W ogóle w tym filmnie kochany alanek był kochany :D Najbardziej żałuje że niepokazali w pęłni sceny gdy ukazywał że jest prawdziwym mężczyznym
Sorry, panno d'Arc, ale cóż.. Twój brak wiary w mój urok osobisty kiedyś obrócił się przeciwko tobie. Nie chcę mówić tu szczegółów, ale na pewno pamiętasz nasze pierwsze spotkanie, prawda? Więc cóż... Skoro mnie się udało cię uwieść, to panu Rasputinowi, takiemu doświadczonemu koneserowi kobiet tym bardziej by się udało :)
Wyobrażam sobie dublowanie sceny picia wódki z prawdziwą wódką. To by było coś xD
Tak. Jasne. Ale niechbym się tak poskarżyła Rasputinowi, żeś mnie uderzył, to wygłosiłby ci takie kazanie na temat traktowania kobiet, że w pięty by ci poszło. ;P
No, właśnie. Oj, co by się tam działo... :D
Tak, jakby Rasputin nigdy nie uderzył kobiety. Przecież w Rosji kobieta była niemalże własnością swego męża, więc jeśli Razuś był żonaty, to niewykluczone, że co nieco mógł traktować przedmiotowo swoją małżonkę. No, a poza tym ja mówię o naszym pierwszym spotkaniu. Nie pamiętasz, jak wtedy moja magia na ciebie zadziała? Nawet nie musiałem używać Mocy :)
He he he. Wyobrażam to sobie. Sceny w karczmie dublowane raz po raz i nawet Alan ma już dość, bo ile można tej wódki wypić xD
No, jakby on choć jedną kobietę uderzył, to by sie to rozniosło, i już nie miałby takiego wzięcia. Więc uważam, że nie masz racji w tym punkcie. ;P Magia? Nie przypominam sobie. Jaka magia? :)
No... :D
No, w sumie masz rację. Chyba, że walnął swoją żoneczkę na wsi, a przecież na wsi nie miał i tak już dobrej opinii, więc co go to obchodziło, co ludzie o nim mówią? :) He he he. Nie wiesz, jaka magia? Otóż powiem ci. Magia mojego uroku osobistego. Męski urok osobisty niegrzecznego chłopca, któremu nie umiałaś się oprzeć :)
Wyobraź sobie tylko. Oni muszą dublować jedną scenę bardzo długo, bo Alan ich zdaniem nie do końca dobrze gra pijanego. W końcu podczas tych dubli Alan wypija tyle wódki, że gra doskonale pijanego xD Oczywiście to by było niemożliwe, a wiesz czemu? Bo Alan grał doskonale :)
To prawda, ale przecież gdyby tam się dobrze mu przyjrzeć, temu naszemu Razusiowi, to kto wie, co byśmy odkryli na jego temat. Jak więc mówiłem, mam swoją magię, a jeśli jeszcze nauczę się hipnotyzować, to żadna mi się nie oprze xD
Właśnie. Wyobraź sobie, że kręcą scenę picia wódki w karczmie przez Rasputina. Kręcą ją z użyciem prawdziwej wódki. 20 razy robią dubel, bo za każdym razem Alan nie jest dostatecznie przekonujący. Za 21 razem ma już wypite 21 kieliszków i nie trzeba więcej dubli, bo przekonująco gra pijaka xD Oczywiście to taka moja mała wizja, ale nie ma ona prawa bytu, bo Alan jest przekonujący w każdej roli. Choć Gary Oldman w jednej scenie filmu "DRACULA" z 1994 r. jest pijany - co doskonale oddaje jego szaleństwo w tymże ujęciu. Celowo się upił, aby dobrze odegrać swoją rolę. Albo po prostu wypił gdzieś w barze i twórcy uznali, że jego pijaństwo lepiej odda szaleństwo Draculi. Jak było, nie wiem, ale efekt jest mistrzowski.
