W ogóle w tym filmnie kochany alanek był kochany :D Najbardziej żałuje że niepokazali w pęłni sceny gdy ukazywał że jest prawdziwym mężczyznym
No tak. :D Ale my tu gadu, gadu o "Piątym Muszkieterze", a właściwie trzeba nam skupić się na postaci Rasputina. :) Nawet nie wiedziałam, że można nakręcić film o takiej niezwykłej postaci. A jeżeli nawet, to potrzeba do takiej roli aktora nie byle jakiego. A Złoty Glob jak najbardziej się panu Rickmanowi należał. :) A ciekawość, spytać, jakie filmy Nostalgia Critic uwielbia. ;)
Wiem, ale jakoś tak zeszło na nasz ulubiony film. Znaczy mniemam, że dla nas obojga to jest ulubiony film przygodowy. Popraw mnie, jeśli się mylę :) Właśnie, zgadzam się z tobą. Rickmanowi nagroda za doskonale zagraną postać Rasputina należała się jak nie przymierzając psu buda. Hmm... Nostalgia Critic na pewno lubi "BATMANA" z 1989 r. w reżyserii Tima Burtona oraz "TAJEMNICA IZBY" Dona Blutha. Wiem, że lubi też "WILLY WONKA I FABRYKA CZEKOLADY" i na pewno kocha Tima Burtona oraz Johnny'ego Deppa.
Nie poprawię ciebie, bo i mnie ten film się spodobał, choć z zupełnie innych powodów niż tobie. :D "Jak psu buda", hehe, teraz toś, brachu, powiedział... Powiedz raczej: "jak Puchar Quidditcha najlepszej drużynie", to będzie ładniej i grzeczniej brzmiało. :D O, to Tim Burton reżyserował pierwszy film o Batmanie z Michaelem Keatonem? Nie wiedziałam. W każdym razie te filmy z tym aktorem są jednymi z najlepszych filmów o Mrocznym Rycerzu. Hehe, ja też lubię Tima Burtona i Johnny'ego Deppa. Moge więc przybić piątkę z Nostalgią Critikiem. :D
Poważnie? A więc powiedz mi, proszę, czemuż to ty lubisz film "PIĄTY MUSZKIETER"? Bo ja go lubię dla wielu rzeczy: fabuły, postaci, przygód, intryg i hasła "Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego", choć przyznaję, że Sylvia Kristel w roli Marii Teresy to najważniejszy czynnik dla którego kocham ten film xD No dobrze, masz rację. Bardziej grzeczniej powinienem się wyrazić, moja droga :) Mówię poważnie. Tim Burton wyreżyserował dwa filmy o Batmanie - "BATMAN" z 1989 r. i "POWRÓT BATMANA" z 1992 r. choć jedynka jest zdecydowanie lepsza. Głównie ze względu na Jokera - doskonały Jack Nicholson. Prócz tego jedynka ma szczęśliwe zakończenie, dwójka bardziej smętne i nostalgiczne. Ale Michael Keaton jako Batman był super. Lepszy niż Christian Bale - Nostalgia Critic się nabijał, że Batmana Bale'a gada, jakby Batman miał raka krtani xD Z kolei Batman Keatona mówi naturalnie i naprawdę jest groźny. A propos w nowej wersji przygód Batmana - w filmach "BATMAN: POCZĄTEK" oraz "MROCZNY RYCERZ" gra Gary "zwolnię swojego agenta" Oldman (jak go nazwał Nostalgia Critic). Gra tam komisarza Jamesa Gordona, sojusznika Batmana w walce z Jokerem i innymi siłami zła. A w filmie "BATMAN POCZĄTEK" wrogiem Batmana jest jego dawny mentor Razul - w te roli Liam Neeson. Zaś w filmie "MROCZNY RYCERZ" wrogiem jest Joker, którego gra Heach Ledgher.
