PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=523230}

Prometeusz

Prometheus
2012
6,3 189 tys. ocen
6,3 10 1 189085
5,7 63 krytyków
Prometeusz
powrót do forum filmu Prometeusz

Moi znajomi dzielą się na osoby, którym film się podobał i te którym się nie podobał.
Ci którzy mają negatywne nastawienie to osoby dla których fabuła ma znaczenie, a zwłaszcza jej spójność. Wszak film jest ciągiem błędów.
Ci którym się podobał, próbują bronić błędy danymi z kapelusza, tzn. z poza filmu, lub uznają istnienie szeregu nieścisłości i bzdur ale podobał im się z innych powodów np. ideologicznych - wielkiego przesłania jakie idzie w tle. Przesłania? Wielkiego?
Jeśli to WIELKIE PRZESŁANIE jest czymś co wpasowuje się w ich myślenie na świat - nie zgadzam się, ale rozumiem. Gorzej jest gdy oni nie mieli takiego patrzenia i to co proponuje film jest dla nich odkrywcze i nowatorskie.
Swego czasu kojarzę głosy - Amerykanie są tacy (...) że teraz uważają, iż II Wojna Światowa wyglądała jak w "Bękartach Wojny" HaHAHA
Z przykrością informuję z "Prometeuszem" jest to samo, to FILM FABULARNY, on nie głosi prawd objawionych. Serwuje nam pomysł wałkowany w literaturze wielokrotnie, a wpasowany (dość nieudolnie) w scenerię serii "OBCY"

ocenił(a) film na 9
dziecko_krwi

dziecko - toż to nie do Ciebie było...To do sprawcy tego tematu.
Pozdrawiam!

ocenił(a) film na 8
dziecko_krwi

Myślę, że człowiek wykształcony nie szuka ideologii w horrorach sci-fi. Film podchodzi w sposób luźny do motywu z pierwszej części Obcego. Nawiązanie do hipotezy panspermii jest na tyle filmowe, że stanowi ciekawe uzasadnienie dla poszczególnych wydarzeń. Nie dostrzegłem niespójności fabuły, ponieważ jest ona prosta jak konstrukcja cepa: obcy "zasiali" życie na Ziemi, później chcą je zniszczyć lub eksperymentować na nim. Technologia, którą posiadają - wymyka się im spod kontroli. Załoga Prometeusza wpada pomiędzy młot a kowadło. Myślę, że nie ma w tym głębszej ideologii. Jako agnostyk i miłośnik ewolucjonizmu, nie poczułem się urażony ;)

cityslicker

mnie niczym ten film nie uraził ;-) i ja żadnej ideologii nie szukałem. Natomiast zwróciłem uwagę na fakt, że ludzie, którzy chwalą film, robią to najczęściej za el. poboczne lub wręcz wydumane z fabuły "jak konstrukcja cepa" negując lub nie chcąc dostrzec serii wpadek logicznych. "Nie dostrzegłem niespójności fabuły" NAPRAWDĘ?!
np. Natomiast brak procedur, co jest siłą korporacji, brak min. sensu w działaniach większości postaci to już pomyłka np. będąc na obcej planecie – z odczytu wynika, że można oddychać – jeden zdejmuje hełm (ok. świr) ale że reszta też? (ew. infekcje itd.) Zamki kodowe obcej cywilizacji są otwierane poniżej minuty. Ktoś mówi - nic nie dotykaj! - ładując do torby głowę jakiegoś stwora z zamiarem zabrania go na statek. Ludzie którzy odłączają się aby wrócić na statek, jakoś tam nie docierają (brak czasu, przed burzą) ale osoby jakie zaczęły wracać dużo później zdążają (załamanie czasoprzestrzeni?), bycie na zewnątrz w czasie burzy wiatr ok 200 km na godzinę + odłamki skalne , a kombinezony i szklane elementy hełmu, osób jakie tam były są niezarysowane, ale w innym momencie filmu pękają od uderzenia i nie są odporne na ogień. Tlen kończy się za 30 sekund w momencie napięcia, ale ponowne użycie skafandra – żadnych problemów (uległ uzupełnieniu - kiedy jak?) biolog widząc obcą formę życia przypominającą kobrę królewską reaguje jak nastolatka na widok małego pieska (w ogóle działania większości postaci są co najmniej dziwne i niezrozumiałe itd.

