Zanim ktoś spróbuje mnie zrugać z góry na dół, proponuję przeczytać CAŁY mój komentarz.
Na wstępie - film dostał ode mnie ocenę 5/10, co oznacza, że wcale nie sądzę, żeby było to jakieś wybitne dzieło, ale też zdaję sobie sprawę, że nie jest to zupełna kicha, jak to co poniektórzy twierdzą.
Najpier minusy filmu.
W tym filmie nie ma w zasadzie nic ciekawego. Już w drugiej akcji, kiedy Vincent i Jules jadą samochodem da się zauważyć, iż nie będzie to widowisko wysokich lotów. Widzowie są świadkami rozmowy na temat palenia "Marii" w Amsterdamie (piszę z pamięci, więc nie pamiętam, czy akurat o marihuanę chodziło, czy w ogóle o dragi). Jest to rozmowa, która w normalnym filmie byłaby uznana za "spowalniacz akcji". Tymczasem w tej produkcji mamy więcej takich sytuacji. Choćby gadka Vincenta z Mią na temat koktajlu (piszę z pamięci) podczas kolacji w jakiejś tam knajpie. Generalnie, żeby nie ciągnąć wątku w nieskończoność, to, co wielu uważa za atut filmu, jest moim zdaniem zupełnym niewypałem. Ten film to dialogi, które miały na celu rośmieszyć widza. Ale zamiast zostać przedstawionymi w jakiś dobry sposób, mamy tu zaserwowany kiepski humor, który bazuje głównie na wulgaryzmach. Nie chcę nikogo obrażać, ale nie mam 15 lat, żeby podniecać się tyloma "fuck" i "fucking". Oponenci pewnie rzekną: "ten film to nie tylko same przekleństwa, to 3 niezłe historie i to z przekazem". No to teraz mój dowód, że film jest bez przekazu. Generalnie dużo osób mówi o metamorfozie głównych bohaterów, że ze złych stają się dobrymi. No to patrzcie: Pumpkin wraz z Honey Bunny nie przeszli żadnej metamorfozy. Kiedy wysłuchali długiego wywodu Julesa (w ostatniej scenie), miast oddać zrabowane portfele i gotówkę, oddają jedynie teczkę i portfel Julesowi (na wyraźny rozkaz Julesa, który przecież mierzy bronią do Pumpkina). Całą resztę zabierają ze sobą, a więc do końca zostają drobnymi złodziejaszkami, takimi szczurkami. No, ja tu przekazuje nie widzę. Ale idźmy dalej: Vincent - jest zły przez cały film, w zasadzie zabijanie innych przychodzi mu z łatwością. Ostatecznie też kończy marnie, zabity przez Butcha. No to teraz Butch - gangsterem wprawdzie nie jest, ale w filmie gra sportowca, któremu w głowie jedynie mamona. Oszukuje Marsellusa tylko po to, by samemu zainkasować kasę za swój wygrany pojedynek (od gangstera zaś wziął "siano" za to, że pojedynek przegra). Do końca się nie zmienia, choć prawdą jest, że wrócił po Marsellusa, kiedy tamten był gwałcony, choć nie musiał. Jednakże kto by nie wrócił, zważywszy na fakt, że sam miał być ofiarą gwałcicieli, więc miał interes, żeby wrócić. No i pewnie zdawał sobie sprawę, że uwolniwszy Marsellusa, ten zapomni o tym, jak został oszukany. Warto dodać, że na Butchu żadnego wrażenia nie robi zabijanie ludzi. Vincenta "sprząta" bez żadnych skrupółów (co jest jeszcze całkiem słuszne, zważywszy na to, że sam miał paść trupem, zostając zabitym właśnie przez czyhającego na niego Vincenta). Jednakże zabicie gościa w ringu spływa po nim jak po kaczce. Ta jego paniusia też ma nieźle w deklu. Tak więc Butch nie przyczynia się do tego, że "Pulp Fiction" jest filmem z przekazem. Marcellus jest rzadko pokazywany. Ostatnia scena z nim to akcja z gwałtem na nim, gdzie "zapomina" o tym, jak Butch