Film oglądałam tuż po jego premierze, czyli 14 lat temu, czyli dokładnie w połowie mojego życia.
Pamiętam, że wtedy wywarł na mnie duże wrażenie.
Teraz, po 14 latach. nadal bardzo mi się podoba, jednak uważam, że gdyby nie ta rewelacyjna muzyka, to film sam w sobie nie byłby tak dobry.
Film jest hipnotyczny, taki "schizowy" - można się na chwilę przenieść w ten ich świat.
Jak dla mnie najlepszy jest tutaj wątek matki.
Ocenę o filmie podtrzymuję, ale głównie ze względu na muzykę, która jest najlepszym soundtrackiem, jaki kiedykolwiek słyszałam.
swietna muzyka i rowniez rewelacyjny montaz, co dalo wlasnie ten schizowy efekt.
Montaż jest katastrofalny. Jakby Arafonski chciał powtórzyć sukces Wellesa i nakręcić film z tak nowatorskimi ujęciami, że zmieni historię kinematografii. Nie udało się, ponieważ wiele lat wcześniej podobne miksy obrazów można było obejrzeć w większości teledysków na MTV. Jeśli coś sprawdza się w kilkuminutowym spocie, to niekoniecznie da się zastosować w półtoragodzinnym obrazie. Odbiór wizualny tego filmu zmęczył mnie bardziej, niż odbiór propagandy antynarkotykowej.
Tak naprawdę pierwszej klasy jest muzyka. Obok reszty można przejść obojętnie.
Wątek matki jako jedyny trzyma ten film na jakimkolwiek poziomie. Film w żadnym momencie mnie nie zaciekawił, nie zadziwił i w ogóle nie wywołał we mnie jakichkolwiek emocji.
> na muzykę, która jest najlepszym soundtrackiem, jaki kiedykolwiek słyszałam.
Obejrzyj sobie "Oslo, 31 sierpnia". Może zmienisz zdanie co do najlepszego soundtracku.
mimo że to nie mnie polecasz "Oslo..." odniosę się do tego soundtracku.
i "Requiem...", i "Oslo..." znam i przyznaję, że wciąż film Aronofsky'ego ma soundtrack zdecydowanie lepszy. o ile w "Oslo..." zwróciłam uwagę na kilka utworów, to "Requiem dla snu" oddziałuje na mnie mocno dzięki właśnie muzyce. każdy kawałek jest świetny, cały soundtrack jest spójny, jakby był to jeden długi utwór.
zresztą w każdym filmie Aronofsky'ego soundtrack jest świetny. moim ukochanym ST ever jest muzyka ze "Źródła". jedynie w Noah było słabiej, kojarzył mi się trochę ze "Źródłem" właśnie i przeszkadzało mi to, że nie stworzono czegoś nowego, wyjątkowego. no ale Noah nie do końca się udał, więc i muzyka się nie wybroniła.