No, tyz prowda. Jeśli idzie o Razusia, to jest się czemu przyjrzeć. I nie chodzi mi wcale o jego zalety ciała, tylko tak w ogóle. Żebyś mnie źle nie zrozumiał. :D A wtedy, to nawet Brock, chociaż niebrzydki chłopak, w ogóle nie miałby z tobą szans. :D
"Miau! To fakt!" :D
To prawda, Rasputin po prostu miał w sobie to "coś" i wcale nie chodzi tutaj o jego męską urodę, która niestety, ale pozostawiała przecież wiele do życzenia, nie sądzisz? Bo moim zdaniem ta jego broda... No, ale miał w sobie coś. Jego wiedza, umiejętności i w ogóle... He he he. Masz rację. Jakbym jeszcze się nauczył hipnotyzować, to nie miałby ze mną żaden amant szans :)
Nawiasem mówiąc ciekawi mnie, czy Gary Oldman lubił się z Alanem Rickmanem. Podejrzewam, że tak, ale... Nie masz może coś na ten temat?
Odczepmy się od jego brody. Taki miał image, i nic na to nie poradzimy. :) No, dokładnie. O, właśnie, nawet pewien baamsijański odpowiednik Razusia. :D
Jeszcze raz się głupio o to zapytasz, a wykluczę cię z moich znajomych. :D Pewnie, że się lubili, a kto ze współpracowników Pana Alana go nie lubił? Prędzej bym zjadła Panią Norris na śniadanie, niżby się ktoś taki znalazł. :)
W sumie masz rację, taki miał on już image. W sumie nie wiem, jakby on wyglądał bez brody i nawet nie umiem go sobie bez brody wyobrazić :) He he he. Tak, nauczyć się hipnotyzować i wszystkie panie są moje i nawet Melwi nie ma ze mną szans :)
He he he. Ciekawie to zabrzmiało. No cóż, masz rację. Alana nie dało się nie lubić. Ciekawi mnie, ile on figli wymyślił na planie wszystkim filmów i komu je spłatał?
Ja mam bogatą wyobraźnię, ale akurat braku brody u Rasputina ona nie obejmuje. :D O, właśnie... I miałby równie rozczarowaną minę, jaką miał Brock - przynajmniej wedle rysunkowych żartów. :)
Znamy jedną ofiarę jego figli. Czy był ktoś jeszcze, nei wiadomo. :)
No właśnie, ale mam jeszcze bardziej bujną wyobraźnię niż ty, bo właśnie wyobrażam sobie, jakbyś ty była moja mimo swoich zapewnień, że hipnoza na ciebie nie działa. Myślę, że gdyby tak wziąć cię z zaskoczenia... Rasputin jest zdania, iż na każdą kobietę jest jakiś sposób xD He he he. Posiadać zdolność hipnozy to tak, jakby być niemalże panem świata :) Żyć nie umierać, tak jak Razuś xD
Rozumiem. Ale coś mi mówi, że być może więcej ofiar jego żartów było. Przynajmniej tak podejrzewam :)
Żeby się Rasputin nie zdziwił... <mhrrrrooook> :D Rasputin jednak umarł, i to w niezbyt miłych okolicznościach, zapomniałeś? :D
Ja też tak myślę, ale kto go tam wie... :)
Nigdy o tym nie zapomniałem, moja droga, że nasz drogi idol Rasputin skończył zdecydowanie, jakby to ująć... nader smutno. Ale przecież co użył za życia, to jego i tego mu nikt nie odbierze. Jednak wiesz, on tak skończył, bo się pchał do polityki, a ja bym się tam nie pchał xD
Właśnie, kto go tam wie? Moim zdaniem jeśli nawet żartów nie robił, ale z całą pewnością sypał wiele zabawnych i dowcipnych tekstów, którymi bawił swoich kolegów i koleżanki z pracy :)
No, wiadomo. :D Jak już wspomniałeś o Rasputinie, to mi się przypomniało, że wczoraj na Onecie VOD reklamowali film o odkryciu pewnego patomorfologa dotyczącym sekretu naszego Razusia. :)
No, na pewno. :)
Rozumiem, a powiedz mi, proszę, o jaki to dokładniej sekret naszego Razusia chodzi? Bo jestem tego naprawdę, ale to naprawdę bardzo ciekaw. Nie wiesz może, o co tam chodziło? :)
He he he. W sumie wyobrażam sobie, jak musieli się czuć ludzie, którzy z nim pracowali, jak ich ciągle rozbawiał w przeciwieństwie do ponurych postaci, które czasami grał :)