zrobił go w konia, choć mówi mu, że ma spadać z miasta. Ale jakieś przemiany to tu nie ma. Gwaciciele - wiadomo, sukinkoty i tyle. Swoją drogą ta dwójka gwałcicieli złapała jakiegoś gościa, którego właściciel sklepu z bronią przetrzymywał w jakimś pomieszczeniu. Ani Butch nie zainteresował się jego dolą, ani nikt inny. Może dopiero potem Marcellus i jego świta mu pomogli, ale to tylko domysły. Mia - kobieta Marsellusa - wprawdzie nie klnie (przynajmniej ja nie słyszałem), ale ma pociąg do dragów, zresztą w jednej akcji prawie kończy to się jej śmiercią. Też raczej niezłe ziółko i nie robi na niej żadnego wrażenia to, że jej facet (Marsellus) wyrzucił przez balkon jakiegoś gościa za to, że ten zrobił jej masaż stóp. Metamorfozy nie ma. I ostatnia główna postać - Jules. Owszem, mówi, że się zmienia, że zrywa z gangsterstwem. Ale czy naprawdę tak wygląda metamorfoza człowieka, który ma na sumieniu innych ludzi? Gdyby się naprawdę zmienił (był wierzący), oddałby się w ręce sprawiedliwości. Przecież jako wierzący zdawał sobie chyba sprawę, że kara go nie ominie. Tymczasem on tak się zmienił, że choć zrywa z tą branżą (w filmie tylko tak twierdzi, dalsze jego losy są nieznane), to robi to głównie dlatego, żeby chronić swój tyłek, bo boi się, że któregoś dnia nie wróci z "akcji" (w filmie zmienia się, kiedy jakiś łebek strzela prosto w niego i w Vincenta i żadna kula nie osiąga celu). Ponadto jego pokuta to zapewne wylegiwanie się od teraz na jakiejś egzotycznej plaży (w końcu był na usługach Marsellusa, więc pewnie "zaskórniaki" miał). I dalej - nawet kiedy się zmienił nie kazał Pumpkinowi oddać skradzionych portfeli, a kiedy zginął niewinny człowiek (przez gafę Vincenta), tylko się trochę wkurzył, a potem zadzwonił po kogo trzeba i jął zdrapywał mózg z siedzień samochodu. No, ludzie, bądźmy poważni! jeśli już to jest to jedyna przemiana w filmie ze złego na dobrego, ale i tak niezwykle naciągana.
Kolejnym minusem (choć zdaję sobie sprawę z tego, że to czarna komedia) jest zbyt "lekkie" operowanie bronią i zabijanie ludzi przez głównych bohaterów. Zginął gość w aucie, bo Vincent niechcący pociągnął za cyngiel - luz, trochę poklęli, zadzwonili po jakiegoś facia, i żyjemy dalej.
Reasumując, głównymi minusami filmu są: brak jakiegokolwiek przekazu, zbyt obszerne dialogi, które są fundamentem filmu i w które czasem warto się wsłuchać, ale żeby od razu stawiać im pomniki. To luźne gadki, takie gadki-szmatki, gdzie bez wulgaryzmów się nie obejdzie i które spokojnie mogą przyprawić o radosny nastrój (w końcu to komedia), ale nic więcej. Miła komedia. Tyle. Filmu nie dodaje uroku nawet to, że można by zrobić z niego 3 różne filmy (jak niektórzy twierdzą), bo byłyby to 3 próżne filmy. No coś tam o żarciu było, kogoś się tam zabiło - film jakich wiele. Dlaczego od razu nazywać go epokowym dziełem?
Czas na plusy.
Na pewno sposób realizacji filmu. Widać wyraźnie zafascynowanie Tarantino filmami klasy B i C. Niemniej to jest plus, bo filmy z niższych klas zazwyczaj dużej kariery nie robią, głównie dlatego, że nie wchodzą nawet do kin. Wprawdzie ten film to klasa jednak wyższa, ale momentami da się wyczuć klimat filmów z niższych półek (np. podczas jazdy samochodem, gdzie mamy wyraźnie nakładany obraz czy sam tytuł).
