Tyle mogę powiedzieć. Obejrzałem ze względu na Hopkinsa oczywiście ale nic mnie nie zdziwiło. Powiem więcej, film na te czasy! Ktoś musiał zrobic nowy "dobry" film o egzorcyzmach w czasach kiedy ilość zdrowo myslących ateistów rośnie. Nic w tym filmie nie było niezwykłego, moim zdaniem poniżej przeciętnej. Mimo moich religijnych przekonań a raczej ich braku chciałem żeby ten film był dobry, jednak nie jest. wszystkie historie egzorcyzmów opisują to samo czyli mówienie w obcych językach, "wyginanie" ciała i zmieniony głos. Jeżeli opętanie istnieje musi istnieć diabeł. Skoro diabeł istnieje musi istnieć bóg. Bóg stworzył wszystko czyli diabła też więc bóg stworzył opetanie. Dlaczego więc ludzie muszą 'wyganiać" z innych ludzi coś co jest widoczne tylko dla boga? Kto niby nadawał tym diabelskim istotom imiona? Bóg musiał to zrobić więc chciał żeby człowiek z nimi walczył a skoro tak co z niego za bóg? Ja dziękuję, nie wierzę. Rozczarowany jestem filmem bo spodziewałem się czegoś innego a było to samo co zwykle i nawet nie w innej formie.
A gdyby ateizm i agnostycyzm były dobre- czy doczekałyby się tak krwawych potomków jak Lenin, Stalin i Hitler?
Ja nie twierdzę, że Kościół jest doskonały. Jest po prostu lepszy od innych ideologii świeckich.
Nie wiem jakich potomków ma agnostycyzm ponieważ żadnego nie znam(agnostyczką też nie jestem) natomiast ateizm to potworek wyrosły na piersi chrześcijaństwa.Ateizm jest krwawy i okrutny,bo taka jest jego macierz chrześcijaństwo jest po prostu nieodrodnym potomkiem,tylko że wyrzekł się rodzicieli,i chce ich wytępić by przejąć władzę nad światem tak jak w mitach Kronos pokonał Uranosa i przejął władzę,a później Zeus zrobił to samo z Kronosem,widać taka jest kolej rzeczy.
W czasach starożytności też zdarzali się ateiści(Sokrates) ale oni niczym nie przypominali tych znanych współcześnie.
Etyka świecka od chrześcijańskich zasad zbytnio się nie różni wystarczy poczytać trochę filozofów i etyków nie chrześcijańskich,czy gorsza?kwestia tylko i wyłącznie gustu.Trzy wielkie religie monoteistyczne skupiają w sobie o.3 miliardy wyznawców ale świat wcale nie jest dzięki temu lepszy mimo kierowania się w życiu właśnie etyką religijną,ciekawe czemu?
A skąd wiesz, że świat nie jest lepszy? Przecież nie wiesz, jak wyglądałby świat bez tych religii. A "krwawa i okrutna" jest po prostu natura ludzka i nie ma co się doszukiwać innych winnych.
Wielką zasługą religii jest próba poprawienia sytuacji na świecie. Można tylko próbować poprawić świat, nie można zmienić skłonności do zła u wszystkich ludzi.
Rozumiem że chodziłeś do szkoły i uczyłeś się o starożytności więc wiesz że to edykty cesarzy rzymskich -chrześcijan stworzyły feudalizm-pańszczyznę(Konstantyn wielki) "likwidując" niewolnictwo,uznali chrześcijaństwo za religię panującą(Konstancjusz)i si to że jak ktoś nie przejdzie na chrześcijaństwo to należy zabrać mu majątek a jak się nie da legalnie to nie pozwolić by jego bliscy po nim dziedziczyli(Justynian).Właśnie za tego ostatniego Mahomed uciekł do Medyny i tam z rabinami żydowskimi i innymi odszczepieńcami chrześcijańskim stworzyli nową religię Islam który podbił całą Afrykę północną,Południową Europę (Portugalia,Hiszpania)i Azję mniejszą ,o innych skutkach powstania islamu chyba nie muszę pisać są powszechnie znane.Chrześcijaństwo zmieniło świat i tego nie da się zaprzeczyć czy na lepsze?nie sądzę wojny opiumowe spowodowały otwarcie się Chin na świat,ostrzał amerykańskich okrętów zmusił Japonię do otwarcia granic ale też Japończycy pokazali bardzo szybko czego się od białych nauczyli.Właściwie jedynym wyjątkiem jest Ameryka środkowa i położenie końca krwawych kultów Azteków,ale z drugiej strony zagładę dla Indian ,o bądźmy szczerzy chrześcijański duch reformatorski przyniósł oświecenie,wiedzę wielu ludom,ale i też śmierć i wyniszczenie,jakoś kościół nie przeprosił Indian w Ameryce południowej za to co zrobił z nimi i ich ziemią i nie przypadkiem stare kulty nadal żyją ładnie wymieszane z chrześcijaństwem odbiegające dość znacznie od chrześcijaństwa.