ocenił(a) film na 8
dziecko_krwi

Podzielę moją odpowiedź na dwie części. Jedną potwierdzającą niektóre elementy Twojej wypowiedzi i drugą z kontrargumentami do pozostałych zarzutów. No to zacznijmy od (chyba) dobrych wieści ;). Tak, zachowanie części "naukowców" wprawiało w osłupienie. Szczególnie właśnie scena z "kobrą" ;). Kwestia burzy i fruwających odłamków skalnych nie wyrządzających nikomu w zasadzie żadnej szkody, to drugi punkt, w którym się z Tobą zgodzę. No i z tego co zarzuciłeś w tych przykładach to było by na tyle. Teraz mój punkt widzenia na pozostałe Twoje zarzuty. Powtarzam. Ja tak to widzę i dla mnie w ten sposób jest to "do ogarnięcia". Mnie to nie przeszkadzało. Moze zacznę od tych dwóch "delikwentów", co to zachciało im się "do domu", bo "głupia ta wycieczka". Otóż... Ich sytuacja akurat tłumaczy ich zachowanie. To po prostu tępe głąby były :D:D:D. ale... tu pojawiają się dwie wersje wydarzeń. Dwa warianty tłumaczące ich zagubienie. Pierwszy - wcale nie chcieli wrócić do statku. Po prostu mieli ochotę znaleźć coś ciekawego na własną rękę. Jak to naukowcy (a już archeolodzy i biolodzy mają na tym punkcie całkowitego hopla - trudno się dziwić - nie mają innych opcji by zdobyć sławę), którzy chcieli jakoś "zabłysnąć". Lub - druga opcja - najzwyczajniej w świecie popier... ten tego im się droga powrotna z jakąś inną ścieżką... no i finał już znamy. Ale ta druga opcja wydaje mi się mało prawdopodobna jeśli wziąć pod uwagę temperament i podejście do "gier drużynowych" rudego, pyskatego archeologa ;) jak i jego "przydupiastego" i chyba lekko poświrowanego kompana - doktorka biologii. Co do braku procedur. Wybacz, ale chyba na wyjazdach szkolnych czy zakładowych nigdy nie byłeś :D:D:D. Spróbuj sobie wyobrazic, ze lecisz w cholerę daleko od domu. Korporacja w tym momencie to tylko logo na kadłubie statku, jego wyposażeniu i... liniach papilarnych David'a ;)). To jest grupka naukowców nie związanych w żaden sposób (oprócz kasy jaką może mogli by zainkasować za swój udział w tej wyprawie?) z "firmą". W dupie za przeproszeniem mieli jakiekolwiek procedury. To byli jedni z tych ,co stworzyli Davida. Zarozumiali, pewni siebie i swej wszechwiedzy doktorkowie. Właśnie ten element tłumaczy także kwestie zdjęcia hełmów - jakkolwiek z pozycji obserwatora głupim by się to nie wydało. Tu jednak dochodzi jeszcze jedno. Mówię o zdjęciu hełmów. Znó. Musisz spróbować postawić się w ich położenie. Lecą gdzieś pewnie setki lat świetlnych od Ziemi. Wychodzą z krio-komór, zamknięci w puszce statku kosmicznego, zdezorientowani ale i niecierpliwi tego by dotrzeć w końcu do celu podróży. Wyobraź sobie teraz ze wyłazisz z tego statku, wchodzisz gdzieś, gdzie przyrządy mówią ci ze "jest ok - mozna oddychać"... a do tego jesteś zadufanym w sobie i wierzącym bez chwili zwątpienia w swe siły i wiedzę naukowcem. Co robisz? No jak to co? Pokazujesz kto tu rządzi ;)))) "Dobra kosmo-ćwoki, Pan przyjechał" ;))) A reszta? No przecież nie będą gorsi? Też są do cholery naukowcami. I to jakimi! Chociaż z tego co pamiętam to nie wszyscy jednak zdjęli te hełmy... ;). Zamki kodowe obcej cywilizacji. No tu po cześci bym się zgodził... ale. Zamki otworzył David. Na samym początku filmu masz wyjaśnione co robił "robocik" kiedy przez (pewnie) lata reszta kimała w lodówkach ;). Miał na prawdę dość czasu by przestudiować wszystko co się dało na temat języków, systemów logicznych, szyfrów, kodów itd, itp... Do tego - on nie jest przecież człowiekiem. Jego pamieć nia płata mu figlów, a zakładając ze jego umiejętność syntezy faktów i wysnuwania wniosków jest równa zdolnościom ludzkiego umysłu...? ;) O ile nie wyższa...? Sądząc szczególnie po decyzjach jakich w trakcie filmu kilka podjął bez wiedzy nikogo jak sądzę. Nawet samego Weylanda... Nie dotykaj... No nie dotykaj, bo ty się na tym nie znasz. Ja się znam. Nie słyszałeś nigdy czegoś podobnego z ust "specjalisty"? ;) Zauważ, ze każdy z nich był specjalistą w innej, specyficznej dziedzinie ;). Żaden nie dał sobie w kasze dmuchać, a każdy był "ważniejszy" od pozostałych. Wymieszanie takich "głupio-madrych" w jednej grupce ludzi to mieszanka wybuchowa ;))). Niezależnie od ich faktycznej wiedzy i umiejętności. Poza tym dowiadujemy się przecież, ze tak na prawdę to pierwsza tego typu misja pod skrzydłami Weyland Corp. Mniemam, że mogła wnieść sporo poprawek do tego jak powinny w przyszłości wyglądać tego typu wyprawy - z punktu widzenia korporacji. ;))) Nie kojarzę teraz jedynie tej sceny, o której wspomniałeś z brakiem tlenu w skafandrze... Jakoś... No nie pamiętam tej sceny. Nie wiem czemu :))). To tyle jeśli chodzi o mój punkt widzenia co do tych kilku przykładów przez Ciebie podanych.

DJSign

"To po prostu tępe głąby były :D:D:D." to by wszystko tłumaczyło, ale rodzi się pytanie kto i dlaczego wybrał ich na tą wyprawę.
"Po prostu mieli ochotę znaleźć coś ciekawego na własną rękę." ok dobre, ale powinno być chociaż zasygnalizowane.
"popier... ten tego im się droga powrotna z jakąś inną ścieżką" do przyjęcia. jak sto innych wersji. I tu jest problem - film powinien przynajmniej sugerować która ze 100 wersji jest tą jaka faktycznie miała miejsce, a ni cięcie i niech widz wymyśla.
na marginesie "rudego, pyskatego archeologa" nie był on przypadkiem GEOLOGIEM?
"chyba na wyjazdach szkolnych czy zakładowych nigdy nie byłeś" byłem i właśnie dlatego ich zachowanie skojarzyło mi się z szkolna wycieczką. :-)) A co do procedur - chodziło mi głównie o te dot. bezpieczeństwa.
"Dobra kosmo-ćwoki, Pan przyjechał" i Pan zaczyna się dusić coś mu wyrasta z oka itd. ale niefart. Zakładam, że skład atmosfery to nie wszystko - zarazki/wirusy pyłki cokolwiek co i u nas jest ale dla nas do przyjęcia bo swoje. I zakładam, że wiedza na poziomi L.O. wystarcza aby mieć dość wyobraźni, a oni byli niby naukowcami. kolejna rzecz zabrana rzecz na statek - badana w warunkach ... gdyby miała dokonać jakiegoś skażenia - to by to zrobiła. To, że costrzeba było wypić to założenie filmu. Min wyobraźni po stronie - Organizatorów
- samych uczestników.
"co się dało na temat języków, systemów logicznych, " wiesz czemu Japonia nie złamała kodów USA w czasie II Wojny? Tutaj to samo tylko dużżooo bardziej.

"No nie pamiętam tej sceny." Nieważne :-)

dziecko_krwi

Czytając tę dyskusję, ma się ochotę zacytować Krzysztofa Piaseckiego i wrzasnąć: "Wszyscy jesteście buce". Na szczęście, nie jestem z Warszawy, by kierowała mną tylko wola i ochota.

A więc do rzeczy: "Prometeusz" jest niedorzeczny. Śmieszne apologie, odstawiane tu ku czci niewmontowanego w film megakontekstu konwencjonalnego, któremu na imię "wszystkie możliwe światy SF", tłumaczącego jakoby, dlaczego "Prometeusz" stoi w sprzeczności nawet ze spekulacjami fikcji naukowych - przestają bawić bardzo szybko, bo dowodzą, że czytelnicy i widzowie SF kompletnie nie rozumieją, z czym mają do czynienia. Jak można stosować do fikcji te same kryteria, jak w rzeczywistości, na czele z adekwacyjną definicją prawdy (w skrócie: A jest prawdziwe, bo A istnieje), skoro nic, co wymyślone, nie istnieje poza wyobraźnią, a ta nie jest żadnym rozstrzygającym paradygmatem? Jasne, to wyjaśnienie filozoficzne, ale każdy, kto rzeczywiście czytał SF i nie uważa, że ona kończy się i zaczyna na konwencie, znakomicie zdaje sobie sprawę, że twarda SF filozofią, a nie tylko fikcją stoi. Właśnie na tym ta cała "naukowość" jej polega - trzeba być nieźle ogłupionym przez system, żeby wierzyć, że fantaści "przewidują postęp technologiczny", a nie po prostu spekulują, pozostając przy tym kardynalnie obojętnym na to, czy coś się przyjmie, czy nie. SF ma jednak jeden aksjomat, bez przyjęcia którego, jak to z aksjomatami bywa, całe nasze równanie się rozjedzie: otóż każde dzieło SF

MUSI. BYĆ. WEWNĘTRZNIE. NIESPRZECZNE.