Ja też lubię ten film ze względu na fabułę, postacie, przygody, intrygi i to nieśmiertelne hasełko. A co do obsady, to bardziej mi się podobał odtwórca podwójnej roli Ludwika XIV i jego bliźniaka Filipa. ;) No, ale ten pan i tak miał poczucie humoru, więc może by ci wybaczył. :) O, były Qui Gonn-Jin jako któś zły? To rzadkość w jego rolach, bo najczęściej grał tych dobrych. :D
A więc oboje uwielbiamy ten film "PIĄTY MUSZKIETER" za to samo, jak widzę, choć taka tylko między nami różnica, że mnie zachwyciła Sylvia Kristel jako Maria Teresa i jej piękne.... OCZY xD A pamiętasz, co odkryliśmy? Że grający tam Ludwika XIV i Filipa Żelazną Maskę aktor Beau Bridges to syn Lyoda Bridgesa, który w tym samym filmie gra Aramisa :) Właśnie, to było dla mnie samego niezłe zaskoczenie, jak w filmie "BATMAN: POCZĄTEK" Qui-Gon Jinn zagrał łajdaka. Myślałem, że on gra tylko tych dobrych, ale cóż... Widocznie raz podjął się wyzwania zagrania łotra. A może więcej niż raz, kto wie? Wiesz, wydaje mi się, że film "BATMAN" z 1989 r. to debiut reżyserski Tima Burtona, choć mogę się mylić.
Powtarzasz o tych OCZACH Marii Teresy tyle razy, że mnie już to znudziło. :D A mnie zaskoczyło, ile ten aktor, co tam grał bliźniakow, teraz ma latek. :) A wiesz, że w filmie "Michael Collins" Liam Neeson zagrał w duecie z Alanem Rickmanem? To był ich pierwszy duet, bo potem zagrali w komedii "To właśnie miłość". Ten film, "Michael Collins", opowiada o tym, jak to w latach 20tych XX wieku Irlandczycy walczyli o wolność i niezależność od Wielkiej Brytanii. I jeśli dobrze zrozumiałam, ten film przedstawia początki powstania Irlandzkiej Armii Republikańskiej (IRA). A Liam Neeson w tym filmie zagrał tytułowego bohatera. Nie mogę osądzić, czy bojówkarze irlandzcy (a takich właśnie zagrali panowie Neeson i Rickman) to postacie pozytywne czy negatywne, ale na pewno w swojej ojczyźnie pewnie byli uważani za bohaterów. A wracając do "BATMANA", to jedno nie ulega najmniejszej wątpliwości: filmy z Keatonem jako Mrocznym Rycerzem są najlepsze. Może dlatego, że reżyserował je Tim Burton. :)
Jeśli chodzi o Marię Teresę, to powiem ci tak... Ta prawdziwa żona Ludwika XIV mogłaby się od tej fikcyjnej postaci wykreowanej przez Sylvię Kristel niejednego nauczyć, nie wydaje ci się? Przede wszystkim walki o własne szczęście i niezależność. Zaskoczyłaś mnie. Sądziłem, że Liam Neeson i Alan Rickman zagrali razem tylko w filmie "TO WŁAŚNIE MIŁOŚĆ". Interesujące... Chyba warto obejrzeć ten film choćby dla samej obsady :) Zgadzam się z Tobą. Już samo nazwisko Tim Burton mówi samo za siebie. Tak jak on nikt nie umiał pokazać przygód Mrocznego Rycerza, przynajmniej ja tak uważam :)
Wydaje mi się, owszem. Ale skończ już z tym tematem, bo to nie jest odpowiednie miejsce po temu. ;) Myślę, że gdzieś w necie jest ten film o Michaelu Collinsie. W każdym razie warto go obejrzeć. A komedię "To właśnie miłość" też warto obejrzeć nie tylko ze względu na obsadę, ale też prawdę, że miłość niejedno ma oblicze. :) O, pan Burton ma taką wyobraźnię, że klękajcie narody. Albo jego, albo Chrisa Columbusa typowałabym jako reżysera najnowszej wersji filmu "Niekończąca się opowieść'. :)
