sobie robić, czym przy tym jest zabicie siebie skoro i tak za chwilę pojawiamy się cali i zdrowi :]
Tak wiem, ale chodziło mi o to, że załóżmy topisz się w tym akwarium, a obok stoisz, ale to jakby nie ty, przecież ty się topisz. A z drugiej strony stoisz tak obok "pudełka", w którym jesteś ty i umierasz, no ale jak możesz umierać, stoisz tutaj..... to jest... dziwneee;]
ale on nie stał obok - wiedział że tonie, ale tego nie widział - jak to mówią co z oczu to i z serca ;)
Uuhh... źle dobieram słowa;] W każdym razie topisz się, a jednocześnie TY jesteś tam gdzieś, ludzie ci klaszczą. A ty tu umierasz, zaraz twoja świadomość zniknie, a jednocześnie będze żyła taka sama w tym drugim "ty". Więc przez chwilę są dwie takie same świadomości, chociaż oddzielone od siebie.
No ale takie coś jest w przypadku, kiedy nie traktujemy Angierów jako kopie. Ja uważam, że kopii nie ma, są same oryginały, odzwierciedlenia....och, powinniśmy wymyśleć na to jakieś nowe słowo;)
Robi się z tego kłótnia xD
raczej przekomarzanie :P
ale fakt Nolan doprowadził do tego, że są zdarzenia a nie potrafimy ich precyzyjnie nazwać, brakuje słów
Ktoś źle odebrał słowa w poprzednim moim poście. Zgadzam się z tymi użytkownikami, którzy twierdzą, że nie ma "kopii" i "oryginału" co już prędzej napisałam. Myślę, że powstaje nowa postać-oryginał tam na balkonie, a pierwsza postać-oryginał tonie. Obie są tą samą osobą, mającą dwa ciała, a więc i dwie świadomości o tych samych wspomnieniach DO chwili powstania "klonu", potem już są oddzielne. Tej "kopii" wydaje się, że przeniosła się na balkon, i po części ma rację- wspomnienia itd. zostały "sklonowane" w pewnym sensie. Sądzę, że ta osoba POWSTAŁA już poza maszyną.