"Mahomet" jest pisany przez "t", nie przez "d". Pomieszanie z poplątaniem. Jacy rabini żydowscy i odszczepieńcy? Skąd ty wzięłaś takie wiadomości bez ładu i składu? Proponuję, żebyś wróciła do szkoły (jeżeli w niej w ogóle byłaś).
Muhammad Ibn Abd Allah ibn Abd al-Muttalib,może to nie gramatycznie,ale zgodne z rzeczywistością,jak rozumiem nigdy w życiu nie zrobiłeś literówki?A tym samym oceniasz po literówkach czyjąś wiedzę lub wykształcenie przyznam nie wpadłabym na to...
Przepisz jeszcze parę nazwisk z internetu. Może wydasz się komuś mądrzejsza, niż jesteś. Ja już mam moją opinię.
Gratuluję boga, który nie powstrzymał tychże zbrodniarzy ;) Tak, wolna wola. Ale dlaczego nie respektował jej za czasów Starego Testamentu?
Kłania się logika. Co się uczepiłeś tego Starego Testamentu? Ja nie znam się na judaizmie. W chrześcijaństwie nie można rozpatrywać Starego w oderwaniu od Nowego Testamentu, który jest ważniejszy.
Wiele rzeczy w nauce to kłamstwo - poproszę o jedno matematyczne kłamstwo. Choć, jedno. Ładnie proszę.
Nie wiem o jakich stratach przez wiarę piszesz? Ja kiedyś byłem niewierzący i wspominam ten okres bardzo źle. W każdym człowieku tkwi potrzeba miłości do Boga i trzeba się bardzo oszukiwać, żeby temu zaprzeczyć.
Przekonałem się, że szczęście bez Boga jest iluzją, pogonią za nieosiągalnym. Mogę się założyć o wszystko, że nigdy nie osiągniesz trwałego szczęścia w życiu. Możesz mieć krótkie chwile zadowolenia i to wszystko- więcej będziesz miał problemów i nieszczęść. Prawdziwe szczęście osiąga się tylko w związku z Bogiem, bo nie zależy ono od sukcesów, porażek, zdrowia, choroby itp.
Nie mylcie antyklerykalizmu z ateizmem. Wiele osób krytykuje Kościół, chociaż przecież sami nie są doskonali- bo nikt nie jest, a Kościół tworzą tacy sami ludzie, jak my. Dlatego trzeba mieć trochę więcej wyrozumiałości dla błędów innych - tak samo jak sobie wybaczamy własne błędy.
A co do szczęścia - nie pamiętam czasu kiedy bym boga potrzebował. Już jako mały dzieciak nie miałem ochoty na te podchody - do komunii nie chciałem iść, co tłumaczyłem po prostu brakiem wiary. Nie wpłynęło to jakoś szczególnie na moje życie, cały czas żyje w tym samym przekonaniu, no może poza tym, że z ateisty bardziej "przerobiłem się" w kierunku apateizmu/agnostycyzmu, z tym, że pod pojęcie boga bardziej podstawiam np. energię niż jego samego. Oczywiście nie wykluczam jego istnienia ;)
Jeżeli w ogóle nie znasz osobiście wiary religijnej i jej efektów- to nie możesz wiedzieć, co tracisz w ten sposób. Agnostycyzm jest po prostu nijaki- moim zdaniem jest nawet gorszy od ateizmu, bo ateizm jest jednak jakimś rodzajem wiary.