Niechronologiczność. Bardzo, bardzo ciekawe. Ostatnia scena kończy się tam, gdzie zaczęła się pierwsza. Tu ogromny plus. Przez chwilę można się zgubić, ale tu niezła robota (choćby w porównaniu z filmem "The Grudge" [czy to japońskim czy amerykańskim], gdzie brak chronologii bardzo przeszkadzał w odbiorze).
Wspaniała muzyka. Nic dodać nic ująć.
Obsada. Tu bym wprawdzie nie przesadzał. Bo jak słyszę argumenty w stylu: "Noo co tyyy?! Przecież grał tam Travolta, Tarantino, Willis, już za sam ten fakt 8 gwiazdek ode mnie", to mnie mdli. To bazowanie na jakichś autorytetach. Dla mnie to niby-autorytety. Co to znaczy, że grała tam gwiazda? Dla mnie nic. Jednakże ode mnie największy plus leci do Bruce'a Willisa, świetna kreacja i zagrał w najlepszej scenie w filmie (akcja z gwałtem). Najlepsza scena, bo zwrot akcji był o 180 stopni, nie spodziewałem się, że właściciel sklepu z bronią zrobi z nich ofiary, tzn. spodziewałem się, ża zadzwoni na policję, a ta przewiezie ich na komisariat. A tu policjant wprawdzie przyjechał, ale tylko po to, żeby ich zgwałcić. To było niezłe. Gra Samulea L. Jacksona trochę mniej mi się podobała. Zresztą, to kwestia gustu, a o gustach się nie dyskutuje.
Kończąć, owszem, kilka plusów widzę, ale powiedzmy, że są to plusy pomniejsze, choćby muzyka, która jest ważna, jednak nie oglądałem tego filmu dla kilku kawałków (i to w kawałkach). Natomiast jak na tak chwalony obraz, to zwyczajnie za mało. Dialogi, które miały być głównym atutem filmu, były długimi dialogami o niczym okraszonymi dużą ilością przekleństw.
Dziękuję za uwagę. Oczywista wielu rzeczy tu nie wymieniłem (zapewne i po stronie minusów i po stronie plusów) z tego powodu, że film oglądałem gdzieś przed 2 tygodniami i nie chce mi się przypominać wszystkiego szczegółowo.
Dodam, że jestem gotów na polemikę z tymi, którzy się ze mną nie zgadzają, ale proszę kulturalnie, bo rozhisteryzowanym dzieciakom nie odpisuję.
Chyba największą zaletą kina tarantinowskiego jest to, jakie jest ono kontrowersyjne. Do mnie osobiście trafia, a Pulp Fiction dla mnie to arcydzieło i naprawdę STARAM się zrozumieć kogoś, kto jego filmów nie trawi.
Dla mnie ten film jest porządnie nieuporządkowany, co go wyróżnia od większości filmów, dialogi proste, ale urokliwe itd... rozumiem, jeśli ktoś woli filmy opierające się na zwykłych uporządkowanych schematach.
Ten film jest znakomity chodź dużo osób uważa że jest chamski , wulgarny . Klimacik filmu sprawia że naprawdę dobrze się go ogląda nawet wielokrotnie . Quentin się mocno postarał. ;]
Nie będę Cię rugał. Obejrzyj inne filmy Tarantino. W jego filmach najważniejszy jest pomysł, gra konwencjami i przede wszystkim DIALOGI. I właśnie dlatego są to filmy tak inne od innych i rzec można unikalne A Pulp Fiction to jego najlepsze dzieło wg mojej opinii. I oni rozmawiają o jedzeniu raczej niż o narkotykach. ;)
I jeszcze jedna kwestia. Zobacz jakiej klasy aktorów udało się początkującemu reżyserowi (PF to w zasadzie drugi film Tarantino) zgromadzić na planie.
Howgh!