I własnie tej wewnętrznej logiki brakuje "Prometeuszowi". Wystarczyłoby parę krótkich komentarzy "urealniających" przedstawioną rzeczywistość, a konkretniej odnoszących ją do tego, co w SF już stworzono (poleganie na odbiorczej erudycji jest wykrętem i nie podoba mi się u Scotta); bo skoro taki Orson Scott Card mógł sobie zaadaptować patent Ursuli le Guin na ansibl, przekazujący wiadomości intergalaktyczne z prędkością większą, niż światła - OK, niech i tak będzie, nikt nie wnika w to, jak ma to wyglądać, a jak chce sobie poczytać (bo czemu i nie), wyjaśnienia dane w "Ekumenie" są na wyciągnięcie ręki. A w "Prometeuszu" tego nie ma:

1) Supernowoczesny sprzęt medyczny - i zabieg rodem z XXI w., te metalowe sprzączki (cholera wie, jak to się nazywa) są używane i dzisiaj, wystarczy spytać dowolnego chirurga, a rzecz tę potwierdzi.

2) Supernowoczesny statek - i grupa skretyniałych naukowców, witających się z naiwnością dziecka z gadem, który nawet na Ziemi budziłby atawistyczny lęk, a co dopiero w obcym biotopie (pojawia się złośliwa odpowiedź na pytanie, po co ludzkości były androidy - po prostu zgłupiała ona tak dalece, że nie byłaby zdolna do zbudowania jakiegokolwiek statku).

3) Rasa inżynierów - i idiotyczny rytuał, polegający na rozwodnieniu swojej tkanki pod wpływem czarnego grzybka, niemający żadnego sensu ani w kontekście nowo stworzonej mitologii, ani niewyjaśniający motywacji cholernych obcych, która bez tego jest jedynie bezsensowną żądzą destrukcji, niemożliwą do podtrzymania w żadnym sensownym środowisku (a jak ktoś mi poleci zajrzeć do Wikibzdetii lub poczytać o tym, co Scott miał na myśli, przypomnę, jak reagowali w szkółce na podobne indagacje belfrów - i w jednym, i w drugim przypadku, niezależnie czy chodzi o Scotta czy Słowackiego, podobna praktyka jest debilna - dzieło sztuki ma być autonomiczne i autoteliczne, trzęsący się starzec za pięćset lat ma rozumieć je równie dobrze, jak piętnastolatek z palmtopem dzisiaj).

4) Statek z napędem jonowym (dobrze pamiętam?) wbijający się w inny, większy statek, który nawet nie ulega eksplozji łańcuchowej, mało tego, toczy się po ziemi jak jakieś niedorzeczne hula-hop.

5) Wywołana już przez kogoś powszechność hibernacji, supernaturalna dla nas, A.D. 2012, a supernienaturalna w konwencji SF, chyba że za wzór ktoś weźmie arcydzieło bezdennej martwoty, jakim jest faworyzująca Straussów "Odyseja kosmiczna" - w kontraście z technologią, która powala na kolana (TEJ KLASY android).

6) Życie seksualne obcych, któremu nie podołałby Balzac do spółki z Owidiuszem i Hugh Hefnerem: pozostaje dla mnie tajemnicą, jaką rolę rozpłodową miały poszczególne subgatunki, powstałe ewidentnie na drodze popularnej, amerykańskiej mutacji (tzw. Mnożnik Sequela: mocniej, szybciej, więcej).

7) ...i co, to naprawdę tak mało? Jak dla mnie, nie muszę dobijać do magicznej siódemki, żeby usprawiedliwić swoje ryki śmiechu, zbyt często przerywające emisję filmu oraz miłosne zaloty parki jedenastolatków, która wahała się między dwoma imperatywami: wrażeniem, że to może "za mocny" film i przekonaniem, że "co to dla nas". Nie wiem, czy będąc z rocznika '89 jestem już za stary, żeby rozumieć nowo powstające filmy - ale lubię myśleć, że wcale tak nie jest. "Prometeusz" jest rozczarowujący bowiem ZWŁASZCZA dla znawców gatunku; dla tego, kto widzi tu jeszcze jedną bajędę o obcych z kosmosu, zaprawioną tanią sensacją w Simplusie, naprawdę dziełko Ridley'a Scotta nie powinno być denerwujące.

Diuk

naprawdę dziękuję.

PS. warto było

Diuk

Ładna wypowiedź. Jednak krytycy filmów sf (czyli widzowie) zawsze kierują się jednym: ekstrapolacją. Czyli myślą o zjawiskach rozgrywających się w filmach wedle znanych sobie kategorii. Przykładem jest chociażby podany przez Ciebie "rogal", który nie wybucha po wbiciu się weń owiewki Prometeusza. Czyli powinien wybuchnąć zgodnie z reakcją łańcuchową, tak jak samochód uderzony w samochód - zbiorniki się zapalają. Tyle że statek obcych nie musi być napędzany na paliwo, może na kryształ jak rzekome statki z Atlantydy albo zaabsorbowaną energię solarną, mogącą przetrwać w przydatnej formie tysiące lat. Skoro znajduje się na nim zaplecze do badań biologicznych, musi być ono hermetycznie oddzielone od maszynowni, tym samym zabezpieczone przed awarią reszty statku. Dlatego całość może nie wybucha jak prom kosmiczny zniszczony przez Anakina w 1 części SW.

Mimo że P. jest osobnym filmem, masa rzeczy miała nawiązywać do Alienów, np. wygląd statku obcych, samych obcych (Inżynierowie), jak i technologia Ziemian, która nie może być zbyt zaawansowana, bo kolidowałoby to z późniejszymi Alienami, których akcja dzieje się po Prometeuszu, a na pokładach statków byłaby gorsza technologia.

Co do załogi się zgadzam.
Przez ostatnie lata dosłownie w każdym filmie fantastycznym dają do grup specjalnych debili, którzy (nie)dobrzy są jedynie w sypaniu dowcipów. Z drugiej strony, jakby załoga była zbyt poważna, film wyszedłby nużący. Androidy są bardzo drogie, dlatego taniej jest wysłać w misję ludzi z np. tylko jednym androidem, który korygowałby ich pracę.

Z "rytuałem" nie rozumiem. Pomysł nie jest taki zły. A poświęcenie się Inżyniera nawiązuje do mitu o Prometeuszu, który poświęcił siebie dla ludzkości. Chociaż bardziej przekonałby mnie motyw z podawaniem jakichś zastrzyków małpom człekokształtnym w Afryce, a w finale pokazanie im płonącego bierwiona. To byłoby tak oczywiste, że każdy widz orientujący się w genezie powstania człowieka zrozumiałby przekaz.

