Była wiosna, a ja zakuwałem po nocach do testów na koniec gimnazjum. I pewnego czwartkowego wieczoru, w cyklu "Kocham Kino" na dwójce puścili ten film. Zrobiłem sobie przerwę w nauce i zacząłem oglądać. Z początku nuda, ale od momentu gdy Marion weszła pod prysznic...No cóż, powiem krótko: film nieźle zrył mi beret. A jak zobaczyłem mamuśkę Normana, myślałem że się zleję w gacie. 10/10 bez dwóch zdań. Niestety nasza kochana, "misyjna" TVP pd tamtej pory ani razu nie pokazała tego arcydzieła, więc będę musiał przypomnieć jej sobie na kompie.