Witaj, Chassit!
Gdybyś przeczytał całą dyskusję, wiedziałbyś, że już dawno dawno temu wycofałem się ze swojego stanowiska. To znaczy - już zrozumiałem, że styl Tarantino jest specyficzny, a moje uwagi odnośnie "PF", są mało warte. Wciąż mi się ten film nie podoba, wciąż nie wiem, co miałoby mnie zachwycać, ale wolę to zostawić dla siebie.
Nie jestem znawcą Tarantino - widziałem 7 filmów, które wyreżyserował. Spośród nich najbardziej podobał mi się "Sin City" oraz "Grindhouse". "Kill Billa" też lubię. Nie trawię jedynie "PF" oraz "Wściekłych psów". I tyle.
Kolego zobacz sobie ten film kilka razy, a jak widziałeś kilka to jeszcze parę i w tedy opisz to jeszcze raz.
no to proszę pana hmm
pan zakładający temat i opisujący czy wręcz recenzujący film, chyba nie wie
co to za gatunek filmowy
to nie m jak miłość gdzie wszystko jest ładne i piękne
mówisz o tle w samochodzie gdzie jest "nakładane" - obejrz pare filmów
tarantino i zobaczysz, ze on bardzo lubi takie zabiegi
film miał być przyjemny w oglądaniu, to nie miało byc jakieś kino z
przesłaniem, jak chcesz filmy z przesłaniem to obejrz "lot nad kukułczym
gniazdem"
film musi być jak dobry żart
może być głupi i nie śmieszny ale jest dobry
Modlę się, żeby chwila, w której jakiś użytkownik napisze maksymalny komentarz w tym wątku, nastąpiła jak najszybciej (zdaje się jest limit 999 komentarzy?).
Czarny Lotosie, nie dość że nie przeczytałeś całej dyskusji i przez to ze swoimi uwagami spóźniłeś się o jakieś 2 lata, to jeszcze nie przeczytałeś ze zrozumieniem tytułowego wątku.
Po co mi piszesz o tym, że Tarantino lubi nakładane tło w scenach jazdy samochodem, skoro ja ten element filmu postawiłem po stronie plusów?
Zatem katorga (którą sobie sam zgotowałem) trwać będzie komentarz dłużej.
A może bym tak sobie pofloodował? Ile komentarzy brakuje do tysiąca? Raz dwa zapełnię temat i plac zabaw zamknę.
Mam lepszy pomysł.
Kto następny wpisze się w tym temacie, ten IDIOTA, CHAM i DEBIL!
He, he, zobaczymy, czy pomoże.
Nie zrozumiałeś filmu i tyle... DZIWI MNIE MANIA NIEKTÓRYCH DO ROZBIERANA
FILMU NA CZYNNIKI PIERWSZE jak tak lubicie matematykę to weźcie się za
podręcznik o ciągach liczb zespolonych i hulaj dusza.