Piątego punktu nie rozumiem. Na dzień dzisiejszy dłuższa hibernacja jest niewykonalna - pacjent umrze. To domena przyszłości. Za te ok. 100 lat może być wykonalna, jak zostało to przedstawione na filmie. Ponadto ma to być zgodne z Alienami, gdzie także załoganci ulegają hibernacji. Te filmy są niby niezależne, ale akcja rozgrywa się w tym samym uniwersum i RS zadbał o to, by była zgodność.

Ad. 6. Rola rozpłodowa tych wszystkich gatunków (Alieny i Prometeusz) jest wiadoma: zniszczyć (dodatkowym atutem jest tutaj wysoka agresja osobnika), przeżyć, wydać jak najwięcej jaj. Czyli... czyste pasożytnictwo wyższego szczebla, gdyż obcy, będąc na poziomie gada czy ssaka, są dostosowani do rozwoju dziesiątki razy lepiej niż znane nam płazińce. Świadczy o tym chociażby ilość uchowanego dorosłego potomstwa populacji w stosunku do liczebności jaj.

Anna_Sandstorm

Kryształ nie kryształ - inny rodzaj magazynu energii. Póki nie wymyśli się (nawet spekulatywnie) sposobu na magazynowanie paliwa dowolnego rodzaju w niezniszczalnych pojemnikach, reakcje łańcuchowe będą smutną koniecznością, nawet jeśli to będzie tetradezynwulkaniczny hiperpropezyd nukleinowy, pozwalający na przezwyciężenie ograniczeń obecnych w równaniu Forda na ultrasoniczną akcelerację prędkości ponadświetlnej.

Co do rytuału, ja właśnie go w ogóle nie rozumiem; z tego, co widziałem, i Inżynier z początkowej ekspozycji i niedoszły amant Naomi Rapace wypili tę samą czarną miksturkę, w której pływały jakieś niezidentyfikowane infuzoria (pobierał ją z urny i aplikował amantowi ten nieszczęsny android z odłączonym wszczepem empatycznym) - w obu wypadkach jednak efekt był inny, amant się nie rozłożył na aminokwasy, lecz mutował w ośmiornicę, jak ci po gadzim ukąszeniu (po mojej rozpaczliwej próbie streszczenia widać poziom paranoi w fabule "Prometeusza"). To właśnie uznałem za wewnętrzną sprzeczność.

Jak zrozumiałem z zakończenia, Alien klasyczny powstawał przez połączenie Inżyniera z Ośmiornicą - w dodatku, Inżynier nie wyglądał na zachwyconego. Dedukowałem stąd, że instynkty drapieżcze rozwinęły się dopiero w drugim pokoleniu tej uroczej krzyżówki; dawałoby to motywację Inżynierom, lecz wciąż będę się upierał, że nie wynika to bezpośrednio z filmu, lecz dopiero z jego wykładni, którą dają inne filmy lub ogólna wiedza o universum Obcego. Jednak jeśli Inżynierowie wiedzieli, co wiozą na Ziemię w luku bagażowym - to Scott ewidentnie planuje sequel, w którym to wyjaśni. A ja cholernie nie lubię, jak ktoś mnie mami sequelem prequela; nie przedstawia się to bowiem zbyt przekonująco.

ocenił(a) film na 6
Diuk

"Co do rytuału, ja właśnie go w ogóle nie rozumiem"

Wyjaśnienia Ridley'a Scotta: Inżynierowie należą do rasy, która myśli w kategoriach epok
geologicznych. Dla nich miliard lat to drobiazg. Potrafią stworzyć dogodne warunki życia
na jakiejś planecie, a potem wrócić – i jeśli nie są zadowoleni z efektów, wszystko
zniszczyć i zacząć od nowa. Pierwsza scena pokazuje, że Inżynierowie nie cenią sobie
także swojego własnego życia. Są jak bogowie, z ludzkiego punktu widzenia
nieśmiertelni, niepojęci i wszechmocni. Scott podkreśla, że pierwsza scena wcale nie
musi dziać się na Ziemi. Nie wiemy jaka to planeta. Wiemy tylko, że Inżynierowie na
naszych oczach dokonują kolejnego aktu stworzenia i zniszczenia z niezrozumiałych dla
nas pobudek. Strach byłoby spotkać kogoś takiego we kosmosie, Scott w kwestii
kontaktu międzyplanetarnego jest pesymistą. (źródło: Filmowy magazyn do czytania)

Tak wiem że zaraz powiesz że jak twórca tłumaczy dzieło to źle świadczy o filmie... więc już nie musisz.

"Inżynier z początkowej ekspozycji i niedoszły amant Naomi Rapace wypili tę samą czarną miksturkę (...) w obu wypadkach jednak efekt był inny (...) To właśnie uznałem za wewnętrzną sprzeczność."

Po pierwsze: to nie musiało być w cale to samo. Po drugie: nawet jeśli to samo to zwróć uwagę w jakiej ilości spożył to Inżynier, a w jakiej Holloway i z czym.

wito_filmweb

Pewnie, że bym to powiedział. Dobrze w każdym razie wiedzieć wreszcie, o co chodzi - choć nie wyzbędę się wrażenia, że poleganie na zewnętrznych źródłach w sztuce (nieważne, czy to film czy literatura) to trochę to samo, co zawierzanie potomności, że wiedzieć będzie bez stosownej tabliczki, iż duży odcisk palca w brązie nieopodal Wawelu, skrywający skrzynkę pełną literek, to tak naprawdę Ślad Miłosza.

ocenił(a) film na 6
Diuk

"poleganie na zewnętrznych źródłach w sztuce" jest w sam raz dla tych którzy próbują wmówić całemu światu że coś jest nielogiczne i głupie tylko dlatego że sami tego nie zrozumieli albo po prostu brak im wyobraźni. Więc takimi rzeczami udowadnia się że to co rzekomo nielogiczne jest jednak wytłumaczalne i ma jakiś sens

wito_filmweb

O, nie, nie - logika kłóci się z wyobraźnią, można wyobrazić sobie coś, co jest nielogiczne, ale nie można logicznie wydedukować tego, co potencjalnie wyobrażalne. Informacja zewnętrzna niczego nie dowodzi prócz tego, że film o taką informację jest uboższy - więc mija się tym samym z intencją jego dowartościowania.

