By moc ogladac produkcje Pythona trzeba rozumiec ich specyficzne poczucie humoru, czesto wrecz nie czarne ale wulgarne i nie napewno dla purytan. Doskonale tlumaczenie Tomka Beksinskiego dodaje smaku.
Beksiński.
Rzeczywiście, ja również uważam, że gdyby to nie Mistrz Beksiński wziął się do tłumaczenia Pythonów, nie byli by oni (po polsku, rzecz jasna) tym, czym są. To niesamowite, jak ten facet genialnie i bezbłędnie zawsze potrafił uczwycić sedno sprawy. Ale do tego trzeba było jego wielkiej miłości do języka angielskiego (którą doskonale wyczuwa się również podczas słuchania polskiego tłumaczenia m.in. Jamesów Bondów), którą wzbudziła wielka jego miłość do muzyki. Boże, jak go teraz brakuje...