Wiesz, muszę ci powiedzieć, że umiesz mnie zainteresować jakim filmem. Naprawdę. Pewnie obejrzę sobie ten film przy najbliższej okazji. A film "TO WŁAŚNIE MIŁOŚĆ" to ja po prostu uwielbiam. W sumie zabawnie to brzmi, że profesor Snape ożenił się z profesor Trelawney, a wcześniej w filmie "ROZWAŻNA I ROMANTYCZNA" zalecał się do jej siostry - Kate Winslet xD A w sumie Alan w tym filmie świątecznym nie jest takim draniem, bo w sumie nie zdradził żony, nie fizycznie. Tylko kupił innej naszyjnik, bo uległ fascynacji jej osobą. Ale kupienie tego naszyjnika już samo w sobie było dla niego pokutą, bo obsługiwał go w sklepie jako sprzedawca sam Rowan Atkinson, a on umie wkurzyć z uśmiechem na ustach, kiedy tylko chce - a chyba chce często xD Wiesz, może lepiej niech Tim Burton nie kręci nowe wersji "NIEKOŃCZĄCEJ SIĘ OPOWIEŚCI". Jego remake znanych filmów nie wychodzą za bardzo. Weź film "CHARLIE I FABRYKA CZEKOLADY", remake filmu "WILLY WONKA I FABRYKA CZEKOLADY". Krytycy nie zostawili na remaku suchej nitki. Ja go lubię, ale muszę przyznać, że oryginał lepszy. Podobnie "PLANETA MAŁP" Tima Burtona - zdecydowanie gorsza niż oryginał. Poza tym "NIEKOŃCZĄCA SIĘ OPOWIEŚĆ" Burtona by wyszła mrocznie i surrealistycznie, a tu trzeba stworzyć baśń, więc może lepiej Columbus :)
Ja też. Niby jest na DVD, ale założę się, że po necie też krąży. ;) To fakt, nie lekrama. Ale uwierzyłbyś, że z Emmą Thompson najczęściej współpracował? Widać bardzo się lubili. No, ale kto by tego pana nie lubił... :D Tak, bo przecież uczucie platoniczne różni się od tego fizycznego. A w filmie "TO WŁAŚNIE MIŁOŚĆ" pokazano różne oblicza miłości. Co by nie mówić, rację mieli twórcy piosenki "Kochać inaczej", gdzie napisali: "Kochać to nie znaczy zawsze to samo". Kiedy z klasą oglądaliśmy ten film, ryczeliśmy ze śmiechu przy tej scenie z Jasiem Fasolą. "Jak to się stało", że obu aktorom udało się ostatecznie zachować powagę przy tej scenie, "nie wiem do dziś". Przecież to jedna z najzabawniejszych scen w tym filmie. :D No cóż, czasami tak to bywa. "PLANETA MAŁP", powiadasz? A czy czasem to nie ten sam film, w którym grają Helena Bonham-Carter, Mark Wahlberg i Tim Roth? Bo coś mi się przypomina. ;) No, może jednak lepiej Columbus. Gdyby nie to, że pan Alan Rickman nie żyje, to on mógłby użyczyć głosu Falcorowi, białemu smokowi szczęścia. W końcu ten smok mówił niskim głosem, a głos pana Rickmana by pasował do tej postaci. No i obaj byli optymistami, więc tym bardziej by do siebie pasowali. :) Ale cóż, mój pomysł pozostanie na zawsze pomysłem nie do zrealizowania. <westchnienie>
He he he. Nie dziwi mnie wcale, że Alan Rickman właśnie z Emmą Thompson najczęściej współpracował. Ja widziałem ich w kilku zaledwie filmach, a o ile wiem, to grali w dużej ilości filmów. Mówię ci, jestem po prostu pod wielkim wrażeniem, że oboje umieli tak doskonale ze sobą grać każdą postać, jaką zagrali :) No cóż, muszę ci przyznać rację, film "TO WŁAŚNIE MIŁOŚĆ" pokazał nam różne oblicza miłości i chwała mu za to. Jednak wielka szkoda, że nie wszystkie wątki się tam kończą dobrze. Wiem, miało być życiowo, ale mimo wszystko smutek mnie ogarnia, gdy widzę te wątki, co skończyło się śmiercią miłości lub cierpieniem z jej powodu. He he he. Założę się, że Rickman i Atksinon kręcili tę scenę w sklepie z biżuterią kilka razy zanim zachowali należytą powagę xD Właśnie tak, moja droga. "PLANETA MAŁP" Tima Burtona to ta wersja, o której mówisz. Helena Bonham-Carter jako małpa. Ja wiedziałem, że z niej niezła małpa, ale nie wiedziałem, że aż tak xD No cóż... Niestety tak to już jest, że pewne marzenia się już nie spełnią z powodu bezlitosnego losu.
