Do bardzo elitarnej akademii Rushmore uczęszcza Max Fischer, jest on dość zdolnym uczniem, na każdym kroku pokazuje swoje zainteresowanie przedmiotem, aczkolwiek grozi mu wydalenie ze szkoły. Jednak prawdziwe kłopoty dopiero przed nim, bowiem zakochuje się w nauczycielce klas pierwszych, pani Cross. Czeka go walka na śmierć i życie, gdyż o względy panny Cross zabiega również bogaty właściciel huty stali Herman Blume...
Ze wszystkich filmów Andersona, ten najbardziej przesiąknięty jest wątkami autobiograficznymi. Reżyser nie tylko angażuje tu swoją dawną szkołę do zagrania tytułowej Rushmore, ale też w pewnym stopniu opowiada o sobie. Główny bohater, młody entuzjasta o artystycznych zapędach jest swoistym alter ego...
Wes Anderson tworzy unikalne, wspaniałe światy, w których każdy czuje się bezpiecznie. Jest miejsce na śmiech i na łzy. Nigdy nie czułam się tak jako "jak w domu" jak podczas seansów tego reżysera. Rushmore urzekło mnie niewymuszoną prostotą i przypomniało...
wes w swoim, tu cokolwiek uskromnionym stylu mąci, mami i tumani formalnymi sztuczkami niczym dobry magik; i to trybi, cóż że po pokazie niewiele z tego pozostaje..