Film jest zrealizowany wspaniale ty widac zupełnie go nie zrozumiałeś cóż
nie każdy ma tą przyjemnośc i nie każdy lubi Tarantino są tacy co zamiast
duchowej uczty wolą WÓDĘ,ŚLEDZIA, KASZANKĘ i WODĘ Z KRANU o gustach się
ponoc nie dyskutuje więc pozdrawiam i współczuję
Ja też nie jestem zwolenniczką rozkłądania filmu na czynniki pierwsze. Nie lubię dochodzenia typu: co reżyser miał na myśli, co chciał pokazać widzom, o czym jest ten film, jaki jest przekaz itd. Czy film zawsze musi mieć jakiś cholerny przekaz typu: ze złego stał się dobrym, nie wolno krzywdzić innych, dbaj o swoją planetę itp? Czy komuś się wydaje, że to zeszyt lektur i trzeba opisać wszystkie z tych rzeczy? Lekcje polskiego chyba wywarły zyt duży wpływ na niektórych. Pulp fiction, nie jest filmem jak wszystkie, wyróżnia się i bardzo dobrze, że tak jest. Widać, że postawili tutaj na dialogi, wulgaryzmy i ogólnie żart sytuacyjny. Czułam się czasami jakbym oglądała parodię filmową na YT z udziałem Ivony( gdzie wiadomo królują przekleństwa) ale mi to nie przeszkadzało i naprawdę wiele dialogów mnie rozśmieszyło. Film ma swój urok, jest wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju i nie trzeba tutaj szczególnych przekazów, miłostek, efektów, akcji, czy napięcia, żeby był dobrze. Nie lubię posługiwania się głupimi szablonami i oglądając film nie zastanawiam się" co autor ma na myśli". Nie wszystko musi być identyczne. Według mnie Pulp Fiction jest ogólnie fajnie zrobiony, aktorsko jest bardzo dobrze, komediowo też, pomimo, że jest długi to nie jest nudny, nie jest zbyt chaotyczny. Może zbyt trudno to określić ale film ma w sobie to konkretne "coś", które sprawia, że ogląda się go bardzo fajnie, zdecydowanie poprawia humor i po cholere mi sie zastanawiać nad przekazami czy innymi bzdetami jak mam wszystko czego trzeba. A teraz jak ktoś chce się bawić w wybitnego intelektualistę i krytyka jak założyciel tematu, to powodzenia.
"Pulp fiction, nie jest filmem jak wszystkie, wyróżnia się i bardzo dobrze, że tak jest. Widać, że postawili tutaj na dialogi, wulgaryzmy i ogólnie żart sytuacyjny. Czułam się czasami jakbym oglądała parodię filmową na YT z udziałem Ivony"
Dzięki Amer, naprawdę. Dzięki temu tematowi uświadamiam sobie, że daleko mi do bycia fanem tego filmu, w powszechnym tego słowa znaczeniu.:)
Do usług.
Sprawdź też to, specjalnie dla ciebie utworzyłem: http://www.filmweb.pl/topic/1376013/%22W%C5%9Bciek%C5%82e+psy%22+s%C4%85+do+bani .html
A podobno nie lubisz krytykanctwa..;-) Dodałem do obserwowanych, zobaczymy co się stanie.
Sam zakładam podobne tematy, tylko że dłuższe i na 100% serio, takie jak ten.
Nie ma to jak wyrwanie wypowiedzi z kontekstu i komentowanie jej nie na temat. Nie dziwię się, że nie jesteś fanem tego filmu.
Ale co nie według moich kryteriów? Napisałam tylko, że wyrwałeś zdanie z kontekstu i komentujesz osobno a to w ogóle nie pokrywa się z tematem całego mojego poprzedniego komentarza. Palp Fikszyn to może i tak ale Pulp Fiction raczej nie ;D
"Pulp fiction, nie jest filmem jak wszystkie, wyróżnia się i bardzo dobrze, że tak jest. Widać, że postawili tutaj na dialogi, wulgaryzmy i ogólnie żart sytuacyjny. Czułam się czasami jakbym oglądała parodię filmową na YT z udziałem Ivony"
Dzięki Amer, naprawdę. Dzięki temu tematowi uświadamiam sobie, że daleko mi do bycia fanem tego filmu, w powszechnym tego słowa znaczeniu.:)
No właśnie tego komentarza do mojej wypowiedzi nie zrozumiałam. Napisałam tylko, że momentami oglądając film z polskim lektorem czułam się jakbym słuchała jakiejś parodii z Ivoną ze względu na dużą ilość przekleństw. Dalej napisałam też, że wcale mi to nie przeszkadzało. Lepiej nawet, że obejrzałam z lektorem bo w oryginale są prawie same fuck, fuck, a tak lektor tak jakby przełożył to trochę na na "nasze realia" i brzmiało to bardziej komicznie. Nie uważam, że ten film jest jakiś specjalnie inteligencki czy wydumany ale nie zawsze tylko takie kino jest dobre. Co do przekleństw to wystarczy wyjść na ulicę i posłuchać pierwszego lepszego( wcale nie menela), żeby usłyszeć co drugie słowo "kurwa" i "chuj", więc nie wiem czemu niektórzy zrobili się tutaj tacy święci i oceniają ten film jako beznadziejny i głupi w większości przez przekleństwa. Ludzie po prostu bardzo często klną na potęgę, więc akurat Tarantino pokazał to tutaj bez ogródek a przy okazji stanowiło to element komediowy. Nie poczułam się jakoś specjalnie zgorszona tym faktem. Tak więc nie wiem czemu wyrwałeś z mojej wypowiedzi akurat to zdanie dotyczące Ivony i przekleństw i skomentowałeś je zwracając się do Amera... Nie łapie tego kompletnie. Może ja też coś źle odebrałam więc możesz to skorygować jak chcesz.