Podobno nawet w którymś z reżyserowanych przez siebie filmów pan Rickman obsadził Emmę Thompson. No cóż, piękna parka, dobra marka. :) Ale teraz mam dla ciebie ekstramegapetardę, bo w jednym z filmów pan Alan zagrał z aktorką, która później w filmach o Harrym Potterze zagrała Lily Evans, największą miłość Profesora Snape'a. I co, zatkało kakao? :D Pewnie, że szkoda. Ale - jak to sugeruje tytuł tej komedii - to jest właśnie miłość. Heh, ciekawe, który z tych panów był większym dowcipnisiem? A skoro już mówimy o panu Atkinsonie, to czy uwierzyłbyś, że był brany pod uwagę do roli Lorda Voldemorta? Jeśli to prawda i jeśli by Jaś Fasola miał naprawdę zagrać Tego, którego Imienia Nie Warto Wymawiać, Jeśli Nie Chce się Mieć Kłopotów, to ekipa filmowa umarłaby ze śmiechu. :D Aha, takie buty na szpilkach... W cywilu pani Helena pewno jest całkiem sympatyczną osobą, chociaż ja bym jej dała maks 35 lat, jak patrzę na jej zdjęcia. Ale tylko niektóre z jej postaci to istne małpy... A tak nawiasem mówiąc, to się musiała biedaczka nieźle ugotować, gdy nosiła ten kostium małpy. ;) No, niestety. <westchenienie> Ale pewnie pan Rickman zechciałby podstawić głos baśniowej postaci, jednej z najsympatyczniejszych w całym filmie i w ogóle w powieści. Co ty o tym myślisz? :)
Rickman był też reżyserem? Coś o tym słyszałem, ale nie wiem, jakie filmy osobiście wyreżyserował. Naprawdę ciekawie to brzmi. Nie no... Teraz to mnie zaskoczyłaś bardziej niż kiedykolwiek przedtem. A powiedz mi, proszę, co to był za film, w którym Snape i Lily zagrali razem? Właśnie, w sumie masz rację, to właśnie miłość, a czasami miłość doprowadza człowieka do cierpienia. Masz rację, moja droga... Nie ma co gadać... Wydaje mi się, że czasami pan Rickman był większym dowcipnisiem niż pan Atkinson. A tak, słyszałem o tym... Ale Rowan Atkinson jako Lord Voldemort? Zgadzam się, że ekipa by umarła ze śmiechu i to bez użycia zaklęć xD He he he. Helena Bonham-Carter czasami naprawdę grała niezłą małpę, ale w tym filmie Burtona to już była dosłownie małpą xD Moim zdaniem Alan Rickman byłby równie dobrze niezły jako żółw Morla, ale jako Fuchur też się mógłby sprawdzić :)
Też nie pamiętam, ale weź zajrzyj do jego filmografii, to zobaczysz. Ale się zdziwisz! :) Jeśli dobrze pamiętam, to chyba był wspominany przez kogoś film "Dark Harbor, ale weź sprawdź jeszcze i to. :) No tak, w filmach też znamy takie wypadki. :) Na pewno był. Zajrzyj na Youtube do filmiku "Alan Rickman and Michael Gambon prank Daniel Radcliffe!", to sam będziesz ryczał ze śmiechu. A pan Alan Rickman (już w kostiumie Profesora Snape'a) za Chiny ludowe nie potrafił tam utrzymać powagi. :D No właśnie. Nie musiałby nic mówić nawet. :D No raczej. :D Żółw Morla raczej za dużo nie mówił i raczej przyjmował postawę: "Wiem, ale ci nie powiem". Fuchur był lepszy. Też potrafił zażartować, a to by bardziej pasowało do pana Rickmana. :)
