PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=701567}

Siedem sióstr

What Happened to Monday
2017
6,7 39 tys. ocen
6,7 10 1 38965
6,1 8 krytyków
Siedem sióstr
powrót do forum filmu Siedem sióstr

W innym wątku wymieniłem już kilka zalet: świetny montaż, niezłe dramaturgia, tempo i budowanie napięcia, dobra gra aktorska, ciekawe niektóre kadry i klimat oraz, wbrew pozorom, niejednoznaczne przesłanie.
Nie życzymy ludziom śmierci, tym bardziej dzieciom. Bohaterkom walczącym o przetrwanie kibicujemy. Ale patrząc globalnie, nie możemy odmówić pewnych racji postaci granej przez Glenn Close. Twórcy chyba byli tego samego zdania, skoro w finale oddali jej głos, nie głos fanatyka i psychopaty, ale racjonalny głos osoby rozumiejącej, że w imię dobra wyższego potrzebne są poświęcenia i wyrzeczenia oraz niezbędni są ludzie podejmujący niepopularne decyzje.
Z perspektywy jednostki wszystko jest jasne, a nasze reakcje są ludzkie i humanistyczne. Ale z perspektywy interesu gatunku i planety, w obliczu globalnych problemów z dramatycznie rosnącą populacją, kontrola i redukcja stają się niezbędne. Czy to się nam podoba czy nie. I ktoś musi za to brać odpowiedzialność, bo przecież nie masy w sposób naturalny mnożące się jak króliki.

Z wad. Cóż, psychologicznie trochę ciężko uwierzyć, że siostry, mieszkające razem od 30 lat, tak bardzo się między sobą różnią. Trochę to kojarzy się z klonami z Orphan Black (granymi przez Tatianę Maślankę), ale tam przecież klony razem się nie wychowywały. Pewne "skróty myślowe" są zauważalne, np. dziwna nieporadność służb, wyszkolonych agentów, w temacie eliminacji sióstr. Wszystkie były łatwym celem, znajdującym się w jednym miejscu, a siostry uzbrojone były tylko w jeden rewolwer. Sceny walk pomysłowe, ale mimo wszystko ten wątek ogólnie średnio przekonujący.

Oczywiście wiemy, że dobre sf musi być hiper mądre, głębokie, spójne, zapięte na ostatni guzik, wiarygodne w ramach przyjętych założeń, ale o naprawdę dobre sf trudno w świecie filmu, więc jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Ten film to coś więcej niż młodzieżowa czy komiksowa papka. Dobrze się ogląda i pozostawia po sobie dobre wrażenie.

ocenił(a) film na 5
per333

Racjonalny głos? Przecież ona tam w finale się właśnie wypowiada jak obłąkana fanatyczka, przypomina przywódczynię sekty, która prowadzi ludzi na śmierć wierząc że robi to dla ich dobra. Tak jakby nie miała świadomości ile krzywdy uczyniła, dalej maniakalnie obstaje przy swoim. Z racjonalnością to nie ma nic wspólnego.

ocenił(a) film na 7
raj001

Pojęcie krzywdy jest względne, gdy zachowujemy proporcje i uwzględniamy skalę. Na naszej Ziemi urodziło się, wg różnych szacunków, około 110-115 miliardów ludzi. Ani Ty, ani ja nic o tych jednostkach nie wiemy. Z tego wciąż żyje ponad 8 miliardów, ale też o życiu jednostek nie mamy zielonego pojęcia, poza tymi, którzy otarli się o nasze życie i poza osobami tzw. publicznymi, z których i tak większość zniknie w mroku zapomnienia. Dla nas te ponad 110 miliardów ludzi to byty abstrakcyjne. Na pewno miały jakieś emocje, marzenia, pragnienia, zdolności, umiejętności, potrzeby, dążenia, ale niezależnie od złożoności tego wszystkiego, pomarli. zniknęli a wraz z nimi ich myśli, poglądy, wiedza, doświadczenia. Oraz jakakolwiek pamięć o nich, o Tobie, o mnie. Zatem co jest ważne, jeśli nie my, jeśli nie jednostki? Gatunek? A niby czemu miałby być ważny, na tle niezliczonej ilości innych gatunków żyjących i umierających na tej planecie? Bo planetę zdominował, zainfekował sobą, niczym pasożyt, żerował na niej, wymordował niezliczoną ilość innych gatunków, rozplenił się ekspansywnie na wszystkie ziemie, które mógł zainfekować i robił to kosztem innym istnień? Mówisz o krzywdzie? Naprawdę? O której i przez kogo wyrządzonej? Wszystko jest więc tu względne i właśnie taką perspektywę przyjęli też twórcy filmu, przynajmniej można to odczytać między wierszami. Przeludnienie jest drogą ku zbrodni, więc należy populację kontrolować. Poprzez zbrodnię czy poprzez mniejsze zło? A może kontrola populacji zapobiegająca zbrodniom to dobro? Nie ma takiej opcji, żeby przeludnienie  było dobrem a ludzie, jako masa, nie są w stanie samo się ograniczyć w produkowaniu potomstwa.

