jak już ktoś słusznie zauważył można od nich co najwyżej dostać oczopląsu albo solidnej migreny. Wielka szkoda, bo pomysł całkiem fajny.
Oczopląs to też wynik "teledyskowego" montażu. W "Dogville" jest tylko kamera z ręki, ale wszystko jest czytelne. Za to walk w "Bitwie warszawskiej" nie da się oglądać, padaczka.
chyba nie końca jasno się wyraziłam, na pewno nie chodzi mi o filmy w stylu Dogville , ale o takie, kiedy wszystko oglądamy z perspektywy bohatera biegającego z kamerą. Może to kwestia gustu, ale dla mnie to nie do przejścia.
No, coś takiego może męczyć. Chyba, że umiejętnie posługuje się steadicamem.
http://www.youtube.com/watch?v=bCeBeS_OGso
Tutaj też nie dosłownie to o czym mówisz, ale chyba blisko. No i widać większą "stabilność" obrazu.
Ja zakochałem się w tym sposobie kręcenia już od pierwszych scen Cloverfield. Brak stabilności i błędy przy kręceniu są wręcz pożądane, bo nadają obrazowi realności. To może nieco dziecinne, ale lubię filmy w których wyobrażam sobie siebie pośród bohaterów.