A z perspektywy reżysera: mamy głupi scenariusz, ale jak znajdziemy znaną aktorkę z młodego pokolenia i zrobimy fajny zwiastun w myśl zasady "jailbait gains views" to ludziska dadzą się babrać. Stereotypowy patologiczny (wg amerykańskich standardów) dom na stereotypowej zabitej dechami wsi i stereotypowa ucieczka do do Las Vegas. Do tego całkiem irracjonalny i niewytłumaczalny sposób w jaki bohaterka wpada na kulawego cowboya i bogatą ćpunkę, których losy w kuriozalny sposób się łączą. Jak można robić film pierw o faszerowaniu 13-latki prochami oraz nieuchronnym jej zgwałceniu (nie ona była tak głupia, a raczej scenarzysta, który to sobie ubzdurał).
Co ty za dyrdymały wypisujesz?
Film był na podstawie książki, ale został trochę zmieniony i ocenzurowany.
A ten gwałt to widocznie dla niej drobnostka, bo jej zachowanie nie wskazywało na jakiś dramat.
A że w filmach łączy się losy 2-3 wybranych postaci to standard.
Ogólnie film mógł być dobry.
Brakowało trochę więcej realizmu i powagi.