Widzisz, musisz wyjść poza sposób myślenia, że wiara jest potrzebna.Mi nie jest. Nie żałuję co tracę, bo nigdy tego nie miałem, a więc nie ma problemu.
Ale ty i tak wierzysz w wiele rzeczy. Wierzysz w naukę, w człowieka, w ateizm lub agnostycyzm. Różni nas tylko obiekt tej wiary.
Pies też nie wierzy w Boga i żyje. Można i tak.
Skąd wiesz że zwierzęta nie wierzą?czują i miłość i przywiązanie a te cechy związane są właśnie z wiarą.
A widziałeś żeby ludzie wprowadzali psy do kościoła?na teren kościelny jeszcze tak ale do budynku?A po za tym skąd wiesz że zwierzęta się nie modlą?To że ich anatomia utrudnia im pozycję na klęczkach nie znaczy że nie kontemplują stwórcy.
Proponuję, żebyś szczerze porozmawiała z jakimś psem o jego wierze w Boga. Może wtedy dowiemy się czegoś więcej o religijności zwierząt.
Psa akurat nie mam,ale mój kot kocha medytować a do tego uwielbia podziwiać piękno natury czyli podziwia dzieło stworzenia ,jak dla mnie jest wierzący.
Chyba nigdy nie widziałeś maksymalnie skoncentrowanego zwierzaka,bo byś wtedy tak nie pisał no ale skoro dla ciebie zwierzak jest bezmyślny i bez uczuć szkoda mi ciebie.
Codziennie widzę "maksymalnie skoncentrowanego zwierzaka". Taką minę ma mój pies, kiedy robi kupę na trawniku.
Przyznaję ci rację- twój kot jest na pewno o wiele mądrzejszy od ciebie.
Napisałem szczerą prawdę- mój zwierzak jest maksymalnie skoncentrowany podczas robienia kupy. A kultury to ty powinnaś się nauczyć, bo na razie widzę poziom bazaru (robienie plotek i obgadywanie).
A już szczególnie druga część twojej wypowiedzi,pełna jest kultury(poprzedniej oczywiście),obgadywanie i sianie plotek dotyczy zazwyczaj osób znanych nam z imienia i nazwiska i zazwyczaj dotyczy nieprawdy,stwierdzenie faktu o prawdziwej sytuacji nie jest plotką,co zrozumiałe może ci się nie podobać zważywszy na temat ,ale z tego co piszesz znaczy że absolutnie nie można nic mówić ani pisać publicznie czy prywatnie o kościele czy też jego przedstawicielach którymi interesuje się prokuratura,no cóż ciekawe czy ty też tak milczysz gdy dotyczy to innych ludzi w różnych sytuacjach i polecasz wówczas milczenie.
Na twoim przykładzie widać, że milczenie jest złotem. Kończę z tobą dyskusję bo bazarowe pyskówki to nie mój styl.
Więc bóg daje szczęście absolutne? A niby jak? Modlisz się i odpowiada? Nie! Molestujesz sam siebie myśląc, że ktoś wyższy nad tobą czówa i szukasz w nim pocieszenia kiedy jest źle i dziękujesz mu kiedy jest dobrze. Czy to dobre podejście? Dla mnie nie bo chciałbym żeby moje poczucie szczęścia było realne tak jak życie jest realne. Tak jak ty kiedyś nie wierzyłeś ja kiedyś wierzyłem i powiem ci, że do tego trzeba dorosnąć i przede wszystkim douczyć się. Biologia nie kłamie. To podstawa życia, prawdziwy stwórca.
To nie tak. Dziękuje się Bogu zawsze i kiedy jest źle i kiedy jest dobrze. Po prostu cieszymy się, że Bóg istnieje. To jest miłość i bezpieczeństwo, które się zawsze czuje obok siebie. To jest wzajemna wymiana uczuć i emocji. Do tego niepotrzebne są słowa. Tego oczywiście nigdy nie znajdziesz w tak zwanym przez ciebie "realnym życiu". Ale to oczywiście twój wybór. Ja wolę "molestować siebie" (chociaż w rzeczywistości jest to bardzo przyjemne) i odczuwać tę prawdziwą miłość.