A czy Prometeusz był głupi, nie wiem. Był zabawny i nie przekonywał swoją wizją, co jest kardynalnym błędem w SF, która poza spekulatywną wizją przyszłego/równoległego/ekstrapolowanego uniwersum nie ma i nie powinna mieć wiele do zaoferowania.

ocenił(a) film na 6
Diuk

tylko nie wiem jak to ma się do pierwszej sceny filmu do której się odniosłem

ocenił(a) film na 7
Diuk

Granica między "podawaniem wszystkiego na tacy", a zubożeniem filmu o brak informacji jest dość płynna. Może RS celowo zostawił pole do interpretacji. Zresztą przy dużych pieniądzach, powstają różne naciski - może musiał iść na kompromis w kwestii długości trwania filmu.

ocenił(a) film na 8
Diuk

był to mój drugi film w 3D po Pinie i z takim doświadczeniem mówię sobie i mojemu partnerowi analitycznemu umysłowi - gdy zakładasz okularki nastawiasz sie na odbiór wizualny, nie intelektualny, bo zepsujesz sobie zabawę. po kilku sekwencjach trzeba było jednak włączyć "myślenie", by zrozumieć akcję i wesprzeć się wiedzą/informacją zewnętrzną, jak to określasz, by film i jego przesłanie zrozumieć. od mitu o prometeuszu, atlantydach przez teorię panspermii etc. nie jest prawdą, że film/sztuka przemawia sama przes się - sztuka nowoczesna ma sens tylko i wyłącznie poprzez kontekstualność, tak jak prawdą nie jest, że nie można logicznie wydedukować tego, co potencjalnie wyobrażalne - jest dokładnie odwrotnie

ocenił(a) film na 7
Diuk

Nie można stwierdzić na podstawie podobnego wyglądu, że to była ta sama czarna mikstura. Po efektach jej zaaplikowania, nasuwa się wniosek, że jednak były inne.

ocenił(a) film na 2
Diuk

wyśmienity głos, najsensowniejszy jaki tu czytałem. Fakt - nie ma wewnętrznej koherencji w "Prometeuszu". zaiste, założenia wewnętrzne kreowanego świata fikcyjnego, jego ontologia może być dowolnie odległa od naszych realiów, byleby była spójna wewnętrznie. To dotyczy nawet fantasy - nawet tam jakieś prawa występują, jak w "czarnoksiężniku z Archipelagu" Le Guin choćby - gdzie magia zastępuje fizykę; ale i tam wszak "opór materii" istnieje. W przeciwnym razie mielibyśmy fantazmaty podległe logice snu, czyli żadnej logice niepodległe. A w "Prometeuszu" mamy machinkę stochastyczną - wszystko tu się toczy od przypadku do przypadku, jak ktoś to ładnie wcześniej zauważył - na zasadzie deus ex machina

jos_fw

Otóż to, tyle że w fantasy częściej będzie retro- niż ekstrapolacja, ale i to nie jest regułą. Kiedyś w wywiadzie z Beresiem Sapkowski rzekł słusznie, że choć magia jest wygodnym wykrętem od fizyki, to nikt nie uwierzy w fabułę, której osią będzie vendetta wymachującego mocą maniakalnego maga - po parunastu stronach ta wszechmoc przestanie kogokolwiek interesować, raz z braku oporu materii, dwa z braku spójności takiego universum (świat, w którym jednym słowem można zwalić na stragan z pietruszką wulkan nie mógłby przetrwać nawet jednego dnia, a że narracja objąć może tylko procent danego universum, natychmiast staje się ono dla czytelnika niewiarygodne).

ocenił(a) film na 2
Diuk

Roger Caillois napisał taki esej - "Od baśni do science fiction", gdzie dał wykładnię różnic ontologicznych w kreowanych światach w ramach poszczególnych gatunków literackich. bajka jest, rzecz jasna, emanacją świata, gdzie mamy - jak to potem chyba Lem dookreślił - holistyczną maszynę kierowaną "sterownikiem aksjologicznym" - innymi słowy, dobrym - mimo pozornych oporów świata - zawsze dobrze się tu dzieje, za odwagę czeka nagroda etc. Fantasy, posługując się instrumentarium i wystrojem takiego bajkowego świata - wprowadza element nieoznaczoności, zmieniając częściowo ontologię świata, a zarazem - wprowadzając element niepewności i dodatkowej atrakcji dla czytelnika. zarówno Lem, jak i Caillois byli zwolennikami spójności gatunkowych - niechże horror nie kończy się jak bajka, niech sierotka Marysia nie okaże się strzygą itd.

Diuk

halo halo! protestuję!
Ridley Scott, jak każdy wielki reżyser, tworzy swoje dzieła dla siebie, a to czy się wam to podoba, czy nie, czy jest to wewnętrznie spójne, czy jest logiczne, czy durne, czy to będzie oskara, to Ridley Scott ma to głęboko w dupie.....
widziałeś początek filmu? jeśli nie, to obejrzyj to jeszcze raz http://www.youtube.com/watch?v=TJFIXvz9XtE

szudas

hahaha - piękne i jakze tłumaczące fabułę. Podpowiem, że to z oskarem to i do mnie przemawia, ale "tworzy swoje dzieła dla siebie" buchacha :-))), choć chwilunia, pewnie, że tak, dla siebie = dla kasy jaką zarabia dzięki filmowi i wierzę, ze możliwe, że fanów i fabułę ma "głęboko w dupie....."

dziecko_krwi

zamiast tłumaczyć sobie nawzajem tzw "fabułę", i rozwodzić sie nad "filozofią" co autor miał na myśli, a czego nie miał, lepiej wytłumaczcie swoim dzieciom po co się zarabia pieniądze, na co się je wydaje i po co się chodzi do kina.....
a Diukom i innym jos_fw polecam poczytać zachodnie fora dyskusyjne.....
malkontenci.......
było gorąco, dziś chłodniej, a za dwa miesiące będzie zima..... i znowu będzie źle.....
po 25 do roboty!!! czas na budowę klasy średniej!
przed 25 szukać pracodawców i zakładać własne działalności
przed 18 - dusić wągry i pryszcze a potem na studia
chodzić do kina, cieszyć się i mniej narzekać!!!!
po 40 - na wszystko z przymrużeniem oka...
;)
p.s. do Diuka -
1) takiś oczytany satyryk, a nie wiesz, że to są staplery :))))
2) gdy 126p zderzy się z 25 tonowym Actrosem, to oczywiście Actros będzie złomowany.... :)))

szudas

przepraszam w następnym wpisie dowiem się, że to Tusk/Kaczyński (do wyboru) jest winny temu lub tamtemu? Jeśli tak t odaruj sobie wpisy.
Kompleks zachodu ;( przykre i smutne

ocenił(a) film na 1
szudas

Jakże pięknie naiwne i nieprzemyślane poglądy)

ocenił(a) film na 6
Marekgdapl

...a ty jeszcze męczysz... podziwiałbym twoją wytrwałość i chęć uczestniczenia w forum filmu, którego nie cierpisz, ale zaczynam podejrzewać, że ci za to płacą...

ocenił(a) film na 1
wito_filmweb

A fora na temat danego filmu są tylko dla wielbicieli tegoż?Oj młody...