Nie wiem, bo nie oglądałam tego. Po prostu brak mi na to czasu. ale ty sam możesz tego poszukać i obejrzeć, to nie boli. :)
No, na pewno pysznie się wszyscy bawili. :)
Rozumiesz, a może mi dać jakieś namiary na ten filmik? Bo chciałbym go sobie obejrzeć, ale nie wiem, jak ten film się nazywa i gdzie go mogę znaleźć :)
Ja jestem także tego pewien, że wszyscy się przy tym dobrze bawili, gdy widzieli, jakie Alan ma poczucie humoru :)
Dziękuję, jesteś naprawdę super. Dziękuję. Chętnie sobie ten filmik obejrzę, moja droga :)
Ja też mam naprawdę dobre poczucie humoru. Posłuchaj tego oto pomysłu: Guy z Gisborne i skryba przychodzą po nagrodę za coś, co (ich zdaniem) zrobili jak należy. A Szeryf na to "Chcecie nagrodę, co?!" i wsadza ich do lochu przykutych za ręce do ściany, a Guy mówi "Nie jest dziś zbyt łaskawy" xD To jest przeróbka scenki z piątego odcinka serialu "GUMISIE" xD
Dla mnie jest za co, bo dzięki temu będę mógł sobie obejrzeć ten filmik, moja droga :)
He he he. A pamiętasz, jak się oboje strasznie śmialiśmy z tej sceny w tej bajce? Naprawdę strasznie ona nas rozbawiła. Moim zdaniem książę Ightorn przypomina weselszą wersję Szeryfa Jurka xD
Coś mi się zdaje, że ten "filmik" trwa co najmniej półtorej godziny. :)
O tak, pamiętam. :) Możliwe, ale mnie trochę z wyglądu przypominał też komandora Miwę. Te brwi, wąsy i nochal... Bo co do charakteru, to naprawdę to był zabawniejszą wersją Szeryfa Jurka. A Tołdi to jakby Guy z Gisborne. :D
Nieważne, ile on trwa. Ważne, że jest ciekawy i mówi o bardzo interesującym temacie, a to jest przecież najważniejsze w tym wszystkim :)
He he he. No, w sumie racja, komandor Miwa był do niego z wyglądu podobny. Ale co do charakteru to książę Ightorn był zdecydowanie podobny do Szeryfa Jurka, ale znacznie zabawniejszy xD Tołdiego nigdy nie zapomnę, choć mnie on nieco przypominał Morta, bo przecież jego pan go kopie, a ten wciąż go kocha xD
Sama więc widzisz, moja droga, że długość filmu nie ma wielkiego znaczenia, jeżeli ciekawie pokazuje coś dla nas ciekawego, nieprawdaż? :)
Tak czy siak musisz przyznać, że naprawdę podobieństwo jest tutaj ogromne. Nie ma co gadać, po prostu obie postacie są super i rozwalają mnie. Moim zdaniem Guy z Gisborne bardzo przypomina Toadiego :)
Wiesz, Szeryf Jurek by powiedział, że nie długość się liczy, ale jakość... To na pewno by potwierdziły wszystkie służki, które on niecnie wykorzystał xD
A posłuchaj tego, co mi przyszło do głowy: Guy z Gisborne ma coś ukraść. Nie chce jednak, bo uważa, że palenie domów i gwałcenie niewiast to jedno, Pan Bóg za odpust i łapówkę dla biskupa Hereforda wybaczy, ale kradzież? Mówi więc "Jeśli ukradnę te pieniądze, to będę mieć kłopoty i pójdę do Hadesu za kradzież". Na to wkurzony Szeryf Jurek mówi "Guy... Wieczność na torturach w rękach Lucyfera i jego umiejętnością zadawania bólu będzie relaksem w porównaniu z pięcioma minutami ze mną i tą tępą łyżką" xD To przeróbka dialogu, jaki pada między Snuckiem a Szalonym Jackiem w bajce "SZALONY JACK, PIRAT". I co ty na to? :)
No tak... Jak by powiedział Mistrz Yoda: "Rozmiar nie ma znaczenia". :) Tylko ja mam na myśli rozmiary filmu, żebyś mnie źle nie zrozumiał. :D
Ułaaa, groźnie zabrzmiało. :D Ale aż mi się przypomniało, jak to w tomie trzecim Ron był wściekły na Profesora Snape'a za to, że tamten dał mu w ramach szlabanu czyszczenie nocników w skrzydle szpitalnym bez użycia magii. Ja bym Ronowi przygadała tak: "Ciesz się, że nie zagroził ci tępą łyżką". I co ty na to? :)
