Pomimo poprzednich wychwalań filmu, zastanawiam się czy nie zmniejszyć oceny do 8. Najbardziej drażniące błędy to:
- widać całą głowę Marvina w bagażniku pomimo, że tej głowy miało nie być. Przypomnę, że Wolf napisał w swoim notatniku NO HEAD
- widać dziury po kulach w ścianie jeszcze przed strzałami. Nie przekonują mnie tłumaczenia, że te dziury miały być przed zdarzeniem; zwykłe kręcenie
- Jules strzela do gościa leżącego na kanapie, a nie widać żadnego błysku z lufy, dymu lub przynajmniej odrzutu pistoletu
- ślad czerwonego mazaka na piersi Mii znika po zastrzyku
Jak dla mnie są to błędy niewybaczalne. Oczywiście jest dużo więcej, np. http://www.moviemistakes.com/film1025?viewall=yes
Ponadto nieprzekonujący jest lęk Jimmiego przed rozwodem jakby to on miał coś wspólnego z zabójstwem. Wprawdzie doszukuję się tu podświadomego pragnienia tego rozwodu, ale przesłanek do takiego twierdzenia nie ma. (Jedynie co da się znaleźć to zdanie, że Boni nie kupuje kawy, tylko szuwaks, ale to trochę za mało). Mam wrażenie, że Tarantino na siłę chciał znaleźć motyw, aby wywołać zdenerwowanie bohaterów i wywołać napięcie. W rzeczywistości wystarczyłby sam strach przed reakcją żony. Film na tym jedynie by skorzystał, bo byłby prawdziwszy. A tak mocno traci.
Pomimo wielkości filmu jako całości do arcydzieła trochę mu brakuje. A błędy są wyjątkowo rażące. Diabeł ukrywa się w szczegółach. 8.
Widzę że popadasz w skrajności. Nie ma filmu bez błędów. Wyluzuj,takie pierdoły aż tak cię rażą?
"Ponadto nieprzekonujący jest lęk Jimmiego przed rozwodem jakby to on miał coś wspólnego z zabójstwem. Wprawdzie doszukuję się tu podświadomego pragnienia tego rozwodu, ale przesłanek do takiego twierdzenia nie ma. (Jedynie co da się znaleźć to zdanie, że Boni nie kupuje kawy, tylko szuwaks, ale to trochę za mało). Mam wrażenie, że Tarantino na siłę chciał znaleźć motyw, aby wywołać zdenerwowanie bohaterów i wywołać napięcie. W rzeczywistości wystarczyłby sam strach przed reakcją żony. Film na tym jedynie by skorzystał, bo byłby prawdziwszy. A tak mocno traci."
A może po prostu Jimmmie jest lekka cip***ą bojącą się swojej żony i najzwyczajniej w świecie wpada w panikę i wyolbrzymia reakcje Pani Jimmowej ?
Prawda, tylko że nie chodzi o błędy, ale o to, że są rażące. W dobrych filmach rzadko występują takie błędy. Tego nie należy ukrywać. "Głowa Murzyna" to jedna z największych wpadek jaką widziałem w kinie.
Jeśli chodzi o cipowatego Jimmiego, to może i masz rację. Tyle że to mnie do końca nie przekonuje. Taka postać musiałaby mieć swoje uzasadnienie w scenariuszu. Dobry scenariusz jest zapięty na ostatni guzik. Dobry scenariusz to taki, że gdy wytniemy jedną scenę, to cała fabuła się rozlatuje albo czegoś brakuje. No to wyobraźmy sobie Jimmiego nie-cipowatego, który nic nie mówi o rozwodzie, a tylko boi się reakcji żony. Jest okej? Krócej, zgrabniej i szybciej. Chyba że znajdziesz konkretny powód. Ja nie widzę.
"Dobry scenariusz to taki, że gdy wytniemy jedną scenę, to cała fabuła się rozlatuje albo czegoś brakuje."
Trochę off-top, ale o ile mi wiadomo, to istnieje wersja rezyserska PF, w której jest kilka scen więcej, np. wyjaśnienie, dlaczego przed konkursem tańca Mia zapowiada siebie innym głosem, a Vince'a innym. Tak że jednak z tego scenariusza co nieco pousuwano.
Szczerze? Jesteś zabawny. Doszukujesz się tak na prawdę nie wiadomo czego w rzeczach oczywistych lub mało istotnych.
a co z ta głową? przecież to jasne, że "no head" to skrót myślowy. Jaki kaliber musiałaby mieć broń, żeby całkowicie rozwalić komuś głowę? ...
Czego to ludzie nie wymyślą, żeby na siłę bronić swojego ukochanego filmu zamiast stawić czoła faktom. Nie ma głowy - skrót myślowy, za mały pistolet, hahaha co za brednie. Jest wiele innych scen w filmie, z których jasno wynika, że głowa powinna być cała rozwalona. Choćby, gdy Jules wścieka się, że musi zbierać resztki mózgu Murzyna albo gdy widać ogromną plamę krwi na tylnej szybie i dowiadujemy się, że strzał był prosto w głowę czy w twarz. A tu po chwili widać głowa cała. Więc naprawdę śmiechu warte te wasze próby bronienia ewidentnego błędu w filmie.
Faktom? Fakt jest taki, że do Marvina strzelono nie z shotguna, nie z armaty, nie włożono mu granatu do gardła. Strzelono do niego z pistoletu. Swoją drogą, nawet shotgun nie oderwałby komukolwiek głowy.
