Propagandowy gniot w stylu przypominajacym produkcje mosfilmu. Czegos tak naiwnego nie da sie ogladac i dziewie sie ze Hichcock ta chale wypuscil.
Ale film przy tym jest bardzo zabawny, nie można traktować go dosłownie. Świadczy on o totalnym braku orientacji zachodnich twórców co do tego co się dzieje za żelazną kurtyną. A już scena z mordowaniem faceta w piecyku gazowym po prostu mnie powaliła, nie mówiąc o ucieczce autobusem, dawno się tak nie ubawiłam.
Ja akurat miałam odwrotnie, mnie ta scena nie bawiła, przerażenia też nie było, tylko było mi żal tego gościa, którego zabili i znienawidziłam po tym Michaela, no po prostu straciłam jakąkolwiek sympatię do jego postaci. Więc efekt wyszedł odwrotny niż twórcy zamierzali, bo nie byłam po stronie głównego bohatera przez cały pozostały film.
Niektóre rzeczy mnie irytowały np. naiwność sceny w której przechytrzył tego profesora czy to, że wszystko mu się udawało- ucieczka autobusem, z teatru, ze statku.