Sorki, to nie był film "Dark Harbor", to był film "Z zamkniętymi oczami". Mnoga było tych filmów wfilmografii naszego ulubionego aktora, że już mi się wszystko poprzestawiało ze środy na piątek. :)
Rozumiem. No cóż, muszę powiedzieć, że Rickman miał naprawdę bardzo dużą filmografię i moim zdaniem bardzo dobrze, bo to wspaniały aktor. Nie ma co gadać, do tego jeszcze to jego niesamowite poczucie humoru. A moim zdaniem w "NIEKOŃCZĄCEJ SIĘ OPOWIEŚCI" nasz drogi pan Alan by bardziej pasował do roli osobnika ponurego, jak ten Absolem Gąsienica w "ALICJI W KRAINIE CZARÓW". On też był taki jak Żółw Morla, zaś Fuchur bardziej by pasował z głosem Gary'ego Oldmana.
To fakt, nie lekrama. Ale mi szczęki opadły z wrażenia, gdy zobaczyłam, że podstawiał głos Joe'emu w bajce "Ratunku, jestem rybką!". Tego naprawdę nie wiedziałam. Ten pan naprawdę potyrafił zaskoczyć, nie ma to tamto. :) Biorąc pod uwagę poczucie humoru, jakim się wykazał, płatając Danielowi Radcliffe'owi jako Harry'emu Potterowi ów słynny figiel ze śpiworem, to raczej lepiej pasował do niego Falcor. Absolem Gąsienica to był tak dla odmianę. Do Żółwia Morli lepiej by pasowała kobieta. Zwłaszcza że Morla to imię rodzaju żeńskiego. ;) Gary Oldman mógłby podstawiać głos Gmorkowi tudzież skałojadowi Pjernrachtsarkowi.
Wiesz, a ja to wiedziałem, bo mam tę bajkę "RATUNKU, JESTEM RYBKĄ" i wiedziałem, że właśnie on był czarnym charakterem tej bajki - rybką Joe, który chciał zostać dyktatorem całego oceanu, co prawie mu się udało. W polskim dubbingu Joe mówił głosem Mariana Opanii, w oryginale Alana Rickmana. No, w sumie to może i masz rację, że Rickman byłby naprawdę lepszy jako Falcor niż jako Morla czy Gmork. Tak czy inaczej to już niestety tylko nasze marzenia z gatunku tych "Niemożliwe do realizacji". Ale zawsze pomarzyć dobra rzecz :)
Szczęściarz z ciebie. Teraz tej bajki chyba nie ma w sprzedaży na DVD nawet, więc zmuszona jestem szukać jej gdzie indziej. Szuka kto, błądzi nie. ;) A więc to takie buty z tym Joe'em... Ładna historia, nie ma to tamto. Ja tylko wiedziałam, że pan Marian Opania występuje w polskim dubbingu tej bajki, ale nie spodziewałam się zobaczyć znajomego nazwiska w oryginalnym dubbingu. Aż musiałam zbierać szczękę z podłogi. :) Cóż, dobra rzecz marzenia, nawet jeśli nie do spełnienia. Hehe, ależ mi się "rymnęło". Mogę zacząć wiersze pisać albo tworzyć teksty piosenek. ;D
