PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=161}

Psychol

Psycho
1998
5,2 9,6 tys. ocen
5,2 10 1 9583
3,9 12 krytyków
Psychol
powrót do forum filmu Psychol

Widzę, że powszechna jest taka opinia, że oryginał jest arcydziełem, a ten film jest beznadziejny. Pomijając fakt, że komuś może się nie podobać dość dziwny pomysł, że remake jest praktycznie kopią 1:1 oryginału, włącznie z identycznym stylem napisów początkowych (większość ujęć jest identycznie skadrowanych, dialogi są prawie takie same, tylko z niewielkimi zmianami itd. - różnice w remaku sprowadzają się głównie do uwspółcześnienia strojów, scenografii i samego wyglądu aktorów), to moim zdaniem te dwa filmy są na podobnym poziomie. Oryginał oceniłem o gwiazdkę więcej, a dlaczego to postaram się napisac poniżej, wyliczając co uważam że jest lepsze w oryginale, a co w remaku:

1) Początkowa część filmu - do momentu pojawienia się Normana Batesa - jest moim zdaniem zrealizowana w remaku znacznie lepiej niż w oryginale. W oryginale gra aktorów w tej początkowej części jest dość sztuczna i drewniana (sytuacja znacznie się poprawia od momentu, kiedy pojawia się Bates), w remaku dużo bardziej naturalna. Również wbrew powszechnie panującej opinii uważam że grająca Marion w remaku Anne Heche wypadła bardziej naturalnie i atrakcyjnie od dość "lalkowatej" Janet Leigh w oryginale. W remaku można zrozumieć fascynację Batesa (jak i Sama) tą kobietą, w oryginale jakoś trudno mi uznać ją za atrakcyjną.
Również lepiej są zrealizowane w remaku sceny nocnej jazdy Marion, wypatrywania drogi, zmęczenia itd. Jest w nich więcej grozy i napięcia.

2) Z kolei dobór aktora do roli Batesa w oryginale jest dużo lepszy niż w remaku. Bates na początku robi absolutnie niewinne wrażenie i jesteśmy w stanie dać głowę że jest biednym zahukanym chłopcem gnębionym przez własną matkę, dopiero kiedy na jego twarzy pojawia się po raz pierwszy diaboliczny uśmieszek (a jest to chyba po pozbyciu się trupa Marion), zaczynamy czuć że coś z nim jest jednak nie całkiem w porządku. W remaku aktor grający Batesa od początku wygląda podejrzanie. Co ciekawe, na moment przestaje się wydawać podejrzany właśnie kiedy uprząta pokój po zabójstwie Marion i pozbywa się jej trupa - ale potem znowu to wrażenie że "coś jest nie tak" wraca, kiedy rozmawia z detektywem.

3) Jeżeli chodzi o słynną scenę zabójstwa pod prysznicem, to moim zdaniem w oryginale ma ona jedną ogromną wadę: napastnik ma zbyt męską sylwetkę i uczesanie, tak że pierwsze podejrzenie jest od razu takie, że zabójcą jest mężczyzna (czyli pewnie Bates, bo kto inny?). W remaku jednak napastnik znacznie bardziej wygląda na kobietę.

Swoją drogą jedna rzecz mnie tu zdecydowanie razi zarówno w oryginale jak i w remaku (bo te sceny są identyczne): kiedy Bates wynosi ciało Marion z pokoju i wkłada je do bagażnika samochodu, niesie je przed sobą na wyciągniętych rękach tak, jakby prawie nic nie ważyło. Tymczasem nawet gdyby Marion była anorektyczną modelką, ważyłaby te jakieś 40-50 kg. A taką nie była, była przeciętnych rozmiarów kobietą, więc raczej bliżej 50-60. Takiego ciężaru nie da się płynnie i bez wysiłku przenieść na wyciągniętych przed siebie rękach, tak jakby to było dziecko. Nie wiem dlaczego, ale akurat to mi bardzo przeszkadzało przy oglądaniu obu filmów.

4) Od momentu wspomnianego zabójstwa aż do końca filmu oryginał jest nieznacznie, ale wyczuwalnie lepszy. Lepsza gra aktorów (zwłaszcza Lila moim zdaniem jest świetnie zagrana, postać z remaku jej nie dorównuje), lepszy klimat. To jest kwestia drobnych detali, bo - jak napisałem - obydwa filmy są bardzo podobne, ale te nieznaczne różnice właśnie robią różnicę :). Głównie właśnie z tego względu oceniłem oryginał wyżej.

5) Końcowa przemowa psychiatry w oryginale jest świetna. W remaku aktor grający psychiatrę jakby trochę się w tym zaplątał i nie umiał wydobyć z niej istotnej treści. Jak dla mnie w remaku ta przemowa była dużo mniej zrozumiała.

6) Oryginał kończy się obrazem samochodu wyciąganego z bagna. Moim zdaniem dobrze, że w remaku nieco rozszerzono tę scenę i pokazano całą akcję policyjną wokół tego. Jakoś mi takie zakończenie bardziej "leży".

Generalnie uważam, że warto zobaczyć oba filmy.

ocenił(a) film na 6
raj001

No i zapomniałem jeszcze o jednej istotnej różnicy:

Kulminacyjna scena, kiedy Bates chce zabić Lilę, w remaku jest zrobiona całkiem nieźle. W oryginale jest fatalna, nieoglądalna. Wrzeszczący Bates z nożem w ręku nawet nie zbliża się do Lili, bo zaraz za plecami pojawia mu się Sam, który zaczyna się z nim szarpać, ale ta ich szarpanina wygląda tak żałośnie i karykaturalnie, że gdyby ją nazwać "teatralną", to byłaby to obraza dla teatru.