"Obecnie największym seryjnie stosowanym nabojem pistoletowym jest nabój .50 Action Express (12,7 mm) stosowany między innymi w słynnym pistolecie Desert Eagle." - cytat z wikipedii. 12,7mm. Nieco ponad 1cm. Licząc nawet, że głowa Marvina miała 20 cm poziomo, ślad po kuli będzie praktycznie niewidoczny. Jak przypatrzysz się głowie Marvina zobaczysz, że w okolicach nosa jest nieciekawie - to tam uderzyła kula. Skąd kawałki mózgu i tyle krwi? Jeżeli w twoją głowę wleciałaby kula o prędkości ponad 300m/s pewnie byłby podobny efekt. Kałuża krwi i kawałki mózgu (przy czym chyba oczywiste jest, że te kawałki to "strzępy", które wyleciały razem z kulą). Pewnie się zapytasz, gdzie kula w takim razie. Aby kula przebiła się przez czyjeś ciało, trzeba ogromne ilości energii. Brakło energii na rozbicie szyby, wiec kula po prostu odbiła się od szyby i gdzieś spadła.
Twierdzisz, że "głowa powinna być rozwalona". To chyba jest normalne, że kiedy strzelisz komuś w twarz, jego głowa wygląda JAK ROZWALONA. Może ty byś mówił, "strzeliłem i teraz czarnuch ma dziurę koło nosa, która przebiła się na wylot robiąc mu dziurę z tyłu głowy", ale większość chyba powie "rozwaliłem czarnuchowi łeb". Jak bardzo trzeba być niemyślącym, aby myśleć, że kula z pistoletu jest w stanie urwać komuś głowę. Aby pistolet, który wystrzelił kulę o maksymalnej średnicy 12,7 mm (największe produkowane), czyli nieco ponad 1 cm urwała komuś głowę. Wolf napisał "NO HEAD" - a co miał napisać? ...
Jeszcze skomentuje to coś, co pisałeś na temat rozwodu. Nie wiem jak ciebie, ale mnie by wyrzucono z domu i kazano nie wracać, gdybym przywlókł do domu czarnucha bez głowy. Niezbyt ważne, czy miałem coś wspólnego z jego zabójstwem.
Ja nie mogę, to już mi przypomina nawiedzonego mohera broniącego Rydzyka. Dobrze kolego, widzę, że to Ty nadal próbujesz na siłę bronić filmu, twierdząc teraz, że nie było możliwe rozwalenie całej głowy takim gnatem. A teraz słuchaj uważnie. NO HEAD to nie jest żaden skrót myślowy. Pytasz się skąd wiem? Ano stąd, że gdy przychodzi Wolf do domu Jimmy'ego, to mniej więcej w 1:58 czasu filmu mówi do Julesa i Vincenta:
"Macie w samochodzie w garażu TRUPA BEZ GŁOWY. Chcę go zobaczyć".
Jeśli nie wierzysz, obejrzyj sobie tę scenę. I co teraz cwaniaczku? Masz kolejne swoje teorie na temat "skrótu myślowego", czy przeprosisz za szerzenie bzdur i bredni i przyznasz mi rację czy też standardowo jak wszyscy inni delikwenci, którzy próbują się ze mną kłócić a nie mają racji, po prostu ucichniesz?
"NO HEAD" jest skrótem myślowym, dla KAŻDEGO poza tobą zdaje się być to oczywiste. Poza tym, wchodząc do domu Wolf powiedział, "macie trupa minus głowa". Co może znaczyć, że głowa jest rozwalona, a nie że jej nie ma ("You got a corpse in a car, minus a head").
Całkowicie logicznie udowodniłem ci, że pocisk o średnicy nawet 1,27cm nie jest w stanie urwać głowy, ale ty dalej swoje. Każdy myślący człowiek, wyobrazi sobie sytuację, w której ktoś strzela do kogoś, i zorientuje się, że zwykły pocisk nie urwie komuś głowy. Choćby dlatego, że jest za mały. Swoją drogą, widziałeś kiedyś w jakimkolwiek filmie aby strzał w głowę urwał komuś głowę? Rozprysk krwi, kawałki ciała które wyleciały razem z kulą owszem. Ale małe coś o średnicy 12,7 mm urwało głowę? W jaki sposób? Jeżeli dalej tego nie pojmujesz, to radzę zrobić test na inteligencje. Może na żółte papiery się to kwalifikuje. No proszę...
Realia to nie GTA, gdzie strzelając ze snajperki w głowę ktoś ją całkowicie traci. Pomyśl chwilę, potem przyznaj mi rację, i przeproś. Najlepsze wyjście.
To się robi żałosne, bo już jest nieśmieszne, ja mam cię przepraszać za to, że bzdury wypisujesz? Czy ja się czepiam tego, że mieli za mały pistolet, żeby mógł łeb rozwalić w całości? Nie, jeśli nie rozumiesz czego się czepiam, powtórzę - w filmie twierdzą, że ten pistolet rozwalił łeb Murzynowi, o czym dwa razy jesteśmy informowani: 1. zapis w notatniku NO HEAD jasno wskazuje, że chodzi o trupa bez głowy. 2. Wolf bezpośrednio mówi, że mają gościa bez głowy. A ty próbujesz wciskać kit, że 2 razy stosuje "skróty myślowe", bo za drugim razem mówi "minus głowa". To po co chłopie miałby to w ogóle mówić, czy ty w ogóle rozumiesz co piszesz? Jesteś żałosny już, nie śmieszny. Jeśli masz pretensje, że taki pistolet nie mógł rozwalić głowy, to miej pretensje do Tarantino, a nie do mnie, bo ja tylko wyciągam wnioski.
