Ekranizacja LeRoya ukazuje znaczącą różnicę pomiędzy pierwowzorem a wytworem kina — i pomimo że osobistości, jak Taylor czy Kerr, starają się w niejaki sposób „zawoalować” mankamenty z tenże wynikające, dorobek Sienkiewicza w dalszym ciągu jednak utrzymuje się ponad jakiekolwiek filmowe przeniesienia. Co prawda wystąpienie pewnego naturalizmu (mimo to nadal w mym odczuciu minimalnego) w przedstawieniu męczeńskich udręczeń, scenografii — znaczy się zaprezentowaniu na przykład wznieconego pożaru ogarniającego Wieczne Miasto czy udźwiękowieniu (uwertura), mogłyby stanowić atuty owej produkcji, zauważalna niemal od początku idea „sama w sobie” lub konfesja jednakże niezmiennie utrzymują się na dosyć dla mnie kontrowersyjnym poziomie.