Marekgdapl

to zacienienie jest faktycznie 1:1.....

ocenił(a) film na 1
szudas

I ty mistrzu konsekwencji miałbyś to ocenić?

Marekgdapl

twój "nibyscan" właśnie tak oceniam, konsekwentnie ;)
podaj więcej danych, proszę, może będą jakieś inne susp.

ocenił(a) film na 1
szudas

Najpierw obrób te co masz.Jeszcze cie głowa rozboli)

Marekgdapl

jak na razie pokazałeś tylko to co powyżej, informacja raczej bardzo uboga, poproszę o klasyka, np AP
śmiało, nie krępuj się, nie będziemy się śmiać.... :) tu siedzą sami swoi :)))))

ocenił(a) film na 1
szudas

Mam prośbe...przestań wreszcie konsekwentnie zamieszczać głupie posty.
Poniższy należy do jednych z najbardziej idiotycznych i jest twojego autorstwa:
"Ridley Scott, jak każdy wielki reżyser, tworzy swoje dzieła dla siebie, a to czy się wam to podoba, czy nie, czy jest to wewnętrznie spójne, czy jest logiczne, czy durne, czy to będzie oskara, to Ridley Scott ma to głęboko w dupie...."
To on został skomentowany...i trudno natknąć się na bardziej "urokliwą" wypowiedź.Chyba że u Ownera2))))

Marekgdapl

to zaszczyt, że poświęcasz mi tyle uwagi, cytujesz, miło.
Pozdrawiam!

ocenił(a) film na 1
szudas

I widzisz...można.
Też pozdrawiam

ocenił(a) film na 8
Diuk

Zgoda co do punktu 1 i 2. Co do punktu 3 mam inne zdanie. Nieco inne. ;) Zakładasz, że to był rytuał... Może... A może wcale nie. W tym cały szkopuł. Ta scena w zasadzie nie tłumaczy dlaczego koleś zwany Space Jokey'em zrobił to co zrobił. Na pewno nie jest powiedziane, że to był jakikolwiek rytuał, ale tak to zinterpretowałeś, wiec ok. W każdym razie nie znamy intencji, celu tego działania... aczkolwiek w domyśle przynosi on (oczywiście przez tysiąclecia ewolucji, czy jak kto woli życia i naturalnych jego zabiegów, by tylko najsilniejszy - najmądrzejszy z gatunków przetrwał wszystko) skutek zwany homo sapiens. Mniemam, że zabieg niedopowiedzenia wielu wątków, rozpoczęcia ich, zaznaczenia ale tylko zdawkowego to celowo przemyślany ruch mający spowodować, że widz będzie zadawać pytania, na które to odpowiedź w jego mniemaniu ma przynieść kolejna cześć filmu. Sądzę, że mimo wszystko zabieg udany - choć jak widzę na tym forum - raczej większości do gustu nie przypadł ;))). Punkt 4 - zgadzam się. Mnie też ten element... zdziwił ;) skromnie rzecz ujmując ;) Ale... cholera wie z czego ten statek był zbudowany... nie znamy jego konstrukcji - tak jak i ludzka cześć bohaterów filmu. Liczyli że uda się go zatrzymać... desperacko... po husarsku... no i się udało... choć jak było widać... ledwie ;). Punkt 5. No... fakt. To jest giga niespójność... aczkolwiek... do przełknięcia, jesli się z uporem maniaka jej nie czepiać - to nie jest główny wątek filmu. Zauważyłeś to - OK. Ale nawet po zauważeniu tego faktu film jako całość pozostaje mimo wszystko spójną opowieścią. Choćby dlatego, ze nawet w życiu realnym mamy do czynienia z takimi niespójnościami. Rozejrzyj się i zastanów. Nie mam racji?? Ot choćby nasza "służba zdrowia" (akurat idealnie pasuje ;) ). Z jednej strony - i to czasem w jednym i tym samym szpitalu - stoi ultranowoczesny aparat do rezonansu magnetycznego, a kilka sal obok maszyna do zdjęć rentgenowskich pamiętająca Marię Skłodowską-Currie. Czy to niespójność? Nie sądzę. W końcu to rzeczywistość. Co do punktu 6. No cóż. Co o nich wiemy??? NIC. Kompletnie NIC. ;) I nie ważne co roi się w naszych głowach oglądając te... mutacje... degeneracje... transgeniczne wycieczki itd itp... W tym rzecz, ze to ma byc... niezrozumiałe. Przecież od samego początku o to chodzi w opowieściach ze znaczkiem "Alien". O to, że za cholerę NIE WIEMY co to u diabła właściwie jest. A i tak w Prometeuszu pomysł genezy "obcych" (bo ja to odebrałem jako właśnie próba wyjaśnienia skąd się te diabły wzięły) jest czymś w moim odczuciu na prawdę oryginalnym. Takiej próby wyjaśnienia skąd to cholerstwo się właściwie wzięło jeszcze nie było. Choć oczywiście znów jest to tylko pokazane jako swego rodzaju "zajawka": "Popatrz przez chwilkę sobie jak to wygląda... ale dość, wystarczy... teraz sobie sam kombinuj skąd, po co, dlaczego".
Tyle ode mnie. A na koniec... Ty zawsze tak... "filozujesz"? ;) A tak po prostu "po polsku" próbowałeś coś napisać? Bez tego pseudonaukowego, bełkotliwego zadęcia? ;) Nie żebym był złośliwy... No może trochę sarkastyczny... Ale ciekawi mnie czy piszesz do wąskiej grupki Tobie podobnych, czy do... ludzi? Po prostu do ludzi... Bo jesli do ludzi, to postaraj się mimo wszystko pisać tak, by chciało się Ciebie czytać. Bez sięgania co rusz do wujka Google i cioci Wiki... czy po prostu słownika wyrazów obcych. Trochę umiaru... Mądrym być to nie to samo co wyedukowanym. I to akurat nie moje słowa ;) Mam nadzieję, że się o to nie obrazisz, bo ogólnie Twoja wypowiedź (mimo iż nie do końca się z nią zgadzam) bardzo mi się podobała. Jako przykład inteligentnej syntezy i umiejętności formułowania wniosków. Choć czasem prowadzących na manowce... ;)

Pozdrawiam :)

ocenił(a) film na 8
DJSign

A przy okazji... tak w odniesieniu do rocznika. Może nie za stary, a za młody? ;)

Pozdrawiam
Rocznik '73

DJSign

Lubię filozofować - pod tym względem "Prometeusz" jest filmem dobrym, pod warunkiem, że (jak ja) definiuje się film dobry jako nie ten, podczas którego się myśli (bo trzema czymś zapchać nieznośne dłużyzny, jak w produkcjach typu "Wujek Bonmee", "Miód" itp., podczas których jedynym brakującym elementem jest pasek ładowania), lecz taki PO którego obejrzeniu się myśli. Co do języka, to wszystko wina Lema, mógł nie epatować się akurat holograficzną kłótnią Russela i Feyerabenda, względnie opisywać wyrzutnie probabilistyczne (Bim, Bam i Bom, jeśli mnie pamięć nie myli) - i w ten oto sposób ten, kto naczytał się w niedawnej (cóż za ulga) młodości polskiej SF, automatycznie w tym kierunku dryfuje. Inna rzecz, że nie ma właściwie dobrego języka do mówienia o fantastyce - albo mówi się ze (słomianym) zapałem hobbysty, który nie zawsze odróżni arcydzieło (w rodzaju powieści Johna Crowley'a) od potoczystego, zajmującego, ale jednak mało ambitnego czytadła (w rodzaju powieści Trudi Canavan), albo uderza w spiżowe tony Lema lub Dukaja, którym zawsze bliżej było do filozofii, niż literatury.