Nie chcę już twoich przeprosin, bo jesteś dla mnie po prostu żałosnym manipulatorem. Gdyby pokazali w samochodzie w trupa faktycznie bez głowy, to zacząłbyś wymyślać odwrotne teorie, że taki pistolet z pewnością mógł rozwalić cały łeb. Ale jak popełnili duży błąd, to kurczowo trzymasz się swoich utartych i błędnych poglądów. Właściwie nawet nie jesteś więc żałosnym manipulatorem, tylko żałosnym fanatykiem filmu stosującym nieświadomie tzw. heurystykę zakotwiczenia i dostosowania.
Oj, ale jesteś tępy. W sumie, nie dość, że pokazujesz to brakiem logicznego myślenia, to jeszcze sugerujesz się innymi ocenami.
Więc zrozum w końcu, bo nawet byle idiota by w końcu to pojął, że ŻADNA BROŃ KONWENCJONALNA, która wystrzeli pocisk o średnicy NAWET 1,27 cm NIE JEST w stanie urwać komuś CAŁEJ głowy. Może dla ciebie używanie skrótów myślowych jest obce, ale ty widocznie jesteś zbyt tępy. Dla wszystkich normalnych i myślących ludzi, użycie "no head", w przypadku zabicia kogoś strzałem w twarz, jest zwykłym i prawidłowym skrótem myślowym, bo ten człowiek ma rozwaloną twarz. Ma rozwaloną głowę.
Dalej nie rozumiem, jak bardzo trzeba być tępym, aby dalej tego nie pojmować. Gdyby jednak Tarantino pokazał głowę, każdy myślący człowiek zobaczyłby definitywny błąd, jakoby pocisk o średnicy 1,27 cm (lub mniejszej) miał odstrzelić całkowicie od karku 5kg. Zrozum w końcu, że życie to nie gta, gdzie strzał w głowę kończy się utratą tej kończyny.
Nie czepiasz się, że mieli za mały pistolet (choć żadnym pistoletem, karabinem, czy inną bronią palną - może poza granatnikami nie da się odstrzelić całej kończyny), ale czepiasz się jak ostatni idiota o to, że jesteś zbyt tępy. No jak, jak 1,27 cm może odstrzelić głowę? No jak, powiedz mi jak. Tej głowy nie miało być całej, nie była! Miała dziurę. Dziurę koło nosa. Póki co omińmy to, co powiedział Wolf, i popatrzmy na fakty. W Marvina oddano strzał z broni palnej o MAKSYMALNEJ średnicy pocisku 12,7 mm. Jak pisałem, nie strzelono do niego z granatnika, nie włożono mu granatu do gardła, nie odcięto mu głowy nożem. Strzelno. Jak jeden nabój mógł oderwać całą skórę na szyi która przytrzymuje głowę, całkowicie odciąć kości głowy od karku? No jak, powiedz mi jak. Każdy fizyk, ba, każdy myślący człowiek powie ci, że to jest nie możliwe. Jak głupi trzymasz się błędnego poglądu, że tej głowy miało nie być. Ta głowa miała być rozwalona. I była. Po raz kolejny logicznie udowodniłem ci, że:
POCISK O MAKSYMALNEJ ŚREDNICY 1,27 CM NIE JEST W STANIE URWAĆ KOMUŚ CAŁKOWICIE KOŃCZYNY.
-->Jeśli masz dalej jakieś obiekcje co do tej teorii, śmiało, tylko poprzyj je faktami (nie chodzi mi o cytaty z filmu, ale logiczne uzasadnienie, jakąś symulację, w której będzie pokazane, że pocisk może urwać głowę).
Mówisz coś pajacu o obiektywizmie. Coś, co nazywasz "absolutem kina", ma tak rażące błędy, że jak można wystawić ocenę 10. Na samym filmwebie jest to 30 błędów. Żeby nie czepiać się jakiś drobnostek, przytoczę ci rażące błędy:
- Przednia szyba samochodu Sonny'ego jest roztrzaskana przez wystrzał z karabinu maszynowego, jednak znów jest cała, gdy na miejscu pojawiają się jego ochroniarze.
- Akcja filmu dzieje się w 1947 roku. Pojawia się jednak na ścianie budynku flaga USA, która zawiera 50 gwiazdek.
- Krew na łóżku podczas sceny "końskiej głowy" nagle znika.
- Kiedy policjant strzela do mężczyzny na schodach, podczas sekwencji z chrztem, oddaje trzy strzały, słychać jednak tylko dwa.
- Szofer Don Barzini zostaje postrzelony przez Ala Neriego w klatkę piersiową. W następnym ujęciu widać jak krew leje się z tyłu jego głowy.
I ty coś mówisz o obiektywizmie?
Co do requiem. Widzę, że dalej pokazujesz się tępotą i brakiem jakiegokolwiek obiektywizmu, który tak wychwalasz. Ale zdradzę ci "tajemnice". Oceniając filmy kieruje się głównie subiektywizmem. Film Requiem dla snu (tu mała wskazówka - nie jest to film o narkotykach, bo pewnie tak sobie myślisz, ale jest o straconych marzeniach, "pieśnią żałobną dla marzeń"), wywarł na mnie bardzo duże wrażenie. Zamiast przeglądać moje oceny, radzę ci odpalić google, i sobie poczytać, czy strzał z pistoletu może urwać głowę. Jak mówiłem, dalej polecam ci wizytę u psychologa, zrobienie testu iq, to może dostaniesz jakieś papiery.