He he he. No dobrze, doskonale wiem, co masz na myśli i wcale nie ja mam takie niegrzeczne myśli, a jedynie ma je Szeryf Jurek i w ogóle :)
No widzisz? Doskonale i groźnie to zabrzmiało, jak widzisz. Musiałabyś to jednak zobaczyć w bajce, jak Szalony Jack w ten sposób groził swemu podwładnemu Snuckowi, ale zamiast łyżki miał w ręku zszywacz i nim go straszył xD Ulala... W sumie to twoje przygadanie Ronowi to by było zabawne... ale na pewno nie dla Rona xD
Aha. :)
Dobre. :D No fakt. Gdyby to było w filmie, to bym się założyła, że ex-Szeryf z Nottingham nie wytrzymałby i jako pierwszy parsknąłby śmiechem. W ślad za nim śmialiby się inni. :D
Także mówię ci, moja droga. Nie ja mam takie niegrzeczne myśli... No dobra, ja też je mam i to często, ale przecież w tym wypadku nawiązałem jedynie do tego, co mówił Szeryf Jurek podczas pojedynku na miecze z Robin Hoodem :) Robin mu przecież zapowiedział, że obetnie mu wszystkie członki, a Szeryf pocałował Marion w usta i rzekł wrednie "Jeden będzie mi potrzebny". Zabrzmiało to tak dwuznacznie, że cóż... Marion go za ten tekst przypaliła świeczką xD
Ano widzisz. W sumie nie wyobrażałem sobie, że zszywacz czy łyżka mogą być tak groźnymi narzędziami tortur do zadawania bólu xD He he he. Masz rację, nie ukrywam, że masz rację. Pan Alan Rickman by na pewno się śmiał z twojego żartu najmocniej na świecie :)
Dobra, przyznam się z ręką na sercu, że ja też miewam niegrzeczne myśli, ale jakie dokładnie, to tego nie wyjawiłam nigdy, nawet na Facebooku. Nie to, co inne fanki nigdy niezapomnianego Szeryfa Jurka. Te to są szczere aż do bólu. :) To fakt. Ja na miejscu Lady Marion byłabym bardziej humanitarna. Warknęłabym po prostu: "Chciałbyś..." i lewym albo prawym sierpowym bądź prostym walnęła go w szczękę. :D
Ja też nie. :D No, przecież Jego bardzo łatwo było rozbawić. :)
Ha ha! Wiedziałem! Po prostu wiedziałem, że musisz mieć niegrzeczne myśli na temat naszego drogiego Szeryfa Jurka. Choć muszę powiedzieć, że na całe szczęście nie masz aż takich myśli jak pewna dziewczyna imieniem Marta, którą osobiście znam i wiem jakie ona ma o nim myśli. Przestraszyłyby cię one xD He he he. Tak czy inaczej on sobie zasłużył wtedy na przypalenie świeczką, ale ty byś była bardziej humanitarna, mówisz? :)
No cóż, dobry żart powinien każdego rozbawić, a twój żart jest nie tylko dobry, on jest wręcz bardzo dobry, jest doskonały i Alan by się z niego bardzo śmiał, jestem tego pewien :)
Akurat nie na jego temat, i tu trafiłeś jak ślepy kulą w płot. :) Nie wiem, co by mnie mogło przestraszyć. No, chyba tylko "oświadczyny" Sędziego Turpina. ;) No raczej. Zresztą, bardziej by go bolało oblanie wrzącą wodą, bo wosk za szybko stygnie, by w ogóle powstały po nim blizny. Ta akcja z gorącym woskiem, to była lipa. :) Ja "łaskawie" uhonorowałabym Jurka ciosem w szczękę. :D
Ja też się tego spodziewam. ;)
No dobrze, a więc wobec tego to o kim dokładnie masz niegrzeczne myśli, moja droga? Bo jestem tego strasznie ciekaw. Czyżby chodziło tu o naszego Maestro? :) He he he. Oświadczyny sędziego Turpina. Ciekawe, jakby one wyglądały, gdyby chciał cię on poprosić o rękę. Jestem tego naprawdę niezwykle ciekaw :) No, a co do Szeryfa Jurka, to w sumie, jak tak to przedstawiasz, to w sumie masz rację. Nie ma co gadać, walnięci w szczękę by go bardziej zabolało niż przypalenie woskiem, ale musiałabyś mu mocno przyłożyć xD
