Obejrzałam ponad połowę, jakiś czas temu, żywiąc nadzieję, iż nieprzeniknione pokłady głupoty głównego bohatera mają jakiś ukryty sens, doprowadzą do zaskakującego meritum. Nie łudźcie się. A jeśli ktoś ocenia coś takiego pozytywnie, tylko przez wzgląd na to, iż jest oparte na faktach i protokołach sądowych, to śmiem twierdzić, iż "enigmatyczna" historia wiejskiego pijaczka biegającego z siekierą po wsi za swoją kobietą stanowi dla niego egzystencjalne studium rozterek wysoko rozwiniętych intelektualnie istot.