Poza tym, nie modyfikuje faktów, nie przeinaczam ich, ja ci je przedstawiam. Żeby nie było wątpliwości, powtórzę te fakty:
- Do Marvina strzelono z pistoletu, gdzie największym nabojem do pistoletu (seryjnie produkowanym) jest nabój 12,7 mm.
- Po strzale na tyle szyby widzimy olbrzymią plamę krwi. To oznacza, że pocisk przeszedł na wylot, robiąc z mózgu sieczkę.
- CAŁKOWICIE LOGICZNIE udowodniłem ci, że nie możliwe jest, aby pocisk o takiej średnicy urwał komuś głowę. Pocisk jest za mały. A głowa jest zbyt duża. Fakt ten (którego dalej nie pojmujesz) potwierdzi ci każdy fizyk, nie robiąc nawet symulacji, bo jest to oczywiste.
- Wolf poinformowany o sytuacji, zabicia kogoś strzałem w głowę, pisze w notatniku "NO HEAD".
- Wchodząc do Jimmiego, mówi "You got a corpse in a car, minus a head".
- Sprzątając samochód Jules jest obrzydzony, gdyż musi sprzątać kawałki mózgu, które wyleciały razem z kulą.
- Wrzucając zakrwawione ubrania do bagażnika, widzimy Marvina, który ma głowę. Widać na tej głowie w okolicy nosa zmasakrowany obszar. To oczywiste, że tam trafiła kula.
--> Oczywiste, że pocisk nie oderwał głowy, a jedynie ją zmasakrował. To oczywiste, że słowa Wolfa to skrót myślowy, a nie rzeczywisty obraz faktów.
Dziękuję, reszty nie trzeba.
On myli obiektywizm z subiektywizmem. Tępakiem bym go nie nazwał, bo widać z daleka, że jest osobą inteligentną i oczytaną, ale ma irytujący nawyk traktowania swoich opinii jak prawdę objawioną i całkowitego mieszania z błotem i rzygowinami filmów, które mu się nie podobają, w szczerym przekonaniu, że są to tzw. "gnioty". Ich fanów oczywiście też. Najlepiej obrazuje to jedno z jego ulubionych sformułowań, które umieszcza w wielu swoich minirecenzjach: "Ocena obiektywna: 3/10". Ręce opadają.
Poza tym, w przypadku sztuki coś takiego jak obiektywizm właściwie nie istnieje. Albo inaczej - można o nim mówić tylko w niewielu przypadkach.
Na temat samego błędu się szeroko nie wypowiem, bo widzę, że obaj macie trochę racji. Pocisk z pistoletu w istocie nie byłby w stanie urwać komuś głowy, ale napis "NO HEAD" jest dla mnie oczywisty i tylko w nim upatrywałbym błędu (jest za mało precyzyjny, nawet jako skrót myślowy). Samą dyskusję o błędach uważam jednak za bezcelową, bo każdy film ma ich na pęczki. Po prostu są i tyle. Można o nich wspomnieć w ramach ciekawostki, ale po co się o nie kłócić?
Z toba jest taki problem ze wszystkich obrazasz. Wyzywasz ludzi od debili i jeszcze gorzej. Od troli wyzwałes ponad 1000 filmwebowiczow. Jestes chory? Nienawidzisz ludzi? Po co obrazasz innych? Sprawia ci to przyjemnosc gimbusie? Lecz sie koles.
Hmmmm... A od kiedy sposób oceniania przez nas filmów świadczy o ilorazie inteligencji? Szczerze mówiąc pierwsze słyszę! Ale na pewno nasze wypowiedzi i zachowania mówią dużo o poziomie naszej kultury. Patrząc na Twoje wypowiedzi można jedynie stwierdzić, że słowo kultura jest Ci całkiem obce. Skoro jesteś tak bardzo inteligentny i wszechwiedzący to nie jest dla Ciebie sprawą oczywistą, że zakładając taki temat na forum mogą na niego odpowiedzieć osoby, które zgadzają się z Tobą, ale również fani tego filmu, którzy za wszelką cenę będą go bronić? Forum jest po to aby dyskutować, a nie po to, aby anonimowo dowartościowywać się wyzywając osobę o odmiennym zdaniu od matołów i kretynów. Próbujesz wmówić nam, że jesteś nieomylnym i bardzo inteligentnym człowiekiem , który z przedstawicielami niziny intelektualnej nie dyskutuje. Niestety Twoje wypowiedzi przynoszą efekt odwrotny od zamierzonego, bo wydajesz się być jedynie pseudointeligentem z licznymi kompleksami. Zanim odpowiesz obowiązkowo przejrzyj mój profil, a sposób w jaki oceniam filmy powie Ci kim jestem i czy jestem godna tego, aby uzyskać odpowiedź.
Wygląda na to, że jesteś godna, ale najlepszym testem jest pytanie: na ile oceniłaś "Requiem dla snu"? To jest pierwsze pytanie zanim zacznę z kimkolwiek dyskusję, a będę wiedział z kim rozmawiam.
Czuję się zaszczycona! Niestetu z testu nici, ponieważ "Requiem dla snu" nie oglądałam i nie mam zamiaru tego robić, ponieważ takie filmy mnie nie interesują.
Oglądałam zbyt dawno, więc nie odważyłabym się oceniać. Przypominam jednak, że temat, w którym się wypowiadamy dotyczy "Pulp Fiction".