Wiesz, ja mam tę bajkę na płycie VCD, a prócz tego zgrałem go sobie na komputer od koleżanki. Moim zdaniem łatwo będzie znaleźć tę bajkę w necie. Właśnie, ta rybka Joe to był chyba czyściciel - ryba zajmująca się czyszczeniem paszczy innych ryb. Ponoć takie są w oceanie. I potem przez pewien eliksir zyskała moc myślenia i mówienia. Tym samym eliksirem zamienił wiele ryb w myślące istoty, ale podległe jego rozkazów. Stał się wręcz dyktatorem oceanu i jak każdy dyktator skończył naprawdę marnie. Marian Opania w jego wykonaniu jest chwilami jak nie on - przerażający xD Wiesz, ja piszę wiersze oraz dwa razy napisałem tekst piosenek. Jeden tekst znasz - mianowicie posiłki tekst do piosenki muszkieterów w ruskiej wersji ich przygód. Inny tekst zaś to tekst do melodii "SEARCH FOR THE GIRL" z filmu "POKEMON 5 - BOHATEROWIE". Dorobiłem tekst do tej melodii i pasujący do wątku zakochanej w Ashu słodkiej panny Latias :)
Aha, takie buty. Słyszałam pana Mariana Opanię, jak w filmie "Kamień Filozoficzny" dubbingował głos Sam-Wiesz-Kogo, i też ciarki mi szły po grzbiecie, jak go słuchałam. To jest dopiero talent, co nie? A jakbym usłyszała głos pana Alana, to dopiero by mnie zmroziło. To jest dopiero talent do entej potęgi. :) Aha. Fajna twórczość. A ja wciąż obracam się w prozie. ;)
No właśnie, mówię ci, pan Marian Opania to taki dobroduszny jest normalnie, a zobacz, jakich drani umiał zagrać. W serialu "MARSZAŁEK PIŁSUDSKI" widziałem, jak grał bolszewika przesłuchującego Polaka złapanego podczas wojny w 1920r. Osobiście go skopał i zbił podczas przesłuchania. Mówię ci, był pan Opania w tej scenie tak realistyczny, że hej. Jako Sam-Wiesz-Kto w pierwszym filmie o Harrym Potterze oraz jako zły Joe w "RATUNKU, JESTEM RYBKĄ" też umiał zagrać drania i to jeszcze jak. No, a pan Rickman miał w swoim głosie to coś, że pasował on do złych postaci. Głos robi bardzo wiele. Wiem, że lubisz bardziej prozę, ja też, ale gdybyś była zainteresowana, polecam to, o czym mówiłem wcześniej :)
To wszystko kwestia talentu. Można być prywatnie człowiekiem do rany przyłóż, a w filmie czy w sztuce zagrać najgorszego łotra spod najciemniejszej gwiazdy, a i tak będzie się popularnym. Pewnie, że głos robi wiele, ale zapomniałeś, że pan Rickman użyczył głosu temu paranoidalnemu robotowi z filmu "Autostopem przez galaktykę". Zupełnie inna postać od tego Joe'go, ale i do zagrania takiej czy choćby użyczenia jej głosu potrzeba naprawde utalentowanego aktora. :) Uprzejmie dziękuję za rekomendacje. ;)
Masz rację, to kwestia talentu, bo przecież Marian Opana to o ile wiem naprawdę porządny i sympatyczny człowiek, a zagranie drania to przecież nie lada wyzwanie. Rickman podstawia głos robotowi? Nie wiedziałem. Teraz to ty mnie zaskoczyłaś, moja droga. Tego nie wiedziałem. I ten robot jest sympatyczny? Uprzejmie dziękuję za przyjęcie rekomendacji i będzie mi miło poznać twoją ocenę tego, co ci rekomenduję.
