Wbrew temu co w wywiadzie na Kanale Zero powiedział reżyser, jakoby "Początek" nie był częścią a zupełnie nową historią, która się nawet nie wzorowała na trylogii (nie wiem jak to skomentować, ponieważ koniec filmu był bezpośrednim początkiem pierwszej części), to dwa minusy do oceny:

1 pkt.) Wszyscy byli nie dobrze, a bardzo dobrze dobrani pod role swoich poprzedników, poza Manią, czyli żoną Pawlaka. Kompletnie nie wiem czy ona miała być kapryśna, czy małomówna, rozpieszczona, czy zahukana. Na tle Nechajki praktycznie nie istniała.

2 pkt.) Kazimierz Pawlak niski wzrost i mikrą posturę nadrabiał charyzmą, gadką, odwagą, ale i mocnym charakterem. Nie wiem zatem z jakiego powodu próba samobójcza i to przedstawiona w tak komiczny i lakoniczny sposób.

Wiedząc że producentem filmu była stacja TVN, czyli Warner Bros. czyli żydowscy bogacze polskiego pochodzenia którzy niekoniecznie gloryfikują inną niż własną narodowość i tożsamość religijną, to trzeba przełknąć że chrześcijanie mogli być przedstawieni wyłącznie folklorystycznie, a Niemcy jako łaskawcy i z humorem. Ale nie było to wybitnie agresywne, więc punktu nie odejmę.

Trzon muzyki Wojciecha Kilara, piękne zdjęcia, pejzaże, stroje, choreografia, emocje (śmiech i łzy) i przede wszystkim UDAŁO SIĘ! Nie wyszedł kabaret, tylko "Sami swoi. Początek".