Z toba jest taki problem ze wszystkich obrazasz. Wyzywasz ludzi od debili i jeszcze gorzej. Od troli wyzwałes ponad 1000 filmwebowiczow. Jestes chory? Nienawidzisz ludzi? Po co obrazasz innych? Sprawia ci to przyjemnosc gimbusie? Lecz sie koles.
Z toba jest taki problem ze wszystkich obrazasz. Wyzywasz ludzi od debili i jeszcze gorzej. Od troli wyzwałes ponad 1000 filmwebowiczow. Jestes chory? Nienawidzisz ludzi? Po co obrazasz innych? Sprawia ci to przyjemnosc gimbusie? Lecz sie koles.
Z toba jest taki problem ze wszystkich obrazasz. Wyzywasz ludzi od debili i jeszcze gorzej. Od troli wyzwałes ponad 1000 filmwebowiczow. Jestes chory? Nienawidzisz ludzi? Po co obrazasz innych? Sprawia ci to przyjemnosc gimbusie? Lecz sie koles.
na takie błędy nie zwraca się uwagi, są one nieuniknione, każdy jeden film zawiera ich większą lub mniejszą ilość
szczerze,ja jak oglądałem to wręcz chłonąłem to co się działo na ekranie i nie zwracałem uwagi na jakieś pierdoły,dziury w ścianie przed strzelaniem?co mnie to obchodzi skoro film ma świetny klimat,ciekawe postacie,DIALOGI między bohaterami są świetne,intrygującą fabułę,jedyna rzeczą do jakiej się mogę przyczepić to długość filmu,był dla mnie stanowczo za krótki pomimo tego że trwał niecałe trzy godziny xD
Drodzy Państwo, mówię do wszystkich którzy mi odpowiedzieli. Żeby być jeszcze bardziej okrutnym, powiem, że Tarantino zagrał słabo w swoim filmie i jest tutaj najgorszym aktorem drugoplanowym. Każdy inny aktor jest doskonały i właśnie buduje klimat. C. Walken który występuje chyba tylko parę minut, robi 10-krotnie większe wrażenie niż cipowaty Tarantino, który psuje swój wałsny film :) Wiem, że nie mówię tylko do ludzi, którzy potrafią obiektywnie i surowo ocenić film, dlatego spotykam się z tak ostrą reakcją z niektórych stron.
Podtrzymuję 8 - zadecydowała o tym mierna rola Tarantino. (Ale film i tak uważam za wielki żeby było jasne)
Bo przecież postać Tarantino jest tak ważna
Nieźle się uśmiałam przy tym temacie
Błędy niewybaczalne, chłopcze, dam sobie jaja uciąć, że niczego nie widziałeś przed tym spisem. W KAŻDYM, ABSOLUTNIE KAŻDYM wytworze kinematografii są błędy techniczne, twoim najwyżej ocenianym Fargo też. Jeszcze obniżanie przez jednego 50 planowego aktora, nie no, tragikomiczne podejście.
Mamy arcydzieło, które rozumiem jako film doskonały i wybitny. Ocenić film można więc poprzez odjęcie punktów za wady. I tak:
10 - 0,5 (za głowę Murzyna, której być nie powinno, a widać ją w bagażniku na tyle długo, że tylko ślepy nie zobaczyłby) - 0,3 (za pistolet, który wydaje tylko dźwięk, a nie strzela) - 0,2 (za resztę błędów) - 0,5 (za wątek z "rozwodem z Boni", która jest zupełnie bez sensu) - 0,4 (za mizerną i cipowatą grę Tarantino) = 8,1
Jak widać jest to obiektywna i w pełni słuszna ocena filmu. Oczywiście nie ma porównania z Fargo, bo nawet jeśli odejmiemy 0,3 za jakieś mniejsze błędy, to ciągle w przybliżeniu daje 10.
P.S. Przepraszam, że z 14-latkami nie rozmawiam, ale wiem że są oni na etapie zastanawiania się co ten Zed robi z Murzynem w piwnicy, bo mama wstydziła się im powiedzieć :D
To jest film doskonały i wybitny, techniczne popierdółki mają się do tego statusu nijak.
Wyłapywanie takich szczegółów nie leży w zasięgu kogoś oglądającego film, tylko smutnych malkontentów powtarzających scenki. Zmiana oceny przez to jest cóż, żałosna, w przypadku innego arcydzieła, choćby Czasu Apokalipsy byś musiał dać chyba 1/10. http://www.moviemistakes.com/film74/page1
Ojciec chrzestny
błędy w filmie:
-Kieliszek wina podczas sceny weselnej pojawia się/ znika pomiędzy ujęciami.
-Kiedy Don Coreleone rozmawia z właścicielem cukierni podczas wesela, mężczyzna trzyma w ręce kieliszek. Kiedy chce złapać za ręce Coreleone pusty kieliszek jest dalej w jednej z jego dłoni, lecz znika w następnym ujęciu.
-Kilka butelek wina włoskiego, jakie widzimy w filmie posiada znak klasyfikacji DOC na butelce. Tego typu oznaczenia nie były stosowane przed 1960 rokiem.
-Kelner napełnia szklankę Toma Hagena dwukrotnie w przeciągu kilku sekund podczas jego obiadu z Woltzem.
-W scenie obiadu po próbie zamachu na Vito Corleone poziom wina w kieliszkach Michaela i Kay zmienia się.
-Przednia szyba samochodu Sonny'ego jest roztrzaskana przez wystrzał z karabinu maszynowego, jednak znów jest cała, gdy na miejscu pojawiają się jego ochroniarze.