Po prostu musiałbym cholernie nienawidzić Tarantino i życzyć mu śmierci przez powieszenie za j...elita przez stado mrówków, by choćby porównać jego scenariusze do wypierduf mamuta - bo tylko tak można określić przeróbki w IVONIE (no, z nielicznymi wyjątkami, choćby: http://www.youtube.com/watch?v=uSfNfZ2sWHw).
Ile ludzi tyle opinii. Film owszem wulgarny ale mi to nie przeszkadzało, zresztą jak już mówiłam wyżej. Zresztą nie oceniałam go tylko pod względem przekleństw, ale ogólnie. Jeśli chodzi o parodie z Ivoną to było to tylko takie skojarzenie i nic więcej. Ale nie będę Cię przekonywać do niczego, bo każdemu się podoba co innego i to normalne. Co do filmiku z linka, to bardzo pozytywny no i bez wulgaryzmów a to na pewno plus. Nie jest tak łatwo wymyślić coś fajnego i cenzuralnego jednocześnie. Pulp fiction jednak skojarzyło mi się z czymś ostrzejszym jak np. to http://www.youtube.com/watch?v=pHaSTdDn2sg&feature=related. Zdaję sobie sprawę, że jest to głupie do granic. Można się śmiać ale niestety idąc pod pierwszy lepszy monopolowy taką parodię można usłyszeć na żywo. Pozdrawiam.
"Ble ble ble bla bla" - Sztuka Spadania
tak podsumuję tę dyskusję. Za co kochamy pana Q.? Przemoc, seks, narkotyki:) to jego farby. A płótno to klisza filmowa.
Pozdrawiam.
A tu ktoś z Tobą dyskutował, żebyś coś podsumowywał? Tu nie potrzeba żadnego podsumowania, co kto napisze to napisze i tyle, każdego sprawa. Ja już co do filmu nie mam nic więcej do dodania. Również pozdrawiam!
Oh dzięki Ci, dzięki łaskawy panie! Z tego wynika, że miałeś mnie zrugać za odmienne zdanie?! Pff... komedia jakaś ;D
z tego wynika że się z tobą nie zgodziłem mam takie prawo a ruganie to była aluzja do założyciela postu
epokowe dzieło to za mało powiedziane , naprawde według mnie film wszechczasów , dialogi the best a nie jakieś "gadki-szmatki" jak twierdzisz , i po co na siłe dopatrywać sie drugiego dna filmu jak go nie ma prosta - skomplikowana fabuła i akcja , na głowy ludzie upadacie jak można dać 5/10 , Taranino mistrz :)
dla mnie byl nudny przez watek z Brucem Willisem jakby do konca filmu Tarantino pociagnal watek z Travolta bylby znakomity.Nawiasem mowiac sporo sie opisales.
każdy wie, że to jedno wielkie gówno i ogląda dlatego, że ma dosyć innych ambitnych gówien
Każdy wie, że nie masz żadnego gustu filmowego i ośmieszasz się pisząc właśnie takie posty, ale rozumiem - u Ciebie "Ratatuj" ponad wszystko. pzdr.
Pulp fiction rulez!
Witam Jaśnie Pana Amerrozzo!