No tak. Jak mi nie wierzysz, to zajrzyj na filmografię pana Rickmana. Tudno mi wszakże ocenić, czy ten robot był sympatyczny, skoro na wszystko narzekał. Ale z całą pewnością nie da się o tym robocie powiedzieć, że jest draniem. :)
No właśnie, skoro ten robot był dobry, to co tam, że na wszystko narzekał :) Przecież C-3PO w "GWIEZDNYCH WOJNACH" też wiecznie o wszystko miał wonty i się czepiał, ale pomimo tego naprawdę był uroczą postacią i bez niego nikt obecnie nie wyobraża sobie gwiezdnej sagi xD
No właśnie. Mimo tej gderliwości jednak nie dało się go nie lubić. :) Dokładnie. Poza tym C-3PO był pożyteczny, choćby z tej racji, że był robotem protokolarnym. :D
Właśnie tak. Niech sobie robocik zatem zrzędzi. Ważne, żeby był przyjacielski i pożyteczny xD Masz rację, C-3PO był robotem protokolarnym i cóż.. Był on też doskonałym tłumaczem z ponad 6 000 000 form komunikacji, nawet znał język Ewoków :)
Właśnie, a oba te języki są naprawdę bardzo trudne do nauczenia się ich, nie sądzisz? :)
Czy ja wiem? Jak będziesz mówił: "Dżab dżab" czy coś w tym stylu, to się z Ewokami dogadasz. A z Wookieemi najlepiej się dogadać za pomocą ryku a'la atado orangutanów, to też nie jest trudne. :D
He he he. Sam nie wiem, czy w taki sposób bym się z nimi dogadał. Jeszcze bym niechcący obraził ich matki lub inne krewne i co wtedy? Jeszcze by mnie upichcili i zjedli xD
No musiałby mi przyjść z pomocą, bo jakbym nie daj Boże, w rozmowie z Ewokami obraził ich matki? Znaczy Ewoki to małe piwo. Weź się dogadaj w języku Wookiech. Zaryczysz niechcący jakieś słowo niewłaściwie i co? Cheewbacca ci wyrwie ręce myśląc, że obrażasz jego matkę xD
Z tego wynika, że są tylko dwie możliwości w tej sprawie: albo uczyć się języków obcych, albo mieć pod ręką C-3PO :)
Ale też trudno nauczyć się wszystkich języków obcych. Weź się naucz języka Wookiech albo Ewoków. Lepiej mieć C-3PO pod ręką xD
No właśnie, więc czasami lepiej mieć przy sobie dobrego tłumacza. Na pewno nie zaszkodzi xD
Właśnie. Ostatecznie nie każdy musi być Alanem Rickmanem, aby znać kilka języków naraz :)
Zaskoczę cię teraz po raz kolejny. Nasz ulubiony aktor miał po części walijskie, po części angielskie i po części irlandzkie korzenie. Nieźle, co? :)
Nieźle, naprawdę nieźle. Ale w jaki sposób miał częściowo takie, a częściowo takie korzenie? Po ojcu, po matce czy po dziadkach?
Ba, tego to ja nie wiem. Można by się jego rodzeństwa zapytać, bo ma braci i siostry. Wiem tylko, że gdy miał 8 lat, zmarł mu ojciec.
Rozumiem. To smutne. Miał 8 lat, jak mu zmarł ojciec? To znaczy, że pewnie niewiele go zdążył poznać. A na co zmarł jego ojciec? Tak czy inaczej zaskoczyłaś mnie pozytywnie tym, co mówisz :)
No, pewnie, że przykre. Może miał wypadek, w końcu był robotnikiem w jakiejś fabryce. Lata 50-te w Wielkiej Brytanii też nie były pewno różowe jak u nas, w Polsce, z tą tylko różnicą, że Imperium Brytyjskie to od wieków było państwo kapitalistyczne. :/ Niby jak można zaskoczyć kogoś pozytywnie informacją o śmierci kogoś krewnego znanego aktora, co? <prych>
Miałem na myśli, że pozytywnie mnie zaskoczyłaś wiadomościami o pochodzeniu tego aktora, a nie o śmierci jego ojca. Naucz się czytać ze zrozumieniem, panno Joanno :) No cóż... W sumie lata 50 naprawdę nie były łatwe dla żadnego kraju i dobrze, że się one skończyły. Tak czy inaczej Wielka Brytania jest krajem na swój sposób pięknym, choć szkoda, że tam tak pada. Ale za to jakie mają piękne tereny. W sam raz, by kręcić w nich filmy historyczne. I jakich mają aktorów.