-Dziura w czole po postrzale McCluskey'ego pojawia się przed wystrzałem Michaela.
-Akcja filmu dzieje się w 1947 roku. Pojawia się jednak na ścianie budynku flaga USA, która zawiera 50 gwiazdek.
-Położenie drinka Moe Greena podczas spotkania z Michaelem zmienia się.
-Ujęcie w szpitalu, kiedy Michael przechodzi przed kamerą jest wyraźnie użyte ponownie, kilka scen później.
-Fredo zdejmuje swoje okulary dwukrotnie, podczas spotkania Michaela z Moe Greenem.
-Poziom wina w kieliszku Vito zmienia się, kiedy ten rozmawia z Barzinim o zamordowaniu Michaela.
-Kiedy Michael zabija Sollozzo i McCluskey'ego, szef restauracji widziany jest z fajką w ustach, która znika w następnym ujęciu.
-Kiedy Michael rozmawia z Apollonią zaraz po podarowaniu jej naszyjnika, te same osoby mijają ich dwukrotnie (jedna bardzo blisko kobiety, druga w oddaleniu).
-Krew na łóżku podczas sceny "końskiej głowy" nagle znika.
-Według filmu Sonny umiera pod koniec 1948 lub na początku 1949 roku. Jednak w jednej scenie słucha w radio o rozgrywkach play-off, pada wtedy data 3 października 1951 roku.
-Ilość krwi na bruku po tym, jak Sonny zostaje zamordowany zmienia się.
-Kiedy Michael wysiada z samochodu przed hotelem w Las Vegas ze swoim bratem Fredo, widzimy, że nie jest to John Cazale (Fredo), lecz kompletnie inna osoba (widać zwłaszcza po uczesaniu).
-W scenie weselnej, kiedy Kay Adams poznaje Toma Hagena, papieros w jej dłoni pojawia się i znika pomiędzy ujęciami.
-Kiedy Clemenza idzie za potrzebą, ekipa filmowa jest widoczna w odbiciu szyby samochodowej. W tym samym wehikule Rocco kilka chwil wcześniej zastrzelił Paulie.
Znak drogowy "stop", jaki widzimy w Nowej Anglii, zaraz po powrocie Michaela jest czerwono-biały. W czasach, kiedy rozgrywa się akcja filmu, znaki tego typu miały kolor żółto-czarny i zmieniły się dopiero w latach 60-tych.
-Kiedy policjant strzela do mężczyzny na schodach, podczas sekwencji z chrztem, oddaje trzy strzały, słychać jednak tylko dwa.
-Kiedy paczka z martwą rybą ląduje na kolanach Sonny'ego pozycja jego rąk zmienia się w zbliżeniach.
-Sonny zostaje zabity na Captree State Parkway. Miejsce te uzyskało taką nazwę po 1953 roku, wcześniej nazywało się Robt. Moses Causeway.
-Kiedy Cuneo zostaje zamordowany w motelu, w pierwszym ujęciu tłucze się szyba, a dopiero w następnym pojawia się krew poszkodowanego.
-Podczas walki Sonny'ego i Carlo, kiedy ten drugi zostaje przygwożdżony do muru, Sonny zbliża zaciśniętą pięść w stronę twarzy Carlo. Widzimy, że ręka zatrzymała się bardzo daleko od twarzy, jednak Carlo zachowuje się tak, jakby poważnie dostał.
-Kiedy Sonny zostaje zastrzelony i pojawiają się jego ochroniarze w kilku zbliżeniach widać, że Sonny jednak płytko oddycha.
-Kiedy Michael czyta o wypadku swojego ojca w gazecie zaczyna ją gnieść i przebiega na drugą stronę ulicy. Po tym jak mija go samochód upuszcza gazetę, która jest idealnie gładka i prawie nigdzie nie ma śladów zgniecenia.
na koniec dodam jeszcze że John Cazale zagrał w tym filmie beznadziejnie wyglądał jak niedorozwinięty intelektualnie typa, zdecydowanie najgorsza rola drugoplanowa w tym filmie.
No teraz już masz podstawę do tego aby obniżyć z 10/10 na 8/10 bo przecież ten film nie jest doskonały.
No ale o czym my rozmawiamy? Może niektórzy mają trudności ze zrozumieniem czytanego tekstu, bo pisałem wielokrotnie, że chodzi o "rażące błędy". Takich w Ojcu Chrzestnym praktycznie nie ma. Za inne można odjąć do 0,2 pkt. Rola Cazale jest znakomita w tym filmie.
Ja jednego nie rozumiem. Tarantino kręci i montuje film. Czy tak trudno usunąć scenę głowy Murzyna? Czy tak trudno trochę dopieścić film i zrobić porządny strzał z pistoletu, skoro zabijanie jest tak ważnym elementem tego filmu? To zwykłe NIEDBALSTWO i za to go skarciłem. I zwracam uwagę (choć nie powinienem, bo jak ktoś umie czytać, to nie ma sensu), że odjęte punkty są nie tylko za błędy techniczne, ale także za słabą grę Tarantino i sztuczny wątek rozwodu. Powtarzać kolejny raz nie będę.
