"Fame" obejrzałam jakieś 3 miesiące temu i jestem nadal tak tym filmem rozczarowana, że muszę dać temu upust. Jeszcze nigdy nie chciałam tak szybko skończyć oglądać czegokolwiek. Film jest do bólu przewidywalny (nawet scena z próbą samobójczą - choć przyznam mocna i odważna). Co gorsza jest mdły a ciekawych scen można by doliczyć się na palcach jednej ręki. Główny wątek romantyczny był wręcz żałosny (laska, która nie zorientowała sie, że facet chce ją przelecieć a nie przesłuchać - wybaczcie ale to już przegięcie). Od strony muzycznej mogę powiedzieć, że było parę fajnych piosenek ale już głosy aktorów śpiewających były mdłe i nijakie, nikt nie miał ciekawej barwy głosu, miałam wrażenie, ze wszystko jest śpiewane na jednej linii melodycznej.

Najgłupszy pomysł, na który wpadli scenarzyści to podzielenie filmu na kolejne etapy - lata nauki. Może i nie robiło to jakiegoś strasznego problemu ale mnie trochę raziło to, że w pewnej chwili Jenny była naiwną i głupiutką nastolatką a już w chwilę później na ekranie pokazali scenę, gdy poszła na studencką alkoholową imprezkę.

Co do obsady aktorskiej niestety nie mogę powiedzieć aby ktoś się specjalnie wyróżnił albo pokazał swój "wschodzący talent". Jedynie role Kevina - choć trochę idiotycznie napisana była przynajmniej świetnie zagrana i Neila - zdecydowanie najciekawszej postaci w "Fame" i uważam, że to dwóm Paulom powinny należeć się brawa za ich grę i naturalny talent.

"Fame" to mega rozczarowanie i absolutna strata czasu. Nie polecam.