He he he. No cóż, nie ma co gadać, po prostu ten człowiek był naprawdę wielkim człowiekiem o wielkim poczuciu humoru, choć kiedyś byłem daleki od uwierzenia w to :)
Znowu pudło. Niegrzecznych myśli o naszym Maestro albo Jego wcieleniach to ja unikam jak ognia. :D Jeżeli już, to raczej o jednej postaci z drugiego z naszych ulubionych seriali anime. :) Byłyby nieco podobne do "oświadczyn" Brodacza Pancernego. :) Specjalnie bym wcześniej trenowała do tej sceny. :D
Ja też nigdy wcześniej nie przypuszczałam, że aż taki był z Niego wesoły człowiek. Jak Go widziałam po raz pierwszy jako Profesora Snape'a, to sobie pomyślałam: "Czy on na co dzień jest taki ponury niczym cmentarz o północy, czy tylko taki jest na potrzeby filmu?" :)
Rozumiem. No cóż, a czy wobec tego twoje niegrzeczne myśli dotyczą, skoro mówisz o anime i to o jednym z naszych ulubionych, to cóż... Niech zgadnę. Czy to chodzi o pana Richitera? Bo coś mi mówi, że właśnie o niego, choć mogę się mylić :) He he he. No cóż, już sobie te oświadczyny sędziego Turpina. Podobne były też te Szeryfa Jurka, gdy powiedział Marion, że jeśli za niego wyjdzie, on oszczędzi większość buntowników mówiąc między wierszami, że jeśli tego nie zrobi, to powie wszystkich bez wyjątku, w tym małe dzieci. He he he. Wyobrażam sobie twoje ćwiczenia do tej sceny :)
Prawdę mówiąc muszę powiedzieć, że miałem podobnie, co i ty. Nie ukrywam, że sam byłem tym zaintrygowany i to bardzo mocno :)
Jesteś blisko, ale to jeszcze nie to. :) No właśnie. (Choć nie rozumiem połowy z twojego tekstu.) :) Ćwiczyłabym na worku treningowym, a nie na żywym człowieku. :D
Na szczęście się okazało, że to było tylko na potrzeby filmu. I bardzo dobrze. :)
No to nie wiem, o kim mówisz. Czyżby o Aizo? Naprawdę nie wiem, ale stawiam na Aizo lub Melwiego :) No chodzi mi o to, że Szeryf Jurek powiedział Marion, że powiesi tylko najważniejszych bandytów, jeśli ona za niego wyjdzie. Pokazał jej też grupkę dzieci i powiedział "Dzięki tobie wychowam je na moich sprzymierzeńców. Chyba sama rozumiesz, że nie pozwolę, żeby wyrośli na moich wrogów". I cóż... Marion już wiedziała, co to znaczy. A znaczyło to "Albo za mnie wyjdziesz, albo jutro te dzieci zadyndają na szubienicy". He he he. To dobrze, że na worku treningowym byś ćwiczyła :)
To dobrze, to jest bardzo dobrze, że to było tylko i wyłącznie na potrzeby filmu i że normalnie był on o wiele weselszą osoba i umiał nawet żartować z siebie samego :)
Czy ja ci kiedyś nie mówiłam, że mam słabość do profesorów? Teraz masz odpowiedź. :) Teraz się wyraziłeś po polsku i zgodnie z ortografią, nie mówiąc już o gramatyce. ;) Wiesz, przynajmniej nie byłoby napisu: "W trakcie kręcenia ujęć nie ucierpiał żaden aktor." :D
W rzeczy samej i absolutnie. :)
Owszem, wspominałaś mi o tym, ale przecież nie wszyscy profesorkowie mają twoją sympatię, nieprawdaż? Ostatecznie wszystko zależy od tego, jak ten profesor nie tylko wygląda, ale i się zachowuje. Stąd właśnie uwielbiasz Aizo, a nie masz tak wielkiej sympatii do Clemonta Meyera :)
He he he. No cóż, czasami w pośpiechu nie wyrażam się poprawną polszczyzną, ale to przecież każdemu może się zdarzyć, nieprawdaż? Tak czy inaczej Lady Marion była załamana, kiedy zrozumiała, jakie właśnie ultimatum postawił jej Szeryf Jurek. Powiedziała załamana "Nie dajesz mi wyboru". Zaś nasz Maestro uśmiecha się delikatnie, po czym mówi "Prawdę mówiąc, to... NIE".