Jak się ustosunkujesz do faktu, że to "niedbalstwo" dotyczy każdego filmu jaki powstał i takie bzdurki nikogo nie obchodzą? Pomijając fakt, że nie są istotą rzeczy i to czepialstwo w najczystszej postaci, tego się po prostu nie zauważa. Zanim napiszesz, że jakieś widziałeś, jasne, zdarza, ale każdy zdrowy człowiek to traktuje to jako ciekawostkę, a nie powód do zmian ocen. Możesz raz odpowiedzieć 14 latkowi. ;)
Rozmawiamy innymi językami, stąd brak porozumienia. Generalnie nierozumienie się ludzi wynika z 3 możliwości: mają różny poziom wrażliwości, świadomości, albo rozmawiają innymi językami. Jest jednak kolega wyżej, który używa może nie innego języka, ale ma niższy poziom wrażliwości i swiadomości. Jak można napisać o Cazale w roli Freda:
"zagrał w tym filmie beznadziejnie wyglądał jak niedorozwinięty intelektualnie" i porównywać go z QT?
Gdyby ten kolega wysilił się trochę i poczytał tragiczną biografię Cazale, toby pogardził swoimi słowami. Nie mówiąc już, że nie ma wrażliwości na aktorstwo.
akurat tak się składa że z Cazale widziałem w kilku innych filmach i w każdym z nich grała tak samo. Tarantino w swojej roli był nieporównywalnie bardziej przekonujący
Przykro mi, nikomu tego jeszcze ani nie mówiłem ani nie pisałem, boli mnie też dlatego, że cię nie znam i nie wiem jaki jesteś, ale na podstawie twoich postów i odejmowania punktów za brak błysku przy wystrzale z pistoletu stwierdzam - albo masz nierówno pod sufitem albo po prostu trollujesz.
Film to nie matematyka. Nie ma czegoś takiego jak obiektywna ocena filmu tak jak to wcześniej napisałeś. Twoja ocena jest tylko i wyłącznie subiektywna. Coś mi się wydaje, że Filmy Bareji to pewnie wszystkie oceniasz na 0 hehe. Pulp fiction to fantastyczne kino, a tych pierdółek przez które, Ty chyba nie możesz spać spokojnie, ja nawet nie zauważyłem, a nawet jeśli są to mam je daleko w dupie. Wyluzuj:)
Kolego, powyżej napisałem innemu koledze, że rozmawiamy innymi językami. Tej kwestii dotyczy m.in. słowo słowo "obiektywny". Ma ono wiele znaczeń i zależy jakiego się używa. W słowniku języka polskiego http://slowniki.gazeta.pl/pl/obiektywny są podane dwie definicje:
1. o ludzkich sądach i wypowiedziach: odpowiadający rzeczywistości i rzeczywistym cechom obiektów, a nie czyimś emocjom, uczuciom, specyficznym zapatrywaniom; o ludziach: taki, który w swych sądach kieruje się rzeczywistymi cechami czegoś, a nie własnymi lub cudzymi emocjami czy zapatrywaniami na temat tego: To było bardzo obiektywne sprawozdanie. Nauczyciel ocenił go w bardzo obiektywny sposób. Był to człowiek niezwykle obiektywny, dlatego często proszono go o rozstrzyganie różnych sporów.
2. w filozofii istniejący niezależnie od świadomości poznającego podmiotu: Wielu filozofów zadawało pytanie: – Czy istnieje prawda obiektywna, czy też zawsze postrzegamy świat przez pryzmat naszych wyobrażeń, chęci i doznań? Głosił, że wszystko jest subiektywne, wynika z naszego poznania, że nie istnieje coś takiego, jak obiektywna rzeczywistość, niezależna od naszych sądów o niej.
Ja oczywiście w domyśle używam pierwszej. Dla niektórych jest tylko druga - to jest problem języka.
To że film to nie matematyka nie oznacza, że nie da się go ocenić "obiektywnie". Jeśli osoby mają ten sam poziom świadomości i wrażliwości, to ocenią bardzo podobnie.
Widzisz dom tylko z jednej strony, który wygląda ładnie i oceniasz na 10. Ale nie dostrzegasz że po drugiej stronie jest podniszczony. Osoby które widzą dom z każdej perspektywy podobnie ocenią wygląd domu, np. na 8. Jedna da 7, druga 8, trzecia 9 - średnio daje 8. Średnia stanowi tutaj wskaźnik obiektywizmu. Ale jak połowa obserwatorów widzi tylko błyszczącą jedną stronę, ocena nie jest obiektywna.
Ponadto jest jeszcze kwestia wrażliwości, z którą związany jest "profesjonalizm" oceny. Przykład - film "Morderstwo pierwszego stopnia" jest oceniany przez społeczność Filmwebu na bardzo dobry (8,2). Tak jest jak oceniają AMATORZY. Wystarczy sobie poczytać jak amatorzy się zachwycają owym filmikiem, jak się zastanawiają dlaczego nie dostał żadnej nagrody. Film jest w rzeczywistości przeciętny, najwyżej słabo dobry - i to tylko dzięki dwóm aktorom. Tak oceniam ja i tak oceniają zawodowcy. Dlaczego widzowie często oceniają zupełnie inaczej niż zawodowi krytycy? Bo ci pierwsi to AMATORZY, a drudzy PROFESJONALIŚCI, którzy mają większy poziom wrażliwości (jak również świadomości). Jeśli krytycy mają najwyższy z możliwych poziom wrażliwości i świadomości, to oceniają film najbardziej obiektywnie i będzie to ocena podobna.