ocenił(a) film na 5
per333

Ale kontrola populacji to jedna sprawa, a sposób w jaki ta kontrola się odbywała (przez mordowanie "nadmiarowych" dzieci) to inna sprawa. Są inne metody - można było np. kobiety sterylizować po urodzeniu pierwszego dziecka, można było robić aborcje w przypadku wykrycia ciąży mnogiej itp. Wybrano sposób najbardziej okrutny i jeżeli ktoś broni takiego sposobu (tak jak broniła go ona w filmie), to jest książkowym przykładem psychopaty. To są działania w stylu hitlerowskim i na to nie ma żadnego usprawiedliwienia.

Obejrzyj sobie taki film "Ostatni sakrament" - to jest film luźno oparty na historii sekty Jonesa, w której przywódca sekty nakłonił wszystkich do popełnienia zbiorowego samobójstwa - rzekomo dla ich dobra i w imię lepszej przyszłości. Obejrzyj scenę jego końcowej przemowy do wiernych, w której właśnie zachęca ich do popełnienia samobójstwa, a usłyszysz tam dokładnie ten sam ton, tę samą frazeologię, podobne argumenty jak w przemowie postaci granej przez Close. I podobny ślepy upór w trwaniu przy swoim , nawet gdy na samym końcu widzi stosy trupów i bezmiar tragedii, jaką spowodował (oczywiście do końca uważa, że to nie on ją spowodował). Podobieństwo między tymi dwoma postaciami jest naprawdę uderzające.

Pomijam już fakt na ile ta filmowa kontrola populacji mogła w ogóle być skuteczna. Weź pod uwagę, że akcja filmu rozgrywa się w Europie i wyraźnie mówi się, że to Europa wprowadziła kontrolę urodzeń. Nie ma ani słowa na temat, żeby wprowadzono ją w reszcie świata. Obecnie Europa to jakieś 4% ludności świata. Nie sądzę, żeby w czasach, w których rozgrywa się film, miało być jakoś istotnie inaczej, a więc ciągle zdecydowana większość populacji świata jest poza Europą. Zatem wprowadzanie kontroli populacji w Europie w minimalnym tylko stopniu wpłynęłoby na losy świata w sytuacji, gdy poza Europą ludzie dalej mnożyliby się na potęgę. A rzeczywistość jest przecież taka, że w krajach biedniejszych wskaźnik urodzeń jest wyższy, im kraj bogatszy i poziom życia lepszy, tym bardziej ten wskaźnik spada - w tej chwili, w rzeczywistej Europie, jest problem kurczenia się populacji a nie jej nadmiernego wzrostu, więc problem przeludnienia w filmowej Europie jest w ogóle mało realny.

ocenił(a) film na 7
raj001

Oczywiście, że Close gra tu postać złą, ale problem poruszony w filmie jest szerszy i ewidentnie ociera się o kwestie moralne oraz o tzw. relatywizm moralny. Kontrola populacji w naszym świecie zaistniała na większą skalę tylko w Chinach, czyli w państwie zdecydowanie nieeuropejskim. Chiny, obok Indii, mają najliczniejszą populację na świecie. Nadmierna populacja staje się problemem nie tylko ekonomicznym, socjalnym czy ekologicznym, ale też moralnym. Na naszej planecie, w skali globalnej, ludzi przybywa a nie ubywa. Nie ma wystarczających środków i zasobów by zaspokoić potrzeby takiej masy. A biorąc pod uwagę, że z powodu zmian klimatycznych skurczy się obszar, na którym ludzie będą mogli zamieszkiwać, to dojdzie do jeszcze większego punktowego zagęszczenia. Na Europę również zostanie wywierany nacisk zewnętrzny, bez porównania większy niż dotychczasowe kryzysy migracyjne. Tutaj ludzie będą napływać falami liczącymi nie tysiące migrantów, a miliony. Potęgować to zjawisko będą celowe działania państw Europie wrogich. Zatem Europa, czy tego chce czy nie, będzie musiała w sposób siłowy rozwiązać problem migracyjny. I nie będzie tu już mowy o prewencji, bo w jaki sposób można temu zapobiegać? Na wszelkie takie działania jest już za późno, nie było też wcześniej woli politycznej, by je wdrażać. Innymi słowy, tak jak w filmie zabijani są ludzie, tak Europa też będzie musiała sięgać po drastycznie środki na swoich granicach zewnętrznych oraz znacząco poprawić skuteczność i szybkość wszelkich procesów deportacyjnych. Czyli będziemy mieli Close, ale nie tak wyrazistą, spektakularną, widowiskowo psychopatyczną, ale nadal skutkiem będzie śmierć. Po prostu śmierć.