He he he! To by było dobre, taki tekst dać na samym końcu filmu, w którym było sporo brutalnych scen. To by dopiero było xD To by się ludzie z tego śmiali, nawet gdyby cały film był raczej o poważnej tematyce :)
To fakt. A poza tym liczy się też wiek. Clemont Meyer jest dla mnie za młody, podejrzewano by mnie o pedofilię. A Profesor Aizo jest około mojego wieku, więc by pasował. :)
"Teoretycznie tak." :D Choć raz był szczery. ;)
Na przykład w parodii "Szklanej pułapki"... :D
Hmmm... W sumie to masz rację, ale jeśli przyjąć, że akcja "POKEMON XY" miała miejsca kilka lat temu, to on może być obecnie w twoim wieku i wcale nie można tutaj mówić o żadnej pedofilii xD
No tak, raz był z kimś szczery, całkowicie szczery, choć jego szczerość wcale nikomu nie pomogła, wręcz przeciwnie. Ale cóż... Szeryf Jurek nie liczył się z uczuciami Lady Marion. Chciał jedynie mieć z nią potomka królewskiej krwi i tyle.
He he he. W sumie przypomniała mi się parodia "SZKLANKĄ PO ŁAPKACH", która jest parodią filmów akcji, głównie filmów o Bondzie :)
No dokładnie tak. Kto wie? Być może więc, moja kochana Joanno, byłabyś w wieku Clemonta? Poza tym pamiętaj, że Bonnie szukała mu zawsze dziewczyn starszych od niego, by się nim "zaopiekowały", więc byś się nadawała w sam raz xD
Właśnie tak, nie ma co gadać. Szeryf Jurek drogą powolnych i bardzo dokładnych eliminacji wybrał sobie na żonę właśnie Lady Marion, ponieważ Fiona, wybrana przez niego okazała się być zaklęta w ogrzycę, a nasz kochany Szeryf nie lubi zielonego xD
O! No proszę! Czyżbyś znała ten film "SZKLANKĄ PO ŁAPKACH" więcej niż ze słyszenia? :)
"Teoretycznie tak." :D
Aha. :D Jak to nie lubi zileonego ? Przecież pamiętam dokładnie z jednej sceny, że miał na sobie śliczny szlafroczek właśnie w zielonym kolorze. :D Poza tym jego czcigodny odtwórca i tak był skazany na zieleń. Jako Profesor Snape, opiekun Ślizgonów, których kolorem rozpoznawczym była właśnie zieleń, i w filmie "Eye in The Sky", gdzie nosił zielony mundur. :)
Raczej z widzenia zdjęć i opisów papierowej wersji programu telewizyjnego. :)
He he he. No dobrze, teoretycznie tak, ale w praktyce to by pewnie różnie wyglądało, mam rację? :)
Wiesz, ale miałem na myśli, że on nie lubi takiej odmiany zieleni, jaka była na twarzy Fiony :) A poza tym nie zapominaj o innej, ważnej rzeczy. Mianowicie o takiej, że przecież on był człowiekiem i w nocy chciałby tego i owego, a ona co? W nocy jest ogrzycą. To nieco by mu utrudniło pewne sprawy :)
Rozumiem. No cóż, wielka szkoda. Tak czy inaczej ten film jest po prostu super, zapewniam cię :)