A biologia jest podstawą istnienia ciała, ale nie życia. Utrata wiary polega niemal zawsze na utożsamianiu Boga z jakimiś niedoskonałymi ludźmi lub instytucjami. Albo po dziecinnemu uważa się, że Bóg powinien spełniać nasze prośby.
Podam przykład kłamstwa naukowców: twierdzą, że życie powstało z materii nieożywionej samorzutnie i przypadkowo. 60 lat temu zapowiedzieli, że są w stanie odtworzyć ten proces w laboratorium. Do tej pory nie udało im się to.
Może przeczytaj to co napisałeś bo nieźle się uśmiałem. Łatwo mówić "to nie tak" na rzeczy które nam nie odpowiadają ale to nie zmieni faktów. Co do powstania życia nauka ma kilka hipotez, między innymi to co opisałeś. To, że eksperyment nie przyniósł wszystkich oczekiwanych skótków jest winą warunków w jakich się odbywał. Nauka nie upiera się przy żadnej z hipotez ponieważ hipotezy należy dalej badać. Religii pozostał jedyny ostatni bastion niewiedzy jako powód do istnienia boga czyli powstanie wszechświata i życia. Nauka pokonała płaską ziemię, pokonała potwory w morzach i oceanach, pokonała przekonanie, że człowiek jest najważniejszy we wszechświecie więc kwestią czasu i rozwoju jest pokonanie ostatniej bariery do kompletnego odrzucenia prastarych bogów. Chociaż i wtedy znajdą się tacy co powiedzą "to nie tak".
A propos wiary w życie wieczne - kto tak naprawdę w to wierzy? Nikt. Czym jest te 70-100 lat, które przeżyjemy na tym ziemskim padole w porównaniu do WIECZNOŚCI w niebie? To jak ziarenko piasku z całej naszej planety, tak więc każdy wierzący powinien swoje życie przeżyć godnie, zgodnie z dekalogiem i innymi zasadami polegającymi na nie krzywdzeniu innych ludzi - a kto tak robi?
Tylko błagam, nie odpowiadajcie standardowym tekstem - "człowiek jest niedoskonały, ma prawo do popełniania błędów, a potem do odkupienia bla bla bla bla"...
Zapewniam cię, że bardzo dużo osób naprawdę wierzy w życie wieczne, tak samo jak naprawdę wierzy w Boga. To ich wybór- wcale niełatwy- bo łatwiej wierzyć, że wszystko- dobre i złe- skończy się ze śmiercią ciała. Trudniej jest wierzyć, że to co zrobimy będzie miało dla nas długotrwałe i nie zawsze przyjemne konsekwencje.
Oczywiście wielu katolików w Polsce to "katolicy zwyczajowi", którzy tak naprawdę nie interesują się swoją religią i ograniczają się do powierzchownych praktyk. Trudno od nich wymagać jakiegoś idealizmu i doskonałości w życiu. Zresztą taka postawa nie dotyczy wyłącznie katolików- znam ateistów, którzy nie są od nich wcale lepsi.
Pojęcie doskonałości jest w Kościele bardzo realistyczne, np. żeby zostać świętym wcale nie trzeba być idealnym i doskonałym (bo to jest niemożliwe do osiągnięcia). Wystarczy np. wytrwałe dążenie do ideału lub właściwa postawa moralna w kluczowym momencie życia.
Wydaje mi się, że uważacie religię za rodzaj prymitywnego zabobonu. Ale tak naprawdę religia ma wiele poziomów- oprócz najbardziej widocznych obrzędów kultowych istnieje ogromne bogactwo myśli religijno-filozoficznej- o której większość ludzi niestety nie ma pojęcia, bo nie chcą lub nie mogą jej przyswoić.
Widzisz tu przeczysz sam sobie. Piszesz, że pojęcie doskonałości w kościele jest realne a z drugiej strony piszesz, że żeby byc świętym nie trzeba być doskonałym. Jakby się zastanowić to ja znam lepszych "świętych" którzy żyją a kanonizowani nie będą bo nie słyszy o nich papież. Wogóle kanonizować kogoś to przecież działać wbrew bogu. Jak głowa kościoła może to robić? Nigdy tego nie rozumiałem.