Widzę, że zaczął Pan dostrzegać zalety kina Tarantino. Właściwie jego specyfikę w nielubianych filmach: Pulp Fiction i Reservoir Dogs. Pulp Fiction jest wg mnie lepszym filmem i tu nie ma wątpliwości. Ten film należy obejrzeć kilkakrotnie czasami aby zrozumieć jego wielowątkowość. Sam oglądałem go kilka razy żeby wychwycić wszystkie jego 'smaczki'. Wyjątkowość filmu polega właśnie na unikalnych dialogach jak to już milion razy zostało wspomniane. Nikogo nie zamierzam zmuszać do lubienia i skakania z radości przy tego typu filmach. Trzeba ten klimat czuć, a może po prostu uwielbiać. Elementy kina plugawego czyli klasy B/C umiejętnie wplecione są tutaj dużym plusem. Podobnie ma się rzecz Jaśnie Panie z serią "Grindhouse" czy "Desperado" (klasykiem jak dla mnie).
Nie zamierzam Jaśnie Pana Krytyka obrażać jak reszta świata. Wolę polemizować o kinie z osobą, która nie znosi tego kina. Może sam się czegoś nauczę i zauważę jakieś elementy, których nigdy wcześniej nie ujrzałem.
Nie wiem czy JPK oglądał "Cztery pokoje" Tarantino, ale jak coś polecam dla sprawdzenia swojego gustu filmowego.
Pointując, "Pulp Fiction" był, jest i będzie specyficznym filmem wchodzącym do kanonu kina światowego.
Pozdrawiam!
Greg
E tam, ocena u Ciebie "Oszukać przeznaczenie 4" na 6, a Pulp Fiction na 4 jest trochę mniej głupie niż zastanawiając się czy zjeść kupę z ogórkiem czy pomidorem...
Wybacz, ale u większości stracisz wiarygodność w obiektywnej ocenie filmu.
Znajdź sobie punkt odniesienia, jakiś znany film który oceniasz na 5 i porównuj np względem niego.
Bo "OP4" nie zasługuje na 6 jeśli "PF" ma 4. I to powinien być fakt; obiektywnie, subiektywnie nikt nie ma prawa ( próbujący się znać na kinie choć trochę i wypowiadać ) aby tego kwestionować.
Własnie przeczytałem całą twoją recenzję amerrozzo - oczywiście bez papierosa się nie odbyło. Reasumując. Po stronie tzw. minusów wymieniłeś tak naprawdę plusty tego filmu. A po stronie plusów można powiedzieć, że w miarę napisałeś prawdę. Reasumując i kończąc tym samym stwierdam jednoznacznie - NIE MASZ RACJI, NIE ZGADZAM SIĘ Z TWOJĄ RECENZO-OPINIĄ. Tyle.
Własnie przeczytałem całą twoją recenzję amerrozzo - oczywiście bez papierosa się nie odbyło. Reasumując. Po stronie tzw. minusów wymieniłeś tak naprawdę plusty tego filmu. A po stronie plusów można powiedzieć, że w miarę napisałeś prawdę. Reasumując i kończąc tym samym stwierdzam jednoznacznie - NIE MASZ RACJI amerrozzo, NIE ZGADZAM SIĘ Z TWOJĄ RECENZO-OPINIĄ i to nie dla tego, że cię np. nie lubię, lub że dzisiaj jest np. czwartek (bo jest) (ale to nie ma żadnego znaczenia), ALE DLATEGO, ŻE JEST ONA CAŁKOWICIE SPRZECZNA I ODMIENNA w stosunku do mojej interpretacji tego filmu (ARCYDZIEŁA). Tyle w tym temacie.
Nie zgadzam się. Dialogi " o niczym " są bardzo interesujące i ciekawe. Tarantino wkłada w nie podtekst, dzięki któremu możemy domyślać się pewnych cech naszych bohaterów. Bardzo często dialogi przyciągają naszą uwagę, co sprawia, że nie możemy dowiedzieć się pozornie kluczowych elementów fabuły. Quentin nadał filmowi specyficzny rytm, ustanowił nową kliszę i zrobił to z właściwym sobie Humorem. 10/10!