Porządna, wierna adaptacja. Wyobrażam sobie, że zbyt dalekie ingerencje w niezwykle precyzyjny pierwowzór Kafki, wyszłyby tylko na złe. Przy tym bardzo słabo pamiętam wersję Orsona Wellesa – ciekaw jestem, jak on się zmagał z „Procesem”...
Wynikiem tego jest jednak fakt, że film nie wykracza poza status ot-takiego bryku z książki. Mamy tu dobrą muzykę i malownicze zaułki Pragi – ale to są sprawy obowiązkowe w nie aspirującej do wybitności adaptacji wybitnej prozy. Właściwie tylko dwie rzeczy zaświadczają o oryginalności tego filmu:
- specyficzny humor Kafki został niepostrzeżenie przerobiony na chłodny i absurdalny „humor angielski”. Zapewne jest to zasługą wybitnego brytyjskiego pisarza – scenarzysty, laureata Nagrody Nobla, Harolda Pintera...
- niezwykle trafny klucz obsadowy, a zwłaszcza rola Kyle’a MacLachlana, będącego wówczas u szczytu swojej kariery. Przeniesienie go w kafkowski świat wprost z obrazów Davida Lyncha uważam za posunięcie bardzo pomysłowe i ustawiające cały film.
Dlatego tę wersję „Prosu” zobaczyć warto. Nie jest to arcydzieło, ale może służyć zapóźnionym licealistom jako bryk (przy czym zaznaczam: powieść naprawdę warto przeczytać!). No i miło raz jeszcze agenta Coopera w akcji... :P