O czym to...? A, film. Upieram się, że jest różnica między "spójną opowieścią", linearną, przemykającą spokojnie z niejasnej przyczyny w wyjaśniający skutek (lub odwrotnie, jak u Nolana) - a więc między spoistością fabularną - a wewnętrzną spójnością świata, wizją uniwersum, jaką daje autor, który nam ukazuje jego promil w wąskiej - filmowej czy literackiej - narracji. Właśnie to jest fenomenem serii w rodzaju Obcego, Gwiezdnych Wojen, Star Treka, ostatnio też - choć trudno tu o porównania - DC Comics czy Marvela: wszystko są to nowe światy, których twórca staje się panem i władcą konwencji. Nie trzeba przypominać awantur, jakie robi Lucas "niekanonicznym" autorom kolejnych opowiastek z cyklu Star Wars: to, że można obłożyć anatemą jakiegoś autora i skrzywić się, mówiąc: "Tego nie czytajcie, jest niekanoniczne", dowodzi, że dużo zmieniło się od czasu, gdy Balzac robił sobie cross-overa z "Kuzynki Bietki" do "Kuzyna Ponsa" i wszyscy cieszyli się, że i tu, i tam mają te same postaci, wspaniale, przeczytajmy następny rozdział. I właśnie takiej spójności świata brakuje mi w "Prometeuszu": akceptuję luki fabularne, można je pięknie - jak powyżej - dookreślić, dopełnić, uzupełnić wiedzą z zewnątrz, wszystko w porządku. Ale do czarnej dziury, wyskakującej w połowie uniwersum nie zamierzam dać wciągnąć mojego krążownika i prędzej pomknę w nadświetlną, niż zaakceptuję, by przebłysk supernovej Ridley-503 miał mi przyćmiewać połowę genialnie wykoncypowanego, ale prawie nieobecnego świata. Niechby był i obcy: ale "Prometeusz" tej obcości nie daje poczuć na tyle, by człowiek chciał powrócić do jego świata. Nie, widz chce jedynie dowiedzieć się, jakie były motywy Inżynierów (kryminał), dokąd poleci dziewczyna z androidem (space-opera), względnie, czy było więcej statków z pasożytniczymi zarodnikami (national geographic). A może się mylę? Proszę, niech Scott wypuści za pięćdziesiąt lat odświeżoną wersję "8. pasażera" i odświeżoną wersję "Prometeusza" (pewnie już w 4D), jak zrobił to Lucas. I pewnie, śmiali się z niego, że "Mroczne Widmo 3D" to pierwszy przypadek re-premiery w historii kina, ale... jakimś sposobem ludzie walili do kin drzwiami i oknami. I właśnie tego oczekuje się po kinie fantastycznym.

Słowem: fabuła fabułą, ale świat światem. Luki narracyjne pięknie wypełnia "Dzieło otwarte" Umberta Eco (od którego on sam się zdystansował własną twórczością, ale to dłuższa historia) i szereg innych, teoretycznych wykrętów, które dzisiejsza awangarda podchwytuje, by usprawiedliwiać potknięcia inferencyjne, czy, mówiąc prosto z mostu, dziury logiczne. Oczywiście, Scottowi daleko - na szczęście! - do awangardy, ale po "Prometeuszu" daleko też do fantastycznego światotwórstwa, które przydusił, w moim przekonaniu, zbytni przerost ambicji. Zastanawiam się w tym kontekście, co byłoby, gdyby ów nieszczęsny rytuał w ogóle z filmu wyeliminować (wraz z resztą wymienianych tu, nie tylko przeze mnie, absurdów koncepcyjnych) - bo obawiam się, że bez niego (nich) olbrzymia czaszka w megalicie Inżynierów byłaby niczym więcej, niż analogiczna podobizna z "Misji na Marsa", a sam film, nie arcydziełem w universum "Obcego", lecz kolejnym SF podlanym sosem fantasy w rodzaju - nie porównuję, lecz ostrzegam - "Johna Cartera".

ocenił(a) film na 1
Diuk

Ad.1.Staplery,zszywki chirurgiczne...zgadza się.Tylko zaciskane są na ranie przy pomocy czegoś co przypomina połączenie nożyczek i zszywacza biurowego a w starszych wersjach i wersjach apteczkowych zaciskane były przy użyciu specjalnej pęsety.Tu tego elementu zaciskania zabrakło)

ocenił(a) film na 5
dziecko_krwi

A moi znajomi maja, podobnie jak i ja, ambiwalentne odczucia. Zaden z moich znajomych nie ocenia tego filmu jednoznacznie. Dominuje opinia, ze ten film jest zle zmontowany, zbyt chaotyczny i niespecjalnie logiczny. A jednoczesnie wszyscy moi znajomi uwazaja, ze film ogladali z zainteresowaniem od poczatku do konca, nie nudzil ich, nie męczyl. Ja akurat w tej kwestii roznie sie od swoich znajomych, bo byly dwa czy trzy momenty, gdy odczuwalem znuzenie, a ciekawosc tego co sie stanie dalej powoli wygasala. Ostatecznie oceniam ten film na 6 czyli jako niezly (na tle wielu innych wspolczesnych produkcji sf), ale o pewnym rozczarowaniu tez smialo moge powiedziec.

ocenił(a) film na 8
dziecko_krwi

Hm. Ciekawe. Ty wszędzie piszesz o tej niespójności. Już sam nie wiem. Film jest dosyć łatwy w odbiorze i trudno tu znaleźć zawiłości, których nie pojąłby umysł nastolatka. Jest logika w zdarzeniach. Jest logika w fabule. To, że część jest owiana tajemnicą, to nie znaczy, że zaraz jest niespójne. Są niedomówienia, ale po to by stopniowo je odkrywać w kolejnych częściach. Nie trzeba być Sherlockiem, żeby to zrozumieć.