ocenił(a) film na 5
per333

Środki i zasoby są, są tylko źle dystrybuowane. Problemem jest system, który lokuje znakomitą większość zasobów w rękach kilku procent najbogatszych ludzi na świecie. Szacuje się, że Ziemia mogłaby spokojnie zaspokoić potrzeby 10 mld ludzi - ale oczywiście nie na poziomie konsumpcji takim jak obecnie w najbogatszych państwach Zachodu. Najbogatsi musieliby zrezygnować z części wygód (ciągle żyjąc na przyzwoitym poziomie - ale nie luksusowym), żeby poziom życia najbiedniejszych mógł się poprawić. Ale oczywiście ci, którzy rządzą, nigdy się na taką zmianę systemu nie zgodzą, bo to są właśnie ludzie tacy jak filmowa postać grana przez Close. Oni dbają tylko o swój interes, a nawet nie o dobro społeczeństw, którymi rządzą. I to jest prawdziwy problem, a nie wyimaginowane przeludnienie. Oczywiście, że będzie śmierć, będą ginęli ludzie (i nie tylko migranci, Europejczycy też), dlatego że mamy taki system jaki mamy i takich przywódców jakich mamy. W skali świata nie ma obiektywnego, fizycznego problemu przeludnienia czy np. nadmiernego zużycia zasobów. Cały problem jest w umysłach ludzi, w ich zachłanności. Tyle się ostatnio pier... o ekologii, o ograniczaniu emisji itp. itd. żeby "ratować planetę", a sprawa jest prosta - bez RADYKALNEGO OGRANICZENIA KONSUMPCJI żadnego ratowania planety, żadnej ekologii i żadnego ograniczenia emisji nie będzie. To jest warunek podstawowy. Ale na to mało kto chce się zgodzić, z "działaczami ekologicznymi" na czele, którzy często przodują w konsumpcyjnym stylu życia i absolutnie nie chcą się go wyrzec.

Chińczycy, chociaż robili rzeczy moralnie wątpliwe czy wręcz jednoznacznie złe (mordowanie np. Tybetańczyków czy osób sprzeciwiających się władzy) to zrobili jedną rzecz niesamowitą, za którą ich podziwiam - w ciągu kilkudziesięciu zaledwie lat zlikwidowali biedę w społeczeństwie chińskim. Oczywiście przeciętny Chińczyk żyje na poziomie uboższym od nawet przeciętnego Polaka, ale to nie znaczy że jest biedny - w Chinach obecnie praktycznie nie ma ludzi biednych, w sensie definicji biedy, czyli takich, których nie stać na zaspokojenie podstawowych potrzeb życiowych (na rozsądnym poziomie) typu: jedzenie, ubranie, mieszkanie, opieka medyczna. Chiny idą trochę w inną stronę niż system zachodni, o którym pisałem powyżej, bardziej starają się dbać o całość społeczeństwa przykręcając "śrubę" bogaczom, oczywiście robią też rzeczy z naszego punktu widzenia trudno akceptowalne, ale mieszczące się w ich mentalności społecznej, która jest po prostu diametralnie inna od zachodniej (znowu "relatywizm moralny" jeśli chcesz to tak nazywać).

I jest to jasno widoczne już od paru lat, że świat stoi przed konfrontacją tych dwóch systemów i każdy kraj, każde społeczeństwo będzie musiało dokonać wyboru, w jaką stronę pójdzie dalej. Ale to już dosyć odległa dyskusja od samego filmu jako takiego, więc proponowałbym na tym skończyć :)