Ja nie widzę tutaj zaprzeczania. Masz o katolicyzmie pojęcie bardzo ograniczone, nawet prymitywne. Jest masa świętych anonimowych, nie kanonizowanych. Kanonizacja to sprawa urzędowa- oficjalne ustanowienie kultu. Gdzie tu działanie wbrew Bogu?
Zarzucasz Bogu wiele złych rzeczy. To, że ludzie robią złe rzeczy, powołując się na Boga, nie znaczy że działają w Jego imieniu. Bóg nie może ingerować w ludzkie zło, bo to by wykluczało wolną wolę człowieka. Nie byłoby odpowiedzialności. Ludzie robią też straszne rzeczy powołując się na wolność, równość, humanizm i ateizm. Dlaczego nie obwiniasz tych ideałów?
Nie widzisz działania wbrew bogu? A co z "nie uczynisz sobie żadnej figury i nie będziesz jej oddawał chwały" albo "nikogo na ziemi nie będziesz nazywał ojcem bo twój ojciec jest w niebie" jest też coś o tym, że tylko bogu należy oddawać cześć a nie innym "świętym".
Bogu niczego nie zarzucam ponieważ w niego nie wierzę. To tak jakbym idąc w lecie po asfalcie przewrócił się i obwiniał za to lód.
na tym polega pycha człowieka, że jego umysł może wszystko poznać i wszystko mozna wyjasnić naukowo. Mówisz o słońcu, ze można było je poznac i wierzyć w nie i to jest nauka. To jest emipryzm - wiara w to co jest poznawalne. To czego nie można poznac, to nie istnieje. Dawniej uważano, że najmnijeszy jest atom i wierzono w to dopóki nie odkryto kwarków. Wtedy uważano, że kwarki sa najmniejsze, ale kwarki składają się z jeszcze mniejszych cząsteczek elementarnych. Może w końcu poznamy prawdę ;] Bo jak się można bać czegoś co nie istnieje? Jak można wierzyć w coś co nie istnieje? pozdro ;]
O to mi właśnie chodziło. Nauka z biegiem czasu odkrywa nowe rzeczy dotąd nieznane. Nie powiesz mi chyba, że biblia mówi o atomach i kwarkach... "To, że nauka nie zna odpowiedzi na pewne pytania nie znaczy, że zna ją religia" .
Coraz lepiej.... mieszanie Biblii i pojęć naukowych. A skąd w ogóle masz taką pewność, że atomy i kwarki istnieją? Widziałeś je? Udowodniłeś naukowo? Nie. Uznałeś autorytet naukowców i przyjąłeś na wiarę ich teorię o istnieniu atomów.
Na tym przykładzie widzisz, że tak naprawdę 99,9% wszystkiego polega na wierze i na uznaniu jakiegoś autorytetu.
Ja nie widzę różnicy między moją wiarą w Boga, a twoją wiarą w kwarki i atomy. Jest tylko taka różnica, że moja wiara ma wymiar etyczny, a wiara w atomy jest etycznie zerowa- nic nie daje tobie jako osobie.
W takim razie nie mamy o czym rozmawiać. Kupujesz samochód to oczywiście "bierzesz na wiarę" że pod jego maską jest silnik no nie? Wciskasz gaz i przyśpieszasz i to wiara utwierdza cię w przekonaniu że w baku jest paliwo. Przykro mi czytać tego typu wypowiedzi.
No nie wiem, czy naprawdę nic nie kumasz, czy tylko udajesz? Atom i Bóg to nie to samo co twój samochód, bo są niewidoczne, czyli są przykładem na dawanie wiary w coś, czego nie możemy osobiście udowodnić empirycznie. Jeżeli dalej będziesz tak prymitywnie zagrywał- to ja kończę dyskusję.
Jak widzisz katolicyzm może górować intelektualnie nad twoim "oświeconym" ateizmem lub agnostycyzmem.
Atomy to elementy które tworzą cząsteczki a cząsteczki tworzą komórki,komórki już pod mikroskopem sobie obejrzysz no ale skoro dla ciebie liczy się tylko sama wiara...
Przestaję dyskutować w tym temacie, bo to nie jest poziom do dyskusji. W wolnych chwilach pooglądaj sobie atomy. Powodzenia!
A ja polecam dokształcenie się z religii katolickiej przynajmniej na poziomie podstawowym. Też pomaga.