Zawodowi krytycy często różnią się między sobą w ocenach. Tam też nie ma jednomyślności. Nie istnieje na świecie taki film, który by był oceniony podobnie przez wszystkich krytyków. Każdy film był wychwalany i krytykowany w różnych proporcjach, nawet taki "Ojciec chrzestny". Nie wszyscy krytycy padają przed nim na kolana. Mają pewnie inną wrażliwość. Nie można mówić tylko o POZIOMACH wrażliwości, ale też o RÓŻNYCH wrażliwościach. Czyli tobie strasznie przeszkadza, że widać łeb murzyna i obniżasz przez to ocenę, a ja mam to w dupie bo oglądam film emocjami i pewnie mam inną wrażliwość. Czy taki Tytanic to taki genialny film??? Tyle nagród zgarnął i to też takich, które typują tylko krytycy. A dla mnie to zwykły przeciętny filmik o którym zaraz się zapomina. Kill Bill przez niektórych krytyków wychwalany za precyzję oryginalność itp. ale przez niektórych zdeptany i wyśmiany (moim zdaniem żenada i kompromitacja Tarantino). Oceny mogą się różnić i jednocześnie mogą być profesjonalne. Rozumiem, że pisząc że rozmawiamy innymi językami i pisząc o amatorach i profesjonalistach, masz na myśli siebie-profesjonalistę i np. mnie-amatora. Nie znasz mnie. Żebyś się nie zdziwił:)
Nie, nie jestem zawodowcem, profesjonalistą, ale jako nastolatek naczytałem się setek recenzji profesjonalnych krytyków oglądając te filmy i ta nauka nie poszła w las.
Znowu rozmawiamy różnymi językami. Ja nie mówię o wrażliwości w sensie że coś mi przeszkadza, a innym nie, bo z takiego punktu widzenia, większość tutaj ma podobną wrażliwość, a ja inną, zapewne powiecie NADWRAŻLIWOŚĆ hehehe :0 Ale to subiektywny punkt widzenia, a ja o tym nie mówię. Ja rozumiem wrażliwość jako WYCZUWANIE FAŁSZU, SZTUCZNOŚCI, PATOSU, MORALIZATORSTWA itp. (czyli to coś trochę innego niż świadomość związana bardziej z wiedzą). Taka wrażliwość jest "obiektywna" (w znaczeniu definicji 1). Dlatego zawiera tylko poziomy, a nie rodzaje. W PF fałsz występuje jedynie w scenie z Jimmym, czyli w grze Tarantino.
Natomiast ocena błędów technicznych zależy nie od wrażliwości czy świadomości (bo każdy z Was jest ich świadomy), ale od języka sposobu oceniania. Napisałeś: "oglądam film emocjami". Moja definicja obiektywizmu wiąże się właśnie z NIEEMOCJONALNYM stosunkiem do obrazu (patrz def. 1).
Film ogląda się po to aby sprawiał nam przyjemność( zaskakiwał, śmieszył, przerażał, nauczał, szokował). czyli wywołuje emocje-zawsze - pozytywne albo negatywne. Rozumiem z tego co napisałeś, że w samej ocenie nie kierujesz się emocjami, ale to właśnie emocje są nieodzowną częścią recenzji. Jeśli coś ci się spodobało w filmie albo nie to to już są emocje. Czyli TY na podstawie emocji, które wywołał u Ciebie dany film, piszesz recenzje, która pozbawiona jest emocji. W recenzji przede wszystkim piszesz o swoich emocjach, jakie wywołał u Ciebie film. Jeżeli dobrze Cię rozumiem to jest możliwe, że jakiś film Ci się spodoba, jego oglądanie sprawi Ci przyjemność, ale ocenisz go nisko, ponieważ będzie posiadał jakieś tam błędy techniczne itp, i to wszystko przykryje całą resztę.Skrajny przypadek z naszego podwórka filmy Stanisława Bareji. Pod względem technicznym toż to katastrofa. Tak źle zmontowanych filmów, nigdy nie widziałem, ale mają one to coś, co sprawia, że ja oceniam je dosyć wysoko i nie mają wpływu na moją ocenę te wszystkie braki. One wręcz mają swój urok, naprawdę można je nawet polubić, a przecież nie są celowe. Generalnie sprowadza się to wszystko do błędnego stwierdzenia, że Twoja recenzja jest bardziej prawdziwa, bo jest obiektywna, a oceny innych, jeśli są inne, to są gorsze, bo są subiektywne. TO NIE JEST MIERZALNE. KAŻDY CZŁOWIEK JEST INNY. INACZEJ ODBIERAMY TE SAME BODŹCE. Gdyby na świecie było 7 miliardów sklonowanych GordonGeków ewentualnie wtedy Twój obiektywizm byłby obiektywny:) Oczywiście ważne jest aby recenzja była uczciwa. To znaczy aby założeniem recenzenta było opisanie jego prawdziwych odczuć, po obejrzeniu filmu, a nie krytykowanie go na siłę np. z jakichś prywatnych pobudek. Ale znając życie i tak się nie dogadamy i pozostaniemy przy swoich subiektywnych zdaniach:)
"Ale znając życie i tak się nie dogadamy i pozostaniemy przy swoich subiektywnych zdaniach:)"
Jest pewna filozofia, wg której na najwyższym poziomie świadomości człowieka zanikają różnice pomiędzy subiektywnymi zdaniami, językiem i wrażliwością. Jeszcze mi trochę brakuje. Ale staram się Ringo, staram się naprawdę mocno ;)
że tak powiem Gordon - Ty bucu !! ale żeś sie uparł.. ktos wyżej wytyka błedy w Ojcu chrzestnym - i to solidne a Ty dalej swoje....''Twoj'' film jest lepszy bo tak uważasz i wszyscy inni są w błędzie....
poparz czasem dalej niż za swoją własną dupę to świat będzie dla Ciebie piękniejszy.
pozdrawiam