Foresto

"Film jest dosyć łatwy w odbiorze i trudno tu znaleźć zawiłości, których nie pojąłby umysł nastolatka." w sumie już odp. ale powtórzę - tym bardziej powinien sprostać zadaniu spójności.
"To, że część jest owiana tajemnicą (,...) ale po to by stopniowo je odkrywać w kolejnych częściach." rozumiem ze w następnych częściach będzie pokazane :
- jak geolog spec od topografii jaskiń zabłądził w takiej jaskini co inni przebiegali w panice jak po linii.
- jak twarda córka mięknie w obecności maczo naukowca
- jak główna bohaterka uzupełnia tlen w skafandrze,
jak itd.
Wyczekuję na kontynuacje serii ;-) to moze być naprawdę ciekawe

ocenił(a) film na 3
dziecko_krwi

dodatkowo chętnie zobaczę jak inżynier nie tylko wypije ale też zakąsi :D

ten pomysł na fabułę przedstawiony w wątku dotyczącym kontynuacji jest najlepszy

ocenił(a) film na 8
dziecko_krwi

Sprostać zadaniu spójności? Czyli jak rozumiem, miałby być jeszcze prostszy? Podane wszystko jak na talerzu?
Czy tak niespójne jest zachowanie geologa (który widać było, że miał problemy ze sobą), który po zobaczeniu zwłok i ducho-hologramów chciał szybko wrócić na statek i będąc pod wpływem emocji (a może i tego co wdychał w skafandrze) zabłądził w jaskini, którą widział pierwszy raz w życiu? Wystarczyło, że pomylił jeden korytarz. Pozostali trafili, bo po prostu poszli właściwą drogą.
- Córka może miała słabość do naukowców. Kobiety nie są takie proste. Jeśli chodzi o interakcje z nimi to są wręcz nieprzewidywalne.
- Jeśli chodzi o tlen to brała butle z modułu statku należącego do córki. Samego podłączania nie pokazali, ale to już nie było konieczne.
W ten sposób można każdy film negować i podważać jego spójność. A zwłaszcza wszystkie filmy SF.
Ale jeżeli przyjmiesz, że mają one swoje prawa to wtedy możesz czerpać pełną radość z seansu.

Ja też wyczekuję kontynuacji z niecierpliwością. I mam nadzieję, że będę się bawił co najmniej tak dobrze jak na Promku.
Pozdrawiam

Foresto

widzisz - oglądam film i pojawia siew mojej głowie świat i jeśli co chwilę wszystko muszę zmieniać i w dodatku jedne zmiany wykluczają inne założenia to nazywam niespójnością
Ogólnie :
1. Filmy są robione Dla WIDZÓW. Film powinien być dla nich zrozumiały, albo przynajmniej mieć szansę takim być i to w oparciu o dane zawarte w filmie jako autonomicznym dziele. (wymóg autonomii nie dot. seriali oraz ewidentnych kontynuacji np. „Dwie Wieże”).
2. Film powinien uwzględniać wiedzę dostępną dla widza. Jeżeli dotyczy wiedzy niszowej to powinna być ona przynajmniej w sposób śladowy ukazana. Jeżeli zaś występują w nim elementy sprzeczne z wiedzą dot. nauk przyrodniczych naszego świata (np. filmy SF) należy pokazać lub powiedzieć na czym polega różnica pomiędzy naszą wiedzą, a tym co jest w świecie filmu. Oczywiście jeżeli ma miejsce międzygalaktyczna podróż załogowa to nie trzeba tłumaczyć, że w tym świecie filmu jest to możliwe (podróż trwa więc jest możliwa).
3. Zachowania postaci winny być prawdopodobne lub wytłumaczone (mogą być jak najbardziej odjechanie i dziwaczne) ale jeśli mogą być uznane za mało prawdopodobne w oparciu o wiedzę serwowaną o danej postaci w filmie winny mieć jakiś powód (zawarty w filmie).
O P. widzę początek :
założenie - wzięli/wybrali tęgi mózgi na trudną wyprawę, chcą aby się udała,
- i nagle okazuje się, ze dwóch to kretyni, nie umiejący chodzić po prostej drodze (dla uciekających w panice banalnej) i korzystać z radia.
- o bezpieczeństwie nie ma mowy, każdy ma je w nosie
GDYŻ?!
ja bym to jeszcze łyknął gdyby dali chociaż jedną osobę, która by negatywnie odnosiła się do szeregu działań samobójczych i mających na celu prawdopodobną likwidację całej grupy i pokazano czemu reszta tego nie rozumie/neguje.
Polecam książkę "Rozbitkowie na Darkoverze" M.Z. Bradley - jako literatura nic powalającego ale jako pozycja na zasadzie kontakt ludzi z obcym biotopem - super.
"Ale jeżeli przyjmiesz, że mają one swoje prawa to..." ok jest dla mnie do przyjęcia, że ktoś strzela i strzela bez ładowania broni (założenie robi to między scenami), ale jak już w filmie pojawia się komunikat - kończy sie amunicja to czekam na jej uzupełnienie. Nie ma uzupełnienia, czyli nie nastąpiło. Inaczej jaki sens miał komunikat o tym, że coś się kończy? - to apropo "Samego podłączania nie pokazali, ale to już nie było konieczne. "

ocenił(a) film na 10
dziecko_krwi

"Jak żyć Panie Tusk ?" :)

ocenił(a) film na 8
dziecko_krwi

No ale klimat ma zajebisty.
Poza fabułą, przesłaniem i innymi oczywiście ważnymi rzeczami liczy się jeszcze to "coś" - Prometeusz to ma. :-)

Mariusz_760301

"Prometeusz to ma. :-)" dla Ciebie, dla mnie niestety nie, gdyby miał ... choć z drugiej strony widzisz nie czepiam się każdej szmiry, a już na pewno nie z takim zaangażowaniem.
A czepiam się gdyż - oglądając film widziałem spory potencjał - katastrofalnie zmarnowany - oczywiście z mojego punktu widzenia.

ocenił(a) film na 8
dziecko_krwi

Ja też ,oczywiście piszę ze swojego pkt. widzenia ;-)

Aktor grający androida i Therone - zagrali zjawiskowo.
Jeśli chodzi o nie równość akcji - to wczoraj oglądałem czarno-białą komedią Jak rozpętałem II w św - ileż tam było nieciągłości i to poważnych - min gojące się głowy w kilka godz itp - ale czy to ma nam przeszkadzać w odbiorze całego filmu?

Tak jak już gdzieś pisałem - Prometeusz "był nie równy", Noomi zagrała poniżej moich oczekiwań (poniżej swoich możliwości) ale klimat filmu bardzo mi pasuje, stąd moja ocena. I pomimo ideologii nie wysokich lotów zawartych w filmie, nie uważam się za "ubogiego" tylko dlatego, że film mi się podobał.